iwanxxx pisze:A czy zwróciliście uwagę, że uznanie Jezusa za bodhisattwę zdecydowanie umniejsza jego naukę (redukując do upaya?).
O buddyjskich naukach też można powiedzieć, że sprowadzają się do upaya i jakoś nie umniejsza to ich znaczeniu, wartości czy skuteczności. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że w ogóle coś takiego, jak buddyzm w ogólności, to tylko upaya, środki służące do osiągnięcia konkretnego celu.
iwanxxx pisze:Jeśli Jezus był oświeconym bodhisattwą, to znaczy, że pomimo tego, że znał Cztery Szlachetne Prawdy, współzależne powstawanie, pustkę i ścieżkę bodhisattwy, to zdecydował się na nauki w wersji light, po czym zrobił przedstawienie ze śmiercią na krzyżu i podążył dalej.
No właśnie tego, że był oświecony nie biorę w tej chwili pod uwagę, sugerując to, że nadal może być praktykującym bodhisattwą. Osiągnąwszy w pewnym momencie duchowe moce, uświadomił sobie jak ryzykowne i być może wątpliwie skuteczne jest ich manifestowanie i powrócił do swojej praktyki.
iwanxxx pisze:Nauka Jezusa staje się tylko zręcznym kłamstwem, wstępem do Dharmy, dla ludzi o niskich zdolnościach.
Nauka Jezusa nadal jest nauką Jezusa, nie musi być przecież odnoszona do Dharmy, jako do nadrzędnego wzorca aby miała sobie przez to przydawać/lub nie jakiegoś wiarygodnego waloru. Chyba nie jest to zbyt dużym nadużyciem czy naciąganiem faktów, aby uznać Jezusa za istotę o wybitnych, jak na nasze ludzkie standardy, osiągnięciach duchowych czy umysłowych. Dlatego, oczywiście w formie luźnej refleksji nad tematem, pomyślałem sobie, że Jezus, jako zaawansowany praktykujący, był w stanie stworzyć swoją naukę, która mocą jego współczucia przyczynia się do rozwoju czujących istot. Podobnie zdaje się, jeżeli się mylę to proszę mnie poprawić, czynili w przeszłości wszyscy buddowie. Nie mniej jednak, czynili to w chwili, kiedy ostateczne urzeczywistnienie osiągali, co oznaczało ich nauki pieczęcią absolutnej prawdziwości. Jezus takiego osiągnięcia nie miał, stąd jego nauka nie jest, z buddyjskiego punktu widzenia, doskonała. Stąd wnoszę, że być może praktykuje nadal. Z kolei, to jak ta, Jezusa, nauka była i jest przez czujące istoty interpretowana i wykorzystywana, jest już zupełnie inną kwestią.
iwanxxx pisze:Dlatego wg mnie lepiej odpuścić sobie wciskanie buddyzmu w Jezusa, bo to średnio przyczynia się do dialogu.
Myślę, że nie chodzi o to aby wciskać Jezusowi buddyzm czy też Jezusa w buddyzm, a o możliwość swobodnego przyjrzenia się zagadnieniu z różnych perspektyw. Nic nie stoi chyba na przeszkodzie aby uznać, że w niezliczonych światach tego wszechświata, na jakimś (bezforemnym) forum, Jezus opowiada innym swoja historię o tym, jak dwa tysiące lat temu, na jakiejś zapyziałej planecie popełnił falstart