Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

dyskusje i rozmowy

Moderator: iwanxxx

Moho

Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Moho »

Witam serdecznie,

Swoje pytanie kieruje przede wszystkim do osób praktykujących aktywnie w grupach/ośrodkach buddyjskich mianowicie, jak pogodziliście swoją praktykę z otoczeniem?

Chodzi mi o to, czy przyznajecie się w wśród rodzinny/znajomych, że aktywnie praktykujecie buddyzm w grupach/ośrodkach? Czy zachowujecie to tylko dla siebie tak, jak ja to robię? Bojąc się być posądzonym o jakiegoś "sekciarza”.

Druga kwestia to, jak podchodzicie do tradycji katolickiej w Polsce, kiedy np. ktoś Was poprosi byś cię zostali matką/ojcem chrzestnym? Zgadzacie się z zaznaczenie, że jesteście buddystami czy nie przyznajecie się i podajecie się ceremonii zgodnie z zwyczajem albo odmawiacie?
Awatar użytkownika
Intraneus
ex Moderator
Posty: 3671
Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
Tradycja: Youngdrung Bon
Lokalizacja: Pless/Silesia

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Intraneus »

Niektorym sie przyznaje, innym nie.
Czasami ktos prubuje se zartowac, wtedy nie komentuje.

Zaproszono mnie do zostania ojcem chrzestnym. Zgodzilem sie z mila checia, bo uwazam, ze to jest okazanie szacunku. Do spowiedzi nie poszedlem
Radical Polish Buddhism
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

Moho pisze:Chodzi mi o to, czy przyznajecie się w wśród rodzinny/znajomych, że aktywnie praktykujecie buddyzm w grupach/ośrodkach?
Ja części rodziny powiedziałem, części rodziny nie. Wydaje mi sie, że najważniejsze jest zadać sobie pytanie: po co to robisz? Po co mówić komuś, kto potem resztę życia spędzi martwiąc się, że pójdziesz do piekła?
Moho pisze:toś Was poprosi byś cię zostali matką/ojcem chrzestnym?
Nikt mnie na razie nie prosił, ale musiałbym odmówić. Zostając ojcem chrzestnym zobowiązałbym się do dbania o katolickie wychowanie dziecka i takie tam. To by było dość niepoważne i nie chciałbym w takiej szopce brać udziału. Chociaż dla każdego to jest tak na prawdę inny koan.

Pzdr
Piotr
Awatar użytkownika
jerez
ex Moderator
Posty: 993
Rejestracja: wt lut 24, 2004 14:30
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: jerez »

iwanxxx pisze: Wydaje mi sie, że najważniejsze jest zadać sobie pytanie: po co to robisz?
IMHO Dokładnie. Jeśli to bedzie faktycznie z ciebie wyplywalo i jasno bedzie mialo okreslony cel, to nawet jesli ktos zrobi sarkastyczna uwage na ten temat nie zrani cie to. Przy tym nie nalezy tej wewnetrznej pewnosci mylic ze slepa ortodoksja. To ma byc twoje wlasne zrozumienie, a praktyka ma byc narzedziem urzeczywistniajacym to zrozumienie. Jesli masz poczucie chwalenia sie praktyka i obnoszenia sie z nia to nie jest ona prawdziwa. Tak na prawde takie podejscie nie rozni sie od np noszenia modnego ubrania by byc zauwazonym. Takie jest moje zdanie.
iwanxxx pisze:Nikt mnie na razie nie prosił, ale musiałbym odmówić. Zostając ojcem chrzestnym zobowiązałbym się do dbania o katolickie wychowanie dziecka i takie tam. To by było dość niepoważne i nie chciałbym w takiej szopce brać udziału. Chociaż dla każdego to jest tak na prawdę inny koan.
Masz racje, ale nie wolno zapominac o funkcji chrzestu w socjalizacji dziecka. Osobiscie nie chcialem by moj bratanek byl chrzczony bez swiadomosci tego czym jest chrzest czyli jak jest malym dziciatkiem. Udalo mi sie to przeforsowac, ale jednoczesnie wzialem na siebie odpowiedzialnosc za jego pewna alienacje ze spolecznych regól (chrzest). I tak sie zastanawiam czy to mialo sens?
Awatar użytkownika
lepsze
ex Moderator
Posty: 1895
Rejestracja: ndz paź 16, 2005 21:52
Tradycja: Brak
Lokalizacja: Toruń

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: lepsze »

jerez pisze:Udalo mi sie to przeforsowac, ale jednoczesnie wzialem na siebie odpowiedzialnosc za jego pewna alienacje ze spolecznych regól (chrzest).
ale z drugiej strony w naszym społeczeństwie to jest tak oczywiste że wszyscy są ochrzczeni że przecież nikt się przecież o to nie pyt więc jak się dowiedzą? Chodzi tutaj głównie o wiek szkolny gdzie człowiekowi jest bardzo potrzebna akceptacja grupy. Ja tam widze tylko dwie możliwości - albo katechetą byłby ksiądz z parafii (i to na tyle perfidny żeby dziecku wytykał brak chrztu) albo by się wydało np. przy pierwszej komunii lub bierzmowaniu (ale to już inny problem).
Ale ogólnie nie ukrywajmy - społecznie ktoś ochrzczony jest lepszy od tego bez chrztu.
"Rozkradzione krople
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
Awatar użytkownika
jerez
ex Moderator
Posty: 993
Rejestracja: wt lut 24, 2004 14:30
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: jerez »

lepsze pisze:by się wydało np. przy pierwszej komunii lub bierzmowaniu (ale to już inny problem).
kiedys mialem kolezanke ktora nie byla wlasnie chrzczona. Na pytanie jak sie czula gdy wszyscy szli do komuni odpowiedziala mi : Normalnie. Ja tez dostalam prezenty. :)
Awatar użytkownika
lepsze
ex Moderator
Posty: 1895
Rejestracja: ndz paź 16, 2005 21:52
Tradycja: Brak
Lokalizacja: Toruń

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: lepsze »

jerez pisze:Normalnie. Ja tez dostalam prezenty.
o ja :|
"Rozkradzione krople
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
Awatar użytkownika
Sykstoos
Posty: 42
Rejestracja: pt wrz 01, 2006 18:45

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Sykstoos »

jerez pisze:Chodzi tutaj głównie o wiek szkolny gdzie człowiekowi jest bardzo potrzebna akceptacja grupy.
Ja przestałem uczęszczać na lekcję religii zaraz po skończeniu szkoły podstawowej i nigdy nie miałem z tego powodu żadnych przykrości. Z drugiej strony sądzę że przynajmniej w szkole średniej z większym ostracyzmem spotykali się nie ateiści czy innowiercy ale właśnie Ci chrześcijanie którzy przestrzegali zasad swojej religii i otwarcie przyznawali do swoich przekonań. Np. do tego że seks przedmałżeński jest zły i nie należy go uprawiać, itp. To właśnie tacy ludzie uchodzili za odmieńców i dziwaków a nie ci którzy atakowali chrześcijaństwo i jego wartości.

A co do buddyzmu to wciąż jest on postrzegany w naszym społeczeństwie – chyba niestety i prze zemnie - jako szpan czy sposób na wyróżnienie się z tłumu dlatego nigdy nie mowie nikomu ze jestem buddystą i nikt z mojego otoczenia o tym nie wie. „Sympatyzuję z buddyzmem” albo „najbardziej odpowiada mi buddyzm” to jedyne odpowiedzi jakie ktoś może ode mnie na razie usłyszeć ;)
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: moi »

lepsze pisze:ale z drugiej strony w naszym społeczeństwie to jest tak oczywiste że wszyscy są ochrzczeni że przecież nikt się przecież o to nie pyt więc jak się dowiedzą?
Ja Ci powiem Lepsze, jak łatwo się załatwia taką selekcję: w przedszkolu mojego dziecka musiałam na dzień dobry podpisać listę, czy zgadzam się, aby moje dziecko uczęszczało na lekcje religii.Na liście były skrupulatnie wypisane przez panią wychowawczynię (skądinąd b. miłą osobę) WSZYSTKIE imiona i nazwiska dzieci. Ponieważ dostałam tę listę jako jedna z ostatnich osób, zorientowałam się po liczbie podpisów, że jeśli jej nie podpiszę, moje dziecko będzie chyba jedynym, które na te zajęcia nie będzie uczęszczać.
Przedszkole jest państwowe, publiczne, nowoczesne, itd. :|
Orrick
Posty: 27
Rejestracja: czw paź 05, 2006 21:22
Tradycja: Vipassana

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Orrick »

Wiem, że nie wszyscy przepadają za de Mello. Moje podejście do niego też nie jest istotne. Chciałbym jednak przytoczyć jedno z jego opowiadań, które (uważam) pasuje do tematu i porusza kwestie, które wiążą się ściśle z tematem:

"Dzięki różnym okolicznościom, jajo orła znalazło się w kącie stodoły, gdzie kura wysiadywała jaja. Z czasem mały orzełek wykluł się razem z kurczętami.
Z upływem czasu młody ptak, całkiem niewytłumaczalnie, zaczął odczuwać pragnienie latania. Mówił więc do swojej mamy, kury:
-Kiedy nauczę się latać?
Biedna kura była w pełni świadoma tego, że nie potrafi latać i nie ma najmniejszego pojęcia o tym, co robią inne ptaki, żeby wyszkolić swe młode w sztuce latania. Wstydziła się jednak przyznać, że się do tego nie nadaje, więc mówiła:
-Jeszcze nie, moje dziecko, jeszcze nie. Nauczę cię, kiedy będziesz gotów.
Mijały miesiące i młody orzeł zaczął podejrzewać, że matka nie umie latać. Lecz nie mógł się zdobyć na to, żeby się wyrwać i polecieć sam, ponieważ jego dominująca tęsknota za lataniem została pomieszana z wdzięcznością, jaką odczuwał dla ptaka, który go wysiedział."
Orrick
Posty: 27
Rejestracja: czw paź 05, 2006 21:22
Tradycja: Vipassana

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Orrick »

A jaki macie stosunek do tego opowiadania (oczywiście nie do samego opowiadania, tylko do jego sensu)?
Uważacie, że można praktykować buddyzm jednocześnie nie zrywając z powiązaniami ze światem typu: "co powie mama jak się dowie? przecież wychowała mnie inaczej, nie mogę jej zawieść".
Czy taka praktyka nie będzie miała najmniejszego sensu i nie polecimy dopóki nie zostawimy kurnika?
Pozdrawiam, Orrick :wink:
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

Jak dla mnie w buddyzmie zen bardzo istotną nauką jest nauka o znalezieniu właściwej sytuacji, właściwej relacji i właściwej funkcji. Właściwą sytuacją w rodzinie jest harmonia i wzajemne zrozumienie. Dlatego warto chyba czasem wychylić się za czubek swojego własnego nosa i odpuścić to "ja muszę praktykować", "moją praktykę" i "mnie tłamszą". Wydaje mi się, że buddyzm to w pewnym sensie bardzo głębokie i bardzo odpowiedzialne powiązanie ze światem i bezproduktywne torturowanie rodziny faktami, których nie jest ona w stanie przetrawić nie musi być dobre. Zastanawiasz się, czy trzeba pofrunąć z kurnika. Trzeba. Ale kto tworzy kurnik? Czy zawsze inni? To nie jest proste, ale bardzo łatwo pofrunąć na zwyczajnym "ego tripie" i dolecieć prosto w ciepłe objęcia egona.

Z drugiej strony, nie wykluczam, że są sytuacje, w których faktycznie właściwe jest przeciwstawienie się rodzinie albo na przykład zerwanie z nią i zostanie mnichem. Ale to są najtrudniejsze ze wszystkich życiowe koany i każdy musi je rozwiązywać sam.

Czytałem niedawno dobrą mowe Dharmy z okazji inka jednego z naszych kwanumowskich poep sa nimów. Mówił, że jego żona od samego początku nienawidziła jego praktyki. Przy każdej okazji wypominała mu "Sratatata, wielka mi droga bodhisattwy, zadajesz się z tymi wariatami zamiast zajmować się z rodziną" i cały czas w ten deseń. Utrudniała facetowi praktykę na każdym kroku. On wtedy się skarżył Seung Sahnowi, a Seung Sahn mu radził: "Masz ciężką karmę z żoną, może powinieneś przeprowadzić sie na jakiś czas do ośrodka, bo to zniszczy twoją praktykę." Któregoś razu ten niedoszły poep sa nim tak właśnie biadolił, a Seung Sahn wrzasnął: "Mowa twojej żony to numer 1 zła mowa demonów! Musisz przeprowadzić się do ośrodka zen i pracować i działać z innymi, bo stracisz kierunek!" Człowiek stwierdził, że się nad tym zastanowi. Wrócił do domu po odosobnieniu i stwierdził, że przecież mówi się, że zła sytuacja to dobra sytuacja i że w zasadzie przeszkody, które ma w domu powodują, że faktycznie musi potwornie ciężko wysilać się i że być może dzięĸi temu jego praktyka nie staje się martwa. Stwierdził, że będzie dalej próbował praktykować żyjąc z żoną. Trochę bał się powiedzieć tego Soen Sa Nimowi, bo pamiętał, że ten na niego nawrzeszczał. Ale kiedy znowu się spotkali i Seung Sahn usłyszał, że zamierza jednak pożyć z żoną poklepał go po ramieniu i powiedział tylko "OK, you like, I like" ("Jak tobie się podoba, to mi też"). I tyle. Problem zniknął, kiedy stracił korzeń. Myślę, że dzięki swojej ciężkiej sytuacji człowiek ten musiał na prawdę dobrze zrozumieć swój kierunek i utrzymał go na tyle, że został nauczycielem. Na koniec mowy inka podziękował bardzo swojej żonie za to wszystko.

Pzdr
Piotr
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: booker »

Czy taka praktyka nie będzie miała najmniejszego sensu i nie polecimy dopóki nie zostawimy kurnika?
Może być problem, bo orzeł to nie garuda :mrgreen:

Pozdr
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: moi »

To może ja jeszcze jedną przypowieść dorzucę.Tym razem o ludziach :mrgreen:

Pewien chłop mial syna. Kiedy syn stal się mężczyzną, przyszedł do ojca zapytać się, czy może już wyruszyć w świat, by zdobyć doświadczenie. W tedy ojciec odpowiedział mu,z enie,z ejest jescze zbyt młody i niedojrzały. Po roku syn znowu przyszedł do ojca z tym samym pytaniem i uzyskał tę samą odpowiedź. I tak mijały lata. Któregoś ciepłego wiosennego dnia ,tuż po orce, trzydziestoparoletni już syn podszedł do ojca, który właśnie odoczywał na progu przed domem i zapytał, czy już może odejść w świat, by zdobyć doświadczenie i nauczyć się czegoś nowego. I znowu otrzymał odmowną odpowiedź.Oddalił się więc do swych zajęć. Kiedy ojciec patrzył za oddalającym się synem, ukrył twarz w dłoniach i gorzko zapłakał.


Cóż - ilu ludzi, tyle przypowieści...
Pozdrawiam.m.
Orrick
Posty: 27
Rejestracja: czw paź 05, 2006 21:22
Tradycja: Vipassana

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Orrick »

Dzięki za to co napisaliście. Ogólnie ja tylko przytoczyłem to opowiadanie, nie wyraziłem swojego zdania, ale bardzo jestem rad, że poznałem Wasze.
iwanxxx pisze: Przy każdej okazji wypominała mu "Sratatata, wielka mi droga bodhisattwy...
Cięta riposta :wink:
mamoń
Posty: 18
Rejestracja: śr paź 04, 2006 21:46

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: mamoń »

iwanxxx pisze:Dlatego warto chyba czasem wychylić się za czubek swojego własnego nosa i odpuścić to "ja muszę praktykować", "moją praktykę" i "mnie tłamszą"
Orrick pisze:Czy taka praktyka nie będzie miała najmniejszego sensu i nie polecimy dopóki nie zostawimy kurnika?
ogólną zasadę sformułowałbym tak:

tylko utrzymując luz na jajach
można się dogrzebać
do prawdziwej natury
Umysłu


p.s. wiem że troche poniżej pasa

pozdrawiam
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

mamoń pisze: można się dogrzebać
do prawdziwej natury
Umysłu
Wtedy co?

Pzdr
Piotr
mamoń
Posty: 18
Rejestracja: śr paź 04, 2006 21:46

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: mamoń »

iwanxxx pisze:Wtedy co?
wtedy kwestia kurnika nie ma znaczenia.

....się pytasz jakbys nie wiedział
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Witam
mamoń pisze:(...)...się pytasz jakbys nie wiedział
Kunzang nie wie i prosi o wyjaśnienia w tym temacie z Twej strony, Mamoń. Znaczy?...

Pozdrawiam
kunzang
.
dane :580:
Awatar użytkownika
drikung
Posty: 80
Rejestracja: sob paź 07, 2006 20:04
Lokalizacja: Małopolska

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: drikung »

Moho pisze:Swoje pytanie kieruje przede wszystkim do osób praktykujących aktywnie w grupach/ośrodkach buddyjskich mianowicie, jak pogodziliście swoją praktykę z otoczeniem?
Cześć!
Ciekawy wątek.Dla mnie już historyczny, mam z głowy te dylematy.
Z perspektywy najlepszą ochroną i przewodnikiem w tych sytuacjach wyczucie, takt, kultura osobista, :D urok?.
No, poważnie to ja z ultrakatolicką cześcią mojej rodziny nie dyskutowałem o tym iż właśnie wróciłem na ścieżkę i praktykuję np. pokłony - tutaj demonstracja - He,he.
Zpowodu szacunku dla mych rodziców nie rozgłaszałem wszem i wobec żem buddysta.
Do smierci mieli nadzieję że to kolejne dziwactwo mi minie.
W pracy i w młodszej, bardziej renesansowej części mej rodziny i znajomych, oceniano mnie za to jaki jestem a nie kim.
Dlatego też musiałem odpowiedzieć na wiele pytań o buddyzm i jego wpływ na me życie.Przyszedł moment kiedy przestano się dziwić że nie zabijam muchy upierdliwie brzęczącej mi koło nosa tylko mruczę jakieś OM MANI PEME HUNG. :)
Taktownie nie proszono mnie już potem o trzymanie dzieci do chrztu.
Najwazniejsza jest niezależność.Jeżeli poważnie traktujesz praktykę to sprawy same będa się zmieniać po twojej myśli.

"W śpiewie ptaków i w szumie drzew, w blasku światła i w widoku nieba, oby wszystkie istoty, co do jednej, dostrzegły niezmienny dżwięk dharmy..."
Szantidewa
drikung
mamoń
Posty: 18
Rejestracja: śr paź 04, 2006 21:46

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: mamoń »

kunzang pisze:Kunzang nie wie

Mamoń nie wie.....co go skłoniło do zabrania głosu, przeciez mógł jak zwykle dłubać w nosie, zamiast klepać w klawiature.

.. a tak na marginesie... to nie wiem skąd, zawsze znajdą chętni to sprawdzania...no ..
Nie Wiem

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Witam
mamoń pisze:Mamoń nie wie.....co go skłoniło do zabrania głosu, przeciez mógł jak zwykle dłubać w nosie, zamiast klepać w klawiature.
Kunzang też nie wie, dlaczego Mamoń - zamiast zwyczajowo dłubać w nosie - zabrał głos na forum. Stąd też kunzang pyta, ale pytanie to, nic nie znaczy wobec owego /podanego/ głębokiego: nie wiem. Pytanie wycofując, przepraszam za kłopot :oops:

Pozdrawiam
kunznag
.
dane :580:
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

mamoń pisze:tylko utrzymując luz na jajach
można się dogrzebać
do prawdziwej natury
Umysłu
A spytałem, bo kanonicznie to się mówi co innego: że trzeba mieć Wielką Wiarę, Wielką Odwagę i Wielkie Pytanie. O "luzie na jajach" tradycyjne przekazy nie wspominają ;) Poza tym dostrzec prawdziwą naturę, nie oznacza jeszcze koniecznie, że ktoś potrafi osiągnąć właściwe relacje z innymi.

Pzdr
Piotr
mkns
Posty: 27
Rejestracja: czw lis 02, 2006 23:38

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: mkns »

Moho pisze:Witam serdecznie,

Druga kwestia to, jak podchodzicie do tradycji katolickiej w Polsce, kiedy np. ktoś Was poprosi byś cię zostali matką/ojcem chrzestnym? Zgadzacie się z zaznaczenie, że jesteście buddystami czy nie przyznajecie się i podajecie się ceremonii zgodnie z zwyczajem albo odmawiacie?

Rozmawiano ze mną kiedyś o tym, czy byłbym ojcem chrzestnym dla dziecka,
jakby próbując mnie "wyczuć", bo nie wiedziano właściwie czy można, czy nie, czy się zgodzę, itp.

;-)

Poradziłem, żeby zajrzeli do Katechizmu i Kodeksu Kanonicznego i jeśli poważnie traktują
swoją wiarę i przyszłość swojego dziecka w jej kontekście, powinni wybrać kogoś innego.

Wzięli sobie do serca, a w naszej relacji nic się nie zmieniło...
Awatar użytkownika
karmapema
Posty: 440
Rejestracja: ndz paź 22, 2006 09:35
Lokalizacja: Tarnowskie Góry

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: karmapema »

Uważam, że buddyzm jest dla ludzi samodzielnych, którzy nie boją się ani nie pragną czuć przez cale życie twardej ręki rodziców. Są odważni i wiedzą, że nie można wszystkich nosić na plecach, ani być szczęśliwym za nich.

Ogół znajomych wie, że praktykuję i się tym nie interesują. Czy to buddyści czy też nie, szanują to, tylko czasem o coś zapytują i o dziwo wtedy kiedy potrzebują porady.

Matką chrzestną nie zostałabym :)
Mówienie o problemach osobistych nie jest dla mnie słabością. Słabością jest dla mnie ukrywanie ich ze strachu przed oceną.
iriomote
Posty: 101
Rejestracja: ndz sty 21, 2007 00:49

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: iriomote »

WITAM,
To bardzo delikatna kwestia, zwlaszcza ze zwykle czlowiek mieszka z rodzicami lub rodzina swoja i nie ma mozliwosci, by cos nie rzucilio sie takiemu domownikowi w oczy - jakas zmiana zachowania, podejrzana poduszka...
jak sie da wytlumaczyc, to mozna probowac, ale z reguly to jest szok dla najblizszych.

W moim przypadku mama reaguje histerycznie na kazdy przejaw dziwnosci, a chodzi tu o to - co ludzie powiedza i czy ksiadz na ambonie wstydu nie narobi. Moze w duzym miescie to nie problem, ale w takim 50 tys to juz tak. Poniewaz do katolicyzmu mialam stosunek obojetny od 15 roku zycia - postanowilam w wieku 21 po prostu wystapic. - A co to sie dzialo - wizyta proboszcza z obecnej parafii i tam gdzie bylam chrzczona, wstyd dla mojej matki, bo z punktu widzenia katolicyzmu w takim przypadku rodzina zawiodla i nie zdala egzaminu. To juz lepiej byc pijakiem, zabic kogos i dreczyc najblizszych, ale w kosciele byc - bo to zawsze szansa na zbawienie sie tli.
Ja bym radzila robic swoje, pracowac, jak sie pracowalo, piatki na studiach zbierac i jednoczesnie z zazen Nauki studiowac, bo jesli tylko w zazen (blednie rozumianym) sie siedzi, a dobrego przewodnika sie nie ma , to arogancja i butnosc murowana.
Pozdrawiam,
Magda
Awatar użytkownika
monaszi
Senior User
Posty: 547
Rejestracja: wt cze 27, 2006 16:23
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen/Kwan Um
Lokalizacja: Łódź

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: monaszi »

iriomote pisze:postanowilam w wieku 21 po prostu wystapic
i udało Ci się?
10 razy upaść... 11 razy wstać
Awatar użytkownika
karmapema
Posty: 440
Rejestracja: ndz paź 22, 2006 09:35
Lokalizacja: Tarnowskie Góry

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: karmapema »

monaszi pisze:
iriomote pisze:postanowilam w wieku 21 po prostu wystapic
i udało Ci się?
Zapytała z nadzieją w oczach... ;)

No właśnie?
Mówienie o problemach osobistych nie jest dla mnie słabością. Słabością jest dla mnie ukrywanie ich ze strachu przed oceną.
Awatar użytkownika
monaszi
Senior User
Posty: 547
Rejestracja: wt cze 27, 2006 16:23
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen/Kwan Um
Lokalizacja: Łódź

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: monaszi »

:lol:
10 razy upaść... 11 razy wstać
Anatta
Posty: 43
Rejestracja: ndz kwie 09, 2006 18:34
Lokalizacja: z grodu Kraka
Kontakt:

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Anatta »

Moho pisze:Chodzi mi o to, czy przyznajecie się w wśród rodzinny/znajomych, że aktywnie praktykujecie buddyzm w grupach/ośrodkach?
Wątek historyczny dla mnie, podobnie jak dla Drikunga, bo jestem już od dawna dorosłym, niezależnym chłopczykiem, samostanowiącym o swoim losie, ale tak z autopcji... Co prawda, nie praktykuję aktywnie w żadnej wspólnocie czy ośrodku (m.in. dlatego, że moja tradycja nie ma żadnych ośrodków w Polsce, a poza tym generalnie - oprócz jakichś odosobnień - skupia się na indywidualnej praktyce), ale też nie kyję się z tym i nigdy się nie kryłem, odkąd z buddyzmem zetknąłem się w liceum - ani w rodzinie, ani w pracy, ani wśród znajomych. Nigdy też nie miałem z tego powodu jakichś nieprzyjemności (poza reakcją rodziców z początku - to dość oczywiste :wink: ). Inna rzecz, że nie epatuję swoją buddyjskością.
Moho pisze:Czy zachowujecie to tylko dla siebie tak, jak ja to robię? Bojąc się być posądzonym o jakiegoś "sekciarza”.
Jestem całym sercem za jawnością. Ściśle rzecz biorąc, nie tyle za jawnością (oczywiście babci trudno wytłumaczyć, na czym to dokładnie polega, że się jest buddystą, i że to wcale nie znaczy, że się czci szatana - dużo lepiej jej powiedzieć, że się po prostu nie wierzy), co za nieukrywaniem, nieudawaniem "dobrego katolika", jeśli się nim nie jest. Taka szczerość wobec otoczenia daje poczucie prostoty i mocy na ścieżce, którą się wybrało. I w ogóle uważam, że inne podejście pozostaje w dużej sprzeczności z zachowaniem "właściwej mowy". Zadałeś to pytanie w dziale zen, więc domniemywam, że właśnie zen praktykujesz. Spróbuj zatem mówić w razie potrzeby, że praktykujesz "zen" albo "medytację zen", a nie "buddyzm" czy "buddyzm zen". Zawsze to brzmi mniej ideologicznie, nowocześniej ("zen" jest trendy :wink: ) i jest mniej kłujące dla chrześcijańskiego ucha :)
Moho pisze:Druga kwestia to, jak podchodzicie do tradycji katolickiej w Polsce, kiedy np. ktoś Was poprosi byś cię zostali matką/ojcem chrzestnym? Zgadzacie się z zaznaczenie, że jesteście buddystami czy nie przyznajecie się i podajecie się ceremonii zgodnie z zwyczajem albo odmawiacie?
Oczywiście, że się nie zgadzam! To byłoby fałszywe, hipokrytyczne i normalnie nie fair. Przecież będąc ojcem chrzestnym, potwierdza się przy chrzcie wyznanie wiary katolickiej i przyjmuje się na siebie odpowiedzialność za chrześcijańskie wychowanie dziecka. Odmówiłem dwa razy. Delikatnie, dziękując za zaszczyt, ale stanowczo. Nie było żadnych problemów.
Sykstoos pisze:Z drugiej strony sądzę że przynajmniej w szkole średniej z większym ostracyzmem spotykali się nie ateiści czy innowiercy ale właśnie Ci chrześcijanie którzy przestrzegali zasad swojej religii i otwarcie przyznawali do swoich przekonań.
Dokładnie! Chociaż ja to postrzegam przez pryzmat życia w dużym mieście i jestem sobie w stanie wyobrazić, że w małych miasteczkach (a już na pewno na wsiach) może być inaczej. Ale i tam to się chyba już zmienia.
iriomote pisze:Poniewaz do katolicyzmu mialam stosunek obojetny od 15 roku zycia - postanowilam w wieku 21 po prostu wystapic.
A na to się jakoś nie porwałem. Nie czułem nigdy potrzeby takiej demonstracji. Wiem, że przez to zawyżam i tak mocno naciągane statystyki, ale po prostu szkoda mi na takie wystąpienie czasu i energii poświęcać. Nawet nie wiem, jak to należy zrobić. Może opowiesz dokładniej, to się jednak skuszę w wolnej chwili? :)
Theravada & Vipassana:
http://wydawnictwo.anatta.pl
iriomote
Posty: 101
Rejestracja: ndz sty 21, 2007 00:49

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: iriomote »

karmapema pisze:
monaszi pisze:
iriomote pisze:postanowilam w wieku 21 po prostu wystapic
i udało Ci się?
Zapytała z nadzieją w oczach... ;)

No właśnie?

Witam,
mialam na razie nie zagladac, jak juz to po pracy - wiec czym predzej odpisuje, bo widze ze watek wzbudzil zainteresowanie.

No coz - faktycznie wygladalo to tak ze napisalam list do proboszcza parafii, w ktorej bylam chrzczona, ze prosze o adnotacje w ksiedze chrztu, ze rezygnuje z katolicyzmu - i nie chce juz byc czlonkiem kosciola katolickiego. Poniewaz nie chcialam jeszcze dodawac do tego buddyzmu, by jakies sekciarskie zarzuty sie nie przyplataly, poprzestalam na tym, ze po prostu nie wierze.

Oczywiscie jak nawet osoba dorosla wychodzi z takim stanowiskiem, to nie moga pewnie tak po prostu zgodnie z jej zyczeiem i do tego korespondencyjnie krzyzyka na czlowieku postawic - wiec mialam niezapowiedziana (!) wizyte proboszcza z obecnej parafii i wlasnie z tamtej od chrztu - dla mojej matki szok, bo oczywiscie z nia tego nie konsultowalam.

Panowie ksieza pogadali z moja mama, ktora wpadla w histerie, a ten proboszcz mi powiedzial, ze jak moja decyzja sie nie zmieni, to zebym za pol roku jeszcze raz napisala. No i chcieli mnie wybadac w czym rzecz, ale ja technike zdartej plyty stosowalam.

I po pol roku dostalam od niego papier - ze ponowne wstapienie do Kosciola wymaga pulicznego wyznania wiary. Nie wiem czy ten ksiadz rzeczywiscie mi w ksiedze chrztu to wpisal, bo tego nie widzialam - jakos potem przeniesli go do innej parafii...W kazdym razie oficjalny papier zaswiadczajacy o apostazjii dostalam.

Potem mojej matce juz o niczym nie wspominali - nawet po koledzie. Dowiedziala sie przypadkiem od mojego chlopaka, ktory sie wygadal kilka lat pozniej (no bo on by chcial katolicki slub, a tu nie bardzo, a te sluby z innowiercami to od widzimisie ksiedza duzo zalezy - slyszalam o slubie, gdzie dziewczyna stala sama przed oltarzem, a chlopak gdzies w nawie po katach sie musial kryc...).
Wiec jesli ktos sie wypisuje z tej szopki (w jego odczuciu) to musi byc zdecydowany na poniesienie wszystkich konsekwencji.
Pozdrawiam,
Anatta
Posty: 43
Rejestracja: ndz kwie 09, 2006 18:34
Lokalizacja: z grodu Kraka
Kontakt:

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Anatta »

iriomote pisze:a te sluby z innowiercami to od widzimisie ksiedza duzo zalezy - slyszalam o slubie, gdzie dziewczyna stala sama przed oltarzem, a chlopak gdzies w nawie po katach sie musial kryc...
Ee... To jakiś oszołom być musiał - ten ksiądz. Mam kumpla księdza i raz go o to pytałem, to mówił, że ceremonia odbywa się standardowo poza tym, że podczas wyznania wiary strona niewierząca po prostu milczy i nie składa samej przysięgi małżeńskiej "przed Bogiem". Musi się natomiast zgodzić na chrześcijańskie wychowanie dzieci.
Theravada & Vipassana:
http://wydawnictwo.anatta.pl
Awatar użytkownika
karmapema
Posty: 440
Rejestracja: ndz paź 22, 2006 09:35
Lokalizacja: Tarnowskie Góry

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: karmapema »

iriomote pisze:
karmapema pisze:
monaszi pisze:
iriomote pisze:postanowilam w wieku 21 po prostu wystapic
i udało Ci się?
Zapytała z nadzieją w oczach... ;)

No właśnie?

Witam,
mialam na razie nie zagladac, jak juz to po pracy - wiec czym predzej odpisuje, bo widze ze watek wzbudzil zainteresowanie.

No coz - faktycznie wygladalo to tak ze napisalam list do proboszcza parafii, w ktorej bylam chrzczona, ze prosze o adnotacje w ksiedze chrztu, ze rezygnuje z katolicyzmu - i nie chce juz byc czlonkiem kosciola katolickiego. Poniewaz nie chcialam jeszcze dodawac do tego buddyzmu, by jakies sekciarskie zarzuty sie nie przyplataly, poprzestalam na tym, ze po prostu nie wierze.

Oczywiscie jak nawet osoba dorosla wychodzi z takim stanowiskiem, to nie moga pewnie tak po prostu zgodnie z jej zyczeiem i do tego korespondencyjnie krzyzyka na czlowieku postawic - wiec mialam niezapowiedziana (!) wizyte proboszcza z obecnej parafii i wlasnie z tamtej od chrztu - dla mojej matki szok, bo oczywiscie z nia tego nie konsultowalam.

Panowie ksieza pogadali z moja mama, ktora wpadla w histerie, a ten proboszcz mi powiedzial, ze jak moja decyzja sie nie zmieni, to zebym za pol roku jeszcze raz napisala. No i chcieli mnie wybadac w czym rzecz, ale ja technike zdartej plyty stosowalam.

I po pol roku dostalam od niego papier - ze ponowne wstapienie do Kosciola wymaga pulicznego wyznania wiary. Nie wiem czy ten ksiadz rzeczywiscie mi w ksiedze chrztu to wpisal, bo tego nie widzialam - jakos potem przeniesli go do innej parafii...W kazdym razie oficjalny papier zaswiadczajacy o apostazjii dostalam.

Potem mojej matce juz o niczym nie wspominali - nawet po koledzie. Dowiedziala sie przypadkiem od mojego chlopaka, ktory sie wygadal kilka lat pozniej (no bo on by chcial katolicki slub, a tu nie bardzo, a te sluby z innowiercami to od widzimisie ksiedza duzo zalezy - slyszalam o slubie, gdzie dziewczyna stala sama przed oltarzem, a chlopak gdzies w nawie po katach sie musial kryc...).
Wiec jesli ktos sie wypisuje z tej szopki (w jego odczuciu) to musi byc zdecydowany na poniesienie wszystkich konsekwencji.
Pozdrawiam,
Troszkę to zabrzmiało jak odcinek z "Archiwum X" (najbardziej o nawiedzeniu księdza w domu), ale się tylko utwierdziłam w tym, że... po co mi to? :mrgreen:
To co najważniejsze mam w środku, nie muszę mieć na papierze... Może z wiekiem decyzję zmienię, kto wie.

namaste
_ll_
Mówienie o problemach osobistych nie jest dla mnie słabością. Słabością jest dla mnie ukrywanie ich ze strachu przed oceną.
Awatar użytkownika
Intraneus
ex Moderator
Posty: 3671
Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
Tradycja: Youngdrung Bon
Lokalizacja: Pless/Silesia

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Intraneus »

Anatta pisze:Musi się natomiast zgodzić na chrześcijańskie wychowanie dzieci.
a co to do cholery znaczy chrzescijanskie wychowanie dzieci? :D
Radical Polish Buddhism
Awatar użytkownika
Intraneus
ex Moderator
Posty: 3671
Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
Tradycja: Youngdrung Bon
Lokalizacja: Pless/Silesia

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Intraneus »

iriomote pisze:Panowie ksieza pogadali z moja mama, ktora wpadla w histerie,
ciekawe czy mozna zabronic im konsultacji tego z rodzicami, a w razie czego oskarzyc ich o nekanie?

mozna by na tym jeszcze troche zarobic... 8)
Radical Polish Buddhism
Anatta
Posty: 43
Rejestracja: ndz kwie 09, 2006 18:34
Lokalizacja: z grodu Kraka
Kontakt:

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Anatta »

Intraneus pisze:a co to do cholery znaczy chrzescijanskie wychowanie dzieci?
Stricte: w wierze katolickiej.
Czyli: chrzest, paciorek, komunia, lekcje religii...
Theravada & Vipassana:
http://wydawnictwo.anatta.pl
Awatar użytkownika
Intraneus
ex Moderator
Posty: 3671
Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
Tradycja: Youngdrung Bon
Lokalizacja: Pless/Silesia

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Intraneus »

a to nie ciekawie
Radical Polish Buddhism
Awatar użytkownika
karmapema
Posty: 440
Rejestracja: ndz paź 22, 2006 09:35
Lokalizacja: Tarnowskie Góry

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: karmapema »

Intraneus pisze:a to nie ciekawie
Zawsze jest jakis kruczek. To byłoby zbyt korzystne i zbyt częste (apostazja), gdyby nie niosło, ze sobą konsekwencji które zniechęcają na tyle, że człowiek rezygnuje z niej.
Mówienie o problemach osobistych nie jest dla mnie słabością. Słabością jest dla mnie ukrywanie ich ze strachu przed oceną.
Awatar użytkownika
Intraneus
ex Moderator
Posty: 3671
Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
Tradycja: Youngdrung Bon
Lokalizacja: Pless/Silesia

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Intraneus »

karmapema pisze:Intraneus napisał/a:
a to nie ciekawie


Zawsze jest jakis kruczek. To byłoby zbyt korzystne i zbyt częste (apostazja), gdyby nie niosło, ze sobą konsekwencji które zniechęcają na tyle, że człowiek rezygnuje z niej.
Ja nie mowie, ze apostazja jest nieciekawa (sam sie nad tym zastanawiam od jakiegos czasu), ale o tym, ze wychowywanie dzieci w wierze katolickiej jest nieciekawe.
Radical Polish Buddhism
Nezz
Posty: 1362
Rejestracja: pn mar 27, 2006 19:58

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Nezz »

Intraneus pisze:ale o tym, ze wychowywanie dzieci w wierze katolickiej jest nieciekawe.
Dlaczego nieciekawe?
Awatar użytkownika
karmapema
Posty: 440
Rejestracja: ndz paź 22, 2006 09:35
Lokalizacja: Tarnowskie Góry

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: karmapema »

Intraneus pisze:
karmapema pisze:Intraneus napisał/a:
a to nie ciekawie


Zawsze jest jakis kruczek. To byłoby zbyt korzystne i zbyt częste (apostazja), gdyby nie niosło, ze sobą konsekwencji które zniechęcają na tyle, że człowiek rezygnuje z niej.
Ja nie mowie, ze apostazja jest nieciekawa (sam sie nad tym zastanawiam od jakiegos czasu), ale o tym, ze wychowywanie dzieci w wierze katolickiej jest nieciekawe.
Dokładnie. Moje słowa dotyczyły tego właśnie - chrzestu itd...

namaste
Mówienie o problemach osobistych nie jest dla mnie słabością. Słabością jest dla mnie ukrywanie ich ze strachu przed oceną.
Awatar użytkownika
Intraneus
ex Moderator
Posty: 3671
Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
Tradycja: Youngdrung Bon
Lokalizacja: Pless/Silesia

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Intraneus »

Nezz pisze:Intraneus napisał/a:
ale o tym, ze wychowywanie dzieci w wierze katolickiej jest nieciekawe.

Dlaczego nieciekawe?
bo mi to nie odpowiada

karmapema pisze:chrzestu
chrztu? :D
Radical Polish Buddhism
Awatar użytkownika
karmapema
Posty: 440
Rejestracja: ndz paź 22, 2006 09:35
Lokalizacja: Tarnowskie Góry

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: karmapema »

Intraneus pisze:
Nezz pisze:Intraneus napisał/a:
ale o tym, ze wychowywanie dzieci w wierze katolickiej jest nieciekawe.

Dlaczego nieciekawe?
bo mi to nie odpowiada

karmapema pisze:chrzestu
chrztu? :D
Tak chrztu! Mi już od tej miłości i pojedynków się wszystko miesza :roll:
Mówienie o problemach osobistych nie jest dla mnie słabością. Słabością jest dla mnie ukrywanie ich ze strachu przed oceną.
Nezz
Posty: 1362
Rejestracja: pn mar 27, 2006 19:58

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Nezz »

Intraneus pisze:bo mi to nie odpowiada
Myślałem, że podasz jakieś stosowne argumenty np. że dziecko wychowuje się w poczuciu winy, itp. :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Buddyzm Zen”