![pokłon :padam:](./images/smilies/notworthy.gif)
![pokłon :padam:](./images/smilies/notworthy.gif)
![pokłon :padam:](./images/smilies/notworthy.gif)
Moderator: iwanxxx
Dharma jest poza "kulturą", choć może i to brzmi "obco", gdy praktukuesz na pozimie kultur i tego co za sobą niosą, może obco też brzmi dla Ciebie przesłanie innych pokoleń? A jeśli stanie się tak, że zen upadnie na wschodzie i mistrzowie z zachodu będą transmitowali dharme na wschód, a napotkają taki sam "opór" jak Ty wyraziłeś ze swojej strony? Co powiesz wtedy? Roshi dobrze znał kulturę zachodu, jak i jego mistrz Zenkei Shibayama (http://en.wikipedia.org/wiki/Zenkei_Shibayama autor tak znaynch komentarzy do ksiąg koanów, tak bardzo ceniony za tą pracę przez "praktykantów" zachodu, pamietam jak JDPSN Andrzej Piotrowski namawiał mnie na właśnie tą lekturę, jako szczególnie ceną właśnie z powodu tych walorów), polecam ci kilka słów z książki; "The Laughing Buddha of Tofukuji: The Life of Zen Master Keido Fukushima", znajdziesz tam kontekst jego słów oraz jak bardzo z braku wiedzy, w swym stwierdzeniu odalliłes się od sedna sprawy. Dharma nie jest ani indyjska, ani japońska, koreańska, ani nawet amerykańska. Jednym z następców Roshiego jest Jeff Shore, zapoznaj się z jego przesłaniem w autobiograficznym eseju:http://beingwithoutself.org/talks/ShoreAutobio.pdf, oraz na stronie http://beingwithoutself.org/ Kolejnym spadkobiercą znanym na zachodzie, a nauczającym w Japonii jest Muho Noelke opat Antaiji,gdzie tak wielu uczniów zen z całego świata praktykuj Dharmę. Cieszę się, że praktykujesz dharmę w postaci "amerykańskiego soto zen", ale nie umniejszaj praktyki innych. I co to znaczy "amerykańskie soto zen" ?W Ameryce jest wiele lini o bardzo róznej specyfice.108Adamow pisze:Kiedy czytam japońskich mistrzów zen, czy to cytowany powyżej artykuł, czy np. Uchijamę, mam wrażenie nieprzystawalności na bardzo głębokim poziomie kulturowym i pojęciowym.
Myślę, że wynika to częściowo z absolutnej obcości kultury japońskiej, która jest niemal antytezą europejskiej, od kultury seksu poczynając, a na kulturze człowieka kończąc.
Ta refleksja zawsze wprawia mnie, jako lingwistę, w doskonały humor, gdyż uświadamiam sobie płonność wysiłków importu chan/zen w formie japońskiej do świata zachodu. Dlatego dość dumnie wyznaję przynależność do novajany, czwartego obrotu Kołem Dharmy, obrotu, który dotacza Wóz do Nowego Świata, postchrześcijańskiego świata humanizmu i Oświecenia (tego XVIII-wiecznego).
Ale z wielką ciekawością będę czytał takie publikacje, choćby dla tego łaskoczącego poczucia nieprzystawalności, która otwiera oczy na inne horyzonty, i mam nadzieję, że mistrzowie tego formatu będą dalej tworzyć zen w Japonii.
A.
[/quote]Ostatnio opat Antaiji, Muho, podrzucił trzy naprawdę świetne linki o rozciąganiu:
http://video.about.com/exercise/hip-streches.htm --- ten jest super, bo to filmik
http://www.ashtanganeworleans.com/Old%2 ... usGrow.htm
http://www.movingintostillness.com/book ... asana.html
Adam
Mogę jedynie potwierdzić świadomość nieuświadamianych kodów kulturowych. Jednak nadal bliżej mi do Roshiego Uchiyamy niż Borgesa. Naszczęście ludzie potrafią porozumieć się ponad kulturami, i to mnie bardziej interesuje. Mam wieloletnie doświadczenie pracy z japończykami i zdaję sobie sprawę, że w pewnych sferach o których wspomniałeś, chyba nigdy do końca nie będę mógł się odnaleźć z nimi w tak bliskiej realcji jak z rodakami. Rodakami...dlatego, że uzywanie wciąż i wciąż terminu "kultury europejskiej" jak dla mnie nie jest adekwatne, to nadal jedynie "pobożne" życzenie. Znam wiele przykładów polaków, którzy kulturowo bardziej obco czuli się w Londynie niż w Tajlandi, szczególnie tych ze wsi...każdy kto tyle razy zaliczył wiejskie Odpusty czuje sie swojsko w kolorowym tłumie półwyspu indochińskiego;) Niektórzy też, wręcz nie mogą przystosować się do życia w Poznaniu, przybywając na studia, z Białegostoku...slawekpiela pisze:Obawiam się, że kody kulturowe (obszar tak zwanego 'drugiego planu' - to chyba Weber) są często nieuświadomione.
Na szereg pytań o podstawowe zachowania społeczne, relacje międzyludzkie odpowiesz zgodnie z naszym wzorcem kulturowym.
Dharma nie jest kulturą, ale musi brać ją pod uwagę. Obraz i wyraz dharmy jest przez kulturę kształtowany.
Zapewniem cię, że mentalnie dużo ci bliżej do europejczyka niż japończyka na przykład.
Sławek
I will also touch on relationships, love and caring. Zen monastic life seems to underplay such “worldly” concerns. After all, monastics have left the world, have left home and family to devote themselves to the Way. Despite the significant role that lay Zen has played, monastics tend to assume that it is a minor exception to the monastic norm. This must change; indeed, it already is changing. In 2007, head abbot Keidô Fukushima of the major Rinzai monastery complex of Tôfukuji in Kyoto stated: “While American Zen has certainly learned a great deal from Japanese Zen, I think it is
now time for American Zen to stand on its own two feet. Incontrast with the ‘monastic Zen’ of Japan, American Zen is essentially a ‘lay Zen’”[SLP xvii]. And this phenomenon is not limited to America.
The joys and sorrows of family, home and career are not the focus of monastic life – how could they be? But make no
mistake: Zen Buddhism overflows with great compassion and caring, and with precious practical guidance for all. Monastic
Zen may be limited to the monastery; Zen Buddhism is not. What is needed here and now – in our home and work,
among our family, friends and co-workers? The answer is not found in an ancient Chinese text or behind monastery walls. It is our task to find out by opening up and seeing for ourselves. Then we can appreciate the greatness of the Zen Buddhist tradition and bring it to life in our world, rather than as some artificial accessory or ill-fitting appendage.
Presiding over rituals and memorial services, Japanese Zen priests and nuns played an important role in Japanese society.
They have little place in ours. In fact, they are becoming irrelevant in Japan as well.
Każdy jakieś hobby ma...z tą drobną uwagą, że przykładam, jak to wspomniałeświększe znaczenie do wartości wpływu kultury na Dharmę i odwrotnie, gdyż nie widzę możliwości zaistnienia Buddyzmu --- jak i szerzej człowieka jako takiego --- w kontekście innym, niż kulturalny.
Jeśli tylko zakończy się Praktyką, to myślę, że byłby zadowolony.Myślę, że taka dyskusja o Dharmie, jaka wywiązała się w związku z Jego odejściem, jest najlepszym uhonorowaniem Jego pamięci, którą możemy mieć jedynie z jego zapisanych i przez ciebie zacytowanych słów. Okazały sie bardzo płodne, co, myślę, by mu się podobało.