Cześć,
Wywal sobie przede wszystkim z głowy dwie bajki:
1. Po pierwsze
wolno Ci być bardzo nieśmiałą osobą, i co prawda cała sangha raczej nie zajmie się natychmiast Twoim problemem - zaręczam Ci, mają sporo własnych - ale macie bardzo podobne zadanie: Ty musisz sobie poradzić z nimi, ale oni z Tobą też.
![Wesoly :)](./images/smilies/smile.gif)
Nie twórz sobie też takich wizji, że musisz koniecznie wypaść na niewiarygodnie kontaktową i ekstrawertyczną osobę - wolno Ci wypaść na osobę nieśmiałą i nie ma w tym niczego złego. Dlaczego taka postawa ma sens? Ponieważ jeśli przestaniesz się tak bardzo przejmować swoją nieśmiałością, zapewne spowodujesz jej zmniejszenie.
2. Po drugie
nie jesteś ciągle tak samo nieśmiałą osobą, prawda? Pomogły Ci już leki, odważnie zadałaś swoje pytanie na buddyjskim forum, co więcej domagasz się - z dość sporym brakiem nieśmiałości! - kolejnych odpowiedzi. Dlaczego zauważenie tej zmienności jest takie ważne? Ponieważ będziesz mogła obserwować, jak nieśmiałość czasami Ciebie mocno dopada, ale czasami radzisz sobie z nią świetnie. Jeśli zauważysz to, będziesz mogła wywalić z głowy przekonanie, że już zawsze będzie nieciekawie i nic się nie zmieni, i podjąć działania zmierzające do poradzenia sobie z Twoimi kłopotami. Jeśli masz rzeczywiście problem, polecałym metodę małych, ale systematycznych kroków - zawsze i wszędzie, im więcej umiesz, tym więcej możesz się nauczyć.
Pytałaś jaki był ten "pierwszy raz"? Poszedłem do ośrodka w dniu, w którym dzielni buddyści powinni być według tego, co sami o sobie napisali w internecie, i ... pocałowałem klamkę.
![Wesoly :)](./images/smilies/smile.gif)
Poszedłem drugi raz i strasznie mnie wkurzali - bo ja tutaj taki dzielny jestem i przychodzę do nich, a oni się mną nie zajmują.
![Wesoly :)](./images/smilies/smile.gif)
Potem cały buddyzm mnie wkurzał, bo niewiele rozumiałem, miałem sporo problemów podobnego typu co i Ty, a na dodatek dostałem niezłe baty od bliskiej mi osoby, też buddysty. Potem zacząłem rozumieć o co w tym wszystkim chodzi, posprzątałem swoje życie osobiste - i zachciało mi się coś dla sanghi zrobić. Był to strzał w dziesiątkę: wtopiłem się w grupę, polubiłem tych ludzi, zostałem nawet sekretarzem tejże sanghi... Było mi strasznie fajnie i dobrze. Siedziałem czasami na piwku z nimi, śmialiśmy się, a ja odrywałem się myślami na chwilę od sytuacji, i docierało do mnie, że kocham tych ludzi takimi jacy oni są. Teraz znowu mnie wszystko wkurza
![żart ;)](./images/smilies/msn-wink.gif)
, bo jak się okazało jestem typem działacza, i to chyba takiego co to był w poprzednim życiu pruskim urzędasem, więc skutecznego ale męczącego upierdliwca, i strasznie mnie wkurza, że mój kochany Trzeci Klejnot mnie nie słucha i nie wykonuje poleceń
![żart ;)](./images/smilies/msn-wink.gif)
.
Po co to napisałem? Ano żebyś zobaczyła, że jest różnie, i dobrym życzeniem, abyś otworzyła się raczej na to "różnie" - bo na ogół oznacza to "ciekawie" - i nie zamęczała się za bardzo swoimi wadami.
Czas też jednak obalić trzecią bajkę naszego wewnętrznego monologu:
3. Na ogół dla ludzi z problemami tekst "bywa różne" podswiadomie kojarzy się z myślą "na pewno będzie gorzej niż mi się wydaje", podczas gdy statystyka i ludzkie doświadczenie pokazuje, że
najczęściej jest lepiej niż się obawialiśmy, choć nieco gorzej niż marzyliśmy... Dlatego też lepiej ani się nie bać, ani nie marzyć...
Na koniec jeszcze przykład z mojego życia, skoro o takież przykłady prosiłaś: kiedyś strasznie się jąkałem (naprawdę fatalnie, mój najlepszy wyczyn to słowo "tarnobrzeg" dukane bite 10 minut na lekcji geografii w siódmej klasie), a nie dalej jak trzy dni temu udzielałem w moim mieście ... wywiadu telewizyjnego na temat jąkania właśnie, i to po dwóch radiowych. Kiedyś sama myśl byłaby paraliżująca, a teraz fantastycznie się bawiłem, wciąż się oczywiście jąkając ale po pierwsze jąkając się już znaaaacznie mniej a po drugie nie myśląc już o tym tak wiele.
Eeeeh, znowu za dużo gadam, wiec spadam.
POWODZENIA!!!
Maks