Nie jestem pewien, czy to jest dobry wątek (buddyzm początki) ale chciałem polecić wszystkim ksiązkę Davida Deutcha "Struktura rzeczywistości".
Profesor Deutch jest znanym fizykiem.
Badania Deutcha dowodzą, że fotony interferują z innymi fotonami, których nie widać.Wyprowadzono zatem wniosek, że fotony naszego wszechswiata interferują z fotonami wszechswiata równoległego.
Obliczono, że tych równoległych wszechswiatów jest około 17 bilionów.
Kiedy odłozyłem książkę na półkę poszedłem napić się herbaty i coś mi wpadło do głowy.
Zwykle "coś mi wpada do głowy", kiedy piję herbatę

Pomyślałem, że nasz umysł nie porusza się wcale liniowo, z przeszłości w przyszłość ale przeskakuje z jednej możliwości w inną możliwość (z jednego wszechświata w inny wszechswiat).
Idąc tym tropem doszedłem do wniosku, że istnieje pole, w którym zawierają się wszystkie możliwe opcje/wszechświaty.
Nasz umysł wybiera jedną opcję i jakby uruchamia, tak, że zdaje się "tą" opcją - opcją, która jest aktywna.
A potem wpadło mi do głowy, że to "pole wszystkich możliwości" to może być właśnie Pustość.
Wyłączając/wygaszając umysł nie wybieramy żadnej możliwości.Nic nie zostaje uruchomione.
Jesteśmy w punkcie zero.Ale zero nie oznacza "NIC" - oznacza "WSZYSTKO".
Co Wy na to?