abgal pisze:JeongKwang pisze:W nauce rowniez jest multum metod, dostosowanych do przedmiotu badan. Psycholog rowniez w duzej mierze porusza sie po omacku, bazujac na subiektywnych ocenach. Jedynymi obiektywnymi konkretami, na jakich moze sie oprzec, sa statystyki.
I nigdy nie ma pewnosci, czy prowadzi pacjenta we wlasciwym (tzn. tym, jaki wybral) kierunku (jesli jest terapeuta).
No - właśnie dlatego sprzeciwiam się nadawaniu takim dziedzinom wiedzy miana nauki. Często stosowana jest manipulacja, opierająca się na ludzkiej niewiedzy co do mocy zdań formułowanych przez różne dziedziny - z jednej strony, np. przez fizykę lub chemię, a z drugiej np. psychologię lub memetykę. Dla nieświadomego różnicy między tymi dziedzinami rozmówcy, zdanie 'tak mówią prawa memetyki' ma takie samo znaczenie jak wiedza, że po przełączeniu pstryczka w czajniku zagotuje sobie wodę na herbatę. Tak oczywiście nie jest - jest to natomiast notorycznie wykorzystywane w reklamach, polityce, u nieuczciwych kaznodziejów religijnych, etc.
Ale "prawa memetyki" byly uzyte w innym watku;P.
Jednak bazujac na Twoim kryterium, IMHO nalezaloby do memetyki dorzucic ewolucjonizm (biologiczny). Tutaj rowniez nie mozesz przeprowadzic eksperymentu (a w kazdym razie jest on ciezki do przeprowadzenia) - jedyne, czym dysponuje badacz to poszlaki, do ktorych dopasowuje model tak, aby je wyjasnial.
Oczywiscie - istnieja komputerowe modele symulacji ewolucji (sam sie ta dziedzina zajmuje), jednak maja one istotna wade - nie ewoluuja w nich rzeczywiste struktury organiczne, a jedynie pewne ich przyblizenia.
Co nie zmienia faktu, ze symulacje daja te same efekty jakie obserwujemy w swiecie rzeczywistym.
Z memetyka i psychologia masz podobnie - dysponujesz zbiorem obserwacji i probujesz utworzyc prosty model je wyjasniajacy.
Psychologia ma tu nawet pewna przewage nad ewolucjonizmem - dysponuje metoda eksperymentu (co prawda ograniczona), wiec moze weryfikowac model w praktyce.
A tak a'propos fizyki i nieuczciwych kaznodziejow - o tytul "teorii wszystkiego" ubiega sie kilka hipotez, i ich zwolennicy przedstawiaja "swoje" tak, jakby byly juz potwierdzone ponad wszelka watpliwosc.
abgal pisze:1. Hej, a która teoria relatywistyczna mówi, że czas to złudzenie?
Nie mam przy sobie wydania specjalnego Swiata Nauki poswieconego czasowi (gdzie to wyczytalem), wiec nie bede wymyslal - ograniczmy sie do zludzenia bezwzglednosci czasu.
abgal pisze:2. Kwantowa teoria pola - najporządniejsza teoria fizyczna jaką dysponujemy jest teorią relatywistyczną. Nierelatywistyczna mechanika kwantowa to inna działka - w fizyce cząstek elementarnych jest niemal bezużyteczna.
Tej pierwszej (ktp) nie znam, wiec nie bede sie wypowiadal.
Natomiast nie jestem pewien o co Ci chodzi z bezuzytecznoscia nierelatywistycznej mechaniki kwantowej w fizyce czastek elementarnych? O ile pamietam, mechanika kwantowa sprawdza sie wlasnie w mikroskali.
abgal pisze:4. Racjonalizm zakłada, że istnieje pewien obszar, który jest poznawalny rozumowo - nie zakłada, że rozum nie może się mylić.
A Buddyzm tego nie zaklada? To skad mamy tak rozbudowana filozofie i "84000 sutr"? IMHO to calkiem sporo opisow nieopisywalnego...
abgal pisze:popytaj się ludzi czy na ciało poruszające się ze stałą prędkością, działa jakaś siła - niemal każdy odpowie, że działa.
LOL! Ale masz racje;-)
abgal pisze:A skąd wiesz, że normy dzisiejszych czasów (jakie normy? świat jest silnie zróżnicowany - to co jest normą w Polsce może nie być normą w Rosji albo Francji) są obiektywnie lepsze, tak by uzasadnione było dążenie do nich?
Ok, "normy srodowiska naukowego moich czasow i przestrzeni";P.
W ktorym miejscu napisalem
obiektywnie lepsze, by uzasadnione byla dazenie do nich? Stwierdzilem jedynie, ze "postepowe" - tzn. blizsze moim czasom (postep na osi czasu). A ze podswiadomie wartosciuje "blizsze mi = lepsze", to inna bajka.
abgal pisze:E tam... To co, ci psycholodzy z uniwersytetu obrazili się na buddyzm, że go nie chcą?
Nie - w wiekszosci przypadkow wiedza o nim tyle tylko, ze jest to jakas orientalna religia. A co jakas orientalna religia (czyli pewnie modly do jakichs ichniejszych bogow) moze miec wspolnego z "powazna nauka o umysle"?
Zas ci, co wiedza conieco - uruchamiaja swoje metody badawcze (zeby jeszcze znali sie przy tym na statystyce...), i sprawdzaja, jakie efekty przynosi praktyka.
abgal pisze:Nauki matematyczne opieraja sie na zalozeniach.
Podobnie jak wiara. "Jest jeden Bog" - taki aksjomat. Nie podwazasz, jesli jestes Katolikiem.
abgal pisze:No to co, że na założeniach? Od czegoś trzeba wyjść - inaczej się nie da. Nie przesadzaj z tą wiarą - każdy matematyk przyjmuje, że mógł się pomylić - jeśli we wnioskowaniu jest błąd to on prędzej czy później wyjdzie, bo żadne twierdzenie nie stanowi odrębnej wyspy lecz jest częścią jednej spójnej struktury.
Pomylic sie we wnioskowaniu - czyli de facto w obliczeniach - owszem. Ale czy przyjmuje, ze mogl przyjac bledne reguly wnioskowania? Czy raczej zaklada, ze jego reguly wnioskowania sa poprawne?
abgal pisze:Buddyzm nie jest racjonalny, a raczej to ku czemu prowadzi jest pozaracjonalne.
Skad wiesz? Osiagnales TO? A moze to wlasnie jest bardziej racjonalne, niz ktokolwiek z nas moglby przypuszczac?
abgal pisze:Ten mistrz, o którym piszesz to nie był Czuang-tsy przypadkiem?
Mozliwe, nie pamietam:-(.
abgal pisze:Sceptyczna strona mej natury może tu dodać - ten buddyzm to specjalnie jest tak sprytnie obmyślony, że to niby "dowiesz się jak sam sprawdzisz a jak sprawdzisz to to będzie niewyrażalne więc nikomu o tym nie opowiesz" :) Dlatego śmieszy mnie trochę to opowiadanie o tym 'sprawdzaniu buddyzmu' - co i rusz słyszę/czytam, że ktoś wybrał/wyżej ceni buddyzm, bo sprawdzalny ponoć, racjonalny (sic!), naukowy (sic!)... i jeszcze, że 'sprawdzam buddyzm a jak się okaże, że nie działa to go porzucę' :rotfl: (tu obowiązkowo pojawia się odwołanie do Sutry do Kalamów) - to chyba taka ucieczka przed słowem 'wiara' u osób mających uraz do katolicyzmu czy też chcących za wszelką cenę mieć przekonanie o 'racjonalności' czy 'naukowości' swego podejścia (czy raczej podejścia, które chcą określać jako swoje - tego, do którego czują 'miętę') co pozwala na odróżnienie się od 'niepostępowych' katolików, muzułmanów, itp. Pewnie tutaj (oraz w braku zrozumienia różnicy między fizyką a metafizyką objawiającym się przypisywaniu fizyce zdolności do rozstrzygania kwestii ontologicznych) leżą również przyczyny popularnego przeświadczenia, że współczesna nauka mówi 'to samo co buddyzm' - że buddyzm jest, w jakiś sposób, naukowy.
Owszem, wiara w dzialanie Buddyzmu to wiara. Podobnie, jak wiara w efekty zdrowotne zazywania farmaceutykow. Co mnie obchodzi, czy sprawdzone klinicznie czy nie? Kiedy nie wierze, ze dzialaja, a ich zazywanie jest dla mnie niewygodne (chocby dla tego, ze kosztuja), to przerywam kuracje. Podobnie jest z praktyka.
A jesli ktos chce sprawdzac Buddyzm naukowo - niech pogoni psychologow akademickich, aby porownali praktykujacych z grupa kontrolna. I to na wiekszych grupach, a nie na 30 osobach, jak bylo to niedawno robione w Falenicy. Przy 30 osobach i tak niezrozumialym tescie rownie dobrze mozna by bylo moneta rzucac.
Dalej, ta czesc filozofii buddyjskiej, z ktora mialem dotad stycznosc, byla w znacznej mierze niezalezna od przyjetej kosmologii - odwolywala sie raczej do zjawisk obserwowalnych w codziennym zyciu, ktore kazdy moze zweryfikowac operujac wlasnym rozumem i poznaniem.
Co wiecej, jesli cos w Buddyzmie jest dla mnie nie jasne, z czystym sumieniem moge powiedziec "nie wierze w to", a gdy ktos probuje mnie przekonac - zazadac dowodu. W koncu podobno sam Budda na to zezwolil;-).
A ze wiekszy nacisk kladzie sie na praktyke niz zglebianie teorii, na ktorej sie ona opiera - ponownie wracam do apteki. Jesli jestes chory, to czy lepiej dla Ciebie bys zazyl lek nie wnikajac w jego szczegolowy mechanizm dzialania, czy abys rozwazal wszystkie jego skladniki, a takze grupy funkcyjne i pierscienie aromatyczne substancji czynnej, pozostawiajac tabletke na stole? To jak z ta przypowiescia o strzale.
IMHO wiara w Buddyzmie nie jest konieczna - podobnie jak i przy terapii farmaceutykami. Ale podobnie jak w tej terapii przydaje sie - dostarcza bowiem motywacji (a takze odpowiednio nastawia umysl, co przy terapii na umysl skierowanej moze miec duze znaczenie.
abgal pisze:Ja mam lepsze - 'jeśli zapiszesz się do buddystów, wkrótce będziesz nawet do 78% szczęśliwszy'. Albo jeszcze lepsze - 'zazen pomaga na kaca'.
Dobre. A gwarancje autorzy tych hasel daja? Np. zwrot zainwestowanych pieniedzy;-)?
abgal pisze:kamma pisze:to, że ktoś przyjął chrzest dobrowolnie, czy też nie, nie czyni go chrześcijaninem!
Nie jest tak według chrześcijaństwa - według chrześcijaństwa, przyjęcie chrztu
czyni chrześcijaninem.
Potwierdzam - a z KRK formalnie nie da sie wypisac (nie ma/nie udalo mi sie znalezc takiej proceduryw Kodeksie Prawa Kanonicznego). Mozna co najwyzej zarobic ekskomunike, czyli karne wylaczenie ze wspolnoty wiernych - ale wciaz pozostaje sie Katolikiem.
macadamia pisze:Jak dla mnie - żadne. Ale nie mam w związku z tym kryzysu tożsamości :looka:
A kto ma?
macadamia pisze:A ja wolę argumenty mojego profesora od statystyki a nie Twoje :znudzony: :zalamany: On przynajmniej miał poczucie humoru.
Poczucie humoru dobrze miec, jesli nie probuje sie za jego pomoca wykazac bezuzytecznosci jakiejs metody poprzez niewlasciwe jej zastosowanie.
macadamia pisze:Nota bene - gdzie są opublikowane badania, na których rzekomo opierał się Nydahl?
I jaką miarą było mierzone "bycie buddystą" oraz "poczucie szczęścia"?.
Pytania nalezy kierowac do Lamy Olego - ja tych badan na oczy nie widzialem;-).
macadamia pisze:Jeśli a = 2, b = 1, c = 1, zatem a-b-c=0, wcześniej dzieliłeś przez a-b-c, bez przyjecia założenia że to wyrażenie jest różne od zera - to jest błąd.
Dokladnie:-). To wynika juz z a = b + c. Ale mozna niezle zamacic w glowie komus, kto tego nie zauwazy...
macadamia pisze:Domysły i przypuszczenia to dość słaba podstawa, żeby się na niej oprzeć, nawet w badaniach statystycznych :zdziwko: .
Moja droga, domysl jest moj prywatny (tak interpretuje slowa Olego), i nie ma nic wspolnego z metodologia prowadzenia owych badan.
macadamia pisze:Sądzę, że poza badaniami statystycznymi mają oni szereg praktyk klinicznych i lata doświadczenia.
Zapomnialem, ze nauczycielem buddyjskim natychmiast zostaje kazdy przychodzacy prosto z ulicy...
macadamia pisze:To ma być dowód na skuteczność którejś z nich?
Raczej wskazowka, potwierdzenie czesci "teorii buddyjskiej" przez nauke. Dowod to grube slowo, nawet w badaniach przyrodniczych zwykle nie masz dowodow, tylko istotne przeslanki.
Życie to gra, której reguł nie znamy. Gra ta jest śmiertelną pułapką - nie da się jej ukończyć i przeżyć..