Dziękuję pięknie miłej panikarmapema pisze:Ale mądry chłopiec z Ciebie
![:oops:](./images/smilies/blush.gif)
Dziękuję pięknie miłej panikarmapema pisze:Ale mądry chłopiec z Ciebie
Może zacytuje co myśli na temat rytuałów długiego życia Dalajlama z książki „Jak umierać i żyć lepszym życiem”. Cytuje:Milarepa pisze: Lama Ole Nydahl w czasie kursu poła w Kucharach 1990 roku, udzielił wyjaśnień do praktyki Buddy Nieograniczonego Życia Tsepame. Cytuje znagrania:
„I również od czasu do czasu w naszym życiu przypominamy sobie, że jesteśmy Tsepame i koncentrujemy się na tym. W ten właśnie sposób wykonujemy tę medytację.
Jeżeli będziecie to praktykować, to bez względu na to, co zostało powiedziane o skracaniu życia przez phołe, wasze życie nie zostanie skrócone. Tsepame ma nieograniczoną moc i będzie was ochraniał”.
I knew it, I knew it, I knew itKarma Jesze pisze:A ja napiszę 100% pewności że praktyka Amitaby NIE skraca życia.
Natomiast 2 miesiące temu rozawiałem z jednym z polskich nauczycieli który na pytanie o Poła powiedział tak - Ole mówi nie więcej jak 3-4 razy w roku.
Czyli praktyka jest na tyle mocna że nie należy przesadzać.
Pozdrawiam
Ja po zrobieniu zalecanej ilości powtórzeń mantry, czyli przed pierwszym kursem powa nie sięgam już do Medytacji Amitaby. Jakoś nie wydaje mi się to potrzebne obecnie, może niesłusznie. I faktycznie, pamiętam doskonale, jak Ole opowiadał o babce, która robiła powa co parę dni, w końcu wysłała i swoją świadomość, heh i ta nie wróciła. Hmm. Wydaje mi się to wielce prawdopodobne, wszak to silna praktyka.karmapema pisze:Teraz już wszystko rozumiem, chłopcy... choć nie będę ukrywała, że raczej odłożę Medytację Amitaby na bok... choć poleciła mi ją pewna ręka, mimo to ...
Ja nie mam phowa za sobą, chociaż zdarzało mi się być przy śmierci i robiłam co w mojej mocy... zatem Ci nie odpowiem...zarofka pisze:Ja po zrobieniu zalecanej ilości powtórzeń mantry, czyli przed pierwszym kursem powa nie sięgam już do Medytacji Amitaby. Jakoś nie wydaje mi się to potrzebne obecnie, może niesłusznie. I faktycznie, pamiętam doskonale, jak Ole opowiadał o babce, która robiła powa co parę dni, w końcu wysłała i swoją świadomość, heh i ta nie wróciła. Hmm. Wydaje mi się to wielce prawdopodobne, wszak to silna praktyka.karmapema pisze:Teraz już wszystko rozumiem, chłopcy... choć nie będę ukrywała, że raczej odłożę Medytację Amitaby na bok... choć poleciła mi ją pewna ręka, mimo to ...
Ale te kilka razy w roku to jednak ćwiczenie nawyku, który na pewno się przyda w odpowiednim momencie.
Ciekawi mnie, czy gdy robię powa dla kogoś zmarłego, to czy to również jest ćwiczenie owego nawyku czy nic z tego mi się w momencie śmierci nie przyda? Chyba coś w głowie z tego zostaje, jak myślicie?
Zrób zalecane przed poła praktyki (np. w przypadku poła udzielanej przez lamę Ole chodzi o powtórzenie przed poła 100 tys. mantr podczas medytacji na Buddę Nieograniczonego Światła), a na kursie poła nie opuszczaj żadnej sesjispaceshit pisze:Witam ponownie. Mam jeszcze jedno ważne pytanie odnosnie do phowa - czy kazdy moze wziac udzial w takim kursie? (np. osoba o dosc mocno utrwalonych negatywnych tendencjach) - mowie o sobie niestety
. Chyba za dlugo zwlekalem z praktyka i ostatnio sie na mnie zemscilo - przestroga dla wszystkich "ociągających się"....
Paktyka o ktorej mowisz jest praktyką Bonowską.spaceshit pisze:Ciągle mam obawy... Gdzieś czytałem, chyba na tym forum, że phowa pomaga "odzyskać stracone kawalki duszy", jak to rozumieć? Ostatnio jestem bardzo zdezintegrowany, nie wiem czy mogę i czy powinienem brać udział w takim kursie...chociaż bardzo bym chcial
miluszka pisze:powtórzyć 100 000 razy mantrę Amitabhy
Czy to prawda, że faktyczna ilość wymaganych powtórzeń, to liczba zalecana/podana, np. powyższe 100 000 razy, czy 111 111 razy, ale pomnożona przez ilość sylab w danej mantrze?gafcio pisze:mantra jest krótka w porównaniu ze stusylabową , którą wykonuje się 111111 razy, robiąc NYNDRO
Na jakiej podstawie tak twierdzisz?Intraneus pisze:Paktyka o ktorej mowisz jest praktyką Bonowską.
Podejżewam, że chodziło tu o praktykę "odzyskiwania duszy" w Bon.Karma Jesze pisze:Na jakiej podstawie tak twierdzisz?
Tak więc z punktu mając na uwadzę, to "odzyskiwanie duszy" nie jest praktyką Phowa.spaceshit pisze:Gdzieś czytałem, chyba na tym forum, że phowa pomaga "odzyskać stracone kawalki duszy", jak to rozumieć?
dokładnie o to mi chodziłobooker pisze:Podejżewam, że chodziło tu o praktykę "odzyskiwania duszy" w Bon.Karma Jesze pisze:Na jakiej podstawie tak twierdzisz?
W kontekście tej wypowiedzi:Tak więc z punktu mając na uwadzę, to "odzyskiwanie duszy" nie jest praktyką Phowa.spaceshit pisze:Gdzieś czytałem, chyba na tym forum, że phowa pomaga "odzyskać stracone kawalki duszy", jak to rozumieć?
Natomiast jest to la lu i praktykują ją Bonpowie.
W ramach yungdrung bon, mamy tantrę matki w jej skład wchodzi min phowa. Chcesz biednym bonpo, odebrać im ich praktyki phowa - w yungdrung bon jest cały wachlarz praktyk phowa w ramach sutr, tantr i dzogczen... będziesz miała z tym problemmacadamia pisze:Phowa nie jest praktyka bonowska
Re: sandzemenla_108.Sykstoos pisze:To ja też podepnę się ze swoim pytaniem ...
W jakim sensie należy odczytywać nauki dotyczące Czystej Krainy Buddy Amitabhy? Czy w tradycji buddyzmu tybetańskiego rzeczywiście wierzy się że taka kraina istnieje czy jest to po prostu jakaś ... przenośnią?
Intraneus pisze:dokładnie o to mi chodziłobooker pisze:Podejżewam, że chodziło tu o praktykę "odzyskiwania duszy" w Bon.Karma Jesze pisze:Na jakiej podstawie tak twierdzisz?
W kontekście tej wypowiedzi:Tak więc z punktu mając na uwadzę, to "odzyskiwanie duszy" nie jest praktyką Phowa.spaceshit pisze:Gdzieś czytałem, chyba na tym forum, że phowa pomaga "odzyskać stracone kawalki duszy", jak to rozumieć?
Natomiast jest to la lu i praktykują ją Bonpowie.
Tak rzeczywiście czcigodny Ole miał racje; poła jest potężną praktyką i nieumiejętne jej wykonywanie może zakończyć się przedwczesną śmiercią - tak osobiście uważam...karmapema pisze:Ja nie mam phowa za sobą, chociaż zdarzało mi się być przy śmierci i robiłam co w mojej mocy... zatem Ci nie odpowiem...zarofka pisze:Ja po zrobieniu zalecanej ilości powtórzeń mantry, czyli przed pierwszym kursem powa nie sięgam już do Medytacji Amitaby. Jakoś nie wydaje mi się to potrzebne obecnie, może niesłusznie. I faktycznie, pamiętam doskonale, jak Ole opowiadał o babce, która robiła powa co parę dni, w końcu wysłała i swoją świadomość, heh i ta nie wróciła. Hmm. Wydaje mi się to wielce prawdopodobne, wszak to silna praktyka.karmapema pisze:Teraz już wszystko rozumiem, chłopcy... choć nie będę ukrywała, że raczej odłożę Medytację Amitaby na bok... choć poleciła mi ją pewna ręka, mimo to ...
Ale te kilka razy w roku to jednak ćwiczenie nawyku, który na pewno się przyda w odpowiednim momencie.
Ciekawi mnie, czy gdy robię powa dla kogoś zmarłego, to czy to również jest ćwiczenie owego nawyku czy nic z tego mi się w momencie śmierci nie przyda? Chyba coś w głowie z tego zostaje, jak myślicie?
Wydaje mi się, że nie chodzi o to, czy w głowie coś zostaje, najwazniejsze jest urzeczywistnienie, wbicie sobie tego do głowy. Jeśli tego nie ma (przekonania i itp) to raczej chyba nici z tego.
namaste
Re: Zapomieliśmy o pewnej istotnej kwestii. Otuż buuddyzm diamentowej drogi niesie ze sobą pewne bardzo skuteczne środki umożliwiające doświadczenie swoistego turbodoładowania w naszej praktyce - myśle tu o wizualizacjisiebie powielonego n-krotnie w przestrzeni i każda z tych naszych form intonuje mantrę. Więc w danej chwili nie potarzamy mantry raz, nie wykonujemy jednego pokłonu lecz setki, tysiące...miluszka pisze:Jeśli potrafisz zmobilizować się na tyle, żeby powtórzyć 100 000 razy mantrę Amitabhy, to pewnie tak. A z tymi kawałkami duszy ( jeśli ktoś faktycznie tak napisał) to wyłącznie licencia poetica.
TROUT pisze:Cytaty o "PHOWA" z książki pt.: Mistycy i cudotwórcy Tybetu, autorstwa Alexandry David-Neel, jednej z pierwszych Europejczyków badających życie klasztorne w Tybecie, studiującej i praktykującej buddyzm, autorki ponad 40 książek, zmarłej w 1969 po przeżyciu ponad 100 lat!!! Wg mnie rewelacyjna książka.
…Dzięki nieprzewidzianej okoliczności dowiedziałam się, jak urzędujący lama wyzwala duszę z nieboszczyka celem skierowania jej na właściwą drogę w tamtym świecie.
„…Pod drzwiami siedziało dwóch pogrążonych w zadumie mnichów z oczami wlepionymi w ziemię.
- HIK! – wrzasnął jeden jakimś nienormalnym, niezwykle przenikliwym głosem. HIK! – odpowiedział po kilku minutach drugi.
W ten sposób powtarzali te okrzyki, czyniąc dłuższe przerwy i trwając w bezruchu. Zauważyłam, że robili to z dużym wysiłkiem, jakby wydobywając te dźwięki z głębi swych jelit. Po dłuższej obserwacji spostrzegłam, że jeden z tych trapów położył sobie rękę na gardle. Na twarzy jego malowało się cierpienie. Odwrócił głowę na bok i splunął krwią. Towarzysz jego powiedział mu kilka niezrozumiałych dla mnie słów. Nic na to nie odpowiadając mnich wstał i skierował się ku chacie.
Teraz dopiero spostrzegłam długie źdźbło słomy sterczącej mu na czubku głowy….
- Jest to okrzyk rytualny – wyjaśnił tłumacz – który wydaje z siebie lama sprawujący obrzęd pogrzebowy w obliczu zmarłego, ażeby uwolnić jego duszę, zmuszając ją do opuszczenia ciała przez otwór w czaszce, spowodowany wygłaszaniem tej magicznej sylaby.
Jedynie lama wyćwiczony przez mistrza specjalistę w wygłaszaniu owego HIK! z właściwą intonacją i niezbędną mocą, może wykonać ten zabieg skutecznie. Po sylabie "hik” krzyczy zwykle „phet”!. Skoro jednak ćwiczy się tylko w tej sztuce, jak ci mnichowie, których pani odkryła, musi pilnować się, aby owego „phet” nie wypowiedzieć za głośno. Wydanie, bowiem obu tych dźwięków jednakowym głosem pociąga za sobą nieuniknione oddzielenie się duszy od ciała i lama, który podczas ćwiczeń wydałby oba te wykrzykniki prawidłowo, umarłby natychmiast. Natomiast, nie grozi lamie żadne niebezpieczeństwo, gdy robi to urzędowo, wtedy bowiem działam w zastępstwie zmarłego, użyczając mu jedynie swego głosu, co ma ten skutek, że magiczne słowa działają na zmarłego, nie zaś na lamę…
… Z chwilą, kiedy mistrz-specjalista udzielił już swym uczniom duchowej siły uwalniania duszy z jej powłoki cielesnej, muszą jeszcze ćwiczyć się w wydawaniu owej sylaby „HIK” właściwym tonem.. Skoro lama posiadł już tę sztukę, źdźbło słomy zatknięte we włosach na czubku jego głowy sterczeć będzie dowolny czas, albowiem wskutek wykrzykiwania owego „hik” powstaje w czaszce maleńki otwór, w który wtyka się słomę. Gdy masie się do czynienia ze zmarłym, otwór ten jest znacznie większy…
….Wtajemniczeni, którzy potrafią wywołać podniesienie się ducha na czubek czaszki, wydaja okrzyki „hik” i „phet”, kiedy czują zbliżanie się swej śmierci, i w ten sposób uwalniają się sami bez obcej pomocy.
Mogą również w ten sposób popełnić samobójstwo, co podobno zdarza się nieraz naprawdę.”...
TROUT
Byłem niestety tylko na inicjacji Buddy Amitaby dawanej przez Tenge Rinppocze.Karol pisze:Znowu Tenga Rinpocze zaleca praktykowanie Phoła raz w miesiącu podczas pełni lub nówiu ksieżyca.Pozdrawiam.
"Prawdziwa magia" czyli co?Milarepa pisze:Dla mnie to nie tylko symbolika tylko prawdziwa magia.Karol pisze:Perełki, napoje,drażetki to tylko symbolika.
Właściwie miałem na myśli to co pisze o magii Chogyam Trungpa Rinpocze w swojej książce „Szambala .Święta ścieżka wojownika”jw pisze:"Prawdziwa magia" czyli co?
Kod: Zaznacz cały
"Jednym z warunków odkrycia drala jest uświadomienie sobie, że nasza własna człowiecza mądrość nie jest oddzielona od mocy, jaka ze swej natury posiadają rzeczy tego świata. Obie są odzwierciedleniem nieuwarunkowanej mądrości kosmicznego lustra. Dlatego tez miedzy nami a światem nie ma żadnego fundamentalnego oddzielenia ani dualizmu. Jeśli potrafimy doświadczyć tych dwu rzeczy jednocześnie, otwiera się przed nami niesamowita wizja i moc świata-spostrzegamy zarazem, że są one z natury powiązane z naszą własną wizją i naszą własną istotą. Na tym właśnie polega odkrywanie magii. Nie jest to jednak jakiś intelektualne objawienie, lecz realne doświadczenie".