Na wstępie pragnę się przywitać i pozdrowić wszystkich. Medytacją interesuję się od jakiegoś roku, ale dopiero od niedawna mam wakacje i mogę zająć się tematem na poważnie. Bardzo chce nauczyc sie medytowac, ale o motywacji raczej nie bede pisac, bo nie chce zajmowac Waszego czasu. Do rzeczy więc. Kupilem sobie niedawno książkę pana o imieniu Sayadaw U Pandita, w której opisana została droga do oświecenia. Chodzi tu o medytację zwaną Vipassana. Niestety, nie znalazlem tam zbyt wielu praktycznych uwag odnośnie samego aktu medytacji, a mnostwo nauk odnosnie uwalniania się od pojęć, strachu, pragnień, etc. Zapewne wiecie o czym mówię. Jednak Vipassana, w moim skromnym mniemaniu, wymaga ode mnie zbyt wiele uwagi, a jestem dość zajętym facetem. Zwróciłem się więc w kierunku ZEN, dzięki któremu mam nadzieję nauczyć się kontrolować swoje emocje (bo to właściwie pierwszy i ostatni cel dla mnie na chwile obecna - o oświeceniu pomyślę na starość

Otóż, do medytacji biorę miękką poduszkę pod pośladki i siadam sobie wygodnie wieczorem na podłodze. Próbowałem pozycji półlotosu, ale nie wiem czy ją dobrze robie (o lotosie nie mysle nawet, bo nie daje rady tak akrobatycznie pozginac nog). Probuje rowniez po turecku (wyczytalem, ze pozycja ma byc wygodna i w sumie wątpie, aby od pozycji lotosu zalezal caly sukces - mylę się?). W każdym razie po 15 minutach siedzenia czuję ból kręgosłupa (mam lekką skoliozę i bycie w moim przypadku wyprostowanym jak ludzie bez tej wady, jest nieco nienaturalne i męczy moje mięsnie). Ponadto czuję mrowienie w nogach, napływ ciepła i tzw. ciarki. Zastanawiam się czy to nie jest jakaś forma niedoboru krwi od nacisku na jakieś części ciała, ale moze z drugiej strony tak ma być? No i tutaj pytanie:
- jak mam traktować mrowienie, ciarki, drętwienie i bóle?
Pozdrawiam