Wielki Budda z Leshan czyli jak Budda pokonał potwora!

strony www poświęcone buddyzmowi i dharmie

Moderatorzy: kunzang, Har-Dao, iwanxxx

Awatar użytkownika
Karma Jesze
Posty: 271
Rejestracja: ndz paź 08, 2006 15:10
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Karma Kamtzang
Lokalizacja: Częstochowa

Wielki Budda z Leshan czyli jak Budda pokonał potwora!

Nieprzeczytany post autor: Karma Jesze »

Wielki Budda z Leshan
2009/08/4, wtorek

Kiedy weszliśmy na szczyt, nie mogłam uwierzyć, że faktycznie jest taki potężny. Siedzący. Ze spokojem spoglądający na wodę, otaczający opieką rybaków, pilnujący zbiegu rzek Min (岷江), Dadu (大渡河), oraz Qingyi (青衣).

Wielki Budda (Dafo 大佛) z Leshan. Wysoki na 71 metrów.

Staliśmy na nabrzeżu. Z dala spoglądając na posąg. Widoczność nie była zbyt dobra. Gdzieś w oddali pełne turystów statki zbliżały się do podnóża góry. My chcieliśmy zobaczyć go z bliska, stanąć twarzą w twarz. Spojrzeć w jego ponad 3 metrowe oko. Z miejskiej promenady mogliśmy podziwiać całość, ale szczegóły nadal pozostawały niezauważone.

Rzeźbiarski maraton rozpoczął się w 713 roku n.e., a jego zamysł zaistniał w głowie mnicha Haitonga. Zebrane na budowę posągu fundusze skusiły jednego z urzędników, który zagroził mnichowi, iż jeśli ten nie zrzeknie się ich części, zostanie oślepiony. Oddany sprawie Haitong sam wydłubał sobie oczy i zaniósł je na tacy nieuczciwemu. Tym samym udowodnił czystość swych zamiarów. Liczył się tylko Budda. Jednak nawet gdyby mnich sam się nie okaleczył i tak nie zobaczyłby tego, nad czym pracował przez większość swojego życia. Prace zakończyły się bowiem na długo po jego śmierci. Trwały 90 lat.

Mnich Haitong głęboko wierzył, że za sprawą Buddy wody trzech rzek staną się bezpieczne dla rybaków, a mieszkający w nich potwór zostanie ujarzmiony. Uważano, iż za sprawą tej bestii woda często wylewała, powodując ogromne zniszczenia. Wielki Budda miał siedzieć u zbiegu rzek, pilnować, by prąd nie był zbyt silny, czuwać nad życiem mieszkających nieopodal ludzi. Tymczasem pracujący nad posągiem robotnicy, wyrzucali zbędny urobek do wody, dzięki czemu zmieniła się jej cyrkulacja i niebezpieczne wiry powoli zanikały. Tak jak chciał tego Haitong, potwór został ujarzmiony, a Wielki Budda otoczył opieką rybaków. Wody trzech rzek uspokoiły się, a wiara mnicha w cudowną opiekę Buddy została urzeczywistniona.
Obrazek
By spojrzeć w wielkie oko Wielkiego Buddy udaliśmy się na drugi brzeg. W końcu po przejażdżce rikszą i krótkiej wspinaczce, stanęliśmy na wzgórzu. Taras widokowy otaczał głowę Buddy, którą pokrywa ponad tysiąc okrągłych czarnych kamyków imitujących loki. Budda z kręconymi włosami i lekko zaróżowionymi zamkniętymi w uśmiechu ponad 3 metrowymi ustami od wieków dostojnie siedzi i ze spokojem spogląda na rzeki i miasto, jakby otaczając je swoimi 28 metrowymi ramionami.

To chyba jego ogrom sprawił, że pomimo tłumów, było w miarę cicho i spokojnie. Jakby przytłaczając nas wszystkich swą wielkością, dokonał czegoś wręcz niemożliwego - ciszy wśród chińskiego tłumu. 7 metrowych uszu nie nękał więc zbyt duży hałas.

Ruszyliśmy w kierunku ciągnących się wzdłuż zbocza góry schodów. Wąska i stroma klatka schodowa wiła się pośród skał. Szliśmy gęsiego, powoli przekonując się, że faktycznie „góra jest Buddą, a Budda jest górą”, jak mówi tutejsze przysłowie. W końcu byliśmy u jego 8 metrowych stóp.
Obrazek
Dopiero tutaj do końca przytłoczył nas swą wielkością. Dopiero tutaj można było faktycznie uwierzyć, że pokonał rzecznego potwora, że to on dba i strzeże życia rybaków. Dopiero tu, na samym dole, urzeczywistniła się w naszych oczach wiara mnicha Haitonga w wielką moc Wielkiego Buddy.

Tekst pochodzi z bloga adres: http://bambusowylas.blog.polityka.pl/
Praktykuj prawość poprzez trzy bramy!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Internet”