kongany
Moderatorzy: kunzang, Har-Dao, iwanxxx
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: kongany
U Mistrza z Inka (pozwoleniem na prowadzenie rozmów konganowych).warex06 pisze:Gdzie mozna sprawdzic czy dobrze rozwiazuje sie kongany w zen?
Pozdrowion
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- Har-Dao
- Global Moderator
- Posty: 3162
- Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dhamma-Vinaya
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: kongany
hehe
Jasne, można - małym druczkiem jest napisane do góry nogami w prawym dolnym rogu zazwyczaj, ewentualnie jak w krzyzówkach na ostatniej stronie, albo w następnym numerze. Lots of Fun = LOF :))))
metta&peace
p.
Jasne, można - małym druczkiem jest napisane do góry nogami w prawym dolnym rogu zazwyczaj, ewentualnie jak w krzyzówkach na ostatniej stronie, albo w następnym numerze. Lots of Fun = LOF :))))
metta&peace
p.
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: kongany
Listownie w sensie, iż korespondencyjnie - piszesz list do mistrza a on Ci odsyła odpowiedź.Jasne, można - małym druczkiem jest napisane do góry nogami w prawym dolnym rogu zazwyczaj
W ten sposób też można weryfikować, czy prawidłowo prowadzi się praktykę konganową.
Z tego co czytałem DSSN Seung Sahn odpisywał na każdy list a zbiory listów uczniów i odpowiedzi Soe Sa Nima sięgają tysięcy.
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: kongany
Wątek na temat Bookera przeniesiony przez kunzanga na Dharma-free
-
- konto zablokowane
- Posty: 96
- Rejestracja: pt lut 04, 2005 21:36
Re: kongany
Czy możesz wskazać koany, o których rozwiązanie Ci chodzi?warex06 pisze:Gdzie mozna sprawdzic czy dobrze rozwiazuje sie kongany w zen?
Re: kongany
Nie miałem nigdy kontaktu z rinzai, gdzie stosuje się koany, ale z tego co wiem, praktykę wyznacza każdemu uczniowi mistrz kierując się przyczynami, w które praktykujący nie ma powodu ani możliwości (ponieważ nie jest mistrzem) wnikać. Również koany (przynajmniej w rinzai), są 'przydzielane' każdemu indywidualnie przez mistrza. Pytanie jest więc bezprzedmiotowe - jeśli ktoś samemu sobie 'zadaje' koany a następnie 'rozwiązuje' je to wówczas nie jest to zen (przynajmniej w sensie rinzai - nie wiem jak to jest w szkołach koreańskich czy chińskich).warex06 pisze:Gdzie mozna sprawdzic czy dobrze rozwiazuje sie kongany w zen?
P.S.: Podobno w Stanach ukazała się kiedyś jakaś kuriozalna książka z 'odpowiedziami' do koanów.
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: kongany
W "Kompasie Zen" jest "10 Bram" skompilowanych przez DSSN Seung Sahna wraz z komentarzami i jak to zrozumiałem, wręcz zachęca się do ich osiagnięcia.
DSSN nauczał iż "właściwa odpowiedź na kongan, niewłaściwa odpowiedź na kongan - to nie ma znaczenia. Ludzie prawidłowo odpowiadają na kongany poczas rozmów osobistych, jednak ich życie nie jest już taką prawidłową odpowiedzią".
Jeżeli jednak chodzi o weryfikacje, czy uczeń właściwie osiągnął kongnan i czy praktykuje go we właściwy sposób to oczywiście powinno się to wykonać z mistrzem lub z nauczycielem który ma Inka. Przykładowo starsi nauczyciele Dharmy, którzy nie mają Inka, po prostu mówią "nie pytaj mnie o kongany."
Pozdrawiam
/M
DSSN nauczał iż "właściwa odpowiedź na kongan, niewłaściwa odpowiedź na kongan - to nie ma znaczenia. Ludzie prawidłowo odpowiadają na kongany poczas rozmów osobistych, jednak ich życie nie jest już taką prawidłową odpowiedzią".
Jeżeli jednak chodzi o weryfikacje, czy uczeń właściwie osiągnął kongnan i czy praktykuje go we właściwy sposób to oczywiście powinno się to wykonać z mistrzem lub z nauczycielem który ma Inka. Przykładowo starsi nauczyciele Dharmy, którzy nie mają Inka, po prostu mówią "nie pytaj mnie o kongany."
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Re: kongany
abgal pisze:warex06 napisał/a:
Gdzie mozna sprawdzic czy dobrze rozwiazuje sie kongany w zen?
John Crook (Mistrz chińskiej tradycji Zen) powiedział kiedyś, że w Ch'an (chińskim zen) z koanami pracuje się nieco inaczej. Nie jestem pewien czy odnosiło się to do obu szkół. W każdym razie powiedział, że on to robił tak: Jeżeli koan pojawiał się w jego umyśle, to pozwalał mu działać bez intencjonalnego podtrzymywania czy odrzucania go. Koan spoczywał w umyśle tak długo jak "chciał". Z tego, co rozumiem, to był traktowany na równi z innymi "przeszkadzającymi" myślami.abgal pisze:...nie wiem jak to jest w szkołach koreańskich czy chińskich
Kanzen powiedział mi kiedyś, że koany nie mają nic wspólnego z oświeceniem.
W japońskim Rinzai jest zestaw "obowiązkowych" koanów o wzrastającym stopniu zaawansowania. "Przejście" przez nie jest podstawą formalnego treningu, ale nie jestem pewien, czy jest to regułą i czy można zostać mistrzem szkoły Rinzai (przejść trening Zen) bez dopełnienia tej formalności. Np. nie wiem, czy można przeskoczyć kilka koanów, jeżeli mistrz uzna, że jest się dalej niż poziom, który reprezentują.
Generalnie, jak rozumiem, koan to tylko metoda. Albo ją dostaniesz, albo inną. Zapytaj nauczyciela, który ma potwierdzone kwalifikacje.
Najlepiej dowiedzieć się kto ma pozwolenie na nauczanie (jap. "inka") i pójść do niego bez żadnych oczekiwań. Nie za bardzo się na tym znam, ale dla mnie brak oczekiwań wobec nauczyciela, to w Zen podstawa skutecznego treningu, że tak nieskromnie się wymądrze...
Pozdrawiam,
zyptse
"Jeżeli żądza, gniew czy głupota się zwiększają to to, co praktykujesz nie jest buddyzmem" pewien mistrz zen
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: kongany
Powiedz to oświeconym....zyptse pisze:Kanzen powiedział mi kiedyś, że koany nie mają nic wspólnego z oświeceniem.
Anyway, nie wiem czy znacie to opracowanie (pol.):
http://www.zen.pl/krakow/KONGAN.HTML
b. fajne.
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: kongany
Witam
Namiar na całość tego tekstu usunąłem - Booker podał powyżej.
Pozdrawiam
kunzang
zyptse pisze:Kanzen powiedział mi kiedyś, że koany nie mają nic wspólnego z oświeceniem.
EDITZawsze istnieje tendencja aby uczynić z praktyki kong-anów coś specjalnego lub tajemniczego. W rzeczywistości nie jest to nic specjalnego, środek który możemy użyć, lub może środek który używa nas kształtując w sposób którego nie przewidzieliśmy. Ale, kiedy "trzymamy" nasze narzędzia, nie możemy opiekować się dzieckiem lub podnieść kwiat. Tak ja mówi Dae Soen Sa Nim, użyj kong-anów aby odrzucić swoje opinie. Ni przywiązuj się do praktyki kon-ganów! Nie rób nic specjalnego, o.k.?
Namiar na całość tego tekstu usunąłem - Booker podał powyżej.
Braciezyptse pisze:(...) że tak nieskromnie się wymądrze...
Pozdrawiam
kunzang
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: kongany
Jest jeszcze jednen taki tekst, w formie dialogu między uczniem a Mistrzem Seung Sahnem, w którym wyjaśniany jest styl konganów w szkole Kwan Um.kunzang pisze:Namiar na całość tego tekstu
Jednak jest po angielsku, aczkolwiek warto go przetłumaczyć.
Kong-any: Połączenie umysł-w-umysł
Większość z tego tekstu jest po polsku w Kompasie Zen.
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
-
- konto zablokowane
- Posty: 96
- Rejestracja: pt lut 04, 2005 21:36
Re: kongany
Każdy koan jest szczególnym wyrażeniem natury Buddy, żywym i niepodzielnym, które nie może być uchwycone przez intelekt.
/Roshi Yasutani/
Mój pogląd dotyczący "rozwiązywania" koanów:
Skoro każdy wskazuje tę samą rzecz - naturę Buddy, to tylko to jest rozwiązaniem.
Ty sam jesteś Buddą, ale tego jeszcze nie wiesz. Gdy urzeczywistnisz to, nie ma już pożytku z koanów.
/Roshi Yasutani/
Mój pogląd dotyczący "rozwiązywania" koanów:
Skoro każdy wskazuje tę samą rzecz - naturę Buddy, to tylko to jest rozwiązaniem.
Ty sam jesteś Buddą, ale tego jeszcze nie wiesz. Gdy urzeczywistnisz to, nie ma już pożytku z koanów.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: kongany
Witam
Ci z soto stawiają bardziej na shikantaza, niż na koany.
Czen proponuje /prawdopodobnie/, shikantaza w wersji pierwotnej - przede wszystkim.
A korea proponuje: nie wiem.
Z mej strony - nie wiem :roll:
Ot - wleczemy poglądów na temat palca, trupa
Cóż... stąd pewnie mamy różne szkoły zen...
Pozdrawiam
kunzang
ps
link do info na temat zen i szkół zen:
Podobnie sens koanów (zagadek zen) polega na prowadzeniu do oświecenia, w czym logika także przeszkadza.
skoro tak to, skąd zatem szkoły zen?
koan dzogczen
No tak... Od wieków stawia na ten pogląd szkoła rinzai.dominikdano pisze:Mój pogląd dotyczący "rozwiązywania" koanów:
Skoro każdy wskazuje tę samą rzecz - naturę Buddy, to tylko to jest rozwiązaniem.
Ty sam jesteś Buddą, ale tego jeszcze nie wiesz. Gdy urzeczywistnisz to, nie ma już pożytku z koanów.
Ci z soto stawiają bardziej na shikantaza, niż na koany.
Czen proponuje /prawdopodobnie/, shikantaza w wersji pierwotnej - przede wszystkim.
A korea proponuje: nie wiem.
Z mej strony - nie wiem :roll:
Ot - wleczemy poglądów na temat palca, trupa
Cóż... stąd pewnie mamy różne szkoły zen...
Pozdrawiam
kunzang
ps
link do info na temat zen i szkół zen:
Podobnie sens koanów (zagadek zen) polega na prowadzeniu do oświecenia, w czym logika także przeszkadza.
skoro tak to, skąd zatem szkoły zen?
koan dzogczen
- Har-Dao
- Global Moderator
- Posty: 3162
- Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dhamma-Vinaya
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: kongany
Czołęm
hehe - że tak nieśmiało spytam - a czy być może zwykłe siedzenie nie wystarczy? Co prawda nikt mi nigdy nie zadał koanu (BTW - uściślenie pisowni byłoby dobre) ale miałem inne zagwostki które SAME sie rozwiazywały, jak se tylko usadowiłem tyłek na łuskach kaszy :))
metta&peace
p.
hehe - że tak nieśmiało spytam - a czy być może zwykłe siedzenie nie wystarczy? Co prawda nikt mi nigdy nie zadał koanu (BTW - uściślenie pisowni byłoby dobre) ale miałem inne zagwostki które SAME sie rozwiazywały, jak se tylko usadowiłem tyłek na łuskach kaszy :))
metta&peace
p.
Re: kongany
po japońsku: kōanHar-Dao pisze:(BTW - uściślenie pisowni byłoby dobre)
po koreańsku w/g starszej transkrypcji: kong-an
a w/g nowszej, głupszej, ale oficjalnie obowiązującej: gong-an, ale wymowa bez zmian - [koηan]
No, ale przecież każde dziecko wie, że prawidłowo jest kong-an ;)
이 뭣고?
-
- konto zablokowane
- Posty: 96
- Rejestracja: pt lut 04, 2005 21:36
Re: kongany
Koan pochodzi od chińskiego koung - publiczny, oraz an - archiwa, a całość stanowi termin jurydyczny: "problem orzecznictwa sądowego". Koany, były to pierwotnie pytania-pułapki, które stawiano przyszłym urzędnikom i sędziom, aby sprawdzić ich przenikliwość.
Nawet jeśli sądzicie, iż zrozumieliście trochę koany, oddala was to od drogi Buddy i bodhisattwów. Poprawne siedzenie (zazen) bez chęci zysku i chęci zrozumienia i spędzanie w ten sposób czasu - oto prawdziwa droga bodhisattwów.
/Dogen/
.
Nawet jeśli sądzicie, iż zrozumieliście trochę koany, oddala was to od drogi Buddy i bodhisattwów. Poprawne siedzenie (zazen) bez chęci zysku i chęci zrozumienia i spędzanie w ten sposób czasu - oto prawdziwa droga bodhisattwów.
/Dogen/
.
Re: kongany
Cóż, można było spodziewać się tego po gościu, który sprowadził Sōtō do Japonii :mrgreen:Dōgen pisze:Nawet jeśli sądzicie, iż zrozumieliście trochę koany, oddala was to od drogi Buddy i bodhisattwów. Poprawne siedzenie (zazen) bez chęci zysku i chęci zrozumienia i spędzanie w ten sposób czasu - oto prawdziwa droga bodhisattwów.
Z ciekawostek: inne wytłumaczenie etymologii tego wyrazu mówi o pieczęci, którą niegdyś w Chinach stosowano dla potwierdzania dokumentów: połowa jej była na oryginale, połowa na kopii, więc wystarczło sprawdzić, czy wzór się zgadza po złożeniu w całość.
이 뭣고?
- Har-Dao
- Global Moderator
- Posty: 3162
- Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dhamma-Vinaya
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: kongany
Czołem
Co do takich ciekawostek to ogólnie w japońskim jest fajowo, np shojo (kreski nad o :) moze znaczyć Theravadę (albo nawet Hinajanę! :) albo orangutana, kolokwialnie znaczącego okropnego pijusa!
Ale oczywiscie to są tylko homofony, piszę się to zupełnie inaczej.
http://en.wikipedia.org/wiki/Shojo
metta&peace
p.
Co do takich ciekawostek to ogólnie w japońskim jest fajowo, np shojo (kreski nad o :) moze znaczyć Theravadę (albo nawet Hinajanę! :) albo orangutana, kolokwialnie znaczącego okropnego pijusa!
Ale oczywiscie to są tylko homofony, piszę się to zupełnie inaczej.
http://en.wikipedia.org/wiki/Shojo
metta&peace
p.
Re: kongany
Może więcej światła na tę wypowiedź Dogena oraz na podejście szkoły soto rzuci poniższy tekst:nayael pisze:Dōgen pisze:Nawet jeśli sądzicie, iż zrozumieliście trochę koany, oddala was to od drogi Buddy i bodhisattwów. Poprawne siedzenie (zazen) bez chęci zysku i chęci zrozumienia i spędzanie w ten sposób czasu - oto prawdziwa droga bodhisattwów.
Jeżeli z powodu dualistycznej perspektywy wierzę, że czegoś mi brak, że nie jestem kompletny, że w jakiś sposób mógłbym być lepszy lub mądrzejszy, a może nawet osiągnąć oświecenie - wtedy ciągle staram się, być lepszym, lepiej się spełniać, być bardziej oświeconym, świadomym, bardziej kochającym, troskliwym itd. Pogoń za celem pojawia się w realnym czasie i miejscu. Problem w tym, że najwyższa rzeczywistość nie istnieje w czasie i przestrzeni, i nieważne jak długo będę się starał i szukał - prawda zawsze będzie mi umykać.
Żeby przebudzić się do naszej prawdziwej natury musimy wyruszyć z miejsca, które jest już kompletne i spełnione. Kiedy próbuję to osiągnąć, z jakiego punktu wyruszam? Z punktu, w którym czegoś brak. A jeśli wyruszam z punktu, w którym wszystko jest kompletne, co mogę osiągnąć? Nic. Jeśli jestem już u celu, czy muszę jeszcze czegoś szukać? Cel nie istnieje. To jest prawdziwy Zen. To jest Dzogczen, najwyższe zrozumienie. Dlatego nazywa się to szkołą natychmiastowego przebudzenia. Nie ma drogi do celu, ani kierunku. Nie ma metody osiągania. To, co musimy zrobić, to zacząć od punktu dojścia.
Genpo Merzel Roshi
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: kongany
Chiński czan proponuje różne rzeczy - od oddychania strukturalnego, przez wizualizację po hua t'ou i kongany.kunzang pisze:Czen proponuje /prawdopodobnie/, shikantaza w wersji pierwotnej - przede wszystkim.
Metody każdej ze szkół sprowadzają się do odcięcia myślenia.
..."które jest wspólnym mianownikiem dla wszystkich konganów i wielkiego konganu zwanego życiem." - Myong Oh SN JDPS. W linii Man Gong -> Ko Bong -> Seung Sahn używa się konganów w dość szczególny sposób - czasem kilku na raz, i nie traktuje się każdego jak hua t'ou. Tak samo, jak u Johna Crooka, na którego powołał się wyżej zyptse. Nie trzyma się go w umyśle przez cały czas - tylko co jakiś czas sprawdza sie kongan, a potem wraca do 'nie wiem'. W zasadzie chyba nie było by problemu, żeby sobie wybrać kongan i sprawdzić u nauczyciela - w rinzai chyba też. Również, kongany są ułożone w systemy, więc do pewnego stopnia każdy je jedzie w tej samej kolejności (choć nie w każdej szkole tak jest). Poza tym nie sądzę, żeby gdziekolwiek, gdzie kongany są częścią systemu nauczania można było coś przeskakiwać, ze względu na jakieś poziomy (uwielbiam dyskusje o poziomach ). Jak napisał Yasutani w cytacie przywołanym przez Dominika - każdy jest szczególnym wyrażeniem Natury Buddy; nie trafia to za pewne do goniących za kością konepcji 'wszystko jest jednym'. Ktoś powiedział, że trening konganów do jak szlifowanie diamentu - każdy ruch jest konieczny, dotyka diamentu z innej strony i ma swoje uzasadnienie.A korea proponuje: nie wiem.
Pzdr
Piotr
Re: kongany
To tak jak z pustką. Jest pustka hinajany, pustka mahajany. To ta sama pustka, ale urzeczywistnienie pustki dotyczącej "ja" a urzeczywistnienie tej samej pustki wszystkich zjawisk, to nie to samo urzeczywistnienie. Dharmakaja jest ta sama ale stopnie i etapy istnieją. Inaczej nie było by 10 byków, 5 rang i 48 (jeśli mnie pamięć nie myli co do ilości) koanów w Mumon-kan. Z tego, co wiem, to w Mumon-kan są one właśnie ułożone stosownie do stopni urzeczywistnienia.iwanxxx pisze:Jak napisał Yasutani w cytacie przywołanym przez Dominika - każdy jest szczególnym wyrażeniem Natury Buddy; nie trafia do zapewne do przywiązanych do konepcji 'wszystko jest jednym'
Można dyskutować na temat wyższości ścieżki natychmiastowej nad stopniową, ale podobno na natychmiastową nie da się wejść bez uprzedniego treningu, czyli bez praktyki stopniowej w ciągu wielu żywotów.
Myślę sobie, że ścieżka natychmiastowa to bardziej epitet opisujący nagłość przebudzenia, a nie sposób praktyki.
czy mi się wydaję, czy się trochę zadziorny robie ostatnio? Jak tak, to appologies
Pozdrawiam z ukłonami
zyptse
"Jeżeli żądza, gniew czy głupota się zwiększają to to, co praktykujesz nie jest buddyzmem" pewien mistrz zen
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: kongany
Luźna dyskusja na temat ewolucji buddyzmu, zręcznych środków i roli medytacji trafiła tu - iwanxxx
-
- konto zablokowane
- Posty: 96
- Rejestracja: pt lut 04, 2005 21:36
Re: kongany
Warto przemyśleć, czy koany są w rzeczywistości buddyjskie. Temat dotyczy zen, a ten ma dość silne związki z przedbuddyjskim taoizmem.
- lepsze
- ex Moderator
- Posty: 1895
- Rejestracja: ndz paź 16, 2005 21:52
- Tradycja: Brak
- Lokalizacja: Toruń
Re: kongany
Hmmm, nigdy nie spotkałem się w taoizmie z czymś co można by nazwać stanem "wielkiego zwątpienia", a chyba do tego prowadzą koany, nie?
"Rozkradzione krople
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: kongany
Chyba tak.lepsze pisze:a chyba do tego prowadzą koany, nie?
Jak wiesz, to już szukaj kija
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: kongany
Niekoniecznie. Wielkie wątpienie jest związane z jednym z podejść do hua t'ou - a nie z konganami. Ja się zastanawiam - czy "wątpienie" i nie-wiem to to samo nauczanie...lepsze pisze:Hmmm, nigdy nie spotkałem się w taoizmie z czymś co można by nazwać stanem "wielkiego zwątpienia", a chyba do tego prowadzą koany, nie?
Pzdr
Piotr
- lepsze
- ex Moderator
- Posty: 1895
- Rejestracja: ndz paź 16, 2005 21:52
- Tradycja: Brak
- Lokalizacja: Toruń
Re: kongany
Ja bym obstawiał ze nie wiem jest bardziej "wyluzowane" i delikatne, podczas gdy WW jest stanem totalnym.iwanxxx pisze:Ja się zastanawiam - czy "wątpienie" i nie-wiem to to samo nauczanie...
"Rozkradzione krople
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
Re: kongany
Odkurzę ten wątek.
Pojawiło się w mej głowie takie pytanie: czy rozwiązanie koanu wpływa na nas w taki sposób, że nie musimy go już konsultować z mistrzem? Bo taka sytuacja, jak wtedy gdy uczeń idzie na rozmowę do mistrza i na pytanie "kim jesteś" jakoś tam niepewnie odpowiada, a mistrz mówi "brawo! udało ci się!", na co uczeń "tak? o, to fajnie" i wychodzi, wydaje mi się nieco absurdalna.
Czy nie jest tak, że jeśli uczeń ma jakieś wątpliwości to nie ma żadnych wątpliwosci? Czy właściwą odpowiedź może zweryfikować TYLKO mistrz, i dopóki tego nie zrobi rozwiązanie jest tylko domysłem nawet pomimo głębokiej pewności ucznia? Czy doświadczenie głębokiego wglądu ucznia może być zanegowane przez mistrza jego widzimisiem (patrzy misiem? :lol: )?
Pisze o tym, bo kiedyś dość luźno rozmyslałem sobie nad jednym koanem (jak można zrobić jeszcze jeden krok stojąc na szczycie stumetrowego masztu?) i pewnego razu uderzyła mnie prosta jasna odpowiedź. Moja reakcja była taka, że pacnąłem się w czoło i zacząłem się głośno śmiać. Po tym doświadczeniu zmieniłem podejście do wielu rzeczy i codziennych przeszkód jakie stawały mi na drodze.
I ja rozumuję tak, że skoro odpowiedź przyniosła mi pożytek, to musi być właściwa. Zastanawia mnie tylko co będzie jeśli kiedyś zademonstruję moje poznanie jakiemuś mistrzowi a on najzwyczajniej w świecie powie "sorry stary, to nie to". I co? Czy to przekreśli cały ten dobroczynny wpływ koanu na moje życie? Chyba nie? Więc do jakiego stopnia należy kierować się uwagami mistrza a kiedy należy zacząć ufać własnemu doświadczeniu?
Jak Wy do tego podchodzicie?
Pozdrawiam
Maverick
Pojawiło się w mej głowie takie pytanie: czy rozwiązanie koanu wpływa na nas w taki sposób, że nie musimy go już konsultować z mistrzem? Bo taka sytuacja, jak wtedy gdy uczeń idzie na rozmowę do mistrza i na pytanie "kim jesteś" jakoś tam niepewnie odpowiada, a mistrz mówi "brawo! udało ci się!", na co uczeń "tak? o, to fajnie" i wychodzi, wydaje mi się nieco absurdalna.
Czy nie jest tak, że jeśli uczeń ma jakieś wątpliwości to nie ma żadnych wątpliwosci? Czy właściwą odpowiedź może zweryfikować TYLKO mistrz, i dopóki tego nie zrobi rozwiązanie jest tylko domysłem nawet pomimo głębokiej pewności ucznia? Czy doświadczenie głębokiego wglądu ucznia może być zanegowane przez mistrza jego widzimisiem (patrzy misiem? :lol: )?
Pisze o tym, bo kiedyś dość luźno rozmyslałem sobie nad jednym koanem (jak można zrobić jeszcze jeden krok stojąc na szczycie stumetrowego masztu?) i pewnego razu uderzyła mnie prosta jasna odpowiedź. Moja reakcja była taka, że pacnąłem się w czoło i zacząłem się głośno śmiać. Po tym doświadczeniu zmieniłem podejście do wielu rzeczy i codziennych przeszkód jakie stawały mi na drodze.
I ja rozumuję tak, że skoro odpowiedź przyniosła mi pożytek, to musi być właściwa. Zastanawia mnie tylko co będzie jeśli kiedyś zademonstruję moje poznanie jakiemuś mistrzowi a on najzwyczajniej w świecie powie "sorry stary, to nie to". I co? Czy to przekreśli cały ten dobroczynny wpływ koanu na moje życie? Chyba nie? Więc do jakiego stopnia należy kierować się uwagami mistrza a kiedy należy zacząć ufać własnemu doświadczeniu?
Jak Wy do tego podchodzicie?
Pozdrawiam
Maverick
Re: kongany
Zawsze masz możliwość wziąć kija i przywalić takiemu mistrzowiZastanawia mnie tylko co będzie jeśli kiedyś zademonstruję moje poznanie jakiemuś mistrzowi a on najzwyczajniej w świecie powie "sorry stary, to nie to". I co?
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: kongany
Podchodzę tak, że moja opinia jest nieistotna więc wolę pogadać z mistrzem.Maverick pisze:Jak Wy do tego podchodzicie?
(a nóż go czymś zaskoczę-zatkam, hyhy :mrgreen: )
Ok, ale mistrz to powinien być Twój partner na drodze, nie święta krowa, za którą się wlecze sznureczek baranków. Right ?
Więc jak już jest dostęp do mistrza z przekazem - dlaczego nie podzielić się swoim zrozumieniem konganu ?
Chyba nie boisz się usłyszeć "nie stary, to zrozumienie jest tylko iluzją. Wyjaśnię Ci...." i wyjaśnić sobie dlaczego itp. ?
Kto Ci się każe z nim zgadzać - ruszaj do następnego mistrza pogadać o tym samym.
"Jeżeli na 100% wierzysz w siebie, wówczas na 100% możesz uwierzyć w swojego mistrza." (sorry nie pamiętam dokładnie cytatu) - DSSN Seung Sahn.
Jeżeli ktoś naprawdę chce coś zrozumieć, najpierw powinien wiele razy przywalić sobie.macdamia pisze: Zawsze masz możliwość wziąć kija i przywalić takiemu mistrzowi.
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Re: kongany
Jeśli sam sobie nie przywali to przywali mu mistrz. A jeśli mistrz mu nie przywali - to przywali mu życie.booker pisze:Jeżeli ktoś naprawdę chce coś zrozumieć, najpierw powinien wiele razy przywalić sobie.macdamia pisze: Zawsze masz możliwość wziąć kija i przywalić takiemu mistrzowi.
No ale jeśli już naprawdę coś ktoś rozumie, to dlaczego nie przywalić mistrzowi, który nie rozumie? Pozdro!
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: kongany
Dlatego, że rozumienie jest iluzją. Więc z jakiej paki chcesz lać mistrza ?macadamia pisze:No ale jeśli już naprawdę coś ktoś rozumie, to dlaczego nie przywalić mistrzowi, który nie rozumie?
Pozdro
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Re: kongany
A takiej: iluzorycznym kijem iluzorycznie wlać iluzorycznemu mistrzowi.booker pisze:Dlatego, że rozumienie jest iluzją. Więc z jakiej paki chcesz lać mistrza ?
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: kongany
No można - to chyba jest specjalizacja Ouroborosamacadamia pisze:A takiej: iluzorycznym kijem iluzorycznie wlać iluzorycznemu mistrzowi.booker pisze:Dlatego, że rozumienie jest iluzją. Więc z jakiej paki chcesz lać mistrza ?
Zoba jakie ma śliczne nóżki ten nyuś
Pozdr
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Re: kongany
Maverick:
To, że rozwiązałeś koan (o ile rozwiązałeś) nie oznacza, że to już koniec drogi. Rozwiązanie koanu, to moim zdaniem pokazanie Natury Umysłu w pewnym konkretnym momencie. W praktyce chodzi o to, żeby ta natura przejawiała się (w sytuacji idealnej) cały czas. Czyli praktykować musisz bez względu na to, czy cię "oświeciło" czy nie.
Co do twoich wątpliwości co do skutków spotkania z nauczycielem w sprawie koanu, to jeżeli twoje "rozwiązanie" pomogło ci lub innym, to fakt, że może być nieprawdziwe w sensie praktyki koanowej niczego nie zmienia. Po prostu stało się coś dobrego. Jeżeli chcesz dalej być pożyteczny, to co Ci szkodzi pójść do mistrza zen i podać swoje rozwiązanie. Mogą się stać następujące rzeczy:
1. Mistrz potwierdzi, że rozwiązałeś koan, co niczego nie zmieni, ale może zachęci do dalszej praktyki.
2. Powie, że to nie jest rozwiązanie i parę innych rzeczy, dzięki którym zwiększy się twoja bodhicitta, więc zawsze jest to coś lepiej niż byś nie poszedł.
albo:
3. Nie pójdziesz i będziesz opowiadał coraz to nowym ludziom jakie to oświecenie przeżyłeś i w końcu wszyscy stwierdzą, że jesteś nawiedzonym oszołomem albo nawet wariatem. Nie polecam sadzenia nasion arogancji. Według mnie jedną z ważnych funkcji nauczycieli jest ochrona uczniów przed popadaniem w arogancje i jej skutkami.
To, że rozwiązałeś koan (o ile rozwiązałeś) nie oznacza, że to już koniec drogi. Rozwiązanie koanu, to moim zdaniem pokazanie Natury Umysłu w pewnym konkretnym momencie. W praktyce chodzi o to, żeby ta natura przejawiała się (w sytuacji idealnej) cały czas. Czyli praktykować musisz bez względu na to, czy cię "oświeciło" czy nie.
Co do twoich wątpliwości co do skutków spotkania z nauczycielem w sprawie koanu, to jeżeli twoje "rozwiązanie" pomogło ci lub innym, to fakt, że może być nieprawdziwe w sensie praktyki koanowej niczego nie zmienia. Po prostu stało się coś dobrego. Jeżeli chcesz dalej być pożyteczny, to co Ci szkodzi pójść do mistrza zen i podać swoje rozwiązanie. Mogą się stać następujące rzeczy:
1. Mistrz potwierdzi, że rozwiązałeś koan, co niczego nie zmieni, ale może zachęci do dalszej praktyki.
2. Powie, że to nie jest rozwiązanie i parę innych rzeczy, dzięki którym zwiększy się twoja bodhicitta, więc zawsze jest to coś lepiej niż byś nie poszedł.
albo:
3. Nie pójdziesz i będziesz opowiadał coraz to nowym ludziom jakie to oświecenie przeżyłeś i w końcu wszyscy stwierdzą, że jesteś nawiedzonym oszołomem albo nawet wariatem. Nie polecam sadzenia nasion arogancji. Według mnie jedną z ważnych funkcji nauczycieli jest ochrona uczniów przed popadaniem w arogancje i jej skutkami.
Re: kongany
Łe? A jak ktoś się przewróci to będziesz dzwonił do mistrza i pytał czy go podnieść?booker pisze:Podchodzę tak, że moja opinia jest nieistotna więc wolę pogadać z mistrzem.
Right.booker pisze:Ok, ale mistrz to powinien być Twój partner na drodze, nie święta krowa, za którą się wlecze sznureczek baranków. Right ?
Myślę, że z prawej byłoby najwygodniej wziąć zamach.booker pisze:Więc z jakiej paki chcesz lać mistrza ?
Ofkoz.zyptse pisze:To, że rozwiązałeś koan (o ile rozwiązałeś) nie oznacza, że to już koniec drogi.
Yep.zyptse pisze:Rozwiązanie koanu, to moim zdaniem pokazanie Natury Umysłu w pewnym konkretnym momencie. W praktyce chodzi o to, żeby ta natura przejawiała się (w sytuacji idealnej) cały czas. Czyli praktykować musisz bez względu na to, czy cię "oświeciło" czy nie.
Ależ ja nigdzie nie napisałem, że zamierzam z zasady sprzeciwiać się wszelkim mistrzom i autorytetom. Wręcz przeciwnie. Korci mnie jak diabli żeby sobie pogadać z kimś doświadczonym (najlepiej lamą jakimś) żeby rozwiać te wątpliwości. Gdy myślę o mistrzach to zazdroszczę niektórym, że mogą przebywać w ich obecności, że na bierząco mogą weryfikować swoje rozumienie dharmy, i ubolewam, że tych mistrzów jest tak mało, są tak daleko i tak trudno się do nich dostać.zyptse pisze:Jeżeli chcesz dalej być pożyteczny, to co Ci szkodzi pójść do mistrza zen i podać swoje rozwiązanie.
Gdy zajrzałem do ośrodka DD w Szczecinie miałem okazję rozmawiać przez pół godziny z nauczycielką goszczącą na ten czas w ośrodku. Niestety nie dowiedziałem się za wiele bo nauczycielka na niektóre pytania zwyczajnie nie potrafiła odpowiedzieć. W rzeczywistości za dużo nie wiedziała (wykład prowadziła z laptopa). Zrozumiałem, że została mi już tylko rozmowa z rasowym Mistrzem. I wcale od tego nie uciekam. Moje kluczowe pytanie brzmiało: do jakiego stopnia należy kierować się uwagami mistrza a kiedy należy zacząć ufać własnemu doświadczeniu?
W buddyzmie kładzie się nacisk na wyzwolenie umysłu. Ale przecież nie można tego dokonać będąc ciągle pod wpływem 'miszcza' który wie lepiej. Czy postęp na drodze do oświecenia nie dokonuje się między innymi wtedy kiedy zaczynamy nabierać dystansu do mistrza?
Naturalnie. Arogancja i zarozumialstwo to wtrętne stany. Ciężko mi nad tym zapanować (karma). Przyzwyczaiłem się, że ludzie reagują na mnie jakbym ich atakował. Ciekawe to zjawisko jest bo występuje nawet w trakcie konwersacji niebezpośredniej - np. gg, forum - co musi wynikać z tonu mojej wypowiedzi, bo przecież żadnych sygnałów werbalnych ani fizycznych wtedy nie przekazuję. W każdym razie po tylu latach przestałem się przejmować jak mnie ludzie odbierają. Ale jakaś medytacja "odchamiająca" by się przydała.zyptse pisze:Mogą się stać następujące rzeczy:
3. Nie pójdziesz i będziesz opowiadał coraz to nowym ludziom jakie to oświecenie przeżyłeś i w końcu wszyscy stwierdzą, że jesteś nawiedzonym oszołomem albo nawet wariatem. Nie polecam sadzenia nasion arogancji. Według mnie jedną z ważnych funkcji nauczycieli jest ochrona uczniów przed popadaniem w arogancje i jej skutkami.
Pozdrawiam
Maverick
Re: kongany
Jest takie powiedzenie zen: "Zadaniem nauczyciela jest uwolnienie ucznia od nauczyciela". Zapewniam Cię, że masz (mamy) mnóstwo przywiązań do nauczycieli, typu "ty gościu, to chyba wiesz mniej ode mnie" albo "ty to chyba wiesz ode mnie więcej", "ty to masz na mnie wpływ", "nie chcę być pod wpływem", "ja ci jeszcze pokaże" itd. Gdybyśmy nie mieli projekcji, oczekiwań i niechęci do nauczycieli, to nie byliby nam potrzebni. Te wszystkie lgnięcia, awersje itd. rzutujemny na wszystko dookoła, a nauczyciel to ktoś, kto te brudy (biedni nauczyciele) bierze na siebie, czasem kosztem przykrych skutków karmicznych, i pomaga nam się od nich uwolnić.Maverick pisze:W buddyzmie kładzie się nacisk na wyzwolenie umysłu. Ale przecież nie można tego dokonać będąc ciągle pod wpływem 'miszcza' który wie lepiej.
Trochę to ckliwe, ale ostatnio tyle jest krytyki, że trzeba trochę oddemonizować, zwłaszcza tych nauczycieli, którzy na to zasługują.
Tak se rzekłem :lol:
Co do twojej "wojowniczości", to się nie przejmuj, niektórzy mistrzowie zen też mieli niezły temperamencik (np. Lin-czi). Jeżeli podejmiesz praktykę, to myślę, że z czasem może on stać się błogosławieństwem dla innych.
Re: kongany
I wiesz co? Masz rację.zyptse pisze:Tak se rzekłem
Pozdrawiam
Maverick
Re: kongany
Sprawa wygląda tak: Twoim mistrzem jest Twój oświecony umysł. Jeśli jemu ufasz, to nie potrzebujesz żadnych "zewnętrznych" mistrzów. Jeśli jemu nie ufasz - to potrzebujesz. Pytasz się czy nalezy ufać - oznacza to, ze masz wątpliwości. Dopóki masz wątpliwości, dopóty musisz mieć nauczyciela. I tyle.Maverick pisze: do jakiego stopnia należy kierować się uwagami mistrza a kiedy należy zacząć ufać własnemu doświadczeniu?
Re: kongany
Odpowiedź przemyślałem. Brzmi sensownie. Nie pozostawiłaś mi żadnej furtki, więc musze się zgodzić.macadamia pisze:Sprawa wygląda tak: Twoim mistrzem jest Twój oświecony umysł. Jeśli jemu ufasz, to nie potrzebujesz żadnych "zewnętrznych" mistrzów. Jeśli jemu nie ufasz - to potrzebujesz. Pytasz się czy nalezy ufać - oznacza to, ze masz wątpliwości. Dopóki masz wątpliwości, dopóty musisz mieć nauczyciela. I tyle.
Z mojej strony over&out.
Dziękuję i pozdrawiam
Maverick
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: kongany
Witam
Pozdrawiam
kunzang
Na jakiej podstawie tak twierdzisz i co rozumiesz pod pojęciem: oświecony umysł?macadamia pisze:Sprawa wygląda tak: Twoim mistrzem jest Twój oświecony umysł.
Pozdrawiam
kunzang
Re: kongany
A tak mi się jakoś napisało, chyba słyszałam, jak sąsiadka mówiła coś w tym stylu. Pozdro!kunzang pisze:Na jakiej podstawie tak twierdzisz i co rozumiesz pod pojęciem: oświecony umysł?
Re: kongany
Chciałbym mieć takich sąsiadów! :mrgreen:macadamia pisze:słyszałam, jak sąsiadka mówiła coś w tym stylu.
Pozdrawiam
Maverick
Przebywając na tym forum automatycznie daje świadectwo swojej ignorancji i niezrozumieniu nauk Buddy, tym samym moje słowa są nic nie warte.