Nauka Buddy a buddyzm
Moderatorzy: kunzang, Har-Dao, iwanxxx
- Amicus
- ex Moderator
- Posty: 197
- Rejestracja: śr mar 01, 2006 11:53
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: none
- Lokalizacja: Kraków
Nauka Buddy a buddyzm
Salvete amici! Buddyzm to osobliwy twór. Wciąż iskrzy na linii mahajana-therawada, buddyzm ezoteryczny-"jawny", Tipitaka-inne nauki Buddy, i tak dalej, i tym podobne... Oczywiście pozostałe religie, w tym chrześcijaństwo i islam, mają podobnego rodzaju problemy, ale one mnie w tym momencie nie interesują. Za to skorzystam z leżącego niemal pod ręką przykładu taoizmu. Z tego co wyczytałem początkowo był on szkołą filozoficzną, która z czasem uległa rozpadowi/częściowej transformacji na "taoizm filozoficzny" i "taoizm religijny". Taoizm religijny podlegać miał licznym wpływom: wierzeniom ludowym, magii, buddyzmowi. W ten sposób filozoficzna myśl rozpuszczała się, tworząc wraz z innymi składnikami w miarę homogeniczny roztwór – ale inną jakość.
Rzecz w tym, że buddyzm także podlegał zmianom. Czasem odnoszę wrażenie, że to, co dla dawnych mistrzów było jedynie "upaya", dla części ich uczniów stanowiło istotę nauki. Mam na myśli sytuację, gdy mistrz posługuje się metaforą, a część uczniów bierze ją dosłownie i jako taką przekazuje dalej. Powstają różne formy praktyki, różne mitologie opowiadające o arahatach, bodhisattvach, devach, demonach-opiekunach, smokach i tylko Budda wie czym jeszcze. I to mnie nie niepokoi, dopóki mój nauczyciel odróżnia barwną metaforę od tego, co ma ona przekazywać. Gorzej, gdy zmącony umysł gubi się gdzieś wewnątrz tych fantastycznych światów i alegorie są dla niego prawdą – niczym cienie dla więźniów platońskiej jaskini.
Zastanawia mnie, a nawet niepokoi, jak się ma "nauka Buddy" do "buddyzmu". Są tym samym, czy jedynie mają ze sobą sporo wspólnego? Czy buddyzm to mieszanka nauk Buddy i elementów dodatkowych, pochodna pierwotnej "filozofii"? A więc czy buddyzm można porównać do taoizmu religijnego? Ile zatem buddyzmu w buddyzmie? I w końcu: czy ktoś w ogóle potrafi się w tym wszystkim połapać?
Co z "czystością doktryny"? Chwilami mam przed oczami obraz zapuszczonej drogi, na której wiatr i głupi ludzie poprzekręcali drogowskazy, pozacierali napisy lub dodali własne. Sprawa jest poważna, bo chodzi przecież o narodziny i śmierć. Jakie jest Wasze zdanie?
Rzecz w tym, że buddyzm także podlegał zmianom. Czasem odnoszę wrażenie, że to, co dla dawnych mistrzów było jedynie "upaya", dla części ich uczniów stanowiło istotę nauki. Mam na myśli sytuację, gdy mistrz posługuje się metaforą, a część uczniów bierze ją dosłownie i jako taką przekazuje dalej. Powstają różne formy praktyki, różne mitologie opowiadające o arahatach, bodhisattvach, devach, demonach-opiekunach, smokach i tylko Budda wie czym jeszcze. I to mnie nie niepokoi, dopóki mój nauczyciel odróżnia barwną metaforę od tego, co ma ona przekazywać. Gorzej, gdy zmącony umysł gubi się gdzieś wewnątrz tych fantastycznych światów i alegorie są dla niego prawdą – niczym cienie dla więźniów platońskiej jaskini.
Zastanawia mnie, a nawet niepokoi, jak się ma "nauka Buddy" do "buddyzmu". Są tym samym, czy jedynie mają ze sobą sporo wspólnego? Czy buddyzm to mieszanka nauk Buddy i elementów dodatkowych, pochodna pierwotnej "filozofii"? A więc czy buddyzm można porównać do taoizmu religijnego? Ile zatem buddyzmu w buddyzmie? I w końcu: czy ktoś w ogóle potrafi się w tym wszystkim połapać?
Co z "czystością doktryny"? Chwilami mam przed oczami obraz zapuszczonej drogi, na której wiatr i głupi ludzie poprzekręcali drogowskazy, pozacierali napisy lub dodali własne. Sprawa jest poważna, bo chodzi przecież o narodziny i śmierć. Jakie jest Wasze zdanie?
- lepsze
- ex Moderator
- Posty: 1895
- Rejestracja: ndz paź 16, 2005 21:52
- Tradycja: Brak
- Lokalizacja: Toruń
Re: Nauka Buddy a buddyzm
Mistrzami nie zostaje byle kto (chyba że się sam mianuje np. miszcz lepsze). Już w tym ich głowa aby uchwycić sedno nauk i tak pokierować swoimi uczniami aby właściwie je zrozumieli, by potem oni zostali mistrzami.Amicus pisze:Mam na myśli sytuację, gdy mistrz posługuje się metaforą, a część uczniów bierze ją dosłownie i jako taką przekazuje dalej.
Ja też się kiedyś mocno nad tym zastanawiałem. Ale w sumie nie ma nad czym.Amicus pisze:Zastanawia mnie, a nawet niepokoi, jak się ma "nauka Buddy" do "buddyzmu".
Nauka Buddy to Nauka Buddy, buddyzm to buddyzm.
Absolut nie moze uciec i głęboko wierze że jest dostępny dla wszystkich praktykujących obojętnie od okresu i epoki w jakiej zyją.
Uważam że gdyby buddyzm nie był elastyczny, to już by go nie było.Amicus pisze:Co z "czystością doktryny"?
Np. Gdyby uważano że praktykować mogą tylko mnisi a praktyka świecka to nieporozumienie to czy to forum by istniało?
Jeżeli nie masz koncepcji na temat tego czym powinien być buddyzm, to 100%Amicus pisze:Ile zatem buddyzmu w buddyzmie?
"Rozkradzione krople
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
Re: Nauka Buddy a buddyzm
Podobno sam Budda powiedział, że zaledwie pięćset lat przetrwa nauka o prawdzie. Potem miała nastąpić stopniowa degradacja nauk. To sformułowanie jest obecne w Kanonie.Amicus pisze:buddyzm także podlegał zmianom. Czasem odnoszę wrażenie, że to, co dla dawnych mistrzów było jedynie"upaya", dla części ich uczniów stanowiło istotę nauki. Mam na myśli sytuację, gdy mistrz posługuje się metaforą, a część uczniów bierze ją dosłownie i jako taką przekazuje dalej. Powstają różne formy praktyki, różne mitologie opowiadające o arahatach, bodhisattvach, devach, demonach-opiekunach, smokach i tylko Budda wie czym jeszcze. I to mnie nie niepokoi, dopóki mój nauczyciel odróżnia barwną metaforę od tego, co ma ona przekazywać. Gorzej, gdy zmącony umysł gubi się gdzieś wewnątrz tych fantastycznych światów i alegorie są dla niego prawdą – niczym cienie dla więźniów platońskiej jaskini.
Kwestia upaya to klucz do ewolucji buddyzmu poza kanonicznego i od oceny adekwatności "zręcznych sposobów" zależy czy nauki maha i wadżrajany uznasz za "genialne rozwinięcie" Dhammy głoszonej Buddy Gotamy czy jej "rozrzedzenie" albo nawet miejscami zaprzeczenie.
Proponuję takie rozróżnienie buddyjskich nauk:
1. Treści nakierowujące na zbawczą prawdę. Przedstawiające sprawę w sposób możliwie najbardziej atrakcyjny i przystępny dla jak największej liczby ludzi. To mniej więcej tak, jak się tłumaczy dzieciom to, do rozumienia czego jeszcze nie dorosły. W zasadzie nie jest to ani kłamstwo ani prawda, ważne, że działa na nie pozytywnie i skutecznie (maha i wadżrajana).
2. Samo sedno zbawczej nauki - 100% pure Dhamma, miejscami trudna do przyjęcia (nauka Kanoniczna).
Amicus pisze:Co z "czystością doktryny"? Chwilami mam przed oczami obraz zapuszczonej drogi, na której wiatr i głupi ludzie poprzekręcali drogowskazy, pozacierali napisy lub dodali własne.
IMHO "czystość doktryny" na milę pachnie krucjatą i tak na dobrą sprawę może tylko zaszkodzić, więc niech lepiej każdy praktykuje jak potrafi i czyni postępy na swoją miarę.
Szkoda czasu na boje o rację. Ktoś się zaraz obrazi albo zezłości i zepsuje atmosferę broniąc do upadłego swoich doskonałych nauczycieli i ich nauk. I po co to komu?
Też tak uważam. Kogoś szczerze poszukującego wyzwolenia nie stać na błądzenie.Amicus pisze:Sprawa jest poważna, bo chodzi przecież o narodziny i śmierć. Jakie jest Wasze zdanie?
Suma sumarum obawiam się, ze w ocenianiu co jest Dhammą, a co nie jesteś zdany na samego siebie. Obyś wybierał mądrze. Powodzenia.
"Podobnie jak wielkie morze ma tylko jeden smak - smak soli, tak też, ta Nauka i Dyscyplina ma tylko jeden smak - smak wyzwolenia". Udana V.5, Uposatha Sutta.
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Nauka Buddy a buddyzm
Nie wydaje mi się aby Śakjamuni był inicjatorem tworu o nazwie "buddyzm" oraz "buddyści". Trudno więc o nich mówić nie opierając się wrażeniu iż jest to wyimaginowane.
...ale może się mylę, może ktoś odnalazł takie twory i religię Nauki w ten sposób wypowiadane przez Bogosławionego.
...ale może się mylę, może ktoś odnalazł takie twory i religię Nauki w ten sposób wypowiadane przez Bogosławionego.
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Re: Nauka Buddy a buddyzm
Heh, tak samo jak Kant nie stworzył "kantyzmu" ani "kantystów" tylko transcendentalny krytycyzm. Mimo to nikt nie twierdzi, że kantyzm jest wyimaginowany...booker pisze:Nie wydaje mi się aby Śakjamuni był inicjatorem tworu o nazwie "buddyzm" oraz "buddyści". Trudno więc o nich mówić nie opierając się wrażeniu iż jest to wyimaginowane.
"Podobnie jak wielkie morze ma tylko jeden smak - smak soli, tak też, ta Nauka i Dyscyplina ma tylko jeden smak - smak wyzwolenia". Udana V.5, Uposatha Sutta.
- Amicus
- ex Moderator
- Posty: 197
- Rejestracja: śr mar 01, 2006 11:53
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: none
- Lokalizacja: Kraków
Re: Nauka Buddy a buddyzm
Zabawne, ze zostal wywolany duch Kanta. W koncu pierwszym jego "nastepca" byl Fichte, od ktorego Kant sie zdecydowanie odcinal, a ktory z Kanta wyciagnal tylko to, co mu pasowalo.
A przy okazji: jak sie ma zen do "nauk kanonicznych"?
Buddyzm moznaby chyba porownac do wycieczki bez przewodnika, ktorej celem jest krawedz aktywnego wulkanu znajdujacego sie na srodku wyspy ludozercow - jeden falszywy krok i...
Nie dosc, ze mozna sie pomylic, utrzymywac niewlasciwe poglady, pobierac nauki u pomieszanych lub "demonow", popasc w lenistwo, zwatpic w Trzy Klejnoty, to jeszcze zagraza poszukujacemu Drogi w pewnym sensie sam buddyzm - usniecie w wygodnie wymoszczonym gniazdku o nazwie "ja i moja praktyka".
[EDIT]
Dogen Zenji swoim uczniom takze nieustannie powtarzal, ze przyszlo im zyc w "zdegenerowanych czasach". Dharma jest falszowana, weze probuja udawac smoki, i tak dalej.Zbyt pisze:Podobno sam Budda powiedział, że zaledwie pięćset lat przetrwa nauka o prawdzie. Potem miała nastąpić stopniowa degradacja nauk. To sformułowanie jest obecne w Kanonie.
A przy okazji: jak sie ma zen do "nauk kanonicznych"?
Klania sie Awerroes i jego teoria "dwoch prawd".Zbyt pisze:Proponuję takie rozróżnienie buddyjskich nauk:
1. Treści nakierowujące na zbawczą prawdę. Przedstawiające sprawę w sposób możliwie najbardziej atrakcyjny i przystępny dla jak największej liczby ludzi. To mniej więcej tak, jak się tłumaczy dzieciom to, do rozumienia czego jeszcze nie dorosły. W zasadzie nie jest to ani kłamstwo ani prawda, ważne, że działa na nie pozytywnie i skutecznie (maha i wadżrajana).
2. Samo sedno zbawczej nauki - 100% pure Dhamma, miejscami trudna do przyjęcia (nauka Kanoniczna).
Dlatego wlasnie ujalem to w cudzyslow. Mowiac o czystosci doktryny mialem na mysli zachowanie sensu nauk. By zawsze pojmowac jasno i wyraznie "co to jest", "do czego sluzy", "dokad prowadzi". Ale by pojmowac (i utrzymywac), trzeba je najpierw poznac - oryginalne, czyste bez zaciemnien... O "ewangelizowaniu" nawet nie pomyslalem. Chyba po prostu lubie wiedziec gdzie wlasciwie jestem i dokad isc. A to jest, o czym sam piszesz, podroz samotna. Zreszta ewangelizowanie i uprawianie scholastyki byloby pogwalceniem wskazan i zboczeniem ze sciezki, a jak poucza czcigodny Hsuan Hua w komentarzu do "Surangamy" (parafraza): Kto na poczatku zboczy chocby o centymetr, na koncu minie cel o tysiac mil.Zbyt pisze:IMHO "czystość doktryny" na milę pachnie krucjatą i tak na dobrą sprawę może tylko zaszkodzić, więc niech lepiej każdy praktykuje jak potrafi i czyni postępy na swoją miarę.
Buddyzm moznaby chyba porownac do wycieczki bez przewodnika, ktorej celem jest krawedz aktywnego wulkanu znajdujacego sie na srodku wyspy ludozercow - jeden falszywy krok i...
Nie dosc, ze mozna sie pomylic, utrzymywac niewlasciwe poglady, pobierac nauki u pomieszanych lub "demonow", popasc w lenistwo, zwatpic w Trzy Klejnoty, to jeszcze zagraza poszukujacemu Drogi w pewnym sensie sam buddyzm - usniecie w wygodnie wymoszczonym gniazdku o nazwie "ja i moja praktyka".
Dlatego to takie straszne. Bede trzymal kciuki za nas wszystkich.Zbyt pisze:Suma sumarum obawiam się, ze w ocenianiu co jest Dhammą, a co nie jesteś zdany na samego siebie. Obyś wybierał mądrze. Powodzenia.
[EDIT]
Istnienie uniwersalnej i powszechnie dostepnej Prawdy nie daje wcale gwarancji, ze kazdemu uda sie ja urzeczywistnic. W koncu to nie Dharma nas unika, tylko my Dharmy... znaczy sie: o ile dobrze rozumiem.Lepsze pisze:Absolut nie moze uciec i głęboko wierze że jest dostępny dla wszystkich praktykujących obojętnie od okresu i epoki w jakiej zyją.