Xbalanque pisze:Fakt istnienia katolicyzmu to krzyż nas wszystkich. Wleczemy go i wleczemy. Chrześcijaństwo to nasza buddyjska próba, którą albo przejdziemy sprawnie albo w tej niechęci skiśniemy. Tak mnie naszło
Czołem
Wg mnie - bingo - czyli to wleczenie trupa, o którym wspomina też Iwan - każdy z nas go wlecze i będzie wlókł. Jest pewnie tyle podejść do trupa/krzyża ilu buddystów (tj tych wychowanych w wierze katolickiej i choć raz faktycznie zawierzający w jakiś być może dziecinny a być może faktyczny sposób tej religii).
Wiec mi się wydaje, że ogólnie trupa należy zostawić żeby osiągnąc jako taki spokój - bo trupy ogólnie śmierdzą - tak jak nałogowiec powinien zostawić wódkę - tak jak w Pięknym Umyśle - te wymyślone postacie są gdzieś w tłumie, najlepsza droga - zero interakcji by nie dawać im pożywienia.
Ale, w momencie gdy wymyślone postacie zaczynają mieszać się w pewne sprawy związane z czymś co jest prawdziwe (dla mnie Dhamma) to wtedy należy przysłowiem chrześcijańskim, oddzielić ziarna od plew. To nie jest wina Jezusa, że "wchodzi" do buddyzmu - to wina Jezus-fanów, którzy chcą wstawić "brand" Jezusa w nauce buddyjskiej. Niestety - ale takie chwyty to typowe wojny marek, brandów. I celem marketingowców nie jest zmienienie Pepis w Colę tylko przejęcie tych "fajnych" cech Pepsi przez ludzi z Coca-Coli. Innymi słowy - Pepsi i Coca-cola nigdy nie połączą sie w jedno konsorcjum (chyba, że będzie spory kryzys) a nawet jeśli to zmieni sie tylko właściciel, brandy będą te same.
Nie twierdzę, że to tylko wina katolików, bo te chwyty pewnie stosują marketingowcy buddyjscy. Jeśli ktoś jest pepsi-fanem - proste - pije pepsi, bo mu bardziej smakuje. Są tacy co mówią, że pepsi, cola i polo kokta to wszystko to samo - są tacy, którym to zwisa i powiewa, są też tacy, którzy rozróżniają smaki. Jeśli ktoś mówi, że Coca-Cola to po prawdzie Pepsi w przebraniu - to nie ma wyczulonego smaku i tyle.
Jeśli nie ma znaczenia która jest Prawda (chrześcijańska czy buddyjska) prawdziwsza, to nie ma wyczulonego zmysłu dostrzegania prawd - ich rozróżniania.
Więc jeśli receptury są różne (Cola vs Pepsi, chrześcijaństwo vs buddyzm) to są to różne produkty i tyle. To że kiedys piłem Colę a teraz piję Pepsi nie czyni mnie Cola-fanem. Znaczy tylko tyle, że znam mniej więcej dwa "produkty" i ciągnę trupa tylko w taki sposób, że pamiętam dlaczego nie piję Coli. Więc jednak ciągnięcie trupa nie jest aż takie złe, jeśli przekształca się w dobre rozpoznanie. Więc dajmy na to, jeśli ciagnięcie trupa to coś pejoratywnego - to powiedzmy że odciąłem palca od tego trupa, zawiesiłem na szyi żeby pamietać ten smrodek, żeby mieć odpowiednie rozpoznanie, co jest trupem a co żywym gościem. I najważniejsze - dzięki temu zostawiam trupa, a jak mam wątpliwości czy coś jest trupem czy nie - wyjmuję odciętego palca, niucham raz, niucham drugi raz - i już wszystko jasne. Trup to trup
metta&peace
H-D