kołyszę was bezpiecznie w rdzeniu mojej istoty.
Do tych, którzy sprawiają, że dziecko płacze,
daję wam wolność wyrazu własnej, zdławionej agonii.
Do tych, którzy sieją terror,
przypominam wam że lśnicie czystością tysiąca słońc.
Do tych, którzy ograniczają, uciskają i odmawiają,
daję wam bezkresną przestrzeń nieba.
Do tych, którzy potrzebują ciąć i palić,
przypominam wam o niezwyciężoności wiosny.
Do tych, któzy lgną i chwytają,
obiecuję wam więcej obfitości niż mogli byście objąć.
Do tych, którzy dają upust gniewowi na małych dzieciach,
zwracam wam waszą najgłębszą niewinność.
Do tych, którzy muszą strachem wpędzać w poddanie,
trzymam was w sercu waszej matki.
Do tych, którzy przynoszą innym cierpienie,
daję wam dar wolno płynących łez.
Do tych, którzy odmawiają innym prawa bytu,
przypominam wam, że bogowie śpiewali świętując w dniu waszych narodzin.
Do tych, którzy widzą tylko podziały i oddzielenie,
przypominam wam, że część rodzi się tylko z przecięcia całości.
Do tych, którzy zapomnieli czułości matczynego objęcia,
ślę wam delikatną bryzę by pieściła wasze czoło.
Do tych, którzy nadal czują się niekompletni,
oferuję wam doskonałą świętość tej chwili.
------------------------
Ponoć to stara chińska modlitwa. Znalazłem po angielsku i przetłumaczyłem.
