Szyszka pisze:czy można praktykować zazen bez angażowania się filozofie buddyjską ?. Jestem człowiekiem poszukującym ale też nie lubię szufladek wiec siadając do zazen chciałbym mieć wgląd w siebie
Można na pewno w ten sposób do tego podejść, z tym że siedzenie w zen jest od samego początku osadzone w filozofii buddyjskiej. Siedzenie zen to siedzenie z mocną wiarą w swoją prawdziwą naturę (zdefiniowaną w filozofii buddyjskiej), które jest jednocześnie zarówno wyrazem tej prawdziwej natury (w sposób opisany w tejże filozofii) oraz środkiem do jej realizacji, czyli wglądu (zdefiniowanego w filozofii buddyjskiej) aby działać w świecie jak bodhisattva (zdefiniowany w filozofii buddyjskiej), który pomaga czującym istotom (kim są te istoty i jak ma im pomagać też mówi filozofia buddyjska). Dlatego właściwie każdy aspekt praktyki po japońsku zwanej zazen jest wyrazem buddyjskiej doktryny mahajany.
Jeżeli zabierzesz te rzeczy, to nie będzie to siedzenie zen, tylko jakiś rodzaj medytacji, co nie jest samo w sobie niczym niewłaściwym. Myślę, że jest zupełnie OK podejście do buddyjskich praktyk w ten sposób, żeby pewne rzeczy zostawić sobie na później - na zasadzie otwartych drzwi, do sprawdzenia we właściwym czasie. Natomiast wykluczenie ich z góry mija się z celem, bo wylewasz dziecko z kąpielą. Są różne rodzaje medytacji niebuddyjskich, zupełnie wyjętych z kontekstu - być może lepiej się nimi zainteresować. Z drugiej strony, skoro ciągnie Cię medytacja w stylu zen, to może warto za tym iść (mamy z reguły dobrą intuicję, jeśli chodzi o te rzeczy), ale wtedy najlepiej podejść do tego z odpowiednią dozą otwartości.
Co do stanów lękowych - powinieneś zapytać żywego nauczyciela. Jest bardzo wiele możliwości wykonywania medytacji niewłaściwie: od blokowanie czegoś poprzez przywiązanie się do różnych błogostanów aż po wyzwalanie jakichś ukrytych neuroz. Może to być też związane z niewłaściwymi poglądami na medytację (może chcesz przestać myśleć? może chcesz zniszczyć swoje ja, albo co?) Tradycyjnie nikt nie zabierał się za praktykę zen zanim nie zapoznał się odpowiednio z sutrami, nie wykonał odpowiedniej ilości oczyszczających praktyk takich jak pokłony i śpiewy. Te praktyki łagodnie uspokajały umysł zanim ktoś rzucał się na głęboką wodę i zabierał się za zen. Teraz u nas jest oczywiście trochę inaczej, ale warto pamiętać o tym, że tysiące lat tradycji trochę inaczej to ukształtowały.
W jakiej sandze praktykujesz?
Pozdrawiam i życzę powodzenia

Piotr