moi pisze:jw pisze:Koszmarem może być każda sytuacja.
Zgadza się. Dlatego mądrość ludowa głosi "Strzeżonego Pan Bóg strzeże". Rozumiem to też i tak, że obliczam siły na zamiary i nie pcham się tam, gdzie mnie i moim bliskim może coś realnie zagrażać
Bardzo dobre podejście. Tylko, jak poprawnie oszacować z góry tzw. "
realne zagrożenie"? Bo jednak czasem ludzie potrafią je nieźle wyolbrzymić i wtedy nie robią nic, co wykracza chociaż odrobinę poza ich codzienną rutynę. A bez stopniowego podnoszenia sobie poprzeczki, można w tej rutynie ugrzęznąć na dobre. Ze strachu i obaw.
moi pisze:np. zupełnie nie rozumiem, co kieruje ludźmi, którzy idą z dzieckiem na jakieś burzliwe manifestacje
A ja ich być może rozumiem

Być może sądzą, że jeśli będą w towarzystwie dziecka, to nikt ich nie zaatakuje, albo nawet, że nie trafi w nich żaden rzucony na oślep kamień? Bo jak to tak, atakować rodzica z dzieckiem? Fakt. To jest bardzo naiwne, głupie myślenie, głupotę też czasami można spróbować zrozumieć
moi pisze:
jw pisze:
Czy mógłbym ciebie poprosić o rozwinięcie swojej myśli, bo nie jestem pewien ani twoich intencji, ani tego, co chciałaś wyrazić, a nie chciałbym odnosić się do powyższego, bez upewnienia się.
Odwołałam się do obiegowych opinii, jakoby w sandze lamy Olego było najwięcej młodych ludzi, a nawet - bardzo młodych.
To ja przedstawię szacunkowo, jak to mniej więcej wygląda w ośrodku w moim mieście. Grupa jest dość duża, ok. 100 osób:
powyżej 50 lat - 2 osoby
powyżej 40 lat - ok. 10 osób
powyżej 30 lat - ok. 40 osób
powyżej 20 lat - ok. 40 osób
poniżej 20 lat - ok. 10 osób (z czego połowa to małoletnie dzieci "buddyjskich" rodziców)
Nie wiem, czy dla 16-latka takie towarzystwo jest jakoś szczególnie atrakcyjne. Dla mnie, kiedy miałem 16 lat, by nie było i to z wielu powodów. Kiedy kilkanaście lat temu zacząłem przychodzić do ośrodka (liczącego wówczas jakieś 50 osób) proporcje wyglądały nieco inaczej, liczba ludzi poniżej 20 roku życia wynosiła jakieś 15, z tej grupy pozostały w buddzymie do dzisiaj 3 osoby. Wierz mi na słowo, że dla kontynuowania praktyki przez te osoby, względy towarzyskie nie były decydujące. To niekoniecznie grupa rówieśnicza decyduje o atrakcyjności jakiegoś towarzystwa, czasem 16-latek ma lepszy kontakt z ludźmi od siebie starszymi i na pewno o tym dobrze wiesz
moi pisze:
A nie zastanowiło Cię sformułowanie:
i wtedy zaproponował coś łatwiejszego (od Olego oczywiście

)
A ja czepialski jestem i akurat Ciebie upatrzyłem sobie na "ofiarę" mojego czepialstwa
A poważnie: zastanowiło mnie właśnie Twoje sformułowanie, ponieważ jako uczestnika tego forum interesuje mnie odnoszenie się do opinii, w których potrafię dostrzec coś inteligentnego, co być może będzie dobrym "punktem zaczepienia", aby samemu spróbować coś inteligentnego odpowiedzieć

Oczywiście na miarę mojej inteligencji

Ale lepiej pokazywać siępublicznie od tej swojej lepszej strony, nawet jeśli ta lepszość często blado wypada
Jasne, że czasem się łamię i czepiam się głupot, ale w tym przypadku postanowiłem, że się nie dam

Czułbym się niezręcznie, jakbym miał komuś udowadniać, że np. nyndro "od" Olego nie jest wcale niczym łatwiejszym, niż nyndro np. "od" Patrula Rinpocze, ponieważ z powodu mojej werbalnej niezręczności niektórzy mogliby odczytać to w ten sposób, że nyndro "od" innych niż Ole nauczycieli jest czymś "gorszym". I wtedy byłby klops
Natomiast całkowicie się z Tobą zgodzę w tym, że "gwarancją silnego związania się nastolatka z buddyzmem" wcale nie musi być atrakcyjność sanghowego towarzystwa (chociaż może). Prawdopodobnie wielu buddystów (związanych z różnymi sanghami) może to potwierdzić. Chciałbym tu tylko dodać, że w ostateczności lepszy taki związek z Dharmą, niż żaden, ponieważ być może zaowocuje czymś dobrym na starość (a może nawet wcześniej? a może trochę później?) pomagając osobie, której związek z buddyzmem był luźny, i która poza tym luźnym związkiem nie miałaby żadnego innego oparcia w trudniejszych momentach swojego życia.
moi pisze:
bo ja np. tu nie mogłam w ogóle zrozumieć intencji autora.
To czegoś się nie spytała?
