„ale czy nie było tak, że te młodzieżowe organizacje buddyjskie włączyły się następnie w nurt militarystyczny?”
Myślę, że wiele z nich nie czekało nawet na jakieś NASTĘPNIE. Problem jest tu dwojaki: modernizacja buddyzmu w Japonii niemal od początku miała charakter oportunistyczny, a zarazem otwarcie na Zachód i nowoczesność było powiązane z otwarciem na współczesny świat z jego zaletami i wadami, problemami i osiągnięciami. 
Instytucjonalnemu buddyzmowi zależało na poparciu zarówno ze strony rządu, jak i mas. Początkowo sprzyjało to zaangażowaniu w rozwiązywanie problemów społecznych, działalność edukacyjną, wspieranie wysiłków modernizacyjnych (np. industrializacji). Grupa skupiona wokół pisma „Nowy buddyzm” traktowała działalność charytatywna jako pracę społeczną i zarazem domagała się przy tym bardziej nowoczesnego spojrzenia na sam buddyzm, domagając się m.in. swobody dyskusji na temat historii i doktryny. Jeden z czołowych działaczy „nowego buddyzmu” Inoue Enryō był twórcą koncepcji 
gokoku airi, co można przetłumaczyć „broń swojego kraju i miłuj prawdę”, która miała stanowić narzędzie godzenia buddyzmu z zachodnią nauką. Uważał, że konieczna jest reinterpretacja klasycznych tekstów buddyjskich w duchu ustaleń współczesnych uczonych. 
Jednak szybko zaczęło dominować podejście akcentujące nie bezinteresowną potrzebę pomocy, lecz prezentowanie buddyzmu jako nurtu aktywnego, nowoczesnego, oddanego swojemu państwu. Przywódcy buddyjscy otwarcie popierali nową władzę, wpisując się tym samym w coraz silniejsze nastroje nacjonalistyczne i propagandę militarystyczną. Działalność charytatywna była traktowana nie tyle jako wyraz zrozumienia potrzeb ubogich, ile jako sposób na udowodnienia społecznej przydatności buddyzmu oraz okazania lojalności wobec państwa, zwłaszcza wobec jednoczesnego dystansowania się od idei rewolucyjnych czy choćby emancypacyjnych.
Zarazem trzeba pamiętać, że otwarcie się Japonii na świat z jednej strony spowodowało fascynację Zachodem, z drugiej zaś – determinację, by z nim rywalizować. Przyjęciu kulturowych wzorców zachodnich towarzyszyło rozpoczęcie serii kolejnych wojen. Nie było w tym sprzeczności: Japończycy zauważyli, że kraje Zachodu przeprowadziły modernizację nie tylko przez wzajemną współpracę, ale nieustanną walkę o bogactwo i władzę, co pociągało za sobą zaciekłą i niekiedy brutalną rywalizację między państwami. Żadna z ideologii towarzyszących naukowej i przemysłowej rewolucji nie odrzucała nacjonalizmu, dlatego też w planowaniu modernizacji Japonii silny nacisk położono na jej interes narodowy, definiowany przez aspirację osiągnięcia statusu mocarstwa. Rozwijanie kontaktów z państwami europejskimi i Stanami Zjednoczonymi szło w parze z naśladowaniem ich kolonialnych idei i sposobów postępowania: głoszeniem wyższości własnej rasy nad ludami ościennymi oraz dążeniem do supremacji w Azji Południowo-Wschodniej. Instytucjonalny buddyzm niestety się w to włączył; i nie mówię tu tylko o zen. Mało opisana jest także rola odegrana w tym procesie przez chrześcijan, a nie była ona bez znaczenia. Przypomnę, że Inazō Nitobe, autor książki 
Bushido. Dusza Japonii był chrześcijaninem właśnie.
Suzuki wyraźnie gloryfikuje tu umysłowość Wschodu. Umysł Wschodu jest między innymi: syntetyczny, integrujący, intuicyjny, duchowo indywidualistyczny i społecznie zorientowany na grupę itd. Umysł Zachodu natomiast jest między innymi: intelektualny, analityczny, schematyzujący, władczy, apodyktyczny, skłonny do narzucania swojej woli innym itd. Wynikałoby z tego, że mentalności japońskiej obca jest raczej apodyktyczność, władczość i skłonność do narzucania swojej woli innym.
Otwieranie się Japonii na Zachód miało – nieco upraszczając – dwie fazy: imitacyjną i konfrontacyjną. W pierwszej naśladowano państwa zachodnie, wyraźna była fascynacja nauką i kulturą, elity intelektualne przyjęły zachodni styl ubierania się i trybu życia. Wtedy to raczej udowadniano, że kultura japońska jest RÓWNA zachodniej; stąd np. porównywanie samurajów do rycerstwa zarówno pod względem przymiotów moralnych, jak i wpływu na kształtowanie kultury. Nitobe udowadniał na przykład: „W najbardziej rycerskich czasach Europy szlachta stanowiła tylko małą część jej mieszkańców, ale jak powiada Emerson: «W angielskiej literaturze w połowie dramatów i we wszystkich nowelach, od sir Philippa Sidneya począwszy, a skończywszy na dziełach sir Waltera Scotta, wszędzie panowała tylko ta jedna postać (
gentleman)». W miejsce Sidneya i Scotta napiszmy Chikamatsu i Bakin, a będziemy mieli  miniaturze główne rysy japońskiej historii literatury”. Później jednak zaczęto dowodzić WYŻSZOŚCI kultury i „ducha” japońskiego nad zachodnim. Pokłosiem tego jest gloryfikacja umysłu Wschodu, który jest przedstawiany esencjalistycznie: te dwa zestawy cech  zdają się kompletne i przeciwstawne. Jak rozumiem, według Suzukiego ŻADEN Japończyk nie myśli analitycznie, podobnie jak ŻADEN Europejczyk nie kieruje się intuicją. Ludzie Zachodu są materialistyczni i sprawni w zarządzaniu, natomiast Japończycy uduchowieni i egalitarni. Możliwość narzucaniu swej woli innym nawet nie przyjdzie im na myśl  

  Dlatego też Nitobe pisał o wychowywaniu japońskich dzieci: „Rodzice z surowością graniczącą nieraz z okrucieństwem dają dzieciom do spełnienia zadania wymagające skupienia całej ich odwagi. Powiadają: «niedźwiedzie spychają swoje młode na urwisko». Samurajowie wiodą dzieci swoje w doliny trudu i pobudzają je do prac syzyfowych. Cierpienie znosić uczono je przez post i zimno. Małe dzieci wysyłano z poleceniem do ludzi zupełnie obcych, budzono je przed wschodem słońca, zniewalając do nauki na czczo lub wśród srogiej zimy kazano iść boso do nauczyciela”. No, ale ta surowość przeniknęła do stylu zen (i nie tylko), więc jest zapewne przejawem uduchowienia, a nie apodyktyczności…