Ok aczkolwiek czym innym są fantazje nt. tego jak z tą sprawą jest a czym innym jest wgląd w to jaką ta sprawa jest.chaon pisze:Dla Buddy może i tak, ale spójrz na zwykłych ludzi i powiedz, że to nie pragnienie wyjaśnień ("dlaczego to właśnie mnie spotkało nieszczęście") i sprawiedliwości ("całe życie był zbrodniarzem i żadna kara go nie spotkała, ale po śmierci będzie miał źle") w większości przypadków motywuje ludzi do uwierzenia w karmę.booker pisze:W sumie nie -- zakladajac ze Budda nie sciemnial, iz majac odpowiednie zdolnosci uzyskane poprzez praktyke mozna zauwazyc to, w jaki sposob istoty odradzaja sie zgodnie ze ich karma. Dla Buddy wiec byla to wizja tego jak funkcjonuje mechanika odrodzen, a nie filozoficzna koncepcja zyczen o sprawiedliwosci.
Rozważania o reinkarnacji (konkrentie o karmie i jej efektach w ramach odrodzin, tez) mają zasadniczną wartość. Nie jesteśmy w stanie wykazać, że Budda tego nie nauczał. I własnie dlatego, że mamy wpływ na wynik karmy, mamy ogromny wręcz wpływ na przyszłe odrodzenia, ponieważ zgodnie z nauczaniem Buddy odradzamy się zgodnie z wytwarzaną przez siebie samych karmą. Wiele z rozmowy o tym mieliśmy w wątki o Stephenie Batchelorze108Adamow pisze:Rozpocznę od bardzo długiego i niezwykle wartościowego linka: http://hardcorezen.blogspot.com/2011/01 ... birth.html
Tyle, jeśli chodzi o Dogena i soto
teraz moje rozwinięcie.
Rozważania na temat reinkarnacji maja absolutnie zerową wartość, jak to już wskazał sam Budda, odmawiając odpowiedzi na tych kilka pytań fundamentalnych. Niezależnie od tego, czy czeka nas Sąd Ostateczny, czy raczej gdzieś tam jest wielki akumulator karmy i dobrych uczynków, czy nie, nie mamy na to absolutnie żadnego wpływu.
No ale pojawił się Brad Warner i inni i....ponad 2500 lat praktyki buddyjskiej to bujda, no bo nie ma żadnego "ja", więc nie ma dosłownego odradzania.
Pięknie