Ethan, fajnie to sporo wyjaśnia. Tolle mówi o reinkarnacji ktora zachodzi w kazdej chwili w ponizszej wypowiedzi
http://youtu.be/EGoHXLgOluY
Gdzieś w 3:40 minucie filmiku
![:-)](./images/smilies/smile.gif)
Generalnie rozchodzi sie o to, ze w buddyzmie nie funkcjonuje pojecie jako takiej niezaleznej jazni, czy swiadomosci lub duszy, tutaj wszystko jest wspolzalezne i pojawia sie w zaleznosci od warunkow, lacznie z owa swiadomoscia czy jaznia, ktora z buddyjskiego punktu widzenia jest tylko skutkiem funkcjonowania pieciu skandh. Jest wiec swiadomosc, ale nie uwaza sie jej jako trwalej, niezmiennej, wiecznej i niezaleznej "duszy", najblizszy prawdzie odpowiedni termin w buddyjskiej filozofii na temat funcjonowania owej jazni ladnie jest nazywany strumieniem albo kontinium swiadomosci, co wlasnie dobrze wskazuje na to, ze jest to proces ktoremu nieustannie podlegamy lub mowiac poprawniej nieustannie sie wydarza. To dokladnie tak samo, kiedy mowi sie, ze choc wszystkie zjawiska sa puste i nietrwale, to jednak nieustannie sie wydarzaja. Tutaj mozna troche po angielsku na ten temat poczytacPiotrek108 pisze:Ethan, fajnie to sporo wyjaśnia. Tolle mówi o reinkarnacji ktora zachodzi w kazdej chwili w ponizszej wypowiedzi
http://youtu.be/EGoHXLgOluY
Warto - jak dla mnie - zaakcentować też, że ów ''strumień świadomości'', jest umownym /mamy tu podejście filozoficzne, po prostu/, a służącym zobrazowaniu, podobnie jak metafora płomienia świeczki odpalanej jednej od drugiej. Istotnym jest to, że w związku z tym, nie ma tu kontinuum czegoś trwałego, czegoś, co moglibyśmy określić, jako ''coś''.ethan pisze:(...) Jest wiec swiadomosc, ale nie uwaza sie jej jako trwalej, niezmiennej, wiecznej i niezaleznej "duszy", najblizszy prawdzie odpowiedni termin w buddyjskiej filozofii na temat funcjonowania owej jazni ladnie jest nazywany strumieniem albo kontinium swiadomosci, co wlasnie dobrze wskazuje na to, ze jest to proces ktoremu nieustannie podlegamy lub mowiac poprawniej nieustannie sie wydarza. (...)
Dokladnie, zreszta rozne sa metafory i porownania, majace obrazowac jak to z tym strumieniem umyslu jest, podawany sa przyklady kuli bilardowej, ktora uderzajac o inna przekazuje jej cala swoja energie, kola wozu, ktore toczac sie dotykac moze ziemii w tylko jednym miejscu, tez ze nie mozna wejsc dwa razy do tej samej rzeki poniewaz woda jest w ciaglym ruchu, czy tez wlasnie podany przez Ciebie przyklad plomienia, ktory przeniesiony na inna swiece nie jest juz taki sam. Tak czy inaczej, do zrozumienia buddyjskiego pogladu o anatmanie, braku jazni wystarczy tak naprawde dobrze przestudiowac idee pieciu skandh, ktore daja podstawe do wyobrazenia niezaleznego "ja" i wtedy juz ladnie wszystko widac jak na dloni, a jesli jeszcze do tego przestudiuje sie dwunastoczlonowy lancuch przyczyn odradzania sie zywej istoty, to juz w ogole wszystko staje sie jeszcze jasniejsze.kunzang pisze:Warto - jak dla mnie - zaakcentować też, że ów ''strumień świadomości'', jest umownym /mamy tu podejście filozoficzne, po prostu/, a służącym zobrazowaniu, podobnie jak metafora płomienia świeczki odpalanej jednej od drugiej. Istotnym jest to, że w związku z tym, nie ma tu kontinuum czegoś trwałego, czegoś, co moglibyśmy określić, jako ''coś''.
Z drobnym zastrzeżeniem z mej strony...ethan pisze:Dokladnie, zreszta rozne sa metafory i porownania, majace obrazowac jak to z tym strumieniem umyslu jest, podawany sa przyklady kuli bilardowej, ktora uderzajac o inna przekazuje jej cala swoja energie, kola wozu, ktore toczac sie dotykac moze ziemii w tylko jednym miejscu, tez ze nie mozna wejsc dwa razy do tej samej rzeki poniewaz woda jest w ciaglym ruchu, czy tez wlasnie podany przez Ciebie przyklad plomienia, ktory przeniesiony na inna swiece nie jest juz taki sam. (...)
Oczywiscie sie zgadzamkunzang pisze:Ujmę to tak - nie istnieje coś takiego jak ''strumień umysłu'', jest to koncepcja filozoficzna, która służy wytłumaczeniu postrzegania pewnego procesu, a którego to procesu nie rozpoznajemy i wpędza on tym samym nas /istoty ludzkie/ w poczucie bycia czymś trwałym /itd/, aż po poczucie swego rodzaju nieśmiertelności, że o to po śmierci, to jednak jest jakieś ''coś'', którym się jest - tak też /na tej samej zasadzie/ przedstawieniu tego służy metafora świec.
Poczekaj... poczekaj... Nie jestem pewien czy dobrze się rozumiemy, skoro mówisz o istnieniu kontinuum istoty...ethan pisze:(...) Z drugiej strony nie mozna tez mowic, ze po smierci nie istnieje nic, zadne kontiniuum naszej istoty czy jakby to nazwac, bo to juz bylby poglad nihilizmu, unicestwienia czy czarnej dziury po smierci fizycznego ciala. A wiec, ani to, ani tamto, tylko droga srodka![]()
Bardzo jasnokunzang pisze:Rzecz jasna, nie wiem, czy wyraziłem się jasno![]()
Mimo iż pytanie skierowałeś do Piotrka108, to niegdyś obiły mi się o uszy słowa E.Tolle na temat śmierci.kunzang pisze: ps
a co na to Tolle - Piotrek108?... co na to Ty?
Oczywiscie wyraziles sie jasnokunzang pisze:Poczekaj... poczekaj... Nie jestem pewien czy dobrze się rozumiemy, skoro mówisz o istnieniu kontinuum istoty...![]()
Z mej strony rzecz ma się tak, iż nie ma żadnego kontinuum istoty - znaczy, kunzang urodził się i umrze /a śmierć, to koniec istoty zwanej kunzang/. Kunzang nie jest kontinuum żadnej istoty i jako istota nie będzie miał swego kontinuum po śmierci. O kunzangu można powiedzieć tyle, że jest istotą, która narodziła się i umrze, jednak jego istnienie i bycie istotą ogranicza się do przestrzeni pomiędzy jego narodzinami a śmiercią. To wszystko - nic więcej.
Dlatego też wolę metaforę świec od koncepcji ''strumienia świadomości'', ponieważ ta druga, stwarza nadzieję na kontynuację ''czegoś'', a tu żadnej kontynuacji ''czegoś'' nie ma. Koncepcja ''strumienia świadomości'' prowokuje stwierdzenie, że jednak jest ''coś'' /a kontynuacja ''czegoś'', to eternalizm/ w kontrze do nihilizmu, a więc jet to popadnięciem w skrajność, a nie drogą środka
Rzecz jasna, nie wiem, czy wyraziłem się jasno
I tu powstaje bardzo ważne pytanie: kto lub co się odradza? To pytanie jest często stawiane. Ludzie lubią zadawać podchwytliwe pytania, a szczególnie, kiedy mówi się o anatmanie (pali: anatta, doktryna „nie-ja” czyli braku niezmiennej duszy), zadają bystre w swoim mniemaniu pytanie: jeśli nie ma „ja”, to kto lub co się odradza? Należy unikać dwóch skrajności. Pierwsza skrajność, to utrzymywanie, że osoba w poprzednim życiu i osoba w obecnym życiu to ta sama osoba. Jeśli ktoś się odradza, to jest to ten sam Zbychu czy Krzychu, ta sama Kasia czy Basia, którzy byli przedtem; ten sam stary umysł w nowym ciele. Tego rodzaju wierzenie znajdziemy na przykład w Bhagawad-gicie, gdzie Sri Kriszna mówi: „Czym jest odrodzenie? To jak zmiana ubrania. W taki sam sposób, jak wstajesz rano i postanawiasz założyć nowe ubranie, tak porzucasz stare ciało i bierzesz nowe”. Ty sam niejako pozostajesz niezmieniony.
Drugą skrajnością jest twierdzenie, że osoba w poprzednim życiu i osoba w obecnym życiu, to zupełnie różne osoby. Ten pogląd utrzymuje, że uwarunkowanie pochodzące z ciała jest tak podstawowe, że nie można mówić o tej samej osobie: to całkowicie różna osoba. Te dwie skrajności polegają więc na tym, że albo odrodzona osoba jest tą samą osobą, która zmarła, albo różną od tej, która zmarła.
Skrajności te związane są historycznie ze starym hinduskim sporem o naturę przyczynowości. W Indiach istniały, i istnieją nadal, dwie szkoły. Jedna szkoła, satkarjawada, utrzymuje, że przyczyna i skutek są identyczne. Zwolennicy tej szkoły mówią, że kiedy powstaje tak zwany skutek, to naprawdę tylko przyczyna zmieniła swoją formę. Twierdzą, na przykład, że jeśli miałeś bryłę złota (przyczyna), z której zrobiono ozdoby (skutek), to jest to samo złoto, czy nazwiesz je przyczyną, czy skutkiem: jest jedno, jest to samo, nieprzerwane. Z drugiej strony, szkoła asatkarjawada twierdzi, że przyczyna jest jedną rzeczą, a skutek inną. Oba te poglądy, logicznie biorąc, czynią przyczynowość niemożliwą. Jeśli przyczyna i skutek są identyczne, nie można mówić o przyczynie i skutku. Z drugiej strony, jeśli przyczyna i skutek są całkowicie różne, jak można je ze sobą powiązać? W tym wypadku również nie ma przyczynowości. Buddyzm unika tego całego sporu, uważając, że wynika z błędnych przesłanek. Buddyzm nie uczy ani satkarjawady, identyczności przyczyny i skutku, ani asatkarjawady, różnicy między przyczyną i skutkiem, tylko pratitja-samutpady, warunkowości. Mówi, symbolicznie lub abstrakcyjnie, że w oparciu o A powstaje B. Mówi, że związek między tymi dwoma terminami A i B nie może być opisany w terminach identyczności ani różnicy: te dwie kategorie są po prostu nieodpowiednie.
Ten sam pogląd stosuje się też do kwestii odrodzenia. Buddyzm mówi, że nie ma sensu pytać, czy odradza się ta sama, czy inna osoba. Ten, kto się odradza, ani nie jest taki sam, ani różny od tego, który zmarł. Jeśli ująć to formie paradoksu, to prawdziwie buddyjski pogląd brzmi, że następuje odrodzenie, ale nie ma tego, kto się odradza.
Z tego powodu buddyzm unika takich pojęć jak reinkarnacja. Inkarnacja to wejście w ciało; reinkarnacja to ponowne wejście w ciało. Termin reinkarnacja implikuje, że tak jak w przypadku fragmentu z Bhagawad-gity, który przytoczyłem, masz duszyczkę (albo trwałą jaźń), która wskakuje do jednego ciała po drugim, sama pozostając niezmieniona. Właściwym buddyjskim terminem jest punarbhawa (pali: punabhawa), co oznacza ponowne stawanie się, stawanie się znów, a więc nawet nie ,,odrodzenie”.
Czyli po śmierci Kunzanga, jego już nie będzie, ale strumień świadomości będzie cały czas trwał nieprzerwanie?Kunzang pisze:Rzecz jasna, nie wiem, czy wyraziłem się jasno![]()
Dzięki za wyjaśnienieethan pisze:(...) A wiec tak, dla mnie (...)
Strumień świadomości, to koncepcja - pomocna, niemniej koncepcja.Rafus pisze:Czyli po śmierci Kunzanga, jego już nie będzie, ale strumień świadomości będzie cały czas trwał nieprzerwanie?Kunzang pisze:Rzecz jasna, nie wiem, czy wyraziłem się jasno![]()
Ano zgadza sie, a będąc bardziej dokładnym to są one jak sen.Rafus pisze:@ethan karma i reinkarnacja to sen
No bywa, powiem wiecej, byłoby nudno gdybyśmy sie we wszystkim zgadzalikunzang pisze:Dzięki za wyjaśnienieethan pisze:(...) A wiec tak, dla mnie (...)![]()
Zatem mamy inne podejście do tego - bywa
Moim zdaniem koncepcja "strumienia świadomości" i koncepcja "płomienia świecy" są bardzo ładnie pomyślane, jak to dobre koncepcje potrafią najlepiej i w różny sposób próbują określić to samo. Płomień świecy osobiście też mi bardziej przypadł do gustu (jest subtelny, sprawia wrażenie, że już coś masz trwałego naprawde ...ale to złudzenie, wszystko do czego "przylgnąłeś" sie rozmywa) ale nie sądze, że strumień świadomości zakłada istnienie czegoś w większym stopniu niż koncepcja "płomienia świecy". Kwestia gustu.kunzang pisze:Witam
Poczekaj... poczekaj... Nie jestem pewien czy dobrze się rozumiemy, skoro mówisz o istnieniu kontinuum istoty...ethan pisze:(...) Z drugiej strony nie mozna tez mowic, ze po smierci nie istnieje nic, zadne kontiniuum naszej istoty czy jakby to nazwac, bo to juz bylby poglad nihilizmu, unicestwienia czy czarnej dziury po smierci fizycznego ciala. A wiec, ani to, ani tamto, tylko droga srodka![]()
![]()
Z mej strony rzecz ma się tak, iż nie ma żadnego kontinuum istoty - znaczy, kunzang urodził się i umrze /a śmierć, to koniec istoty zwanej kunzang/. Kunzang nie jest kontinuum żadnej istoty i jako istota nie będzie miał swego kontinuum po śmierci. O kunzangu można powiedzieć tyle, że jest istotą, która narodziła się i umrze, jednak jego istnienie i bycie istotą ogranicza się do przestrzeni pomiędzy jego narodzinami a śmiercią. To wszystko - nic więcej.
Dlatego też wolę metaforę świec od koncepcji ''strumienia świadomości'', ponieważ ta druga, stwarza nadzieję na kontynuację ''czegoś'', a tu żadnej kontynuacji ''czegoś'' nie ma. Koncepcja ''strumienia świadomości'' prowokuje stwierdzenie, że jednak jest ''coś'' /a kontynuacja ''czegoś'', to eternalizm/ w kontrze do nihilizmu, a więc jet to popadnięciem w skrajność, a nie drogą środka![]()
Tu wg mnie jest ta ''zagwozdka'', która bywa pomijana... Znaczy, ''strumień świadomości'', to koncepcja filozoficzna /rodem z jogaczary/, która jest zręcznym środkiem bazującym na nadziei istot ludzkich, że jednak jest ''coś'' /ma to swój urok, ponieważ wprowadza istoty ludzkie na ścieżkę/. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że tej koncepcji używa się do wyjaśniania praktyk /tantr/ - jednak, jeżeli chodzi o istotę rzeczy, to wtedy odwołujemy się do madhjamaki, prasangiki czy szentong. Koncepcja ''strumienia świadomości'' istotą rzeczy nie jest, a tylko środkiem wspierającym praktykę.
Rzecz jasna, nie wiem, czy wyraziłem się jasno![]()
Pozdrawiam
ps
a co na to Tolle - Piotrek108?... co na to Ty?
Witaj.Piotrek108 pisze:Odpowiedź "nie wiem" jest w pewnym sensie też odwołaniem się do doświadczenia.. do doświadczenia "umysłu nie wiem". Czy jest on czymś trwałym ?
Ciekawe to sformułowanie o nieskonczonosci w czasie i przestrzeniGatoNegro pisze:Witaj.Piotrek108 pisze:Odpowiedź "nie wiem" jest w pewnym sensie też odwołaniem się do doświadczenia.. do doświadczenia "umysłu nie wiem". Czy jest on czymś trwałym ?![]()
Określenie "umysł nie-wiem" jest używane w Szkole Kwan Um, jest to określenie wskazujące na umysł sprzed myślenia.
Pytasz czy "umysł nie-wiem" jest czymś trwałym.
Zadaniem każdego ucznia Szkoły Kwan Um jest to, aby ten umysł-nie wiem stał się nieskończony w czasie i przestrzeni.
Pozdrawiam.
GN
Umysł 'nie wiem' jest do czasu, aż się zacznie wiedziećPiotrek108 pisze:do doświadczenia "umysłu nie wiem". Czy jest on czymś trwałym ?
Zeby bylo jasne, buddyzm w ogole nie posluguje sie terminem Brahman, jest to termin hinduski oznaczajacy bezosobowy aspekt Boga, Absolut czy cos w tym stylu.Piotrek108 pisze:Buddyzm zaś mówi, że jeśli myślisz ze poznałeś Brahmana to go nie znasz, jeśli zaś wiesz że nie poznałeś Brahmana to prawdziwie wiesz...
Hehe, dokladnieRafus pisze:Umysł 'nie wiem' jest do czasu, aż się zacznie wiedziećPiotrek108 pisze:do doświadczenia "umysłu nie wiem". Czy jest on czymś trwałym ?
No buddyzm nie mówi ze Brahman (czy jak by go nazwać) nie istnieje albo istnieje ok. Nie poruszam tego tematu. Interesuje mnie to czy jest tak ze owe "nie wiem" buddysta moze uważać za własna naturę albo za naturę całego wszechświata?ethan pisze:Zeby bylo jasne, buddyzm w ogole nie posluguje sie terminem Brahman, jest to termin hinduski oznaczajacy bezosobowy aspekt Boga, Absolut czy cos w tym stylu.Piotrek108 pisze:Buddyzm zaś mówi, że jeśli myślisz ze poznałeś Brahmana to go nie znasz, jeśli zaś wiesz że nie poznałeś Brahmana to prawdziwie wiesz...
Hehe, dokladnieRafus pisze:Umysł 'nie wiem' jest do czasu, aż się zacznie wiedziećPiotrek108 pisze:do doświadczenia "umysłu nie wiem". Czy jest on czymś trwałym ?
Jest wątek ogólny poświęcony E. Tolle tutaj Choć nie wiem czy ktoś go jeszcze pamięta.Mysle ze ten temat jest odpowiedni żeby napisać o zasadniczej niezgodności pomiędzy naukami Eckharta Tolle'a a buddyzmem.
E. Tolle pisze:Uwielbiam tę prostą definicję, w której Budda stwierdza, że oświecenie to „koniec cierpienia”. Nic w tym nadludzkiego, prawda? Oczywiście jest to definicja niepełna. Określa ona jedynie, czym oświecenie nie jest: otóż nie ma w nim miejsca na cierpienie. Ale cóż pozostaje, kiedy już nie ma cierpienia? W tej kwestii Budda się nie wypowiada, a jego milczenie znaczy, że musisz rozstrzygnąć ją sam. Budda podaje definicję negatywną, żeby umysł nie mógł stworzyć z niej przedmiotu wiary ani nadludzkiego osiągnięcia – czyli celu, którego osiągnąć nie zdołasz. Lecz mimo tego środka ostrożności większość buddystów do dziś wierzy, że oświecenie to coś w sam raz odpowiedniego dla Buddy, a nie dla nich, przynajmniej nie w obecnym wcieleniu.
Mimo iż Eckhart czasami odnosi się do słów Jezusa czy Buddy, czasem zacytuje jakiegoś innego mistrza to chciałbym zaznaczyć, że ciągle w swoich mowach mówi aby zwracać uwagę na ciszę (przerwę) pomiędzy słowami, aby być świadomym tej przestrzeni, itd... To, na co zwraca uwagę, to doświadczenie które jest poza słowami. A to doświadczenie w każdej religii/tradycji/kulturze ma inną nazwę. Każdy nauczyciel/mistrz/przewodnik duchowy ma swój styl nauczania, Eckhart ma również swój i chwała mu za to co robi, ponieważ trafia do ludzi którzy często odwrócili się od tradycyjnych religii, a jednak szukają jakiegoś spokoju ponieważ cierpią, odnajdują Eckharta który jak sam mówi nie jest związany z żadną religią i naucza ich jako świecki nauczyciel duchowy.Piotrek108 pisze: Nie odkrywam Ameryki, oczywiste ze Tolle i Buddyzm to nie to samo... ...Z drugiej strony nie bardzo sie zgadzam ze Tolle ma prawo mówić co Budda miał na mysli albo Jezus.
Witaj GatoNegro, SzacuneczekGatoNegro pisze:Mimo iż Eckhart czasami odnosi się do słów Jezusa czy Buddy, czasem zacytuje jakiegoś innego mistrza to chciałbym zaznaczyć, że ciągle w swoich mowach mówi aby zwracać uwagę na ciszę (przerwę) pomiędzy słowami, aby być świadomym tej przestrzeni, itd... To, na co zwraca uwagę, to doświadczenie które jest poza słowami. A to doświadczenie w każdej religii/tradycji/kulturze ma inną nazwę. Każdy nauczyciel/mistrz/przewodnik duchowy ma swój styl nauczania, Eckhart ma również swój i chwała mu za to co robi, ponieważ trafia do ludzi którzy często odwrócili się od tradycyjnych religii, a jednak szukają jakiegoś spokoju ponieważ cierpią, odnajdują Eckharta który jak sam mówi nie jest związany z żadną religią i naucza ich jako świecki nauczyciel duchowy.Piotrek108 pisze: Nie odkrywam Ameryki, oczywiste ze Tolle i Buddyzm to nie to samo... ...Z drugiej strony nie bardzo sie zgadzam ze Tolle ma prawo mówić co Budda miał na mysli albo Jezus.
Czepianie się słów Eckharta jest zupełną odwrotnością do tego o czym on sam naucza. A uczy przede wszystkim tego aby odkryć w sobie przestrzeń pomiędzy słowami, wewnętrzny spokój i ciszę.
Pozdrawiam.
GN
Jak za wszystko. Jego bilety i zakwaterowania także nie są za free - prowadzenie strony i całego projektu również. To wszystko wiąże się z kosztami. No i za coś żyć trzeba, nie wiem czy Tolle zarabia jeszcze jakieś pieniądze poza branżą "duchowną". Sam zapoznałem się z jego poglądem i mi się bardzo podoba, uważam, że swoją pracą odwalił mnóstwo dobrej roboty więc jak najbardziej warto w niego inwestować.Ethan pisze:Wszystko ladnie pieknie z naukami Tolle, jesli komus przypadaja do gustu, szkoda tylko ze trzeba za nie slono placic.
A jak new age to źle?ale swoja droga czy nie sadzicie ze takie wybieranie najlepszych kąsków z roznych tradycji duchowych nie jest jakims rodzajem new age?
Oczywiście, że nie - błądzić jest rzeczą ludzkąRazen pisze:A jak new age to źle?![]()
właśnie skończyłem to czytać, ale poczekam na Ciebie, to się wymienimy poglądamiethan pisze:Co do new age'owego stylu Eckhart'a Tolle to moze ustosunkuje sie za pare dni bo zamierzam przeczytac tak chwalona ksiazke Potega Terazniejszosci.
Żadnej książki nie czytałem jego i mnie on nie interesuje, znam lepszych mistrzów. Myślałem, że Tolle czerpie tylko z buddyzmu, bo słyszałem że jest buddą. Też nie potrafię zrozumieć jak można nauczać wszystkiego. Nawet lamowie znają się jedynie na swoim fachu, a nie wypowiadają się o innych religiach/filozofiach. Wygląda to na taki misz-masz i sposób na zarobek.ethan pisze:Smutne jest jednak to, kiedy za owymi naukami, jak pisze Kunzang, nie stoi zadna konkretna sciezka i metody, bo wtedy wszystko juz tylko bardziej w sferze fantazji i konkretow malutko.
Jak najbardziejdharmozjad pisze:właśnie skończyłem to czytać, ale poczekam na Ciebie, to się wymienimy poglądami
A czy napisałem że to coś złego?ethan pisze: GatoNero ludzie generalnie lubią sie czepiać, i to jest tez dobre ponieważ dobrze jest dociekac, sprawdzać, tez to pobudza do samodzielnego myślenia itd.
Nie - jak dla mnie - to nie jest tak, że wszystkie palce wskazują na księżyc. Wrzucenie Tollego do worka z lamami i mistrzami zen, księżmi i braminami, to jest właśnie podejście new age - wszystko prowadzi do tego samego... atman, bóg, nirvana, to jest w istocie to samoGatoNegro pisze:Palec Tolle'go, palec Lamy, palec Mistrza Zen, palec Księdza, palec Bramina... wskazują na księżyc.
Znaczy się palec Tollego wskazuje na groch z kapustąkunzang pisze:Witam
Nie - jak dla mnie - to nie jest tak, że wszystkie palce wskazują na księżyc. Wrzucenie Tollego do worka z lamami i mistrzami zen, księżmi i braminami, to jest właśnie podejście new age - wszystko prowadzi do tego samego... atman, bóg, nirvana, to jest w istocie to samoGatoNegro pisze:Palec Tolle'go, palec Lamy, palec Mistrza Zen, palec Księdza, palec Bramina... wskazują na księżyc.Tak, to jest cały czas to samo, ten sam new age'owy groch z kapustą - ale nie księżyc
Pozdrawiam
Z mojego doświadczenia, na moim etapie ścieżki pewne głosy np Tolle wydają sie mówić to samo co buddyzm i dają tymczasowa spójność, chwilowe zrozumienie jakiegoś tematu a po dłuższym czasie pomieszanie bo to czy tamto sie nie zgadza. Nadchodzi rozczarowanie.kunzang pisze:Witam
Nie - jak dla mnie - to nie jest tak, że wszystkie palce wskazują na księżyc. Wrzucenie Tollego do worka z lamami i mistrzami zen, księżmi i braminami, to jest właśnie podejście new age - wszystko prowadzi do tego samego... atman, bóg, nirvana, to jest w istocie to samoGatoNegro pisze:Palec Tolle'go, palec Lamy, palec Mistrza Zen, palec Księdza, palec Bramina... wskazują na księżyc.Tak, to jest cały czas to samo, ten sam new age'owy groch z kapustą - ale nie księżyc
Pozdrawiam
Nic mi do jednego, czy drugiego, by to potępiaćPiotrek108 pisze:Mysle ze działalności Tolle nie należy potępiać, to nie jest scientologia.
MożliwePiotrek108 pisze:"Potęga teraźniejszości" ma na odwrocie przypis Wojciecha Eichelbergera który jest autorytetem w dziedzinie psychologii i buddysta. Mi to wystarczy bo mimo iż miedzy Tolle a buddyzmem sa rozbieżności to sama książka nie zrobi nikomu krzywdy, jest pozytywnym zjawiskiem.
To zależyPiotrek108 pisze: Zastanawia mnie to czy podążając ścieżka warto rozglądać se na boki...bo cos sprawia wrażenie tego samego, mówi o tym samym.
Fajne skąd Ty to bierzesz? Dzogczen znam tylko z lektury Sogjal'a Rinpoche "Tybetanska księga życia i umierania" Widzisz kunzang. Ja wiem że chce praktykować buddyzm mahajany. Jak na dziś dzien albo tybetanski albo zen. Chce wybrać szkole ktora działa w Polsce. Wyboru nie zamierzam zmieniać z byle powodu wiec sie nie spiesze z decyzja....póki co poodwiedzam rożne miejsca zeby sprawdzić co mi najlepiej pasuje.''Jeżeli chodzi o podążanie ścieżką duchową, o praktykę, o zrozumienie tego, czego rzeczywiście pragnie się dowiedzieć - ograniczenie się będzie bardziej korzystne i efektywne. Lepiej jest trzymać się głównej drogi. Jeżeli rzeczywiście czujesz, ze masz więcej przestrzeni, czasu, że coś jest ci potrzebne, możesz zjechać na pobocze, gdzieś wyskoczyć, czegoś się nauczyć, ale zawsze wracaj na główną drogę i posuwaj się na przód. Jeśli będziesz skupiony na głównej drodze i będziesz nią podążał, szybciej dojdziesz do miejsca przeznaczenia. Tak więc, trzeba sobie uświadomić którą autostradą się podąża. Trzeba się również zorientować, w jaką boczną drogę chcesz zjechać, po to, by napić się kawy, herbaty czy zjeść lunch. Trzeba wiedzieć jak daleko od autostrady znajduje się owo miejsce. Inaczej na tak małej wiejskiej drodze, można bardzo łatwo się zagubić i prawdopodobnie nigdy z niej nie powrócić albo się spóźnić, utknąć w korku. Mówię o tym, ponieważ jeśli rzeczywiście ktoś chce podążać szczerze ścieżką dharmy, tego typu postawa jest bardzo ważna. Jeśli nie, to nie ma to znaczenia. Są również ludzie, którzy mówią, że nie zależy im na poważnym podążaniu za czymkolwiek. Jeżdżą z odosobnienia na odosobnienie, tu się nauczą czegoś, tam się nauczą czegoś, są zadowoleni, korzystają z życia. Jeśli macie tego typu podejście, to w porządku. Nie zważajcie na to o czym mówiłem, zignorujcie to.''
Z książek i wykładówPiotrek108 pisze:Fajne skąd Ty to bierzesz?
Proponuję byś zapoznał się z: ''Cuda Naturalnego Umysłu'' Tenzin Wangyal Ripocze, ''Kryształ i ścieżka światła'' oraz ''Dzogczen'' Czogjal Namkhai Norbu Rinpocze /są ogólnie dostępne/ - to tak w ramach podstaw tyczących się dzogczen, plus pewnie jeszcze coś z tej beczki forumowicze Tobie polecą.Piotrek108 pisze:Dzogczen znam tylko z lektury Sogjal'a Rinpoche "Tybetanska księga życia i umierania" (...)
W takim razie książka ląduje w dziale ogłoszenia.Piotrek108 pisze:GatoNegro dziękuje za propozycje, mysle ze komu innemu przyda sie ona bardziej niż mi.