Flandra pisze:
jeśli wzrost cierpienia ma zwiazek ze wzrostem rozwoju technologicznego i związaną z tym degradacją środowiska, to ilość konsumowanego mięsa nie jest przyczyną, ale raczej wynikiem tego wzrostu ...
Poniżej ostatni cytat, podsumowujący to wszystko. Cytat pochodzi z Kompasu Zen, który okazję przeczytać:
"W tym wieku byliśmy świadkami ogromnego zwiększenia się konsumpcji mięsa na świecie. Jednak, w jaki sposób przekłada się to na dramatyczny wzrost cierpienia na całym świecie?
Od wieków, kiedy człowiek chciał zjeść mięso, udawał się do lasu i przy pomocy łuku i strzały zabijał jedno, dwa zwierzęcia. Następnie wracał do domu i zjadał je wspólnie ze swoją rodziną. To zwierzę umarło, jednak istniała jakaś więź między tym zwierzęciem, a człowiekiem, który je zabił i zjadł. Ich karma była w jakiś sposób jasna. Kiedy to zwierzę umierało, być może było w stanie choć trochę zrozumieć z tego, co się dzieje: „Och, ten człowiek mnie zje! Może w następnym życiu ja go dopadnę!”. Ich karma była bardzo prosta: wszystko pozostawało między tym jednym człowiekiem i zwierzęciem. Mogło to zostać między nimi wyjaśnione i w końcu sytuacja wracała do równowagi dzięki prostemu działaniu przyczyny i skutku.
Jednak w XX wieku ludzka technologia rozwinęła się zbyt szybko. Powstało wiele różnych nowych karabinów i technik pozwalających zabijać coraz większą liczbę zwierząt. Każdego dnia, miliony i miliony zwierząt na całym świecie są rutynowo i w zmechanizowany sposób zarzynane tylko po to, aby zaspokoić ludzki umysł pożądań. Teraz jedna maszyna potrafi bardzo szybko zabić wiele tysięcy zwierząt. Jeden człowiek wciska w fabryce guzik, pewnie gdzieś daleko od samych zwierząt. Kiedy te zwierzęta umierają, wiele świadomości zostaje w nagły i gwałtowny sposób uwolnionych od swoich umierających ciał.
Te zwierzęce świadomości następnie krążą i krążą, szukając nowego ciała. Nie rozumieją, dokąd zmierzają. Budda nauczał nas, że wszystko pochodzi z pierwotnej przyczyny, warunku i skutku. Kiedy w ten sposób co roku zabijane jest tyle milionów zwierząt, niektóre z tych świadomości w nieunikniony sposób odradzają się jako ludzie. Być może tylko 0,00001 procent z nich odradza się jako ludzie, jednak to wciąż jest duża grupa osób, które noszą w sobie zwierzęcą świadomość.
Jeśli spojrzysz na ludzkość w dzisiejszych czasach, postrzeżesz, że mimo tego, że wszyscy mają ludzkie twarze i ciała, ich świadomość nie jest w pełni ludzka. Niektórzy mają psią świadomość, inni świadomość kocią, jeszcze inni mogą mieć świadomość królika albo świadomość węża. Umysły krowie, świńskie, kurze, lwie, tygrysie — wszystkie są ze sobą pomieszane. Większość ludzi żyje z być może pięcioma albo dziesięcioma procentami naszej pierwotnej ludzkiej świadomości, a reszta jest pewnym rodzajem świadomości zwierzęcej kontrolującej ich umysły. Zamiast posiadać pierwotną ludzką umiejętność miłości, współpracy i współczucia, w dzisiejszych czasach ludzie tylko walczą ze sobą i z tym światem. Nie potrafią właściwie współdziałać z innymi ludźmi."
Zastanawiam się, na jakiej podstawie głoszone są te teorie przez Seung Sahna? Już na pierwszy rzut oka wydają się dość kontrowersyjne i gdyby publicznie stwierdził tak np jakiś wpływowy polityk, zostałby najpewniej wyśmiany, byłby to też koniec jego kariery.
Książkę jako całość uważam za świetną, jednak nie rozumiem, w jaki sposób osoba będąca mistrzem zen może głosić swym uczniom zacytowane przeze mnie w pierwszym poście tezy, pozostając jednocześnie wolna i nieprzywiązana do swych poglądów (bo taka chyba jest idea zen?). Czy ktoś może to wyjaśnić?