problem polega na tym, że właściwie każdy kto przyjął schronienie w Buddzie, Darmie i Sandze jest buddystą. Przyjęcie schronienia nie czyni nikogo osobą oświeconą, nie popełniającą błędów ... Wejście na ścieżkę to dopiero początek drogi. Gdyby buddystą można było nazywać tylko osoby, których zachowanie, mowa, przekonania były w 100% zgodne z Dharmą, buddystami można by nazwać tylko jakąś garstkę oświeconych osób. (Choć szczerze mówiąc, nie jestem pewna czy oświecenie całkowicie chroni przed popadaniem w gniew, a co za tym idzie przed chwilowym odejściem ze ścieżki).ethan pisze:A jacy tam z nich buddyści. To tak jakby mówić że np. faszyści byli chrześcijanami. Buddyzm jest religią pokoju, Budda nauczał ahimsy, niestosowania przemocy w stosunku do jakiejkolwiek istoty i ostro sprzeciwiał się zabijaniu. Więc tych którzy łamią to zobowiązanie nie można nazywać buddystami.Bragiel pisze:Więc buddyści mordwali i mordują tylko w Azji.
Buddystą może się czuć również osoba, której przodkowie byli buddystami. Taka osoba może nawet nie chcieć podążać buddyjską ścieżką. Tak, rodzice, czy może tylko jacyś mnisi, powtarzali coś ciągle o zasadzie niekrzywdzenia, ale w jakiejś konkretnej życiowej chwili zupełnie ich to nie obchodzi.
Nie sądzę byśmy mieli jakiekolwiek prawo do odbierania ludziom ich buddyjskiej tożsamości i mówienia kto buddystą jest, a kto nie. Nikt nie zaprzecza, że terroryści walczący za państwo islamskie są muzułmanami. Należy tylko podkreślić, że oprócz tego, że wyznają konkretną religię, mają też tzw. sieczkę w głowie.
Dla mnie osobiście ważne jest to, że sama przynależność do nawet najbardziej pokojowej grupy na świecie nie sprawia, że stajemy się pokojowymi ludźmi. Każdego dnia musimy naprowadzać własne myśli i emocje na właściwą ścieżkę.
ostatnio spotkałam się z opinią, że stalinizm był formą religii. Rolę boga pełnił oczywiście "dobry wujaszek" Stalin.mzobniow pisze:Ludzie od zawsze mordowali sie w imie roznych izmow, ale powiazanie tego zjawiska z pojeciem religi jesz grubym nieporozumieniem.
Co ciekawe, dla "ateistycznych" buddyjskich Japończyków, bogiem był ich cesarz. Jego kult był tak ich istotny, że gwarancja jego życia i bezpieczeństwa była głównym warunkiem kapitulacji Japonii w II wojnie światowej.
a tak w ogóle czemu ma służyć ta wyliczanka?mzobniow pisze:Nastepny w kolejce jawi mi sie
pozdrawiam