Cześć Flandra
Tego dnia, kiedy napisałaś powyższy post pisałem godzinę odpowiedź, a potem Windows się na mnie obraził i wszystko szlag trafił.
Nie mogę Ci powiedzieć, gdzie robisz błąd, bo nie mam monopolu na prawdę i mogę powiedzieć raczej, że boję się o dzieci, w stosunku do których rodzice stosują kary, bo nie wierzę w ich skuteczność i uważam, że przynoszą więcej szkód niż pożytku.
Konsekwencja pojawia się sama - dokładnie tak. Dzieci maja wrodzoną chęć współdziałania z rodzicami i konsekwencja w rodzaju zadowolenia lub niezadowolenia rodziców wystarczy. Kara i nagroda pochodzi ze świata warunkowania behawioralnego - jest metodą skuteczną, ale jednocześnie ignorującą różne wyższe uczucia właściwe ludzkim istotom. Ten model wychowania nie oznacza bierności a bardzo jasne stawianie sprawy: chcę, nie chcę - lubię, nie lubię - akceptuję, nie akceptuję.
Dzieciaki próbują przetestować Twoje granice. Eksperymentują, tworzą roboczą hipotezy a potem wcielają w życie. Dla mnie sposobem postępowanie jest jasne stawianie sprawy - tego, czego oczekuję itd. Twoja wypowiedź o zasadach jest w dużym stopniu metaforą - solidne mury itd. OK, solidne mury to jest jasne postawienie zasad. Napisałaś, ze wydaje Ci się, że trzeba solidne mury zbudować. Czytam to tak: trzeba wprowadzić sankcje na wypadek postąpienia przez dziecko wbrew zasadom. Mamy w tym miejscu sprzeczne poglądy, ponieważ moje doświadczenie jest takie, że nie trzeba.
Przede wszystkim, nie chcę grać z rodziną w starą grę przemocy. Gra przemocy oznacza: ja mam rację oraz siłę. Mogę zagrozić, a Ty możesz ulec lub się zbuntować. W tradycyjnym modelu wychowania dziecko, które ulegnie jest grzeczne i posłuszne a zbuntowane niegrzeczne i nieposłuszne.
Alternatywą do tego jest przede wszystkim zmiana sposobu mówienia na szczery i osobisty język, akceptowanie emocji dziecka, przyjęcie, że każde zachowanie ma powód i jasne mówienie, co nam się podoba lub nie.
Napisałaś, że nie rozumiesz, o co mi chodziło z krzykiem. Oczywiście, że krzyk rani i lepiej inaczej wyrażać emocje. Niemniej jednak agresja jest częścią życia i jeśli jest szczerą reakcją, to ukazuje ludzki wymiar rodzica. Tym co rani jeszcze bardziej są słowa i obwinianie innych o swoje emocje. Prawdziwe emocje nie ranią a skutki krzyku można zminimalizować. Dlatego też trzeba nauczyć się wyrażać swoje emocje w sposób nie przerzucający na innych odpowiedzialności. Ważne jest natomiast, że konsekwencją jest szczera reakcja - nie reakcja strategiczna, w sensie "wkurzę się, żeby się nauczył", bo ta druga będzie karą.
Taka konsekwencja wystarczy, bo dziecko jest na takie reakcje bardzo czujne. Nagrody i kary natomiast tępią tę czujność zastępując ją motywacją opartą na unikaniu kary i poszukiwaniu nagrody. Skrót tego rodzaju argumentacji masz tutaj:
http://dziecisawazne.pl/krytyka-porowny ... dzieckiem/
Nie rozumiem fragmentu o braku deseru i związku z epidemią otyłości. Generalnie mówi się, że dzieci do 3 roku życia lepiej trzymać z dala od słodyczy, bo mózg dziecka nie radzi sobie dobrze ze skokiem poziomu cukru i słodycze są bardziej uzależniające niż w przypadku dorosłych. Jednocześnie wiadomo, że zakaz zwraca uwagę na przedmiot zakazu. Powiem "nie patrz do góry", to od razu pomyślisz o spojrzeniu do góry. Dzieci wzorce odżywania wynoszą z domu, smaki programowane są w dzieciństwie. Dziecko, któremu nie zaszczepia się neuroz na tle posiłków po prostu je, co mu się daje. Wtedy ważne są Twoje wartości: co jesz i dlaczego a dziecko je w dużym stopniu przejmie. Karanie deserem może tylko spieprzyć sprawę.
Patrzę na swoje dziecko w krytycznym wieku 2 lat i troszkę, widzę też inne dzieci w rodzinie i widzę, że budowanie relacji od początku bez zabawy w to, kto ma rację i siłę przynosi bardzo dobre efekty. Nie ma "buntu", bo nie ma oceny moralnej przeciwko której dziecko ma się buntować. Takie przykłady jak zęby najlepiej wychodzą przez danie przykładu: myjemy razem zęby i tyle. Dzieci czasem nie chcą myć zębów, bo coś tam, ale to przejściowe, bo na dłuższą metę chcą tylko zadowolić rodziców i w końcu i tak zaczną myć te zęby.
Wiesz, ja tu wyrzucam po prostu najistotniejsze dla mnie argumenty w odpowiedzi na Twoje przykłady, ale argument przeciwko stosowaniu nagród i kar jest dość obszerny i stoi za nim spora literatura, która zrobi to lepiej ode mnie. Mi się to bardzo sprawdza - z niektórymi pierdołami po prostu wymaga więcej cierpliwości, bo zastraszyć można szybciej, ale jednocześnie na większości frontów dziecko jest odbierane jako niesamowicie grzeczne, bo dobrze rozumie, co jest dla mnie ważne i ma 100% zaufanie. Ma to też zaskakujące skutki w sferze wyrażania swoich potrzeb przez dziecko - uczy się osobistego języka i kiedy jest zmęczone to zamiast wpadać w histerię mówi "jestem zmęczona, chcę spać".
Nie mam konkretnych materiałów o tych szkołach. Musisz pogooglać te nazwy.
Dużo tu zostało powiedziane o tym, czego nie chcę robić, ale najistotniejsze jest, że jest alternatywa (dużo o tym jak robić jest np w książce "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać żeby, dzieci do nas mówiły" A. Faber i E. Mazlish) i że nie polega to wcale na tym, że dzieci wchodzą Ci na głowę. Ta książka jest też fajna, bo ma dużo "ćwiczeń z empatii" - zamiast logicznych argumentów takich, jak wyżej przedstawiłem każe wczuć Ci się w dziecko, postawić w jego sytuacji. Każda kwestia jest tam poprzedzona tego rodzaju ćwiczeniami a na jej podstawie organizowane są warsztaty, na których te ćwiczenia prowadzone są w formie dramy itd. (w Toruniu nawet miasto dofinansowuje takie "wywrotowe" zajęcia). Juul również jest w całości poświęcony temu na czym budować inną relację.
Pzdr
Piotr