czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Moderator: forum e-budda team
czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
tytuł tematu zmieniony przez kunzanga - stary tytuł: ''Buddyzm vs ja''
Witam wszystkich!
Od dłuższego czasu interesuję się buddyzmem, który odpowiada moim poglądom, systemowi wartości. Jestem naukowcem. Buddyzm i nauka świetnie współgrają. Mam problem jednak z inną kwestią. Chodzi mi o współczucie, które jest jedną z podstaw buddyzmu. Otóż jestem introwertykiem. Nie lubię pracy z ludźmi i nadmiernego kontaktu z nimi. Jestem osobą wspierającą potrzebujących w miarę swoich możliwości. Nie jest mi obojętny los ludzi i zwierząt. Jednak nie dla mnie są wspólne obiady, spotkania, modlitwy, medytacje. Najlepiej i najsprawniej działam sam.
Moje pytanie brzmi: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi? czy można współczuć mając taki charakter jak ja?
Za odpowiedzi serdecznie dziękuję i pozdrawiam!
Witam wszystkich!
Od dłuższego czasu interesuję się buddyzmem, który odpowiada moim poglądom, systemowi wartości. Jestem naukowcem. Buddyzm i nauka świetnie współgrają. Mam problem jednak z inną kwestią. Chodzi mi o współczucie, które jest jedną z podstaw buddyzmu. Otóż jestem introwertykiem. Nie lubię pracy z ludźmi i nadmiernego kontaktu z nimi. Jestem osobą wspierającą potrzebujących w miarę swoich możliwości. Nie jest mi obojętny los ludzi i zwierząt. Jednak nie dla mnie są wspólne obiady, spotkania, modlitwy, medytacje. Najlepiej i najsprawniej działam sam.
Moje pytanie brzmi: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi? czy można współczuć mając taki charakter jak ja?
Za odpowiedzi serdecznie dziękuję i pozdrawiam!
Czeremcha
- Har-Dao
- Global Moderator
- Posty: 3162
- Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dhamma-Vinaya
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Czołemczeremcha pisze:
Moje pytanie brzmi: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi? czy można współczuć mając taki charakter jak ja?
Moim zdaniem - jak najbardziej można. Opisywane przez Ciebie spędy nie mają żadnego związku ze współczuciem, raczej z interakcjami społecznymi. Nie wszyscy lubią przebywać wśród ludzi, po to zresztą były lasy w Indiach, można było tam iść i pobyć samemu = odosobnienie. Co nie znaczy, że nie można być buddystą albo że nie ma się współczucia.
metta&peace
H-D
-
- konto zablokowane
- Posty: 198
- Rejestracja: pt lip 26, 2013 08:29
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: ateizm
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
czeremcha pisze:Chodzi mi o współczucie, które jest jedną z podstaw buddyzmu. Otóż jestem introwertykiem. Nie lubię pracy z ludźmi i nadmiernego kontaktu z nimi. Jestem osobą wspierającą potrzebujących w miarę swoich możliwości. Nie jest mi obojętny los ludzi i zwierząt. Jednak nie dla mnie są wspólne obiady, spotkania, modlitwy, medytacje. Najlepiej i najsprawniej działam sam.
W medytacji de facto jesteś sam. W życiu to ty sam podejmujesz swoje decyzje, np. o pomocy dla zwierząt. Nawet ekstrawertyk jest tak naprawdę sam, bo każdy ma swoje bardo życia.
Zapoznaj się z Modlitwą Czterech Niezmierzoności i ją przeanalizuj pod tym kątem. Poszukaj też różnych instrukcji do tej modlitwy np. z książki Pema Cziedryn "Miejsca, które budzą lęk".
Cztery niezmierzoności to: równość, miłość, współczucie i radość. Są to modlitwy i życzenia, aby wszystkie czujące istoty nie miały uprzedzeń, były szczęśliwe, nie cierpiały i nigdy nie były oddzielone od radości.
http://shenphen.pl/index.php?page=shop. ... &Itemid=64
To czy jesteś buddysta czy nie moim zdaniem nie zależy od formalnej ceremonii jeśli w sercu tak naprawdę nie przyjąłeś schronienia w Trzech Klejnotach (Buddha, Dharma i Sangha).czeremcha pisze:Moje pytanie brzmi: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi? czy można współczuć mając taki charakter jak ja?
Formalna ceremonia schronienia robiona przez lamę faktycznie działa wtedy jeśli przyjąłeś schronienie wcześniej w swoim sercu.
Buddyzm to jednak nie chrześcijaństwo więc o zostaniu buddystą nie decyduje jednorazowa ceremonia. Realizacja buddyjskich celów pośrednich i ostatecznych zależy tylko od ciebie a lamowie są takimi akademickimi nauczycielami bez których formalnie nie zaliczysz kolejnego roku jednak to ty sam musisz chcieć się uczyć i codziennie powtarzać i sprawdzać w życiu codziennym te nauki.
W skrócie powiem tak: wydaje mi się, że można być buddystą poza sanghą buddyjską, jeżeli zachowujesz się jak buddysta w życiu codziennym postępując wg nauk.
sangha buddyjska nie jest to ta sama sangha ze schronienia bo tam jest mowa o wspólnocie arhatów a nie introwertyków i ekstrawertyków.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Witamy na forum Czeremcha
To z jednej strony, a z drugiej - jestem introwertykiem i samotnikiem z natury, nie przeszkodziło mi to jednak w tym, by spotkać Mistrza swego serca, działać /kiedyś/ w ramach sangi, itp... i nie przeszkodziło mi to w żadnym stopniu by starać się pielęgnować bodhiczittę - znaczy, można być ''sztywnym'' i dać się uwarunkować swemu wyobrażeniu na swój temat, ale można też być elastycznym i funkcjonować w zależności od okoliczności jakie w danym momencie życia nam się przytrafiają - i to nie boli Według mnie boli - bywa, że bardzo - ograniczanie siebie swą wizją na swój temat, bo charakter, to nic innego jak wizja na swój temat, której się hołduje. I dobrze, że takie wizje mamy, tylko warto być przy tym elastycznym... bo jeżeli nie dajesz sobie przestrzeni na to, by było różnie, to sama ścieżka ku ustaniu cierpienia może okazać się mordęgą i szybko się zniechęcisz.
Pozdrawiam
A co to ma do rzeczy? Twe współczucie przejawia się w każdej relacji z innymi - dosłownie w każdej - i w Twym nastawieni do innych /np jak o innych myślisz, jakie żywisz do nich uczucia/, a na wyspie bezludnej /rozumiem/ nie żyjesz. Pewnie masz rodzinę /matka, ojciec, krewni/, pracujesz, chodzisz do sklepu itd, itp... I w tych wszystkich relacjach, albo przejawiasz bodhiczittę, albo nie.czeremcha pisze: czy można współczuć mając taki charakter jak ja?
To z jednej strony, a z drugiej - jestem introwertykiem i samotnikiem z natury, nie przeszkodziło mi to jednak w tym, by spotkać Mistrza swego serca, działać /kiedyś/ w ramach sangi, itp... i nie przeszkodziło mi to w żadnym stopniu by starać się pielęgnować bodhiczittę - znaczy, można być ''sztywnym'' i dać się uwarunkować swemu wyobrażeniu na swój temat, ale można też być elastycznym i funkcjonować w zależności od okoliczności jakie w danym momencie życia nam się przytrafiają - i to nie boli Według mnie boli - bywa, że bardzo - ograniczanie siebie swą wizją na swój temat, bo charakter, to nic innego jak wizja na swój temat, której się hołduje. I dobrze, że takie wizje mamy, tylko warto być przy tym elastycznym... bo jeżeli nie dajesz sobie przestrzeni na to, by było różnie, to sama ścieżka ku ustaniu cierpienia może okazać się mordęgą i szybko się zniechęcisz.
Pozdrawiam
- dharmozjad
- Posty: 622
- Rejestracja: sob sie 11, 2012 16:03
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Theravada, Vipassana
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
święte słowa kunzang!kunzang pisze:bo charakter, to nic innego jak wizja na swój temat, której się hołduje. I dobrze, że takie wizje mamy, tylko warto być przy tym elastycznym... bo jeżeli nie dajesz sobie przestrzeni na to, by było różnie, to sama ścieżka ku ustaniu cierpienia może okazać się mordęgą i szybko się zniechęcisz.
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Wszystkim Wam bardzo dziękuję za odpowiedzi
Czeremcha
-
- Posty: 39
- Rejestracja: wt maja 17, 2011 12:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Karma Kagyu
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Też jestem introwertykiem i raczej samotnikiem, niż duszą towarzystwa. Myślę, że to zupełnie nie przeszkadza w rozwijaniu współczucia. Liczy się twoje własne nastawienie i motywacja, niezależnie od tego, gdzie jesteś i z kim jesteś. Jednak jakiś kontakt z Sangą dobrze mieć, choćby dlatego, że Sanga jest jednym z Trzech Klejnotów (obok Buddy i Dharmy), w których przyjmujemy buddyjskie schronienie. Jest też, jak się mówi w Wadżrajanie, przedłużeniem aktywności Lamy, kiedy ten jest fizycznie nieobecny. Z doświadczenia wiem, że rozmowy z ludźmi z Sangi dają dużo więcej niż czytanie książek, bo są żywym przykładem, medytują i zmagają się ze swoimi własnymi problemami. Chcę przez to powiedzieć, że żywe doświadczenie jest tak samo ważne jak podstawa intelektualna.
Samotnie praktykować - generalnie - można, jeśli tak czujesz i to ci służy, to wszystko jest w porządku. Jednak żeby medytować, trzeba się najpierw dowiedzieć, jak to robić, co praktykować, zdobyć tekst konkretnej praktyki i zobaczyć, jak to generalnie wygląda, w sangach różnych tradycji lub tej, która ci najbardziej odpowiada. A jeśli chodzi o twoje główne pytanie, czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi, to wydaje mi się, że nie, ponieważ jako buddysta praktykujesz w określonej tradycji/szkole i jako uczeń danego lamy/mistrza, stanowisz część jego sangi.
Trochę więcej na temat Sangi (w ujęciu Diamentowej Drogi linii Karma Kagyu), polecam świetny tekst: http://www.diamentowadroga.pl/dd49/sanga
Samotnie praktykować - generalnie - można, jeśli tak czujesz i to ci służy, to wszystko jest w porządku. Jednak żeby medytować, trzeba się najpierw dowiedzieć, jak to robić, co praktykować, zdobyć tekst konkretnej praktyki i zobaczyć, jak to generalnie wygląda, w sangach różnych tradycji lub tej, która ci najbardziej odpowiada. A jeśli chodzi o twoje główne pytanie, czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi, to wydaje mi się, że nie, ponieważ jako buddysta praktykujesz w określonej tradycji/szkole i jako uczeń danego lamy/mistrza, stanowisz część jego sangi.
Trochę więcej na temat Sangi (w ujęciu Diamentowej Drogi linii Karma Kagyu), polecam świetny tekst: http://www.diamentowadroga.pl/dd49/sanga
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Witam
Pozdrawiam
Schronienie można także przyjąć w Guru, Yidamie i Dakini /tantra/ lub Tigle, Tsa i Lung /dzogczen/.dzo pisze:To czy jesteś buddysta czy nie moim zdaniem nie zależy od formalnej ceremonii jeśli w sercu tak naprawdę nie przyjąłeś schronienia w Trzech Klejnotach (Buddha, Dharma i Sangha).
Pozdrawiam
- miluszka
- ex Global Moderator
- Posty: 1515
- Rejestracja: śr sie 04, 2004 15:27
- Tradycja: buddyzm tybetański Kagju
- Lokalizacja: Kraków
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Ale bez podstaw , czyli mahajany nie ma tantry.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Witaj
Pozdrawiam
A, no nie ma - chodziło mi tylko o to, że są różne formy schronienia.miluszka pisze:Ale bez podstaw , czyli mahajany nie ma tantry.
Pozdrawiam
- Coldman
- Posty: 64
- Rejestracja: sob wrz 23, 2017 22:56
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Szkoła Zen Sōtō
- Lokalizacja: Poznań
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Ja tak jestem na początku drogi, medytuje codziennie, coś tam czytam, podstawy podstaw dobrze znam i tak niedaleko siebie mam sangha. Jest to Sangha Diamentowej Drogi, nie do końca mnie ta ścieżka przekonuje, ale jednak warto wszystkiego spróbować. Zamierzam iść na wspólną medytację, na koniec Grudnia, ale z drugiej strony coś mnie blokuje. Nie wiem czy to strach, taki mój trochę zamknięty charakter, czy to obawa przed ludźmi będącymi tam. Przekonuje mnie to, że w opisie zapraszają każdego, nie ważne czy się podąża ścieżką środka czy też nie. Codziennie myślę nad tym i zobaczymy w końcu jak postąpie.
Biegnij teraz jak łagodny zwierz. Biegnij by dowiedzieć się, o sobie samym i o świecie co zimny jest jak lód.
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Wiesz, to nie jest wcale takie proste spotkać się w nieco kameralnych warunkach z grupą nieznanych sobie osób, na dodatek, ściągnąć buty, usiąść na podłodze (poduszce) i przez jakiś czas wspólnie pomedytować (w tym, czytaj: pomilczeć). Pamiętam, że dobrych kilka tygodni słyszałam każdy odgłos swojego ciała i bardzo mi przeszkadzały obawy, że za chwilę kaszlnę. Nim przyszło względne rozluźnienie i swoboda w medytowaniu, minęło trochę czasu. To dwa całkiem odmienne doświadczenia medytować samemu i medytować w grupie, warto przez nie przejść. W końcu chodzi o rozluźnienie permanentne, także o koncentrację, uważność, brak rozproszenia w każdej sytuacji, dobrze jest więc ćwiczyć, gdy nadarza się okazja. Z drugiej strony, jeśli już pojawi się swoboda w zachowaniu, wyraźniej można poczuć, że obecność medytujących osób nie tylko nie rozprasza, a wręcz wspiera medytację własną. Takie to są moje przemyślenia na ten temat.
Oczywiście kwestią jest właściwy dobór praktyki i tu trzeba by trochę się rozejrzeć. Ja jednak nie bardzo wierzę w te racjonalne, przemyślane poszukiwania - jestem przekonana, że to, z czym człowiek ma silny związek i tak samo do niego prędzej czy później przyjdzie, wraz z intencją i uruchomionym działaniem. Siedzi we mnie taka rasowa buddystka i w kółko powtarza: nie ma przypadków.
pozdrawiam, gt
- Coldman
- Posty: 64
- Rejestracja: sob wrz 23, 2017 22:56
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Szkoła Zen Sōtō
- Lokalizacja: Poznań
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Dziękuje za wyczerpujący post. O szmerach własnego ciała nawet nie pomyślałem. Mi to na szczęście na sprawia problemu. Jestem ciekaw co będą pytać, czy spytają się dlaczego, a może zignorują.GreenTea pisze: ↑pn gru 18, 2017 02:36
Wiesz, to nie jest wcale takie proste spotkać się w nieco kameralnych warunkach z grupą nieznanych sobie osób, na dodatek, ściągnąć buty, usiąść na podłodze (poduszce) i przez jakiś czas wspólnie pomedytować (w tym, czytaj: pomilczeć). Pamiętam, że dobrych kilka tygodni słyszałam każdy odgłos swojego ciała i bardzo mi przeszkadzały obawy, że za chwilę kaszlnę. Nim przyszło względne rozluźnienie i swoboda w medytowaniu, minęło trochę czasu. To dwa całkiem odmienne doświadczenia medytować samemu i medytować w grupie, warto przez nie przejść. W końcu chodzi o rozluźnienie permanentne, także o koncentrację, uważność, brak rozproszenia w każdej sytuacji, dobrze jest więc ćwiczyć, gdy nadarza się okazja. Z drugiej strony, jeśli już pojawi się swoboda w zachowaniu, wyraźniej można poczuć, że obecność medytujących osób nie tylko nie rozprasza, a wręcz wspiera medytację własną. Takie to są moje przemyślenia na ten temat.
Oczywiście kwestią jest właściwy dobór praktyki i tu trzeba by trochę się rozejrzeć. Ja jednak nie bardzo wierzę w te racjonalne, przemyślane poszukiwania - jestem przekonana, że to, z czym człowiek ma silny związek i tak samo do niego prędzej czy później przyjdzie, wraz z intencją i uruchomionym działaniem. Siedzi we mnie taka rasowa buddystka i w kółko powtarza: nie ma przypadków.
Nie wiem ile tam osób uczęszcza. Na pewno opiszę swoje przeżycia po wizycie.
Biegnij teraz jak łagodny zwierz. Biegnij by dowiedzieć się, o sobie samym i o świecie co zimny jest jak lód.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
witam
pozdrawiam
to niech padnie gdzieś pod płotem czym prędzej, ta rasowa buddystka, znaczy, jak najbardziej są przypadki
pozdrawiam
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
A Tobie o co chodzi?
Żeby nie było: prawo przyczyny i skutku miałam na myśli.
pozdrawiam, gt
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
witaj Pani
ale - jeżeli jest tak jak mówisz, że nie ma przypadków i to jest pogląd rasowego buddysty, to ze swej strony za taki buddyzm dziękuję bardzo - odpadam, mi nie po drodze
ujmę to inaczej: nie ma przypadków? - dobrze, zatem oto te słowa, funta kłaków nie są warte: to nie zjawiska wiążą nas w sansarze, a nasz stosunek do nich /na Twym podwórku, to będzie podane jako słowa Tilopy do Naropy/.
pozdrawiam
ps
drugorzędne przyczyny karmiczne, to nic jak przypadek, który może zmienić wszystko i... tyle
dobrze, tylko które?... buddyjskie, czy hinduskie?
rasowi determiniści też tak mawiali, i ci z czasów greckich /ich los już parki utkały - żadnego przypadku/, i skandynawowie /umowni wikingowie, znaczy/ z już ukutym przez bogów ich losem /nomen omen, dał im od tego wolność bóg chrześcijan i się nie dziwię, że skwapliwie z tego skorzystali - pojawiła się przestrzeń na całą masę przypadków - pojawiły się drugorzędne przyczyny, dane, poprzez ustanowienie wolnej woli/. no ale to zamierzchłe czasy... teraz mahometan mamy, którym los tka allah, bo ma takie a nie inne wobec każdego z nich plany. hinduizm już pominę, gdzie karma determinuje wszystko.
ale - jeżeli jest tak jak mówisz, że nie ma przypadków i to jest pogląd rasowego buddysty, to ze swej strony za taki buddyzm dziękuję bardzo - odpadam, mi nie po drodze
ujmę to inaczej: nie ma przypadków? - dobrze, zatem oto te słowa, funta kłaków nie są warte: to nie zjawiska wiążą nas w sansarze, a nasz stosunek do nich /na Twym podwórku, to będzie podane jako słowa Tilopy do Naropy/.
pozdrawiam
ps
drugorzędne przyczyny karmiczne, to nic jak przypadek, który może zmienić wszystko i... tyle
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Napisałam ciutkę wcześniej:
Przecież nie chcesz chyba napisać, że nie ma zależności pomiędzy intencjonalnym działaniem a zdarzeniami, bo to akurat uznałam za nieprzypadkowe. Poza tym, spójrz na ikonkę 'żart', to była luźna wypowiedź, nie ścisły wykład buddyjski. Nie przeczę, że mogła wydać się niejasna, ale posądzać mnie o determinizm?
pozdrawiam, gt
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
witaj
och, Pani
pozdrawiam
no więc właśnie - a ze swej strony, to niby tak po próżnicy mielę parę razy gałami/?/
och, Pani
pozdrawiam
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
witaj
pozdrawiam
ps
dla mnie rzec, że nie ma przypadków, to tak jakby rzec, że wszechświat zaistniał z jakimś zamiarem... a nie był tylko swobodną grą, która się zamanifestowała, żartem, co nie brzmi dobrze, gdy trupy świata nas gonią i niedole, niemniej, to coś znaczy... znaczy: motyl - tylko, że inaczej, czyli homo sapiens
jasne - dałem ciała - przepraszam
pozdrawiam
ps
dla mnie rzec, że nie ma przypadków, to tak jakby rzec, że wszechświat zaistniał z jakimś zamiarem... a nie był tylko swobodną grą, która się zamanifestowała, żartem, co nie brzmi dobrze, gdy trupy świata nas gonią i niedole, niemniej, to coś znaczy... znaczy: motyl - tylko, że inaczej, czyli homo sapiens
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Wiesz, ale czasem dobrze jest tak powiedzieć, bo to uzmysławia w pewien sposób sens buddyjskiej pracy. Gdyby nie było ścisłej zależności pomiędzy intencjonalnym działaniem a tym, co się wydarza, nie można byłoby również mówić o możliwości wyjścia poza samsarę. Klarownie to wyjaśniają theravadini: przeszła karma nie determinuje obecnej, a obecna wydarza się nieustannie tu i teraz w każdej reakcji na pojawiające się zjawiska. Ktoś, kto to wie, może z tego korzystać w świadomy sposób, może trenować umysł w takim właśnie kierunku, by w ogóle dostrzec jakieś tu i teraz, a potem stopniowo własnymi reakcjami wpływać na bieg wydarzeń.
pozdrawiam, gt
- amogh
- Posty: 3535
- Rejestracja: pt mar 21, 2008 20:16
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: hołd nie-nazwanemu
- Lokalizacja: piwnica Auerbacha
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Czołem
Jakkolwiek manifestacja czy swobodna gra nigdy (nie) wydarza się bez żadnej przyczyny, w sensie nie jest nihilistycznie bezprzyczynowa. Myślę, że problemem tutaj jest nie tyle przyczynowość, co podmiotowość stwórcy i stwarzanego wynikający z mechanicystycznego myślenia (względnie myślenia w ogóle).
Pozdrawiam
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Jeśli dobrze rozumiem, co mówią nauczyciele, to powyższe dotyczy wyłącznie samsary. Dla osoby oświeconej/przebudzonej, która uwolniła się od prawa przyczynowości, będzie to faktycznie swobodna (spontaniczna, bezwysiłkowa) gra przestrzeni. I nie wydaje mi się, żeby tutaj chodziło jedynie o inny rodzaj spojrzenia na kwestię przyczynowości zjawisk, raczej o inny wymiar tego, co uznane zostaje za rzeczywiste. Trudno nawet z tym dyskutować, bo brakuje i wiedzy naukowej, i nazewnictwa. Nie wiem też, jaka jest zależność (prawdopodobnie jest) pomiędzy przyczynowością a rozdziałem na podmiot, przedmiot, działanie.
Pozdrawiam, gt
- amogh
- Posty: 3535
- Rejestracja: pt mar 21, 2008 20:16
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: hołd nie-nazwanemu
- Lokalizacja: piwnica Auerbacha
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Samsary rozumianej jednie jako psychologiczny stan pomieszania/niewiedzy/cierpienia czy bardziej ogólnie jako psychofizyczna przestrzeń doświadczenia? Bo jeżeli wziąć pod uwagę, to drugie, to kwestia tego, czy jest to samara czy... nirwana jest czymś - patrząc z perspektywy czującej istoty - szczególnie przyczynowym bo przecież współzależnym. Takąż jest też droga do wyzwolenia i podążający nią. Stąd też, fakt, że jest to możliwe jest czymś, co zależy od tego, że żyjemy w świecie, w którym obecne są nauki Buddy, a te z kolei nie pojawiłyby się gdyby pewnej istocie nie zależało na tym aby pomóc innym. Jeżeli chodzi o moje rozumienie tego tematu, to wolność od przyczynowości, swoboda i spontaniczność są "skutkiem" dążenia będącego czymś uwarunkowanym, tak postawą jednostki, jak i jej otoczeniem.
A czy to właśnie nie jest wzajemnie zależne, że to co uznajemy za przyczynowość stanowi o tym, co w konsekwencji jest rzeczywiste, w sensie dochodzi do skutku? Już sam fakt, że inaczej postrzegają istoty oświecone sugeruje, że i przyczynowość jest czymś... hmm... modalnym.GreenTea pisze: I nie wydaje mi się, żeby tutaj chodziło jedynie o inny rodzaj spojrzenia na kwestię przyczynowości zjawisk, raczej o inny wymiar tego, co uznane zostaje za rzeczywiste.
W pewnym sensie, przynajmniej dla mnie, jest to problem bardziej lingwistyczny niż... metafizyczny:GreenTea pisze:Trudno nawet z tym dyskutować, bo brakuje i wiedzy naukowej, i nazewnictwa. Nie wiem też, jaka jest zależność (prawdopodobnie jest) pomiędzy przyczynowością a rozdziałem na podmiot, przedmiot, działanie.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hipoteza_Sapira-Whorfa
Tym samym, nawiązując do tematu wątku, można odpowiedzieć - to zależy (od tego na czym komu zależy)
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Do pewnego momentu tak, ale tylko do pewnego momentu. Nauczyciele mówią raczej o czymś, co wskazuje na niemożność istnienia jakiegokolwiek warunku w chwili 'przejścia' (jeśli można w ogóle użyć takiego słowa 'przejście'). Prawdopodobnie stopniowo pod wpływem praktyki osiąga się coraz wyższy poziom umiejętności aż do tej właśnie, która pozwala pozostać w stanie całkowitej niezależności od procesów samsarycznych i wtedy dopiero realizowany jest stan buddy. Według mnie, wolność od przyczynowości to jedno, a stan buddy (nirwana/oświecenie/przebudzenie) to drugie, przy czym to drugie nie może być opisywane w kategoriach języka, bo nie należy do świata zjawisk. Swobodna gra przestrzeni (spontaniczna manifestacja zjawisk), jak rozumiem, mieści się w tym, co nazywane jest 'klarownością', 'przejrzystością', czy też 'mądrością' stanu buddy i jego pustością (pustką), ale nie jestem taka mądra, żeby to wszystko ze sobą logicznie połączyć.
Ha, ja już z coraz większym trudem odróżniam jedno od drugiego.
pozdrawiam, gt
Re: czy można być buddystą nie przynależąc do żadnej sanghi?
Dzień dobry.
W tej zupie determinizmu, złoożonej z różnych obiektów, odziałujących ze sobą zgodnie z prawami fizyki, być może umysł jest swoistą przyprawą, dzięki której wszystko buzuje?
Biorąc pod uwagę kwantowe filge z czasem, kiedy na poziomie kwantowym zaczynają się dziać dziwne rzeczy w stylu zmiany przeszłości wywołanej aktem obserwacji, sam determinizm zaczyna być wątpliwy.
Fascynująca jest ta płynność między pewnością a niepewnością, gdzie się kończy determinizm a gdzie zaczyna.
Jednak pewne zasady są, to być może błogosławiona rzecz, bo pozwala na pewne uporządkowanie chaosu, i wraz z umysłem na wzięcie w ryzy entropii.
Życzę wszystkiego dobrego.
W tej zupie determinizmu, złoożonej z różnych obiektów, odziałujących ze sobą zgodnie z prawami fizyki, być może umysł jest swoistą przyprawą, dzięki której wszystko buzuje?
Biorąc pod uwagę kwantowe filge z czasem, kiedy na poziomie kwantowym zaczynają się dziać dziwne rzeczy w stylu zmiany przeszłości wywołanej aktem obserwacji, sam determinizm zaczyna być wątpliwy.
Fascynująca jest ta płynność między pewnością a niepewnością, gdzie się kończy determinizm a gdzie zaczyna.
Jednak pewne zasady są, to być może błogosławiona rzecz, bo pozwala na pewne uporządkowanie chaosu, i wraz z umysłem na wzięcie w ryzy entropii.
Życzę wszystkiego dobrego.
Cały czas jest teraz.