leszek wojas pisze:Prawdziwe ludzkie potrzeby, jak pisał Edward Stachura, są bardzo nieduże, wręcz minimalne – coś przyodziać, coś do garnka włożyć.
Tak mi się jeszcze przypomniało: Stachura, wolny ptak, bez dzieci, bez żony... takiemu łatwo mówić o tym, że człowiekowi "niewiele trzeba"... Stachura nie jest tu chyba najlepszym przykładem. Także nie Thoreau ze swoim uporem w niepłaceniu podatków. Brak dobrego wzorca - ot, co.
Chodzi mi o wzorzec płacący podatki, nie o mistrza Seung Sahna, który - jak sądzę - podatków nie płaci. A jeśli nawet, to też nie ma żony, itd.
Wiem, że czysty umysł jest w stanie przeniknąć i to, ale ja jestem jak ten niewierny Tomasz - jak nie pomacam, to nie uwierzę
![żart ;)](./images/smilies/msn-wink.gif)
Dlatego piszę wprost, że brak mi wzorca, który pokazałby mi, jak żyć z umiarem i radością będąc świeckim człowiekiem, a więc jak najbardziej uwikłanym w samsaryczne tryby
![Wesoly :)](./images/smilies/smile.gif)
Z mojego bowiem punktu widzenia, mnisie życie jawi się jak raj na ziemi. Raj, w którym łatwo i o umiar i o umysł "wystarczy"
Ja mam np. teraz taki problem, że kończy mi się umowa o pracę. I co dalej? Będąc mniszką, żyjąca bez rodziny w klasztorze nie miałabym takich problemów.Wystarczyłaby mi miska ryżu i świadomość, że nie mam długów. Ale mam, niestety, kredyt na karku i świadomość, że muszę an gwałt szukać roboty. Najlepiej, jak najbardziej płatnej, bo to daje więcej możliwości we współczesnym świecie: lepszą opiekę lekarską, lepsze wyżywienie, lepsze wykształcenie dla moich bliskich. Czy mogę im tego odmówić? Czy mogę im powiedzieć, decydując za nich - to wystarczy, tyle nam wystarczy?
Pozdrawiam.m.