Lo'tsa'wa pisze:Napędzane non stop reklamami i innym szajsem, fakt, ale wierzę że ludzie się w końcu tym "przejedzą".
Nie sądzę - spece od reklamy wiedzą, jak uderzyć, żeby naprawdę bolało. Dlatego wybierają jako temat przewodni: idealną rodzinę, idealny związek, ideał męskości, czy kobiecości. Zauważ, że dzieci są coraz częściej wykorzystywane w reklamach nie tylko produktów dla dzieci. Dzieci reklamują już chyba wszystko, z wyjątkiem alkoholu (oczywiście,chodzi tu o wywołanie u odbiorców uczuć opiekuńczych, zaufania do produktu, itd.). Dzieci, których narodziny coraz więcej ludzi w Polsce odkłada w czasie, bo: nie ma pracy, nie ma warunków (mieszkanie), nie ma kasy, nie ma perspektyw, itd. Jeśli w końcu dziecko się pojawia, jego obecność często staje się przyczyną wielu napięć i problemów, bo wizja szczęśliwej rodziny tak bardzo nasączyła już za sprawą reklam mózgi przyszłych rodziców, że teraz czują się niespełnieni. Dziej się tak, bo skąd niby mieli nauczyć się "bycia rodzicem"? Kiedyś ta wiedza była w sposób naturalny przekazywana z pokolenia na pokolenie - rodziny były wielopokoleniowe i dzieckiem zajmowała się nie jedna, ale dwie, lub trzy osoby. W tej chwili świeżo upieczona mama ma do dyspozycji, jako wzorzec opieki nad dzieckiem, kolorowe magazyny i portale internetowe o dzieciach, gdzie może są i i sensowne porady, ale na kolorowych ilustracjach nadal trawa rodzinna sielanka, albo reklamy - które tak mocno zapadają w pamięć, ze potem trudno przystosować się do rzeczywistości.
Druga sprawa - reklamy są w stanie "wychować" małych ludzi na wiernych konsumentów, jeśli brak innych wytycznych.
A często ich brak, bo rodzice zaginieni, zmęczeni, zestresowani... No i ta powalająca magia spotów reklamowych, podbudowana odpowiednimi ujęciami, kolorami, szybkimi lub zwolnionymi ujęciami.
Podobno już 4-miesięczne dzieci chętniej sięgały po zabawki, które wcześniej obserwowały w spotach reklamowych.
Dorośli chociaż zadaj siebie sprawę z tego, że za każdą reklamą stoi sztab fachowców, odpowiedzialnych za to, by reklama "nam się podobała". Dziecko tego nie wie i chłonie wszystko, co zobaczy na szklanym ekranie, jako wiedzę o tym "prawdziwym życiu".
Obserwuję moje dziecko i jego kolegów, koleżanki i widzę, że to naprawdę działa.
I wcale nie jest tak, że im uboższa rodzina, tym silniejsze więzi, bo "nie oparte na wartościach materialnych". Wydaje mi się, że dzieci z uboższych rodzin jeszcze silniej tęsknią za "idealnym światem", utożsamiając go z posiadaniem konkretnych rzeczy: samochodu, domu z ogrodem, czy ... jajka - niespodzianki, albo jakiegoś mlecznego deseru, który w telewizji idealna mama wręcza idealnemu dziecku w ich idealnym domu.
Myślę, że reklama działa tak samo na wszystkie dzieci, bez względu na stopień zamożności i wykształcenia rodziców. Jedyną przeciwwagę dla niej może stanowić czas poświęcony dziecku przez rodziców, a z tym jest teraz krucho u niemal wszystkich rodzin, bez względu na ich status materialny i stopień świadomości rodzicielskiej.
Nie pracuję co dzień, ale w te dni, kiedy wracam po ośmiu (często więcej) godzinach pracy do domu, ostatnią rzeczą na jaką mam siłę, czy ochotę jest szalona zabawa z dzieckiem. Kiedy odpocznę, zjem obiad, ogarnę mieszkanie, itd- nastaje wieczór i właściwie czas już iść spać. Dobrze, że mamy zwyczaj bawienia się podczas kąpieli i czytania wieczorem. Ale to raptem jakieś 50-40 minut, do godziny. Godzina, poświęcona dziecku przez rodzica w ciągu całego dnia, to naprawdę niewiele. Obawiam się, że zbyt mało, żeby dziecko bardziej wolało spędzić czas z rodzicem, niż z telewizorem.
Podobno zrobiono taki eksperyment i 90% dzieci w wieku 4-10 lat wolało oglądanie telewizji od zabawy z rodzicem.
Pozdrawiam.m.