booker pisze:Pewnie i tak - dodatkowo - jak to się stało, że Budda w ogóle dostał tym kamieniem, czyżby nie był oświecony, nie wiedział wszystkiego, nie miał boskiego oka, nie był jasnowidzący, lubił doznawać bólu po uderzeniu głazem ?
Wiesz co, ja to sobie tłumaczę tak, że oświeceni są oświeceni w sprawach natury życia i wszechświata, a nie w sprawach typu "skąd nadlatują kamienie". Już bardziej "dlaczego nadlatują i jak ta prawda może funkcjonować z chwili na chwilę dla dobra wszystkich istot".
kunzang pisze:No właśnie, jakby akt rzucenia w kogoś kamieniem przez nas, nie był także manifestacją naszej złej karmy.
Słuszna uwaga. Coś jest z tą jednostronnością, to fakt.
Ext pisze:To mnie trochę niepokoi. Jeżeli wszystkie przyczyny muszą zaowocować, niezależnie od tego czy udałoby mi się osiągnąć oświecenie, ponosiłbym konsekwencje swoich działań zapewne przez czas niewyobrażalnie długi. Z tego co rozumiem, urzeczywistnienie odcina korzeń wszelkich uwarunkowań, a więc karmy. Jeśli sie mylę, proszę o korektę.
Hmmm. Dopóki wszyscy nie osiągniemy oświecenia i nie rozpoznamy przyczyn cierpienia będziemy nawzajem stwarzać sobie zbiorową złą karmę.
Wydaje mi się, że karma po oświeceniu znika w tym sensie, że nawet jeśli osobie stojącej z boku wydaje się, że osoba oświecona doświadcza krzywd, chorób i cierpienia w ogóle, to subiektywnie w umyśle tego oświeconego człowieka nie odkłada się już żaden żal, żaden ból, żaden uraz do tego kto/co go krzywdzi. W ten sposób oświecony nie pogłębia niezdrowych nawyków gniewu, zawiści, zemsty, wobec swoich oprawców. Tu nie chodzi o uwolnienie się od cieprpienia w sensie fizycznym (bo sorry, ale dopóki mamy powłokę cielesną będziemy odczuwać) tylko zmianę nastawienia wynikłą z rozpoznania przyczyny cierpienia na zasadzie "jeśli ja będę reagował współczuciem na twój gniew to może nie będziesz miał serca mnie krzywdzić i po jakimś czasie zaprzestaniesz swoich działań. Potem może weźmiesz ze mnie przykład, ktoś weźmie przykład z ciebie i tak się to rozejdzie...".
Pozdrawiam
Maverick
Przebywając na tym forum automatycznie daje świadectwo swojej ignorancji i niezrozumieniu nauk Buddy, tym samym moje słowa są nic nie warte.