Myślę, Kunzang, że nie tylko w ramach ścieżki, to ma dużo z życia, sytuacji w jakiej jestem. Nie znam się na takich żywiołach. Wg chińskiej koncepcji energii chi, to bym rzekł, że dużo tu ognia, czyli emocje, spłycony oddech. Później to, że zachodzi duża nierównowaga i co za tym idzie spadek "mocy".
Diamentum, głównie się koncentruję na oddechu, jakoś nie mam nawet zbytnio siły na inny sposób w domu, ale i to mi wystarcza. Rzadko już próbuję więcej, choć dzisiaj wyjątek był.
![żart ;)](./images/smilies/msn-wink.gif)
Ale zwyczajnie się zmieniam w głodnego ducha, któremu brakuje tutaj czegoś, czegoś kolorowego. No chyba z tym się zmagam. Coś bym chyba sobie dorzucił do zazen, ale to już chyba nie będzie w ramach tradycji.
Na pewno z oddechem chyba większość tradycji (przynajmniej mi znanych) pracuje na początku. I to jest fajne, naturalne.
Jak mówi chińskie powiedzenie: wpierw uspokaja się oddech, później ciało, a na końcu umysł.
To jest fajne.
Teraz, też mnie zaskakuje bardzo (jak dla mnie przeciwstawne) podejście Zen i Wadżrajany.
Tutaj słyszę, że żadnych stopni postępu na ścieżce, i niedorzecznym jest twierdzić o ukończeniu treningu. Z drugiej strony słyszę coś innego. I tutaj się gubię, prosty jestem i chciałbym widzieć jakąś spójność i harmonię między tym wszystkim chyba...
tym się chciałem podzielić
pozdrawiam
k.