Związek pomiędzy religijnością w popularnym wydaniu a dysfunkcjami społecznymi ( zakładając, że taki związek jest faktem) można zapewne próbować wyjaśnić na wiele sposobów. Takim narzucającym się moim zdaniem wyjaśnieniem, jest wyjaśnienie następujące. ,,Popularne” myślenie religijne, religijny obraz rzeczywistości - ,,proste” odpowiedzi na trudne pytania które oferują niektóre systemy religijne, są bardziej popularne ( bardziej powszechne) w społecznościach o wyższych współczynnikach dysfunkcji. Jak mi powiedziała kiedyś koleżanka (z wykształcenia psycholog) zajmująca się młodocianymi przestępcami, ważnym wskaźnikiem jeśli chodzi o przestępczość jest wskaźnik wykształcenia. Im wyższe wykształcenie tym mniejsza przestępczość. Tak więc, być może wyjaśnieniem tych korelacji jest zależność: bardziej dysfunkcyjne społeczności mają większe zapotrzebowanie na religijne myślenie udzielające prostych odpowiedzi opartych na nieskomplikowanym ,,modelu” świata. Jeśli tak, to można następnie zapytać: dlaczego tak jest? Czy chodzi tutaj zasadniczo o kwestie ,,psychologiczne”? O uśmierzanie lęków codziennego życia? O to by posiadać jakiś światopogląd który pozwala mentalnie radzić sobie z problemami, lękami jakie niesie nasze codzienne życie? Jeśli właśnie tak jest, to czy można w takim razie przyjąć, ze gdy większość z tych problemów zostanie w jakiś sposób rozwiązana (na przykład poprzez poprawę warunków bytowych, ekonomicznych) to taki religijny światopogląd w naturalny sposób zaniknie bądź przekształci się w inny – bardziej świecki światopogląd? Tak zdaje się myśli większość ateistów.
![Wesoly :)](./images/smilies/smile.gif)
Moim zdaniem problem jest bardziej złożony. Działa tu według mnie dodatkowo pewne sprzężenie zwrotne. W społecznościach w których myślenie religijne jest bardzo silne, istnieje silna presja społeczna niezależnie od wyznawanych poglądów. Przykładowo, jeśli nastoletnia dziewczyna zachodzi w ciążę w społeczności gdzie posiadanie nieślubnego dziecka jest postrzegane (z religijnego punktu widzenia) za coś bardzo nagannego, to może ona chcieć ją usunąć (niezależnie od wyznawanych przez siebie poglądów) ze względu na silną społeczną presję. Podobnie, w społeczności gdzie istnieje silny religijny podział na właściwe i niewłaściwe, na tych co stoją po właściwej stronie i tych co ,,służą szatanowi”, to wiele osób będzie czuło się zmuszonych do opowiedzenia się po ,,jedynej słusznej stronie” i działania zgodnie z tym niezależnie od wyznawanych przez siebie poglądów. Dodatkowo dochodzi tu kwestia silnej indoktrynacji religijnej od najmłodszych lat, brak innych wzorców myślenia, lęk przed kwestionowaniem czegokolwiek. Tak więc, ta silna społeczna presja, przyczynia się dodatkowo do podwyższenia wskaźników dysfunkcji społecznej ( na przykład więcej aborcji, więcej aktów agresji na tle religijnym itd.). Czyli jest to taki samonapędzający się ,,system” silnie związany z emocją lęku (bazujący na emocji lęku).
Co o tym sądzicie?