kolejne pytania kolejnego beginnera

Wasze pierwsze pytania tyczące się buddyzmu

Moderator: forum e-budda team

Lo'tsa'wa
Posty: 1979
Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Manchester

Re: kolejne pytania kolejnego beginnera

Nieprzeczytany post autor: Lo'tsa'wa »

Ja nie widzę absolutnie nic zabawnego w zmianie tożsamości :coolwink:

Tożsamość to po prostu ściema. Każda jedna. Wszystkie są takie same. Znaczy, iluzoryczne. :hyhy:
Naturalnie, tożsamości mogą być prawdziwe... póki istnieją ku temu warunki... Jak zmieniają się warunki, zmienia się tożsamość.
Awatar użytkownika
Sarasvati
Posty: 152
Rejestracja: pn gru 13, 2010 09:33
Tradycja: Mahayana/sanskrit!
Lokalizacja: Mexico DF

Re: kolejne pytania kolejnego beginnera

Nieprzeczytany post autor: Sarasvati »

Lo'tsa'wa pisze:Ja nie widzę absolutnie nic zabawnego w zmianie tożsamości :coolwink:

Tożsamość to po prostu ściema. Każda jedna. Wszystkie są takie same. Znaczy, iluzoryczne. :hyhy:
Naturalnie, tożsamości mogą być prawdziwe... póki istnieją ku temu warunki... Jak zmieniają się warunki, zmienia się tożsamość.
Jasne, ale sluza nam do poruszania sie w swiecie :-)
सर्वं शून्यं
Lo'tsa'wa
Posty: 1979
Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Manchester

Re: kolejne pytania kolejnego beginnera

Nieprzeczytany post autor: Lo'tsa'wa »

Ah... ciężko mi to przyznać ale masz rację :)
Awatar użytkownika
Ryu
ex Global Moderator
Posty: 1940
Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Zgierz

Re: kolejne pytania kolejnego beginnera

Nieprzeczytany post autor: Ryu »

Cześć

Nie rozumiem tylko co Twoje podejście do BN ma wspólnego z buddyzmem. Wyjechałaś do innego kraju, nie jesteś katoliczką, nie masz odruchu wysłania rodzinie kartki no i super. Myślisz, że jakbyś nie była buddystką to byłoby inaczej? Poza tym jaki wpływ na Twoją buddyjskość miałoby to, gdybyś jednak miała taki odruch wysłania rodzinie kartki? Buddyzm to buddyzm, a tradycja to tradycja. Jedyne co w wypadku tej konkretnej tradycji może zmienić sam buddyzm to kwestia zabijania karpia, czy w ogóle jedzenie mięsa/jedzenie po 12.

pozdrawiam,
Ryu
Jestem właścicielem mojej kammy, spadkobiercą mojej kammy, zrodzony z mojej kammy, związany z moją kammą, istnieję wspierany przez moją kammę. Jakąkolwiek kammę stworzę, czy dobrą czy złą, będę jej spadkobiercą.
Obrazek
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: kolejne pytania kolejnego beginnera

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

Sarasvati pisze:
Lo'tsa'wa pisze:Tożsamość to po prostu ściema. Każda jedna. Wszystkie są takie same. Znaczy, iluzoryczne. :hyhy:
Naturalnie, tożsamości mogą być prawdziwe... póki istnieją ku temu warunki... Jak zmieniają się warunki, zmienia się tożsamość.
Jasne, ale sluza nam do poruszania sie w swiecie :-)
Znalazłam tutaj taki fragment:
Odczuwam obecność mojego ja tylko dlatego, że daje mi ono możliwość kontaktu z tym, co jest na zewnątrz. Jestem "mną" dzięki interakcjom, lecz moje ja nie istnieje w sposób namacalny, nie można go w żaden sposób umiejscowić.
(…)
Moja tożsamość, to w gruncie rzeczy nic innego niż tożsamość mojego umysłu. To umysł sprawia, że "jesteśmy obecni", że możemy wchodzić w relacje z innymi. Kontaktujemy się z podobnymi sobie istotami, a jednak, gdy staramy się przyłapać nasze ja na gorącym uczynku, okazuje się, że jest to niemożliwe: ja jest równomiernie rozłożone w całej sieci zależności, wewnątrz nas.
Jeśli przyjąć, że powyższy cytat odnosi się w jakiś sposób do światopoglądu buddyjskiego, to wygląda na to, że nie jest specjalnie istotne, z kim konkretnie wejdziemy w relację na konwencjonalnym poziomie i za pomocą jakich środków, natomiast istotne, z jakim stanem umysłu wejdziemy i co zechcemy drugiemu człowiekowi intencjonalnie poprzez tę relację przekazać. Rozpatrywać buddystę z punktu widzenia jakiejś uniwersalnej buddyjskiej tożsamości można byłoby, według mnie, jedynie w ten sposób, jak robi to autor linkowanego wyżej tekstu (splot wielu 'nie umiejscowionych' tożsamości, niejednorodna tożsamość). Zasadnicze tezy filozofii buddyjskiej nie są konstruowane na bazie tego, co nazywamy tożsamością osobową, narodową, społeczną, kulturową, grupową, zawodową. Jedynym odniesieniem pozostaje tu cierpienie istot w różnych światach . Z kolei rozwój na ścieżce prowadzącej do wyzwolenia polega właściwie na nauce nieprzywiązywania się do czegoś takiego, jak tożsamość.

Ciekawi mnie, na jakiej podstawie, Sarasvati, twierdzisz, że tożsamość polskiego buddysty kształtowana jest przez polską tradycję katolicką, tzn. co jest Twoim punktem odniesienia tutaj, jakiego modelu używasz pozwalającego odróżnić buddyjskość od katolickości? Buddysta dzieli się na przykład opłatkiem podczas wigilii z własną matką. Po czym poznasz, że jego zachowanie jest katolickie, a nie buddyjskie? Po tym, że dotknął opłatka, przełamał go i złożył życzenia w świątecznej scenerii BN?

Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
LewKanapowy
Posty: 595
Rejestracja: sob lis 21, 2009 10:16
Tradycja: Dzogczen
Lokalizacja: Warszawa

Re: kolejne pytania kolejnego beginnera

Nieprzeczytany post autor: LewKanapowy »

Sarasvati, z tym słownikiem . . . Dużoby pisać, ale ja spytam tak: czy Fromm wyznawał psychoanalizę, Merleau-Pont fenomenologię, a Derrida dekonstrukcję? Albo ściślej jeszcze: czy William Ockham wyznawał nominalizm, a Anzelm z Canterbury realizm pojęciowy? Poglądy wszystko.

O tym, dlaczego konwersja może nie być najlepszym słowem już ktoś pisał, ja dodam od siebie, że konwersja, nie wspominając nawet o samym o patosie słowa, kojarzy mi się z jednoznacznym zerwaniem i zamianą, tzn., odrzucam coś, biorę coś w zamian. W moim przypadku wymiana jakaś chyba nastąpiła i nadal następuje, choć tak powoli, że niemal niezauważalnie - ale żadnego zerwania, żadnego objawienia z piorunami, żadnej apokalipsy to ja nigdy nie dostąpiłem. I, prawdę mówiąc, mam ogromną nadzieję, że nie dostąpię.
Sarasvati pisze:Przypuszczam, ze wiekszosc buddystow w Polsce dalej czuje sie tozsamosciowo zwiazana z polska tradycja, ktora jest semi-katolicka. Wielu kupuje pewnie prezenty na Swieta, czy tam pochlipie barszczyk ;-), mozna odrzec swieta z ich religijnego aspektu, bo przeciez to nietrune przy tej komercjalizacji, ale W OGOLE nie robic absolutnie NIC i nawet sie nie ZASTANOWIC co robic w swiazku z tym, ze Swieta nadchodza, to inna kwestia. A jak np. umrze ktos w rodzinie, to tez buddysci z Polski czy tam UK (choc tu pewnie czesciej) nie grzebia go raczej przy klasztorze :-)
Sarsavati, ale co w tym, że ubiorę sobie choinkę (uwielbiam ubierać choinkę), pochlipię barszczyk z pasztecikiem, wetnę tuzin pierogów, i dam parę prezentów na gwiazdkę, z katolicyzmu? Co z chrześcijaństwa w ogóle? Ba, co z chrześcijaństwa miałoby być w tym, że po drugiej flaszce - sytuacja całkiem wyimaginowana, po drugiej flaszce byłbym już dawno w szpitalu - zawyję sobie z sąsiadem jakąś kolędę? W moich warszawskich "okolicach" przynajmniej jest już zupełnie jak w Londynie: święta są Dickensowskie, nie katolickie; super rodzinny zwyczaj, którego związek z religią jest tylko taki, że aniołkowi wsadza się choinkę w cztery litery. Jeśli ktoś w ogóle szuka "the true meaning of Christmas" pod płaszczykiem miłych folkowych zwyczajów - a kto dziś szuka? - znajduje humanizm, i to ten ponowoczesny, nie renesansowy.
Asti pisze:Buddyzm wszędzie gdzie trafia, asymiluje się z kulturą i przyjmuje nieco inną formę, choć baza pozostaje ta sama. Pozwólmy żeby to stało się na Zachodzie, zamiast na siłę dokonywać przeszczepienia kulturowego. Dla mnie nie jest problemem obchodzenie świąt z rodziną, czy też dawanie sobie prezentów. Ma to dla mnie charakter rodzinny, nikt mnie do niczego w moim domu nie zmusza, ale jest we mnie chęć dawania dobra i szczęścia moim bliskim, co w ten sposób robię.
Prawda. I warto też tu zauważyć, że buddyzm na Wschodzie nie tylko asymiluje się (zmieniając w ten sposób też kulturę bazową, rzecz jasna) i przyjmuje cechy nowego środowiska, ale i jest głęboko synkretyczny - tzn. tożsamość "buddysta" (jeśli w ogóle istnieje - o czym Kunzang gdzieś już pisał na forum) nie jest wyłączna, nie wchodzi za bardzo w konflikt z innymi tożsamościami, które dla Sarasvati byłby pewnie "religijne", a zlepia się z nimi i miesza w dość dowolnych proporcjach; stąd w religioznawstwie dziwaczna kategoria "chińskich systemów religijnych" - daoizmu/buddyzmu/animizmu, na ten przykład.
Za sceną rozległ się gwałtowny tupot i wreszcie wszedł lew.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
Awatar użytkownika
Sarasvati
Posty: 152
Rejestracja: pn gru 13, 2010 09:33
Tradycja: Mahayana/sanskrit!
Lokalizacja: Mexico DF

Re: kolejne pytania kolejnego beginnera

Nieprzeczytany post autor: Sarasvati »

GreenTea pisze:

Ciekawi mnie, na jakiej podstawie, Sarasvati, twierdzisz, że tożsamość polskiego buddysty kształtowana jest przez polską tradycję katolicką, tzn. co jest Twoim punktem odniesienia tutaj, jakiego modelu używasz pozwalającego odróżnić buddyjskość od katolickości? Buddysta dzieli się na przykład opłatkiem podczas wigilii z własną matką. Po czym poznasz, że jego zachowanie jest katolickie, a nie buddyjskie? Po tym, że dotknął opłatka, przełamał go i złożył życzenia w świątecznej scenerii BN?
Chyba odpowiedzieli Ci na pytanie tu Ci wyzej, ktorzy stwierdzili, ze nie widza nic zlego/dziwnego w swietowaniu BN. Nie twierdze, ze to katolickosc i zachowanie katolickie, twierdze, ze to zachowanie wynikajace z poczucia tradycji i tozsamosci kulturowej. I chyba tak jest, bo niby czemu buddysci swietuja BN? To nie jest zachowanie katolickie przeciez, ale buddyjskie tez srednio. A juz napewno nie wynika bezposrednio z bycia buddysta, ale raczej z np. bycia Polakiem w Polsce, gdzie jest taka tradycja.

(przepraszam, ze tak ogolnikowo odpowiadam i jednej osobie, alem zajeta )

Lew - w sumie jak wkleilam te slownikowe definicje, to pomyslalam, ze to w ogole bez sensu, ale juz nie chcialam edytowac posta. DLa mnie klotnie o slowa "religia" "wyznaje" czy "konwertysta" to bicie piany. Nie sa to slowa zabarwione pejoratywnie w jezyku polskim, maja okreslone znaczenie, pewnie zmienne (z reszta sama definicja jest kilkuwarstwowa), jak zauwyazyl Ryuu to tylko slowa, z reszta sa w jezyku nieformalnym, to nie matematyka. Czemu wlasciwie ma sluzyc teraz spor o slowa, ktore nikogo nie obrazaja (bo nie sa negatywne przeciez, ani uzyte w obrazliwy/atakujacy/negatywny sposob)? Ja nie widze sensu, s klocenie sie o to, to szukanie problemu, gdzie go w ogole nie ma.
सर्वं शून्यं
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wasze pierwsze pytania”