więc będzie uśmiech
![Wesoly :)](./images/smilies/smile.gif)
Moderator: forum e-budda team
Karol pisze:Booker a skąd masz te informacje dotyczące Watykanu , może byś się podzielił ciekawe co na to teściowa by powiedziała.Pozdrawiam.
Jest nawet ksiądz katolicki w USA, który mając święcenia kapłańskie, wykonując pracę księdza, jest także Nauczycielem Dharmy. Często przyjeżdża do ośrodka i wtedy pomaga ludziom jako Nauczyciel Dharmy. Mało tego - kiedyś nasz nauczyciel Dae Soen Sa Nim opowiadał, że w Watykanie jest taka komórka, oddział dla religii niechrześcijańskich i tam też pracuje taki człowiek, który prowadzi praktyki Zen, medytacje. Wielu księży przychodzi na praktykę.
Czy trzeba zrezygnować z wiary ?
Tylko tyle.W USA pracuje np. ksiądz katolicki, będący jednocześnie nauczycielem dharmy, czyli nauki buddyjskiej, a w Watykanie istnieje specjalna komórka, gdzie księża praktykują zen. Gdy zaś sam mistrz Seung Sahn przebywał w latach 1982 i 1986 w Polsce, odwiedził sporo klasztorów, m.in. benedyktynów w Tyńcu, dominikanów i kamedułów w Krakowie, franciszkanów w Łodzi, a także klasztor na Jasnej Górze. Wszędzie tam przeprowadził naukę medytacji buddyjskiej i uczestniczył w sesjach pytań z mnichami.
Filozofia także dla Katolików
ja to słysze dzień w dzień bardzo często ... od siebie samego :roll:hermit pisze:a czy ktoś z Was u słyszał kiedyś argument: "lepiej byś się zajął zarabianiem pieniędzy"?
pozdr
m.
jak sie zamkniesz w jaskini, to troche ciezko robic hajsik, no chyba ze na skrecaniu dlugopisów i adresowaniu kopertiwanxxx pisze:A czy zarabianie pieniędzy i buddyzm się wykluczają?
To dalej: czy buddyzm polega na zamknięciu sie w jaskini?Intraneus pisze:jak sie zamkniesz w jaskini, to troche ciezko robic hajsik, no chyba ze na skrecaniu dlugopisów i adresowaniu kopert n
Właśnie najlepsze warunki do praktykowania Maggi mają ludzie świeccy. Tyle problemów , tyle cierpienia ;>
Mój nie, Twój pewnie też nie, ale dla niektórych ten czynnik odizolowania się od spraw "ziemskich" może być ważny, żeby dobrze i skutecznie praktykować.
Mnie tam buddyzm w zarabianiu pieniędzy nie przeszkadza i viceversa.
Kto zaczął temat?Chaon pisze:Ja dziś po kolejnym poruszeniu tematu religii z ojcem znów usłyszałem...
Chaon, ja jakbym mieszkał już sam, dałbym mu obite w ramke potwierdzenie apostazji."masz chodzić do kościoła albo wyp...dalaj z domu"
Miałem podobnie, ale to był taki czas, że nie wchodziłem wtedy na grunt żadnej innej religii, ale po prostu buntowałem się przeciwko tzw. chodzeniu do kościoła. Były dzikie awantury, nakładane na mnie kary, nie raz było ultimatum, budzenie o 6 rano, bo na 8 do kościoła trzeba iść.... nawet jak chodziłem dla świętego spokoju, wystarczyło moje jedno słowo sprzeciwu, żeby wywołać te wszystkie nieprzyjemne kwestie. Jakoś tak pod koniec szkoły średniej zluzowali, po prostu dali sobie na luz... co oczywiście nie znaczy, że przestali mi czasem wypominać to i owo. Jako małolat bardzo nienawidziłem Kościoła i wszystkiego co się z tym wiąże, miałem ochotę podpalać kościoły, mordować księży i gwałcić zakonniceChaon pisze:Czy miał ktoś takie problemy, że ktoś z rodziny przemocą sprzeciwiał sie Waszej praktyce? Ja dziś po kolejnym poruszeniu tematu religii z ojcem znów usłyszałem "masz chodzić do kościoła albo wyp...dalaj z domu" + seria inwektywów w stylu "buddyzm to gówno", "buddyści to debile i popaprańcy". Te wszystkie incydenty w moim mniemaniu prowadzą drogą prostą do tego, że po odbębnieniu wojska wyniosę się z domu i więcej twarzy własnego ojca nie będę oglądał - nigdy.
Próbowałem rozmawiać wiele razy, ale mojego ojca wszelkie rozmowy tego typu od razu wprowadzają w szał, gada nielogiczne rzeczy (np. jak to go moja niewiara obraża) i od razu sięga po swój "argument ultimatum". Gdzieś ma zrozumienie i opinie innych - ma być tak jak on chce, bo on ma zawsze racje.
A mnie to ciągle psychicznie męczy. Nawet nie chce mi się myśleć co będzie, jak zacznę chodzić na nauki do cz. Kanzena. -_-'
Miał ktoś kiedyś taką sytuację?
Ja. Na forum pomocy katolika założyłem temat w którym podałem się za dziadka człowieka, którego syn jest buddystą - chciałem zobaczyć co odpowiedzą tam katolicy (a to jest forum takie, że zanim pojawią się na nim odpowiedzi ogląda je ksiądz moderator i decyduje czy są dość katolickie i je opublikować) i później pokazać to rodzicom myśląc, że może to ich przekona. Na mamę, która do tej pory miała do mnie bardzo tolerancyjny i wyrozumiały stosunek, to podziałało dobrze, bo rozwiało jej wątpliwości (uważała, że nadal jest odpowiedzialna za moją wiarę, jako rodzic). Ojciec zaś stwierdził, że tam odpowiadają jakieś gnojki, a ten ksiądz moderator to w ogóle nie powinien księdzem być (tak jak pisałem wcześniej - to jest człowiek, który uważa, że ma zawsze rację).monaszi pisze:współczuję Ci...Kto zaczął temat?Chaon pisze:Ja dziś po kolejnym poruszeniu tematu religii z ojcem znów usłyszałem...
Tak, to nic nie dało, bo według niego kto nie jest katolikiem (a ci, którzy nie wierzą w Boga to już w ogóle), ten idzie do piekła i bez znaczenia jest jak religia zmienia człowieka. On uważa, że lepiej by było gbybym był pijakiem lub złodziejem, niż gdy nie wierzę w Boga. :neutral:Moktak pisze:Próbowałeś mu spokojnie tłumaczyć że to pokojowa religia, zajmująca się niszczeniem cierpienia, promująca szczodrość i miłującą życzliwość? Może trzeba pokazać podobieństwa, miłość bliźniego, pokój itp?
Ja miałem dobrze bo bez żadnych komplikacji z katolika stałem się ateistą potem agnostykiem i obecnie buddystą. Mam dla Ciebie parę rad jak radzić sobie z taką agresją.Chaon pisze:Czy miał ktoś takie problemy, że ktoś z rodziny przemocą sprzeciwiał sie Waszej praktyce? Ja dziś po kolejnym poruszeniu tematu religii z ojcem znów usłyszałem "masz chodzić do kościoła albo wyp...dalaj z domu" + seria inwektywów w stylu "buddyzm to gówno", "buddyści to debile i popaprańcy". Te wszystkie incydenty w moim mniemaniu prowadzą drogą prostą do tego, że po odbębnieniu wojska wyniosę się z domu i więcej twarzy własnego ojca nie będę oglądał - nigdy.
Próbowałem rozmawiać wiele razy, ale mojego ojca wszelkie rozmowy tego typu od razu wprowadzają w szał, gada nielogiczne rzeczy (np. jak to go moja niewiara obraża) i od razu sięga po swój "argument ultimatum". Gdzieś ma zrozumienie i opinie innych - ma być tak jak on chce, bo on ma zawsze racje.
A mnie to ciągle psychicznie męczy. Nawet nie chce mi się myśleć co będzie, jak zacznę chodzić na nauki do cz. Kanzena. -_-'
Miał ktoś kiedyś taką sytuację?
A gdy jest z rodzicami i z Peterem?monaszi pisze:Kiedy jesteś ze swoimi rodzicami, utrzymuj w 100% umysł pomagania rodzicom. Pomaganie swoim rodzicom jest konieczne. Gdy jesteś z Peterem, w 100% utrzymuj umysł żony.
A niedajboże z rodzicami i Peterem na spacerze...macszym pisze:A gdy jest z rodzicami i z Peterem?monaszi pisze:Kiedy jesteś ze swoimi rodzicami, utrzymuj w 100% umysł pomagania rodzicom. Pomaganie swoim rodzicom jest konieczne. Gdy jesteś z Peterem, w 100% utrzymuj umysł żony.
przepisując ten fragment miałam identyczne skojarzeniemacszym pisze:A gdy jest z rodzicami i z Peterem?
Czy jest jakaś różnica między pomaganiem rodzicom, a pomaganiem Peterowi (jako żona)?macszym pisze:A gdy jest z rodzicami i z Peterem?monaszi pisze:Kiedy jesteś ze swoimi rodzicami, utrzymuj w 100% umysł pomagania rodzicom. Pomaganie swoim rodzicom jest konieczne. Gdy jesteś z Peterem, w 100% utrzymuj umysł żony.
Teoretycznie nie, a praktycznie... jeśli rodzice i Peter się "nie trawią" ?LordD pisze:Czy jest jakaś różnica między pomaganiem rodzicom, a pomaganiem Peterowi (jako żona)? n
Nie oczekuj, że to forum, jakaś książka, czy słowa mistrza dadzą ci rady jak żyć w każdej chwili Twojego życia. Nawet praktyka buddyjska nie da ci tego w formie gotowych odpowiedzi na każde pytanie. Ale wierzę, że dzieki niej można coraz częściej zobaczyć życie takim jakie jest, zobaczyć właściwą sytuację i działanie. Czasami to się udaje nawet mnieDSNN Seung Sahn pisze:Z chwili na chwilę, utrzymuj właściwą sytuację.
Nie oczekuję, doświadczam.monaszi pisze:Nie oczekuj,
samsara...macszym pisze:Nie oczekuję, doświadczam
Diakena, spójrz na to od innej strony, od strony nauk buddyjskich.diakena pisze:Radzę sobie z tym najlepiej , jak potrafię, ale moje serce jest coraz bardziej zdruzgotane, że tak to nazwę.
Wybacz, ale kompromisy na zasadzie ustalania warunków to jest najgorsze co może być. Taka ma intuicja.Dorota pisze:ja mysle ze warto byloby wypracowac jakis kompromis z partnerem, typu, chodzisz na spotkania shangi raz w tygodniu, ale tez raz w tygodniu masz z partnerem romantyczny wieczor tylko dla was.
??? bałbym się takiej praktyki, skąd ona? ja trenowałem coś podobnego, ale w inny sposób (wibracje światła w ciele, biała energia chi gromadzona w podbrzuszu i potem jej uwalnianie na zewnątrz)Diamentum pisze:Wyczytałam gdzieś o oczyszczaniu atmosfery oddechem - wdychając łapiemy to co 'złe', a wydychając wypuszczamy to co 'dobre'. Yyy, jakoś nie działa