zbyt pisze:Nareszcie przejżałem - Ole po prostu lubi skandale i żeby nie było z tym problemu to włączył je oficjalnie w obręb życia wyznawców. Na tym polega cała sprawa.
Cała sprawa polega na tym, że praktyka w wadżrajanie (a po części także w zen) oparta na założeniach, które wyżej przedstawiłem (bliski związek na linii uczniowie - mistrz) może rodzić niebezpieczeństwo uzależnienia się od nauczyciela, co z kolei może skutkować począwszy od bezrefleksyjnego przejmowania prywatnych opinii nauczyciela, aż po tak infantylne pojmowanie oddania do mistrza, że skutkuje ono nawet pragnieniem zewnętrznego upodobnienia się do guru. Niebezpieczeństwo to może polegać również na całkowitym obarczeniu guru odpowiedzialnością, za to co sami myślimy i robimy. Błędnie rozumiejąc oddanie i zaufanie do mistrza uczeń może wyzbyć się w ten sposób samodzielności.
Ole stara się przed tym przestrzegać m.in. zwracając uwagę na różnego rodzaju skandale z udziałem lamów (m.in. przypadki: Czogjama Trungpy i Williama Merwina oraz jego żony, Osel Tenzina i zarażonych przez niego HIV jego uczniów, związku Kalu Rinpocze i June Campbell), które z jednej strony zniechęcają wielu ludzi do praktykowania metod wadżrajany, ale z drugiej powodują, że wymagania uczniów w stosunku do nauczycieli rosną.
Chodzi tutaj np. o konieczność prowadzenia przez nauczyciela "otwartego" trybu życia, tak żeby uczniowie mieli możliwość jak najlepszego poznania nauczyciela w różnych sytuacjach, a nie tylko w sytuacji kiedy siedzi na tronie i udziela lungów. W ten sposób jest on pod ciągłą obserwacją uczniów, a szansa na to, że może ich niemile zaskoczyć jakąś historią, o którą nigdy by go nie podejrzewali maleje. Ponadto mając nauczyciela jak na dłoni, widzą co i kiedy robi, dzięki temu dysponują większą ilością informacji o nim i mogą sami lepiej zdecydować, czy taki nauczyciel im odpowiada, czy też nie.
Jeszcze kilka wyjaśnień lamy Ole odnośnie relacji uczeń-nauczyciel w wadżrajanie:
Identyfikacja z nauczycielem wymaga wielkiej dojrzałości ze strony ucznia, o czym często nie wspominają tradycyjne przykłady. Mimo iż tu także podobieństwa się przyciągają, z technicznego punktu widzenia nauczyciel jest lamą tylko wówczas, gdy reprezentuje Buddę i jego nauki. Jeśli np. mówi o dzisiejszej polityce, o której 2500 lat temu Budda nie mógł mówić, dobrze by miał przy tym odwagę i doświadczenie życiowe. Wtedy jego słowa wypływają z własnego wglądu. Jeśli otwartość ucznia zostanie właściwie wykorzystana, stopniowo rozpuszczają się ograniczenia w jego umyśle.
W "Dosiadając tygrysa" opisałem, jak XVI Karmapa po mistrzowsku pracował z naszym przywiązaniem do jego osoby. Zawsze dawał nam zadania, które przynosiły maksymalny rozwój, ale by je wykonać musieliśmy być daleko od niego. Nigdy jednak nie czuliśmy się od niego oddzieleni. Zamiast tego cieszyliśmy się, że rozprzestrzeniamy jego pole mocy.
Dodam, że Ole używa nie tylko takich ogólnych wskazówek ale również bezpośrednich, praktycznych środków, które osłabiają bądź rozpuszczają to uzależnienie od nauczyciela w różnych jego przejawach.