Damian907 pisze: ↑ndz kwie 11, 2021 05:58Miłość może potencjalnie prowadzić do cierpienia, ale Buddowie działają powodowani wielkim współczuciem do istot czujących. Skoro tak doskonałe istoty jak Buddowie kierują się współczuciem, to chyba jako nieoświecony robaczek można kierować się miłością, nawet taką romantyczną, przynajmniej ja wiem, że nie mógłbym bez tego żyć, mam to w DNA. Zdaje się, że Marpa płakał po śmierci syna i ludzie tego nie rozumieli.
No to różnica między nami a buddami jest taka, że ich miłość nie prowadzi do cierpienia, a nasza tak. Jak myślisz, jaka jest różnica nastawieniu buddy i naszego? Oraz - jak interpretujesz historię, że Marpa płakał?
GreenTea pisze: ↑sob kwie 10, 2021 22:48
Przyznam, że nie bardzo wiem, gdzie postawić granicę pomiędzy "światowym" i "nieświatowym" umysłem,
karuna/
mahakaruna są elementami praktyki bodhicitty, a bodhicitta aspiracji prowadzi do bodhicitty absolutnej, każdy mój ruch w ramach pierwszej przybliża mnie do tej drugiej lub od niej oddala.
Jak mówisz o bodhicitcie, to nie mówisz już o samym współczuciu. Samo współczucie ani miłość nie są niczym wyjątkowym dla buddyzmu i nie prowadzą do wyzwolenia. Jest czynnik, który zmienia te działania z działań światowych w ścieżkę, w każdym nurcie inaczej definiowany.
Swoją drogą, chciałbym, żeby ktoś mi kiedyś wyjaśnił skąd w tybetańskim buddyzmie ten nacisk na karunę. Bodhicitta, przynajmniej w zachodnim żargonie, jest niemal utożsamia ze współczuciem a jak teraz przeglądam wikipedię o Lojong, to wychodzi mi, że karune to tak jak w reszcie buddyzmu, jeden z wielu elementów aspiracji do Stanu Buddhy i współczucie ma być motywacją do wyzwolenia (ja cierpię, istoty cierpią, trzeba się uwolnić)
GreenTea pisze: ↑sob kwie 10, 2021 22:48Sama
karuna jest dla mnie przede wszystkim aktywnością, nie emocją, czy duchowym przeżyciem - rodzajem działania aktywowanego przez uważność - i nie do końca ma związek z cierpieniem, bo jej celem jest zawsze zrobienie czegoś, co cierpienie przekroczy (z wykorzystaniem środków buddyjskich). Ale znowu, to bardzo trudne być uważnym, nie przykleić się do własnego lub cudzego "filmu" w głowie, szczególnie w czterech ścianach własnego rodzinnego domu. Jednak czasem się udaje, a jeśli życie codzienne staje się przedłużeniem praktyki formalnej (mam tu na myśli całość zdobytej wiedzy buddyjskiej, praktycznej i teoretycznej), to podobnie jak i w tamtej praktyce wszystko będzie sztuką możliwego, bez oczekiwania na cud. Tak bym to ujęła.
No właśnie, czyli jest karmą. Hint: współczucie jest brahmaviharą, czyli boskim umysłem. Stwarza cnotę, która prowadzi do odrodzenia w świecie devów. Znowu pytanie, co zrobić, żeby stało się karmą ścieżki? Jaki jest czynnik, który zmienia współczucie w ścieżkę?
GreenTea pisze: ↑sob kwie 10, 2021 22:48
A tak przy okazji, są jakieś różnice pomiędzy tymi pojęciami:
karuna,
metta ,
maitri?
Metta to słowo palijskie, maitri sanskryckie i oznacza życzliwość, albo dobrą wolę, w popularnym tłumaczeniu "miłującą dobroć". To miłowanie jest tam nadmiarowe, bo oznacza, że życzymy istotom, żeby działały umiejętnie, żeby były szczęśliwe.
Karuna to współczucie, aspekt maitri, który można podsumować - jak istoty cierpią, to życzę im, żeby przestały.
Do tego są jeszcze dwie brahmavihary:
Mudita - jak istoty są szczęśliwe, to życzę im, żeby to szczęście utrzymały
upekṣā- równowaga, jak nie da się nic zrobić, to trudno
Nie wiem, czemu na Zachodzie mówi się tyle o akurat współczuciu. Może to zasługa książek Dalajlamy? Po chińsku jest 慈悲, czyli maitri/karuna w jednym, w theravadzie przede wszystkim maitri.