piotr pisze:akie podejście, które prezentujesz byłoby niezwykle użyteczne gdyby nie pewne szczegóły. Otóż nasze działania nie mają tylko skutków natychmiastowych, ale i długofalowe. Psychika ludzka nie jest jakimś mechanizmem nad którym mamy całkowitą kontrolę i nad którym możemy sobie swobodnie eksperymentować (...)
No racja.
Dlatego też trzeba brać pod uwagę, że efekty praktyki pojawiają się po dłuższym czasie i to systematycznie prowadzonych zajęć. Czasem mogą to być dziesiątki lat.
piotr pisze:(...) mówiąc: "Teraz sobie poprzykładam uwagę w niewłaściwy sposób,
porobię coś niewłaściwego przez 5 minut i zobaczę jak to naprawdę jest." Nie mam tyle zaufania do siebie by móc sobie pozwalać na tego typu eksperymenty, podobnie jak nie eksperymentuję z narkotykami.
Całkiem zdrowe podejście. Jak rozumiem wykonujesz pewne czynności ze względu na obdarzenie zaufaniem takich a nie innych obiektów, które wybrałeś i precyzyjnie możesz powiedzieć dlaczego. Przykładowo u mnie jest silne poczucie istoty, silne poczucie siebie i wiele innych silnych "poczuć" i albo przeniknę co to jest i jak to działa albo będę musiał szukać odpowiedzi na zewnątrz i w zależności od siły argumentacji czy wyjaśnień przyjąć je za swoje. Ale tego nie mogę zrobić. Uważam, że sensowniejsze jest przekonanie się samemu na temat nauk niż pozostawienie tego tylko w gestii wiedzy szkolnej. Ponownie, ta przytomność tego co się robi jest ważna - wówczas, jeżeli dotykam coś i to parzy nie będę wkładał całej ręki,żeby sprawdzić czy sparzy całą rękę. Mogę też posłuchać o tym jak inni się poparzyli i wówczas wyluzować, dalej jednak muszę to jakoś mieć unaocznione aby nie pozostało to tylko w gestii wiedzenia-bo-ktoś-tak-powiedział. Inaczej nie ma to żadnej siły, pozostaje intelektualizacją, którą można złamać inną mocniejszą i bardziej wyrafinowaną.
Osobiście wolał bym sprawdzić 5 min. jak to jest niewłaściwie przykładać uwagę i widzieć co się dzieje, niż nie wiedząc o tym nic w ogóle poza tym co napisano. To znaczy, wówczas przykładając tylko właściwie uwagę poznam powiedzmy smak "słony" ale nigdy nie będę wiedział jak smakuje "słodki". Zakładając, ze słodki jest odwrotnością słonego wykreuje sobie tylko iluzję na temat tego co jest to jest smak "słodki". Od pięciominutowej niewłaściwie przyłożonej uwagi w pełnym stanie przytomności chyba nikt nie umrze ?
Biorąc pod uwagę, że dopóki się nie przeczytało czym jest niewłaściwa uwaga taką czynność wykonywało się zapewne bardzo często i jakoś do śmierci kogoś, kto teraz powiedzmy, prezentuje w miarę zdrowe zmysły nie doprowadziło ?
Aczkolwiek nie każdy z nas potrafi sobie po prostu odpuścić - tu niech będą te narkotyki.
Ja widuje tendencje, że ludzie potrafią interesować się narkotykami jak LSD czy podobnymi psychodelikami po tym jak już jakiś czas praktykują, mają różne doświadczenia i przeczytają, że po LSD jest "tak samo". Stąd jest już króciutka droga, żeby mimo tego iż wiedzą, że nie powinni jednak te eksperymenty rozpoczęli.
Tak więc tu ten element zdrowego rozsądku się przydaje, jeżeli jednak nie będzie zbyt mocny dana osoba faktycznie zacznie brać LSD i nie skończy na razie czy dwóch, żeby się przekonać (bo mu się spodoba albo podobna wymówka by kontynuować) albo jednak skoczy z tego 10 tego piętra sprawdzić czy jednak prawo grawitacji na niego nie zadziała ponieważ on sądzi iż ma już jakieś moce medytacyjne, które go przed tym uchronią. Smutne, niestety to może się zdarzyć. Przykładowo dla mnie droga duchowa na narkotykach była pewnym faktem i nie jest mi potrzebny zdrowy rozsądek, żeby nie palić czy wrzucić jakieś LSD gdy teraz praktykuje buddyzm, ale to działa tylko dla mnie ze względu na to czego doświadczyłem i moje gadanie nie uderzy w czyjś mocno zainteresowany kwasem umysł. Pewnie mocniej uderzy pooglądanie na żywo ludzi, którzy po takich "prawidłowych drogach duchowych" muszą teraz spędzić resztę życia w zakładzie bez klamek, lub coś w podobnym guście.
W zasadzie zaufanie do siebie tez jest takim słabym ogniwem. Większy efekt ma próbowanie wykonywania czegoś (najlepiej pozytywnych działań) i doświadczanie ile i jak dużo można ich wykonać. Wówczas to co ew. było by zaufaniem zamieni się po prostu w prawdziwe doświadczenie. Inaczej może dochodzić do paraliżów strachem, przed wykonaniem czegoś tylko dla tego, że się ktoś tego boi - a co najgorsze w ogóle tego strachu nie chce poznawać, woli wykonywać tylko te czynności albo myśli, które tego strachu nie będą wywoływać. Oczywiście nie mam na myśli tu jakichś ekstrem typu "sprawdzę czy jak skocze z 10 piętra to się skicham w połowie drogi w gacie".
piotr pisze:Moim zdaniem każdy kto uważa, że może sobie na takie zachowanie pozwolić oszukuje się.
Zgadzam się ale nie każdy jest tego świadom a dużo ludzi w ogóle tego nie rozpoznaje.
Na przykład może też pojawić się taka "duma medytacyjna" czy jak to zostało ładnie opisane na Access To Insight "uszkodzenie wglądu" gdzie człowiek po pewnych doświadczeniach dochodzi do wniosku, że panuje nad emocjami i ma luz, albo skończył Drogę a faktycznie ani nad niczym nie panuje ani za bardzo z krzaków nie wyszedł co manifestuje się po prostu w tym jak ta osoba działa.
Tak więc uważność czy też przytomność tego co się robi z chwili na chwilę oraz powodów dla których się coś robi czy coś broni i dlaczego się to robi jest tu istotna. Głównie chodzi mi o obronę naszego "ja" czy też "ego", "umysłu", poglądów itp, gdzie ta obrona powoduje produkcje trucizn jak gniew i agresja. Chodzi mi o to też, że nie trzeba być buddystą, żeby to zauważyć.
Pozdrawiam
/M