Co jest istotą guru jogi?O.T. pisze:Chrześcijaninowi nic się nie stanie, jak zrobi medytację guru jogi na Jezusa, czy medytację światła Buddy na Jezusa albo Marię.
Pozdrawiam
kunznag
Moderator: iwanxxx
Co jest istotą guru jogi?O.T. pisze:Chrześcijaninowi nic się nie stanie, jak zrobi medytację guru jogi na Jezusa, czy medytację światła Buddy na Jezusa albo Marię.
Nie wiesz co jest istotą guru jogi?O.T. pisze:Identyfikacja z mistrzem?
Zamanifestowanie jego właściwości?
Spotkałem się z jedną i drugą opinią, chyba sobie nie przeszkadzająNie wiesz co jest istotą guru jogi?
Nie /nie wiedziałem, że jesteś chrześcijaninem/O.T. pisze:Sprawdzasz, czy rozumujący w "dualistycznych kategoriach" chrześcijanin wie o czym mówi?
Z mistrzem, czyli z kim /czym/?O.T. pisze:Identyfikacja z mistrzem?
Jakich właściwości?O.T. pisze:Zamanifestowanie jego właściwości?
W sumie to nie ma znaczenia. Kolejna łatka, z którą żyjęNie /nie wiedziałem, że jesteś chrześcijaninem/
Hm... Nie żebym czynił zarzuty, być może czegoś nie rozumiem. Ale lama Yeshe zaprezentował medytacje na osobę Jezusa.Po prostu, chrześcijanin, by praktykować guru jogę musiałby wyrzec się bycia chrześcijaninem, gdyż istota guru jogi jest wręcz sprzeczna z poglądem chrześcijańskim.
Np. z Jezusem.Z mistrzem, czyli z kim /czym/?
Jakich właściwości?
Ja tu tylko jestem gościem i pragnę odpowiedzi na moje wątpliwościPrzepraszam powstaje nam off-topic za mą sprawą, który jeżeli się rozwinie - wydzielę.
I tu mnie masz. Ze mnie prosty uczeń i polemizować z Lamą Yeshe nawet nie śmiem.O.T. pisze:Hm... Nie żebym czynił zarzuty, być może czegoś nie rozumiem. Ale lama Yeshe zaprezentował medytacje na osobę Jezusa.
Tekst na niebiesko, to istota guru jogi, dlatego uważam, że połączenie jej z poglądem chrześcijańskim jest niemożliwe, ale... to tylko pogląd z mej strony, co znaczy tyle, iż to bez znaczenia jest.Tenzin Wangyal Rinpocze pisze:Guru joga jest bardzo istotną praktyką we wszystkich szkołach buddyzmu tybetańskiego i bon. Występuje zarówno w sutrach, tantrach, jak i w tradycji dzogczen. Rozwija bardzo bliski zwiazek z mistrzem. Nieprzerwanie wzmacniając własne oddanie dla nauczyciela, dochodzimy do miejsca, kiedy czyste oddanie wypływa z nas samych. Stanowi to niewzruszoną i mocną podstawę praktyki. Istotą guru jogi jest stopienie umysłu praktykujacego z umysłem mistrza.
Kto jest prawdziwym mistrzem? To bezforemna, podstawowa natura umysłu, pierwotna świadomość będąca esencja wszystkiego. Ponieważ jednak żyjemy w dualizmie, pomaga nam wizualizowanie owej natury umysłu w pewnej formie. W ten sposób możemy w zręczny sposób wykorzystać dualizm konceptualnego umysłu - wzmacniamy bowiem oddanie, zwracamy się w kierunku praktyki i wyzwalania pozytywnych właściwości.
W tradycji bon często wizualizujemy albo Tapiego Hritsę jako mistrza lub buddę Shenlhę Okara, który reprezentuje jedność wszystkich mistrzów. Jeżeli już praktykujesz, być może masz inne bóstwo medytacyjne do wizualizowania, na przykład Guru Rinpocze lub jakiegoś jidama czy dakinię. Ważne jest, aby pracować z linią przekazu, z którą ma się związek, ale powinieneś również zrozumieć, że wizualizowany przez ciebie mistrz stanowi ucieleśnienie wszystkich mistrzów i bóstw medytacyjnych, z jakimi masz związek i wszystkich nauczycieli, od których pobierałeś nauki. Mistrz w guru jodze nie jest tylko jakąś osobą, ale esencją oświecenia, pierwotną świadomością, która jest twoją prawdziwą naturą.
Mistrz jest również nauczycielem, od którego otrzymujesz nauki. W tradycji tybetańskiej mówimy, że mistrz jest ważniejszy od Buddy. Dlaczego? Ponieważ jest on bezpośrednim przekazicielem nauk, tym, który przekazuje mądrość Buddy uczniowi. Bez mistrza nie moglibyśmy odnaleźć drogi do Buddy. Powinniśmy wiec odczuwać takie do niego oddanie, jakie poczulibyśmy do Buddy, gdyby nagle pojawił się przed nami.
W guru jodze nie chodzi tylko o wzbudzanie jakichś uczuć w stosunku do wizualizowanej formy. Robi się to w celu odnalezienia w sobie owego pierwotnego stanu umysłu, który jest tym samym, co umysł wszystkich twoich nauczycieli, wszystkich Buddów i urzeczywistnionych istot jakie kiedykolwiek żyły. Kiedy stapiasz się z guru, zlewasz się ze swoją pierwotną, prawdziwą naturą będącą prawdziwym przewodnikiem i mistrzem. Nie powinna to być jednak abstrakcyjna praktyka. Kiedy wykonujesz guru jogę, spróbuj poczuć tak intensywne oddanie, żeby włosy zjeżyły ci się na karku, łzy napłynęły do oczu, a serce otwarło się i wypełniło wielka miłością. Stop się z umysłem guru, który jest twoją oświeconą naturą buddy. W ten właśnie sposób należy praktykować guru jogę.
''Tybetańska joga snu i śnienia''
Nie o to mi chodzi. I wciąż szukam odpowiedzi, czemu mamy się zamykać w ramach ciasnej konfesyjności, zamiast dzielić się tym, co możemy? Nie wysysam z buddysty jego buddyjskości przecieżI tu mnie masz. Ze mnie prosty uczeń i polemizować z Lamą Yeshe nawet nie śmiem.
Eche, już to czytałemTekst na niebiesko, to istota guru jogi, dlatego uważam, że połączenie jej z poglądem chrześcijańskim jest niemożliwe, ale... to tylko pogląd z mej strony, co znaczy tyle, iż to bez znaczenia jest.
Cóż... dla mnie czym innym jest wzajemna inspiracja, a czym innym przerabianie czegoś na daną modłę. Chrześcijanie do tego by medytować buddyzmu nie potrzebują.O.T. pisze:Nie o to mi chodzi. I wciąż szukam odpowiedzi, czemu mamy się zamykać w ramach ciasnej konfesyjności, zamiast dzielić się tym, co możemy? Nie wysysam z buddysty jego buddyjskości przecież
Tak.O.T. pisze:Taka wielka różnica?
Ta medytacja zawiera tylko faze budowania, czie-rim, wiec do propagowania buddyzmu raczej sie nie nadaje.O.T. pisze:lama Yeshe zaprezentował medytacje na osobę Jezusa
I pewnie od tego należałoby zacząć - od owego celu. Jaki był ów cel?atomuse pisze:Przez to, ze byla ona podana w Centrum Studiów Buddyjskich w Kopan, w Nepalu, miala inny cel
No, ja też nie myślę o tym, by z Was robić chrześcijańskich buddystów, a z siebie buddyjskiego chrześcijanina i tworzyć nowy rodzaj łatek. Za to czuję, może się mylę, (stąd moja tu obecność, by problem przegadać), że buddyzm może wzbogacić chrześcijaństwo,a chrześcijanie wiele się mogą nauczyć.Cóż... dla mnie czym innym jest wzajemna inspiracja, a czym innym przerabianie czegoś na daną modłę.
Chrześcijanie do tego by medytować buddyzmu nie potrzebują.
O.T. pisze:Taka wielka różnica?
A ja mam odczucie, że dzieli nas tylko bariera stosowanych słów, przynależność denominacyjna i inne definicje. Faktycznie zaś jedziemy na tym samym wózku. Ale to tylko mój subiektywny poglądTak.
I pewnie od tego należałoby zacząć - od owego celu. Jaki był ów cel?
Tylko, czy chrześcijanie tego chcą i czy chrześcijaństwu jest to potrzebne :roll:O.T. pisze:No, ja też nie myślę o tym, by z Was robić chrześcijańskich buddystów, a z siebie buddyjskiego chrześcijanina i tworzyć nowy rodzaj łatek. Za to czuję, może się mylę, (stąd moja tu obecność, by problem przegadać), że buddyzm może wzbogacić chrześcijaństwo,a chrześcijanie wiele się mogą nauczyć.
No właśnie Propagować i rozwijać chrześcijańskie techniki kontemplacyjne Nie ma co uczyć sie tego od buddystów - wystarczy docenić i upowszechnić techniki chrześcijańskie. A pracować z egoizmem poprzez pryzmat poglądu mistrzów chrześcijańskichO.T. pisze:To się zgadza. Być może chrzanię, ale uważam, że w chrześcijaństwie kuleje to, co w buddyzmie jest domeną wielu: u nas modlitwę traktuje się jak pisanie aktu notarialnego, kontemplacja zaś jest modlitwą pogranicza: trochę w zakonach i jakiś marginalnych grupach medytacji chrześcijańskiej. Powszechność kontemplacji to pierwsza rzecz, jak myślę, której można się od buddyzmu uczyć. Druga, to praca z egoizmem.
Tylko, czy chrześcijanie tego chcą i czy chrześcijaństwu jest to potrzebne
Jakiś margines propaguje, przynajmniej w Polsce to wciąż margines, elita. Może biorą się za zen, bo uważają, że jedno drugiemu nie szkodzi?Wiesz, jak patrzę na chrześcijan, to nie rozumiem, dlaczego nie propaguje się np chrześcijańskich technik kontemplacyjnych, a bierze się za np zen...
Zgoda, z zastrzeżeniem tego, co na początku napisałem.Buddyzm - jak napisałem - może być inspiracją dla chrześcijan, a miałem na myśli to, że patrząc na buddystów, chrześcijanie mogą powrócić do tego, co pozostawili pod płotem i odkryć na nowo znaczenie tego, co dla wielu jest już li tylko pustym rytuałem.
Nie ma w chrześcijaństwie praktyk, które wiązały by się z takim podejściem?O.T. pisze:Czy np, tonglen nie wzbogaci chrześcijanina? Ja ufam, że tak.
Nie znam takiej praktyki medytacyjnej w chrześcijaństwie. Gdybym nie uważał, że czegoś nam brakuje, a inni to mają, to bym sie tu nie wpychałNie ma w chrześcijaństwie praktyk, które wiązały by się z takim podejściem?
Śmiało, tylko poproszę linka, bo ja tu trochę jak dziecko we mgleweszliśmy w sferę innego działu na tym forum, także może sie zdarzyć - jak tak dalej pójdzie - że ten temat tam przeniosę. Do: ''Buddyzm - dialog''.
Może dlatego, że w zenie jest Bóg, więc nie ma problemu z integracją. :>kunzang pisze:Wiesz, jak patrzę na chrześcijan, to nie rozumiem, dlaczego nie propaguje się np chrześcijańskich technik kontemplacyjnych, a bierze się za np zen...
Zobacz na to, wygląda na ten kierunek, o który Ci chodzi:O.T. pisze:Gdybym nie uważał, że czegoś nam brakuje, a inni to mają, to bym sie tu nie wpychał n
No znam, znam... Medytacja chrześcijańska benedyktynów troszkę korzysta z zewnętrznych form zen: sposób siedzenia, trzymania rąk, nacisk na wyprostowany kręgosłup, ale to w sumie nie najważniejsze i zewnętrzne sprawy.Zobacz na to, wygląda na ten kierunek, o który Ci chodzi:
http://tygodnik.onet.pl/1546,1420732,1,dzial.html
Czym zatem jest kontemplacja?O.T. pisze:Przy okazji drażni mnie używanie kontemplacja chrześcijańska czy jakakolwiek inna. Kontemplacja jest jedna i nikt nikomu jego chrześcijaństwa czy buddyzmu nie zabierze.
Pogrzebaj w internecie nt. pracy mistrza zen Seung Sahna z katolickimi księżami, mnichami i zakonnicami. Będzie dużo anglojęzycznych informacji.O.T. pisze:Medytacja chrześcijańska benedyktynów troszkę korzysta z zewnętrznych form zen: sposób siedzenia, trzymania rąk, nacisk na wyprostowany kręgosłup, ale to w sumie nie najważniejsze i zewnętrzne sprawy.
Nazbieralam dotychczas trzy:kunzang pisze:Jaki był ów cel?
No pewnie.Chaon pisze: Niektórzy buddyści wyznają taki pogląd, że najlepiej to skupić się całkowicie na dążeniu do oświecenia, bo dopiero jak będziemy oświeceni to będziemy mogli pomóc innym, a to nieprawda.
...i "przy okazji" morduje człowieka, którego działania doprowadziłyby do III wojny światowej i zagłady ludzkości...sosnowiczanin pisze:dziewczynka która nakarmimy może stac jakimś seryjnym mordercą etc.
Doskonałe i pełne inspiracji. Wielkie podziękowania, Kunzang, za ten cytat... Tak właśnie należy rozumieć guru jogę: otwieranie się na doskonałość stanu buddy reprezentowaną przez mistrza (mistrz jest tutaj "tylko" symbolem/katalizatorem), którą uważamy za zewnętrzną, a w w końcu odkrycie, że nie jest ona i nigdy tak naprawdę nie była od nas oddzielna, ale też nie jest wyłącznie "nasza".Tenzin Wangyal Rinpocze pisze: W guru jodze nie chodzi tylko o wzbudzanie jakichś uczuć w stosunku do wizualizowanej formy. Robi się to w celu odnalezienia w sobie owego pierwotnego stanu umysłu, który jest tym samym, co umysł wszystkich twoich nauczycieli, wszystkich Buddów i urzeczywistnionych istot jakie kiedykolwiek żyły. Kiedy stapiasz się z guru, zlewasz się ze swoją pierwotną, prawdziwą naturą będącą prawdziwym przewodnikiem i mistrzem. Nie powinna to być jednak abstrakcyjna praktyka. Kiedy wykonujesz guru jogę, spróbuj poczuć tak intensywne oddanie, żeby włosy zjeżyły ci się na karku, łzy napłynęły do oczu, a serce otwarło się i wypełniło wielką miłością. Stop się z umysłem guru, który jest twoją oświeconą naturą buddy. W ten właśnie sposób należy praktykować guru jogę.
''Tybetańska joga snu i śnienia''
Spoko Jarek, "fabryka ciasta" to po prostu Twój (a i mój też) umysł.jw pisze:Człowiek po prostu na chwilę zastyga z wytrzeszczonymi oczami i rozwartą gębą a później znowu coś mu "odwala" i sili się na wysłanie kilku zdań na forum... Tak działa "fabryka ciasta", Booker!
Z całym szacunkiem dla lamy Yeshe - komu zaprezentował tę medytację?O.T. pisze:lama Yeshe zaprezentował medytacje na osobę Jezusa?
Po cholerę pozdrawiasz?macadamia pisze:Pozdrawiam!
Bo życzę zdrowia wszystkim czującym istotom, w tym uczestnikom niniejszego forum.kunzang pisze:Po cholerę pozdrawiasz?
Ostra?! A gdzież tam, ja łagodna jak ta... no... łowiecka jestem.kunzang pisze:...się ostra kobieta robisz - choć pewnie nie zauważyłem... a Ty jesteś ostra kobieta
Pokłonmacadamia pisze:Bo życzę zdrowia wszystkim czującym istotom, w tym uczestnikom niniejszego forum.
Zgadza się. Chodzi o istoty dysponujące umysłem, generujące własne ślady karmiczne. Poza tym "czujące istoty" brzmi jakoś tak ckliwie, że łzy same ciekną ciurkiem po policzkachkunzang pisze: te: ''czujące istoty'' - to nieporozumienie /serio/... wynikłe z angielskich tłumaczeń na pl. powinno być: świadomych istot; lub bardziej hardkorowo: samoświadomych istot. Tak twierdzę
Ciekawe... az musialam zajrzec do slownika, bo z angielskiego nie jestem biegla...kunzang pisze:te: ''czujące istoty'' - to nieporozumienie /serio/... wynikłe z angielskich tłumaczeń na pl. powinno być: świadomych istot; lub bardziej hardkorowo: samoświadomych istot. Tak twierdzę
Chodzi wam o "sentient beings" ?jw pisze:Zgadza się. Chodzi o istoty dysponujące umysłem, generujące własne ślady karmiczne. Poza tym "czujące istoty" brzmi jakoś tak ckliwie, że łzy same ciekną ciurkiem po policzkachkunzang pisze: te: ''czujące istoty'' - to nieporozumienie /serio/... wynikłe z angielskich tłumaczeń na pl. powinno być: świadomych istot; lub bardziej hardkorowo: samoświadomych istot. Tak twierdzę
Nie nie, Jarek, to w drugę mańke - to trawa potrafi wyzwolić ludzką istotę.jw pisze: Z drugiej strony w niektórych tradycjach mówi się nawet o "wyzwalaniu ostatniego źdźbła trawy przez bodhisattwę" - ale jakoś nie jestem przekonany do pomysłu, żeby wyzwalać kartofle albo nać pietruszki
Nie. Chodzi o słówko tybetańskie, a właściwie zlepek dwóch słówek, które razem tworzą stosowny termin. Już nie pamiętam jakie to były dokładnie słówka (jedno z nich to na 90% "sem"), ale znaczyły one tyle co "posiadający umysł/świadomość". Jeśli nie Kunzang, to pewnie Miluszka będzie wiedziała.booker pisze: Chodzi wam o "sentient beings" ?
Sensacyjna wiadomośćbooker pisze: 2. Charakteryzujący się poprzez sensacje i świadomość.
Albo i zniewolić.booker pisze: Nie nie, Jarek, to w drugę mańke - to trawa potrafi wyzwolić ludzką istotę.
No to troche brzmi jak sentient (sen-szient)jw pisze:sems-can (czyt. sem-czien)
No właśniejw pisze:sems-can (czyt. sem-czien)
...umysł /sems/. I dalej - umysł, który jest współobecny z pozostałymi zmysłami i jest obecnym tu i teraz /can/.booker pisze:1. Posiadający moc percepcji zmysłowej; świadomy.
No w sumie racja... jak się ludzka istota lubi powypasać na wiosnę z krówkami na łące, to może i zniewolić.... 8)jw pisze:Albo i zniewolić.booker pisze: Nie nie, Jarek, to w drugę mańke - to trawa potrafi wyzwolić ludzką istotę.
Jak to brakuje? Nawet jezace sie wlosy sa --- >jw pisze:Dlaczego brakuje emotikonki, na której wytrzeszcz ślepi i rozdziawienie paszczy występowałyby jednocześnie? :lol:
Nie wiem jak ta medytacja wygląda i komu ją zaprezentował, ale idąc za swoimi podejrzeniami ... po cholerę nie?macadamia pisze:Z całym szacunkiem dla lamy Yeshe - komu zaprezentował tę medytację?O.T. pisze:lama Yeshe zaprezentował medytacje na osobę Jezusa?
a) buddystom? - po cholerę buddyści mają medytować na osobę Jezusa?
Na pierwszej stronie watku jest link do tej medytacji.Szaman pisze:Nie wiem jak ta medytacja wygląda