A mnie się tak jednakowoż wydaje
chaon, że Ty poprostu bardzo poważnie się pomyliłeś... Korzystając z prawa do komentarza se takowoż myślę, że Ty prędziuchno uciekaj z tej zaciemniającej Cię coraz bardziej Drogi, bo brniesz straszliwie i zamotujesz się coraz głębiej w pajęczą sieć ekwilibrystyki umysłowej. Wydaje się, że żonglerka słowna dla samej żonglerki służy tak zwanemu niczemu. To też parafrazując temat: "Porzuć mniszenie na rzecz Wszystkiego... innego". Bez medytacji którą tak wzgardzasz nigdy i nigdzie nie przybliżysz się do Buddyzmu nawet o tyci tyci. Będąc mnichem, czy nim nie będąc, bez medytacji nie jesteś nikim takim, kogo nazwać możnaby buddystą. Próba zrozumienia światła bez poznania ciemności jest niemożliwa. Odwrotnie takoż... Murarz który nigdy nie trzymał kielni w ręku, stolarz co to nie ma pojęcia, czym jest dłuto czy hebel, elektryk kwitujący 'wielkimi oczami' słowo voltomierz, piekarz ze szczęką w podłodze na dźwięk słowa piec chlebowy czy zaczyn, buddysta bez medytacji... Dokonanie wszystkiego w tym świecie wymaga narzędzi i wiedzy. W tym szacownym gronie, w którym ta cywilizacja dochowała się Tego Kwiatu człowieczeństwa - Oświeconego, medytacja jest podstawowym, fundamentalnym sposobem na jakikolwiek postęp w Tejże zacnej sztuce, jaką jest 'uwolnienie się' mówiąc wprost.
Poświęcanie tego tak króciutkiego czasu jakim dysponujemy w tym życiu na błądzenie w ciemnościach z takim uporem, jest czymś gorszym od czegoś, co się 'marnowaniem czasu' zowie, to wręcz zbrodnia przeciw samemu sobie.
Owego czasu Oświecony dał nam tak naprawdę nadzieję na zerwanie łańcuchów. Jeśli się neguje w tak nonszalancki sposób medytację, to proszę wyjaśnij sam sobie modus operandi jakim się szczycisz w Tej Szlachetnej Drodze ?
Mamy za mało czasu przyjaciele, by się zagłaskiwać, to też mimo mej deklaracji bycia Theravadinem, czy ogólniej - Buddystą, moja wypowiedź jest mało 'wygładzona', jest wręcz nieco Zennistyczna

Ale taki surowszy sposób patrzenia na siebie uwalnia człowieka z samouwielbienia, porusza go wewnątrz, otrząsa umysł z rosy śnienia na jawie. Tegoż właśne głębokiego snu, z którgo nie jest tak prosto się obudzić...
A tak BTW... "ucieczka w medytację"... Co za pomerdane pomylenie pojęć... Słowo "ucieczka" i słowo "medytacja" w takim powiązaniu...
Jestem wprost zdumiony mówiąc elokwentnie, jak w zmyślnie przekłamany sposób podkłada się w mediach informacje związane z Buddyzmem i w jak pogmatwanie pomieszany obraz rysują sobie słuchacze. Na wieść o klasztorach, które szukają wsparcia korzystając z multimediów dostaję drgawek lewego oka z półparaliżem prawej nogi! Ludzie, toż to nie fabryka grożąca zwolnieniem pracowników. Jeśli klasztorowi grozi 'upadłość' to jest cóś poważnie nie tak z systemem naboru nowiciuszy... Któż w takim razie tworzy 'narybek', któż ich przesiewa, jaki jest system utrzymania klasztoru, skoro korzysta z komercyjnych sposobów prosząc o wsparcie... Czy to już robi się biznes ? Jeśli tak, to Buddyzm tu nawet nie zagląda i trzymałbym się z daleko od takiego miejsca. Miejsca odosobnienia będą miały wkrótce pełną lodówkę i przyległe dżakuzi... No i w takich warunkach można uważać bycie mnichem jako 'romantyczne'. Nie dziwi nic. Szerokiej drogi życzę wszystkim przekonanym co do własnej wybitności.
Mi osobiście medytacja z początku pozwalała stawiać czoło bez stawiania oporu - to tak jak litania, a mam osobowość buntownika i nic na mnie nie działało. To, co mi umożliwia dziś, to już 'private'... Nie mam żadnych uprawnień do pouczania szkoleniowego, ale jako praktykujący twierdzę, że wykrajanie ze starej zacnej sztuki tego i owego, bo jest się np. leniwym czy tłumaczenie się brakiem talentu, jest prostą drogą do wyuzdania całego dzieła, jakim jest Dhamma. Do medytacji nie można mieć nastroju, jak do zabawy, dziewczyny czy gitary, do medytacji nie trzeba talentu, bo jeśli już to medytacja talenty ujawni, bo w końcu nadejdzie dzień pewny lub noc ciekawa i nie będzie już dyskusji. Nie będzie wykupienia, negocjacji, nie pomogą błagania, bicie w dzwony ani zawodzenie. Ta chwila nastąpi bez względu na nastrój, talenta, chciana czy nie. I co ? Wtedy się pojmie, z pewnością się pojmie - widziałem, ...i pozostanie straszliwy żal, że za późno, że mogłem inaczej... i łza kapnie... i koniec. No i gdzie tu miejsce na dyskusję o medytacji czy talent do niej ? Co pozostanie ?
To, o czym dyskutujemy, raczymy sobie zapominać, jakie ma znaczenie.
Pozdrawiam
... Metta ...