fenikt pisze:Hmm -.- Widze zero odzewu wiec moze zle sformulowalem pytanie. Chodzilo mi mniej wiecej o to: juz dobrze wiemy, ze tkimy w samsarze, wiemy tez mniej wiecej jak sie z niej wydostac, ale jak to sie stalo, ze sie w niej znalezlismy, jak zostalismy wrzuceni w krag samsary? Skad ona sama sie wziela, podobnie jak skad wziela sie karma? Czy Budda udzielal odpowiedzi na takie pytania?
No sprawa jest złożona niczym kolor naszej flagi...
Próbujesz dotrzeć do odpowiedzi przez filozofię i jest to możliwe jeśli się jest do tego przygotowanym, tzn. dysponuje się odpowiednim aparatem pojęciowym pochodzącym z ontologii, czyli filozoficznej nauki o bycie w najbardziej ogólnym aspekcie.
Można też dojść do tego przez parktykę itd., utp.
Ale można też pojechać trochę "po bandzie", czyli uogólnić sprawę i udzielić odpowiedzi nieco uproszczonych, to można powiedzieć, że jeśli chodzi o genezę powstania świata (a właściwie systemów światów), to buddyjskie poglądy są dość zbierzne do teorii wielkiego wybuchu. W suttach palijskich mówi się o 4 fazach: powstania, rozwoju, "zwoju" i zanikania.
Jeśli chodzi o strukturę to można porównać buddyjskie wizje do teorii światów równoległych.
Generalnie mówi się, że poszczególne światy powstają jakby z manifestacji umysłów istot żywych, bądź jakoś tak.
Jeśli chodzi o tą samsarę, i przyczyny że w niej tkwimy itd., to poniekąd dsotrzegam w twych pytaniach trochę jakby chrześcijańskie podejście. Czyli zestawienie dosknałej nibbany i niedoskonałej, "niedobrej" samsary. Tak naprawdę, oba te pojęcia nibbana, samsara są pożytcznie jedynie na początku ścieżki. Można powiedzieć że to co nprawdę istnieje to Wielka Doskonałość, która ma dość podobne przymioty do chrześcijańskiego, osobowego boga, lecz jednocześnie nie jest osobą. Doskonałość owej doskonałości polega między innymi na manifestacji czynnika "niedoskonałego", czyli samsary. Inaczej mówiąc doskonałość, nie byłaby pełni doskonała, gdyby nie było niedoskonałości, czyli takiego stanu który polega na rozpoznawaniu się doskonałości w samej sobie.
No i to mniej więcej tyle... Proste no nie...?
