moi pisze:booker pisze:Czytam na wikipedi, że Jung miewał stany schizofreniczne i psychotyczne, a na pomysł zbiorowej nieświadomości wpadł na podstawie swoich mażeń sennych.
(...)Tego nie stworzył psychotyk. Zbyt spójne i zbyt sensowne. Chyba, że całkiem spora część współczesnej nauki, kultury i sztuki powstała w oparciu o wizję szaleńca.
Jung w swojej autobiografii, spisanej i podanej do druku przez Anielę Jaffe („Wspomnienia, sny, myśli”, 1999) wyjaśnia tę kwestię w ten oto sposób:
(fragment jest nieco dłuższy, ale wart przeczytania, bo niesie w pewnym sensie również przesłanie dla nas – buddystów)
„Od początku pojmowałem konfrontację z nieświadomością jako eksperyment naukowy, który przeprowadzałem na sobie samym; wynikiem tego eksperymentu byłem żywo zainteresowany. Wszakże dzisiaj mógłbym dodać: był to też eksperyment, który przeprowadzano na mnie. Jedną z największych trudności, jakie miałem do pokonania, było przetrzymanie napływu negatywnych uczuć. Dobrowolnie oddawałem się emocjom, których nie mogłem pochwalać (...) Tę próbę udało mi się wytrzymać za cenę wielu cierpień, zostałem jednak wyzwany do tego przez los. Tylko dzięki największym wysiłkom zdołałem w końcu wyjść z labiryntu” (s. 184)
„Badania naukowe były sposobem, były jedyną szansą by wyrwać się z tego kłębowiska. Inaczej materiał uczepiłby się mnie jak rzep psiego ogona (...) Dołożyłem wszelkich starań, by zrozumieć każdy obraz, każdą treść – na ile się dało – ująć racjonalnie, a przede wszystkim, żeby je wcielić w życie. To bowiem właśnie najczęściej się zaniedbuje. W ostateczności pozwalamy, żeby obrazy te się wyłoniły – może nawet wprawiają nas one w zachwyt – zazwyczaj jednak na tym poprzestajemy. Nie zadajemy sobie trudu, by je zrozumieć, że nie wspomnę o ponoszeniu konsekwencji etycznych, które z nich wynikają. W ten sposób sprawiamy, że nieświadomość działa negatywnie. Nawet ten, kto osiąga niejakie zrozumienie obrazów nieświadomości, ale sądzi, że może na tym poprzestać, pada ofiarą groźnej pomyłki. Jeśli bowiem nie pojmuje swego poznania jako obowiązku etycznego, ulega zasadzie mocy (...) Obrazy nieświadomości nakładają na człowieka brzemię odpowiedzialności. Niezrozumienie ich – tak jak brak poczucia odpowiedzialności moralnej – pozbawiają istnienia całkowitości i niejednemu żywotowi nadają przykry charakter fragmentaryczności” (s. 198)
gt