Podczas siedzenia z pewnego powodu byłam co parę minut spięta,parę razy coś wprowadzało mnie w stan dość silnego strachu. Nie wywoływało to natomiast natłoku myśli czy innych emocji,strach naturalnie odchodził,generalnie wszystko przebiegało normalnie.
Ale po siedzeniu strach powrócił i nie odchodzi. Normalne zwykłe uczucie strachu z bijącym szybciej sercem, uczuciem ucisku w splocie słonecznym tylko że mniej więcej constant, bez żadnego dalszego powodu.
Jakiś rok temu miałam takie samo doświadczenie i zmusiło mnie ono do przerwania praktyki. Uczucie minęło po jakichś dwóch tygodniach.
Nie chcę znów odchodzić od praktyki,bo myślę że to nic nie zmieni. Strach pewnie naturalnie minie po odpowiednim czasie.
Ale chciałam zapytać czy to naturalne że przy takim "otwarciu się" jak w siedzeniu gdy pojawiają się pewne silne emocje,mogą one zostać w człowieku na jakiś czas?
Czy jest jakiś sposób żeby to puścić? Wnikanie w uczucie nic nie daje. Ignorowanie go może trochę więcej,ale i tak wraca. Nie chcę dostać zawału
Dla mnie w takich przypadkach pomocna okazywała się metoda Sedony: http://www.dobrametoda.com/Sedona/kroki.htm.
Zauważyłem też, że niechciane emocje są takie raczej z powodu myśli o nich, niż same z siebie. A kiedy myślimy o nich czy przejmujemy się nimi, to zawsze robimy to z perspektywy czasu, przyszłości albo przeszłości. Kiedy "lokuję" się w chwil obecnej to wtedy tracą swoją moc, bo znika paliwo które je podtrzymuje, a trzeba pamiętać, że takim paliwem jest również chęć ich zmiany czy zniknięcia.A obserwacja w chwili obecnej takich motywów jest pozbawiona.
Problem tkwi jednak w tym że jest to odczucie czysto cielesne. Nie jest to strach emocjonalny. Szukałam długo powodu, ale żadnego nie znalazłam.
Tak jak ból. Uderzysz się i boli Cię jeszcze przez jakiś czas mimo że powód bólu już nie istnieje.
Jak to puścić? I co, skoro jest to tylko dalekie echo?
Zwróciłabym się z tym do jakiegoś nauczyciela ale nie mogę znaleźć żadnego maila, a praktyka w ośrodku dopiero w niedzielę najwcześniej, także liczę na wasze doświadczenie.
Fajnie ze dowiesz sie w osrodku, mi sie wydaje, ze jak ten lek sie pojawia, to trzeba byc z nim i nie robic nic przeciwko niemu.
Sugeruje sie tu slowami Barrego Magida, odnosnie emocji podczas medytacji, wiec pewnie i leku, dzisiaj przepisze tu ten fragment, ale to pozniej. Tylko ze jego slowa byly w kontekscie Zazen, nie wiem co Ty akurat praktykujesz.
"Chcemy podczas medytacji ujawnić całą naszą fizyczność i poddać ją duchowi, co oznacza doświadczanie jej w pełni, w każdym wdechu i wydechu. Wszystko co nasze ciała robią z chwili na chwilę, to myślenie, oddychanie i przeżywanie emocji. Moja nauczycielka czuła, że tradycyjny trening zen nauczył ją upatrywać w emocjach przeszkody dla praktyki. W swojej długiej karierze próbowała przeciwdziałać tej tendencj, czyniąc z emocji przedmiot praktyki. W medytacji wcale nie chcemy czuć emocji ani ich fizycznych przejawów w formie napięć w ciel, za to wszyscy nieuchronnie dążymy do zapewnienia sobie oazy koncentracji i spokoju. Nawet jeśli uda nam się to osiągnąć, oczywiście przejściowo - możemy nie mieć pojęcia, że wskutek tego nasza praktyka staje się jednowymiarowa.
Joko zawsze mówiła o siedzeniu jako o budowaniu wokół siebie obszernego pojemnika, który miał przede wszystkim pomieścić nasze emocje. Chciała utrzymać w nim wszystkie bolesne, nieuporządkowane, niewygodne sprawy, których zwykle zamierzamy się pozbyć dzięki praktyce. Siedzimy zatem nieruchomo z tym, czego chcieliśmy uniknąć. Chociaż przede wszystkim dociera do nas ból w kolanach, jednak wszystko, czego chcielibyśmy uniknąć, jest także formą bólu, a wszystkie te formy wyrastają ostatecznie z bólu nietrwałości.
Zgodnie z tradycją, trwanie w bólu fizycznym stanowiło wzorzec nieunikania niczego. Praktykując mimo bólu nie tylko kształtujemy odporność fizyczną, ale również wdrażamy się do nieunikania niczego. Praktykując mimo bólu nie tylko kształtujemy odporność fizyczną, ale również wdrażamy się do nieunikania. Problem w tym, że nie odnosiło się to do bólu emocjonalnego. Na tym właśnie polegał oryginalny wkład Joko Beck w rozwój amerykańskiego zen, że ten aspekt praktyki wysunął się na pierwszy plan. Joko chciała, żebyśmy byli w stanie siedzieć z bagażem całego naszego życia emocjonalnego, a nie tylko z tym, co fizyczne. Chciała, żebyśmy umieli siedzieć nieruchomo otwierając się na wszelkie uczucia, jakich zwykle nie chcemy odczuwać, a już na pewno nie podczas medytacji. Są one różne u różnych osób, obejmują całe spektrum reakcji emocjonalnych i konfliktów, a koncentrują się wokół gniewu, niepokoju, seksualności, wstydu, zależności itp. Właśnie dlatego praca z psychologicznie zorientowanym nauczycielem jest taka ważna.
Raczej nie wyobrażamy sobie, aby siedzenie, gdy jest się wściekłym, miało stanowić zwykła praktykę medytacyjną. Ale jeśli nie jesteśmy gotowi siedzieć w gniewie, który się właśnie pojawia, jeśli ukrywamy sami przed sobą, że mogą się za nim kryć rany zadane naszej wrażliwości czy kruchemu poczuciu naszej wartości, to praktyka nigdy nie doprowadzi nas do żadnej zasadniczej życiowej przemiany. Siedzenie ze wszystkim, co przeczy naszym wyobrażeniom o tym, jak chcielibyśmy układać nasze życie, może być cenniejszą praktyką niż umoszczcenie się w spokoju i błogiej ciszy. (...)
Podczas siedzenia w medytacji robimy dwie rzeczy. Po pierwsze praktyka staje się pojemnikiem: cokolwiek się dzieje, siedzimy bez ruchu i czujemy to. Po drugie, ów bezruch odnosi się także do braku reakcji. Odczuwamy cały swój gniew, nie podejmując żadnych działań przeciw komukolwiek lub czemukolwiek".
Fragmenty powyższe pochodzą z książki Barrego Magida, 'Koniec pogoni za szczęściem'.
Zgodnie z tradycją, trwanie w bólu fizycznym stanowiło wzorzec nieunikania niczego. Praktykując mimo bólu nie tylko kształtujemy odporność fizyczną, ale również wdrażamy się do nieunikania niczego. Praktykując mimo bólu nie tylko kształtujemy odporność fizyczną, ale również wdrażamy się do nieunikania.
Zaciekawiło mnie to.
Czytając, leżałam sobie z moim psem na łóżku. On oczywiście nie mógł sobie znaleźć miejsca więc kicał tu i z powrotem. W końcu położył się tak że jego kość wbijała mi się w kość biodrową. Jak wiecie - to boli Normalnie przegoniłabym go bez wahania, ale czytając to chciałam zobaczyć co się stanie. Więc tak leżałam starając się to jak najbardziej puścić,jak najbardziej poczuć ten ból - i co ciekawe - za pewną granicą, pojawił się tylko śmiech. Ból przestał być bólem - mimo że nadal był odczuwalny - ale nie mogłam powstrzymać radości.
Ciekawe...
To ciekawe. Ponoć to właśnie dodawanie różnych reakcji np. reakcji odpychania, do różnych zjawisk typu ból czy strach powoduje psychologiczne cierpienie.
To jeszcze takie dwa fragmenciki z książki 'Hardcore Zen':
'Jeśli praktykuje się zazen uczciwie, w końcu każdy napotka demony. Demony to wytwory naszej psychiki, ale są równie przerażający jak plujący ogniem wysłannicy piekieł. Praktykowanie zazen przypomina zdejmowanie pokrywki z garnka, w którym gotuje się najostrzejsze chili, i podkręcanie w tej samej chwili gazu. Wszystko co jest w umyśle, podnosie się i wylewa przez krawędzie. To może sprawiać kłopoty. (...)
Jeśli prkatykujemy zazen rozsądnie, nie przesadzając w swoich usiłowaniach osiągnięcia celu za wszelką cenę, nasze demony mają małą szansę ukazać się w formie halucynacji albo zmasowanych ataków strachu czy paniki. Zważcie jednak moje słowa: demony na pewno się pojawią. Doświadczenie tego zjawiska jest znakiem, że nasza praktyka staje się dojrzała. Kluczem do sukcesu jest nie dać się temu wciągnąć ani też tego nie odpychać. Nie dajcie się przestraszyć okropnym doświadczeniom ani też uwieść tym przyjemnym. Nie traćcie głowy. Znalezienie prawdziwego nauczyciela może w tym pomóc'.
A i jeszcze tak sobie pomyślałem, że praktyka ujawnia nietrwałość ja, ego się tego boi i stąd ten strach.
Jeszcze dla wszystkich którzy może kiedyś napotkają taki sam problem i będą szukać pomocy na forum - bardzo pomocne mi były cytaty podane przez Surdika oraz poniższy uroczy cytat znaleziony na blogu forumowicza tutaj
Spadanie i hałas
Człowiek rodzi się jedynie z dwoma lękami.
Są to lęk przed spadaniem i lęk przed głośnymi dźwiękami.
Cała reszta to nasza wyobraźnia.
Tutaj http://www.scribd.com/doc/74759451 umieściłem cytowany już wyżej rozdział z Hardcore Zen Brada Warnera w niemal pełnym brzmieniu (11 stron do miłego czytania o demonach i strachu) Miłej lektury.
do admina: nie wiem, może warto to podrzucić do działu media?
A tu bezwstydna reklama: przy zamówieniu mailowym HCZ sprzedajemy z 40% rabatu (no dobra, resztę zenkowych książek Elaya też... ale tylko do końca grudnia!)