Nie jestem sympatykiem buddyzmu. Patrzę na sprawy z dystansu acz ze studiuje psychologie to poruszyly mnie -doslownie poruszyly w sensie negatywnym wypowiedzi na jakie często natrafiam zajmując się buddyjską doktryną. Tyczą się one kwestii ziązanych z tzw. JA oraz Poczuciem siebie, odrębnego bytu i rzeczy z tym związanych jak : poczucie wlasnej wartości, samowiedza (pojęcie siebie, historyczność) wyłożę zatem parę pytań, wątpliwości może ktoś w miarę obeznany w materii udzieli rozsądnych eksplikacji.
1) Wg. mnie sprawa istnienia JA jest niejasno definiowana w buddyzmie wogóle (najlepsze wyjaśnienie czyt. rozumne przedstawił Dalajlama w ramach jakiegoś wykładu na uniwersytecie, rozsądne były też te obecne w ramach tradycji theravady gdzie konstatacje sprowadzały sie do tego ze Budda niby to uważał pytanie o JA za nierozstrzygalne)
Moja definicja JA po przeanalizowaniu różnych źródeł, tekstów buddyjskich przy zachowaniu przychylnego nastawienia czyli szukającego koherentności jest następująca:
-JA jako byt różny od ciała i umysłu istniejący w sposób immanentny organizmowi nie istnieje. JA definiujemy funkcjonalnie jako świadmość bycia KIMŚ ma charakter procesualny, czyli zmienia się, stąd nietrwałość JA, oraz współzależność czyli to że jako konstrukt jest warunkowany przez ciało, umysł, środowisko etc.
Stąd pytanie: z powyższego wynika że JA jako twór mózgu JEST, w jakiś specyficzny sposób oraz że NIE ma go jako czegoś trwałego np. duszy chrześcijańskiej, kartezjańskiej.
Zatem dlaczego wielu ludzi praktukujacych buddyzm w tym nauczycieli wikła w to pojęcie -
Poczucia siebie i mówi np. że Budda wyzbył sie poczucia siebie. Albo ktos inny : poczucie siebie jest błędem, powinno zostac wyeliminowane - Mój komentarz : Ci ludzie mówią innymi słowy coś w tym rodzaju: nie posiadanie poczucia siebie, ( czyli jak by nie patrzeć świadomości swej odrębności -nawet tej fizycznej ) jest prawidłowe z punktu widzenia niby to buddyzmu (przy powyższej (mojej)definicji Jaźni w buddyzmie nie sposób uznać tego typu twierdzeń za konkluzywne bo z tego ze Ja jest zalezne od fukcjonowania mózgu -umysłu nei wynika ze poczucie tego ze jest się KIMŚ jest błędem) Czy zatem jesli ktos z was mysli podobnie jak to zostało przedstawione zmierza w swej praktyce do zaniku treści swojej osoby, swojego JA??? (nawet jesli uznam ze ja jest funkcją mózgu i jest nietrwałe)
Prosze nie czuc sie urazonymi ale dla kazdego psychologa na Zachodzie oczywistością jest budowanie silnego i niewzruszonego Poczucia JA, pojęcia SIEBIE, OBRAZU SIEBIE, (też uznaje sie przeważnie że jest to konstrukt ale nie idzie sie w stronę usunięcia go).
Konsekwencje przyjętych w buddyzmie założeń mogą być takie: wiem że jesteście w sensie fizycznym i że wasz organizm tworzy stany mentalne ale wy zmierzacie do tego by to puczucie odrębności (dane wręcz fabrycznie czy od najmłodszych lat) wykorzenić. Dalej w waszym przypadku poczucie własnej wartości jest bezsensowne, mało tego: konsekwentnie idąc waszą drogą macie zniknąc-ZNIKNĄĆ, a co to znaczy: to stać sie rośliną, bo człowiek jest definiowany jako istota samoświadoma a jak pojęcie samoświadomości ma sie do waszego celu - pozbycia sie poczucia siebie???
Może prostszym rozwiązaniem jest palnąc sobie w łeb- by uniknąc cierpienia wpisanego w zycie? Czy zatem samoświadomość i poczucie siebie jest dla was w oczysty sposób rozróżnialne?
Liczę na riposty i/ moze podobne spostrzeżenia. W każdym bądź razie myśli do analizy jakieś wyłożyłem co do założeń to kazdy z Was czyta pewnie multum tekstów i z pewnością zastanawiał sie gdy jakis Roshi etc. mówi o znikaniu czy jakiś Lama o wyzbywaniu sie poczucia siebie. Jest to dostępne w Net. i dlatego nie przytaczam.
Przygotuję sie też na dalszą krytykę i przedstawienie swoich wątpliwości jeśli potraktujecie sprawe poważnie a nie jak to często bywa: " nie praktykujesz i dlatego nie wiesz" "to tylko koncepcje tu chodzi o doświadczenie"etc. Jesli ktos chce pisać podobne bezsensy to niech wogóle nie udziela odpowiedzi.
![Do bani... :dobani:](./images/smilies/thumbdown.gif)