booker pisze:Masochizm jak masochizm, ale dzień jest tak z 3x jaśniejszy po zrobieniu porannej, zwłaszcza takiej godzinnej na 100%.
Z tym się zgodzę. No i wieczorna praktyka dużo lepiej wygląda. Tak samo, uważnie przeżyty dzień pozytywnie odbija się na formalnej praktyce. Jakoś wtedy jest łatwiej bo umysł jest bardziej ustabilizowany.
Co do mojej praktyki to ostatnio (jakieś 2-3 miesiące) trochę odpuściłem, bo zacząłem pracować (wracam do domu codziennie ok. 18, a wychodzę ok. 8) i jeszcze się nie zdązyłem przestawić do nowego trybu życia...
Wcześniej, powiedzmy wrzesień-listopad udawało mi się w zasadzie codziennie 2x45 min, rano i wieczorem, lub (rzadziej) dwie sesje wieczorne. Oprócz tego dzień spędzałem na czytaniu Dhammy, i to też była medytacja. Poza tym starałem się zachowywać uważność w ciągu dnia. Jako, że nic mnie wtedy szczególnego nie zajmowało to było to o wiele łatwiejsze niż teraz. (internetu też wtedy nie miałem, jedyne co to ściągniete na dysk accesstoinsight i kilka innych buddyjskich stronek

Efekty były zauważalne, widzę to szczególnie teraz kiedy moja medytacja zdecydowanie osłabła (1x30min [a czasami mniej] i zdecydowanie za mało uwagi w ciągu dnia). Brakuje trochę energii i mobilizacji, zbyt wiele rzeczy rozprasza, ale staram się codziennie robić praktykę i w zasadzie mi to wychodzi. (poza drobnymi wyjątkami)
Od kilku tygodniu obiecuję sobie, że zrobię sobie w weekend jakieś dłuższe siedzenie, ale niestety nie wychodzi.. Więc póki co, przestałem sobie cokolwiek obiecywać.
