czytając różne teksty buddyjskie często zauważam różne opisy na temat tego jak złe jest cierpienie. Przytaczając z wikipedii:
Cztery cierpienia
* narodziny
* choroba
* starość
* śmierć
Ogólnie mam wrażenie, że już sam fakt istnienia człowieka, czy też jego narodzin są postrzegane jako coś złego. I ja się pytam czemu ? Nie znając buddyzmu powiedziałbym, że świat jest zły - raz się jest na wozie, raz pod wozem. Przeżywamy chwile wzniosłe, przeżywamy też chwile załamania. Wszyscy to wiemy.
Wszyscy też wiemy, że światem ludzi kierują przywiązania, miłości, pragnienia, żądze, cele itd. Wiemy, że mamy w sobie pewien mechanizm, który nie pozwala się nam zatrzymać. Można go nazwać za Schopenhauerem i Nietzschem wolą, można go nazwać Freudowskim libido, można go nazwać buddyjskim lgnięciem. Mamy w mózgu pewien obszar odpowiedzialny za poczucie odrębnej jednostki, bytu odrębnego. Zostało to potwierdzone na osobach po wypadkach, które z powodu jego uszkodzenia miały problemy z określanie gdzie już się "kończy" ich ciało.
Jest to oczywiście pewna sztuczność o czym wie chociażby każdy fizyk, który ma świadomość, że jego ciało jest zbiorem atomów nie różniących się jakoś wybitnie od tych znajdujących się w zupie, którą właśnie spożywa. No ale tak jest i już. Bo zastanówmy się co by było gdyby nie to. Czy gdyby moi przodkowie kierowali się miłością w stosunku do szarżującego w ich kierunku mamuta to było by to właściwe zachowanie ? Czy gdyby organizmy słabe, ranne, stare, chore umierały to czy ewolucja mogła poczynić tak ogromny postęp ? Czy gdyby kwiaty nie walczyły ze sobą o to, który dopcha się wyżej to było by ok ? Galaktyki się zderzają, ludzie umierają, imperia upadają - tak po prostu jest.
Doszukiwanie się możliwości ucieczki z tego koła - samsary jest sztuczną próbą ucieczki od życia. Jednak gdyby nie umiejętność wyznaczania sobie celów i pragnień nie byli byśmy w tym samym miejscu co teraz. Oczywiście ktoś teraz powie, że byli byśmy o wiele szczęśliwsi i bardziej harmonijni - ale po co ? Jak boli mnie ząb - cierpię - nie jestem zadowolony - podejmuje wysiłek zmiany - idę do dentysty - dentysta robi co trzeba - ząb mnie nie boli - nie cierpię. I czemu tu się buntować, przeciwstawiać ? Trzeba zrozumieć tylko, że to wszystko jest pewnym narzędziem i daje możliwość kształtowania i nie pozwala nam na stanie w miejscu w samozadowoleniu. Tak jak atomy, które dążą do stworzenia gazów szlachetnych czy taki jak ewolucja, która zmusza do dalszego przekazywania tylko tych lepszych genów.
Jestem ciekawy co myślicie na ten temat
![Wesoly :D](./images/smilies/biggrin.gif)
pozdrawiam,
Huike