pawel pisze:booker pisze:pawel pisze:booker pisze:Jak chcesz wyjaśnień wówczas trzeba się odwołać do buddyzmu, albo nauczania stylem wyjaśniania nauczycieli, a nie do zenu.
Do czego konkretnie w buddyźmie?
Do wyjaśnień. Wyjaśnień Mahajany, wyjaśnień mistrzów i Patriarchów. Cała góra słów do dyspozycji, które mogą pomóc.
Czyli konkretnie do sutr mahayany, tak?
Mogą być. Nie musza. Istotą jest odkrycie swojej prawdziwej natury, a nie wwiercanie się w papier, choć bywa to pomocne.
pawel pisze:Wyjaśnia się, że stan dzogchen jest to prawdziwy stan Buddów.
I powiedzenie tego starcza by osiągnąć stan Buddów? Można na siłę wyjaśniać, że "umysł nie wiem" jest Umysłem Buddy. Bez osiągnięcia co to znaczy, taka gaduła niczego nie zmienia.
pawel pisze:I tu z mej strony mała uwaga - to jest 'twoja prawdziwa natura według zen'. Weź to, proszę, pod uwagę.
Nie da się ukryć, że mówie za siebie, co nie jest w żadnym wypadku reprezentatywne.
pawel pisze:Dzogchen nie dodaje niczego, ani nie ozdabia, ani nie dzieli na czworo czy naścioro, wyjaśnia jedynie czym prawdziwy stan jest a czym nie jest i jak możesz odkryć ten prawdziwy stan dla siebie, nie popadając w uznawanie za prawdziwy stan czegoś, co nim nie jest.
Zen robi to samo, tyle, że nie poprzez wyjaśnianie a bezpośrednie wskazywanie na umysł, a doświadczenie można (a wręcz należy) zweryfikować z nauczycielem, co by nie brać prawdziwej natury za coś, czym nie jest.
pawel pisze:Więc zrozum proszę, że jest to metodyka zen. W obrębie tej metodyki, to działa, jako ścieżka, która się sama dla siebie tak określa jak napisałeś - ok. Tak samo tantra - to osobna ścieżka, sutry ze swoim sposobem wyjaśniania i medytacji i osiągania oświecenia - to ścieżka. Na ścieżce Zen w sposób bezpośredni rozpoznajesz to co Zen uznaje za prawdziwy stan Buddy. I to działa jako ścieżka.
Dobrze.
pawel pisze:Niestety, to co jest po BUM, to nie jest Twoja prawdziwa natura, twój prawdziwy stan, pierwotny stan, autentyczny stan Buddy.
Wszystko jest naszą prawdziwą naturą, majster Paweł. Tak to niestety wygląda. Gdzie nie ugryziesz, jest tylko ona i nie ma niczego innego. To, że ma się co do niej niewiedze niczego w jej ramach nie zmienia. Jak nie patrzeć d. z tyłu. Albo się ją rozpoznaje, albo nie, a jeżeli się ją rozpoznaje, może być głęboko albo płytko. End of story.
pawel pisze: Przyjmij do wiadomości, że nie chodzi tu o kapsle, papierki po cukierkach ani wstążki, szkiełka na śmietniku ani ciuszki z brokatu, tylko o konkretne doświadczenia medytacyjne
W zenie bynajmniej nie inaczej.
pawel pisze: o dogłębne bezpośrednie konkretne wskazówki pozwalające praktykującemu oddzielić ziarno od plew - prawdziwy stan Buddy od złudzenia. Ten wyjątkowy jedyny niepowtarzalny pierwotny stan, nazywany dzogchen (ale wstaw tu cokolwiek chcesz) który ma takie właściwości jak samowyzwolenie, spontaniczne przejawianie, przejrzystość, nierozdzielność i inne - dla Ciebie, kiedy czytasz takie słowa, kojarzą Ci się one z podobnymi sformułowaniami należącymi do metodyki Zen - i tu leżysz, bo zupełnie nie o to chodzi kiedy te sformułowania występują w dzogchen. Myślę że teraz się rozumiemy?
Pierwsze, primo. Nie rozumiemy się. Wydaje Ci się, że tylko dzogczen pozwala odzielić ziarno od plew? Prawdziwą naturę od złudzeń? Żartujesz sobie czy Ty poważnie tak?
Drugie, primo. Co do metodyki zen vs dzogczen chyba już napisałem, że nie uważam, aby to było to samo. Poza tym, na moje, podchodzenie do dzogczen z poziomu zenu to jest nieporozumienie. Nieporozumieniem też jest, Twoja nieustępliwa wizja, iż kiedy rozmawiam z Wami gdzie indziej odnośnie dzogczen, to za bazę biorę to, co znam z zen.
Trzecie, primo, ultimo - jest znacząca różnica, między tym, co się czyta i rozumie o zen, a tym, co znaczy doświadczyć tego o czym nauczanie zen mówi.
pawel pisze:choć być może mi nie uwierzysz i nikt praktykujący Zen mi nie uwierzy - i dobrze dla Was, praktykujecie Zen więc praktykujcie Zen. A chcecie sprawdzić czy piszę prawdę - idźcie porozmawiać do mistrza dzogchen, albo otrzymajcie to bezpośrednie wprowadzenie - wówczas przekonacie się sami i będziecie mieć możliwość wyboru, co chcecie robić dalej - dzogchen czy Zen.
Nie wierze nikomu, kto próbuje wsadzać mi quasi-sektariańskie reklamy, Pawle (to tak na marginesie).
Co do reszty - dokładnie. Bez odwiedzenia nauczyciela, bez sprawdzenia na sobie, bez praktyki... jeno rozumowa bida pozostaje.
GreenTea pisze:Booker i Paweł, dzięki za klarowne wyłożenie, czym zen i dzogczen są, a czym nie są
Nie ma sprawy, choć po prawdzie należy mi się 108 kijów na krzyż. (spoko, sam sobie wbije). Jeszcze ktoś gotów pomyśleć, że to co booker mówi znaczy zen. To by była najpoważniejsza katastrofa w tym temacie.