Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Moderator: iwanxxx
Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Witam serdecznie,
Swoje pytanie kieruje przede wszystkim do osób praktykujących aktywnie w grupach/ośrodkach buddyjskich mianowicie, jak pogodziliście swoją praktykę z otoczeniem?
Chodzi mi o to, czy przyznajecie się w wśród rodzinny/znajomych, że aktywnie praktykujecie buddyzm w grupach/ośrodkach? Czy zachowujecie to tylko dla siebie tak, jak ja to robię? Bojąc się być posądzonym o jakiegoś "sekciarza”.
Druga kwestia to, jak podchodzicie do tradycji katolickiej w Polsce, kiedy np. ktoś Was poprosi byś cię zostali matką/ojcem chrzestnym? Zgadzacie się z zaznaczenie, że jesteście buddystami czy nie przyznajecie się i podajecie się ceremonii zgodnie z zwyczajem albo odmawiacie?
Swoje pytanie kieruje przede wszystkim do osób praktykujących aktywnie w grupach/ośrodkach buddyjskich mianowicie, jak pogodziliście swoją praktykę z otoczeniem?
Chodzi mi o to, czy przyznajecie się w wśród rodzinny/znajomych, że aktywnie praktykujecie buddyzm w grupach/ośrodkach? Czy zachowujecie to tylko dla siebie tak, jak ja to robię? Bojąc się być posądzonym o jakiegoś "sekciarza”.
Druga kwestia to, jak podchodzicie do tradycji katolickiej w Polsce, kiedy np. ktoś Was poprosi byś cię zostali matką/ojcem chrzestnym? Zgadzacie się z zaznaczenie, że jesteście buddystami czy nie przyznajecie się i podajecie się ceremonii zgodnie z zwyczajem albo odmawiacie?
- Intraneus
- ex Moderator
- Posty: 3671
- Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
- Tradycja: Youngdrung Bon
- Lokalizacja: Pless/Silesia
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Niektorym sie przyznaje, innym nie.
Czasami ktos prubuje se zartowac, wtedy nie komentuje.
Zaproszono mnie do zostania ojcem chrzestnym. Zgodzilem sie z mila checia, bo uwazam, ze to jest okazanie szacunku. Do spowiedzi nie poszedlem
Czasami ktos prubuje se zartowac, wtedy nie komentuje.
Zaproszono mnie do zostania ojcem chrzestnym. Zgodzilem sie z mila checia, bo uwazam, ze to jest okazanie szacunku. Do spowiedzi nie poszedlem
Radical Polish Buddhism
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Ja części rodziny powiedziałem, części rodziny nie. Wydaje mi sie, że najważniejsze jest zadać sobie pytanie: po co to robisz? Po co mówić komuś, kto potem resztę życia spędzi martwiąc się, że pójdziesz do piekła?Moho pisze:Chodzi mi o to, czy przyznajecie się w wśród rodzinny/znajomych, że aktywnie praktykujecie buddyzm w grupach/ośrodkach?
Nikt mnie na razie nie prosił, ale musiałbym odmówić. Zostając ojcem chrzestnym zobowiązałbym się do dbania o katolickie wychowanie dziecka i takie tam. To by było dość niepoważne i nie chciałbym w takiej szopce brać udziału. Chociaż dla każdego to jest tak na prawdę inny koan.Moho pisze:toś Was poprosi byś cię zostali matką/ojcem chrzestnym?
Pzdr
Piotr
- jerez
- ex Moderator
- Posty: 993
- Rejestracja: wt lut 24, 2004 14:30
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
IMHO Dokładnie. Jeśli to bedzie faktycznie z ciebie wyplywalo i jasno bedzie mialo okreslony cel, to nawet jesli ktos zrobi sarkastyczna uwage na ten temat nie zrani cie to. Przy tym nie nalezy tej wewnetrznej pewnosci mylic ze slepa ortodoksja. To ma byc twoje wlasne zrozumienie, a praktyka ma byc narzedziem urzeczywistniajacym to zrozumienie. Jesli masz poczucie chwalenia sie praktyka i obnoszenia sie z nia to nie jest ona prawdziwa. Tak na prawde takie podejscie nie rozni sie od np noszenia modnego ubrania by byc zauwazonym. Takie jest moje zdanie.iwanxxx pisze: Wydaje mi sie, że najważniejsze jest zadać sobie pytanie: po co to robisz?
Masz racje, ale nie wolno zapominac o funkcji chrzestu w socjalizacji dziecka. Osobiscie nie chcialem by moj bratanek byl chrzczony bez swiadomosci tego czym jest chrzest czyli jak jest malym dziciatkiem. Udalo mi sie to przeforsowac, ale jednoczesnie wzialem na siebie odpowiedzialnosc za jego pewna alienacje ze spolecznych regól (chrzest). I tak sie zastanawiam czy to mialo sens?iwanxxx pisze:Nikt mnie na razie nie prosił, ale musiałbym odmówić. Zostając ojcem chrzestnym zobowiązałbym się do dbania o katolickie wychowanie dziecka i takie tam. To by było dość niepoważne i nie chciałbym w takiej szopce brać udziału. Chociaż dla każdego to jest tak na prawdę inny koan.
- lepsze
- ex Moderator
- Posty: 1895
- Rejestracja: ndz paź 16, 2005 21:52
- Tradycja: Brak
- Lokalizacja: Toruń
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
ale z drugiej strony w naszym społeczeństwie to jest tak oczywiste że wszyscy są ochrzczeni że przecież nikt się przecież o to nie pyt więc jak się dowiedzą? Chodzi tutaj głównie o wiek szkolny gdzie człowiekowi jest bardzo potrzebna akceptacja grupy. Ja tam widze tylko dwie możliwości - albo katechetą byłby ksiądz z parafii (i to na tyle perfidny żeby dziecku wytykał brak chrztu) albo by się wydało np. przy pierwszej komunii lub bierzmowaniu (ale to już inny problem).jerez pisze:Udalo mi sie to przeforsowac, ale jednoczesnie wzialem na siebie odpowiedzialnosc za jego pewna alienacje ze spolecznych regól (chrzest).
Ale ogólnie nie ukrywajmy - społecznie ktoś ochrzczony jest lepszy od tego bez chrztu.
"Rozkradzione krople
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
- jerez
- ex Moderator
- Posty: 993
- Rejestracja: wt lut 24, 2004 14:30
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
kiedys mialem kolezanke ktora nie byla wlasnie chrzczona. Na pytanie jak sie czula gdy wszyscy szli do komuni odpowiedziala mi : Normalnie. Ja tez dostalam prezenty.lepsze pisze:by się wydało np. przy pierwszej komunii lub bierzmowaniu (ale to już inny problem).
- lepsze
- ex Moderator
- Posty: 1895
- Rejestracja: ndz paź 16, 2005 21:52
- Tradycja: Brak
- Lokalizacja: Toruń
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
o jajerez pisze:Normalnie. Ja tez dostalam prezenty.
"Rozkradzione krople
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Ja przestałem uczęszczać na lekcję religii zaraz po skończeniu szkoły podstawowej i nigdy nie miałem z tego powodu żadnych przykrości. Z drugiej strony sądzę że przynajmniej w szkole średniej z większym ostracyzmem spotykali się nie ateiści czy innowiercy ale właśnie Ci chrześcijanie którzy przestrzegali zasad swojej religii i otwarcie przyznawali do swoich przekonań. Np. do tego że seks przedmałżeński jest zły i nie należy go uprawiać, itp. To właśnie tacy ludzie uchodzili za odmieńców i dziwaków a nie ci którzy atakowali chrześcijaństwo i jego wartości.jerez pisze:Chodzi tutaj głównie o wiek szkolny gdzie człowiekowi jest bardzo potrzebna akceptacja grupy.
A co do buddyzmu to wciąż jest on postrzegany w naszym społeczeństwie – chyba niestety i prze zemnie - jako szpan czy sposób na wyróżnienie się z tłumu dlatego nigdy nie mowie nikomu ze jestem buddystą i nikt z mojego otoczenia o tym nie wie. „Sympatyzuję z buddyzmem” albo „najbardziej odpowiada mi buddyzm” to jedyne odpowiedzi jakie ktoś może ode mnie na razie usłyszeć
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Ja Ci powiem Lepsze, jak łatwo się załatwia taką selekcję: w przedszkolu mojego dziecka musiałam na dzień dobry podpisać listę, czy zgadzam się, aby moje dziecko uczęszczało na lekcje religii.Na liście były skrupulatnie wypisane przez panią wychowawczynię (skądinąd b. miłą osobę) WSZYSTKIE imiona i nazwiska dzieci. Ponieważ dostałam tę listę jako jedna z ostatnich osób, zorientowałam się po liczbie podpisów, że jeśli jej nie podpiszę, moje dziecko będzie chyba jedynym, które na te zajęcia nie będzie uczęszczać.lepsze pisze:ale z drugiej strony w naszym społeczeństwie to jest tak oczywiste że wszyscy są ochrzczeni że przecież nikt się przecież o to nie pyt więc jak się dowiedzą?
Przedszkole jest państwowe, publiczne, nowoczesne, itd.
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Wiem, że nie wszyscy przepadają za de Mello. Moje podejście do niego też nie jest istotne. Chciałbym jednak przytoczyć jedno z jego opowiadań, które (uważam) pasuje do tematu i porusza kwestie, które wiążą się ściśle z tematem:
"Dzięki różnym okolicznościom, jajo orła znalazło się w kącie stodoły, gdzie kura wysiadywała jaja. Z czasem mały orzełek wykluł się razem z kurczętami.
Z upływem czasu młody ptak, całkiem niewytłumaczalnie, zaczął odczuwać pragnienie latania. Mówił więc do swojej mamy, kury:
-Kiedy nauczę się latać?
Biedna kura była w pełni świadoma tego, że nie potrafi latać i nie ma najmniejszego pojęcia o tym, co robią inne ptaki, żeby wyszkolić swe młode w sztuce latania. Wstydziła się jednak przyznać, że się do tego nie nadaje, więc mówiła:
-Jeszcze nie, moje dziecko, jeszcze nie. Nauczę cię, kiedy będziesz gotów.
Mijały miesiące i młody orzeł zaczął podejrzewać, że matka nie umie latać. Lecz nie mógł się zdobyć na to, żeby się wyrwać i polecieć sam, ponieważ jego dominująca tęsknota za lataniem została pomieszana z wdzięcznością, jaką odczuwał dla ptaka, który go wysiedział."
"Dzięki różnym okolicznościom, jajo orła znalazło się w kącie stodoły, gdzie kura wysiadywała jaja. Z czasem mały orzełek wykluł się razem z kurczętami.
Z upływem czasu młody ptak, całkiem niewytłumaczalnie, zaczął odczuwać pragnienie latania. Mówił więc do swojej mamy, kury:
-Kiedy nauczę się latać?
Biedna kura była w pełni świadoma tego, że nie potrafi latać i nie ma najmniejszego pojęcia o tym, co robią inne ptaki, żeby wyszkolić swe młode w sztuce latania. Wstydziła się jednak przyznać, że się do tego nie nadaje, więc mówiła:
-Jeszcze nie, moje dziecko, jeszcze nie. Nauczę cię, kiedy będziesz gotów.
Mijały miesiące i młody orzeł zaczął podejrzewać, że matka nie umie latać. Lecz nie mógł się zdobyć na to, żeby się wyrwać i polecieć sam, ponieważ jego dominująca tęsknota za lataniem została pomieszana z wdzięcznością, jaką odczuwał dla ptaka, który go wysiedział."
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
A jaki macie stosunek do tego opowiadania (oczywiście nie do samego opowiadania, tylko do jego sensu)?
Uważacie, że można praktykować buddyzm jednocześnie nie zrywając z powiązaniami ze światem typu: "co powie mama jak się dowie? przecież wychowała mnie inaczej, nie mogę jej zawieść".
Czy taka praktyka nie będzie miała najmniejszego sensu i nie polecimy dopóki nie zostawimy kurnika?
Pozdrawiam, Orrick
Uważacie, że można praktykować buddyzm jednocześnie nie zrywając z powiązaniami ze światem typu: "co powie mama jak się dowie? przecież wychowała mnie inaczej, nie mogę jej zawieść".
Czy taka praktyka nie będzie miała najmniejszego sensu i nie polecimy dopóki nie zostawimy kurnika?
Pozdrawiam, Orrick
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Jak dla mnie w buddyzmie zen bardzo istotną nauką jest nauka o znalezieniu właściwej sytuacji, właściwej relacji i właściwej funkcji. Właściwą sytuacją w rodzinie jest harmonia i wzajemne zrozumienie. Dlatego warto chyba czasem wychylić się za czubek swojego własnego nosa i odpuścić to "ja muszę praktykować", "moją praktykę" i "mnie tłamszą". Wydaje mi się, że buddyzm to w pewnym sensie bardzo głębokie i bardzo odpowiedzialne powiązanie ze światem i bezproduktywne torturowanie rodziny faktami, których nie jest ona w stanie przetrawić nie musi być dobre. Zastanawiasz się, czy trzeba pofrunąć z kurnika. Trzeba. Ale kto tworzy kurnik? Czy zawsze inni? To nie jest proste, ale bardzo łatwo pofrunąć na zwyczajnym "ego tripie" i dolecieć prosto w ciepłe objęcia egona.
Z drugiej strony, nie wykluczam, że są sytuacje, w których faktycznie właściwe jest przeciwstawienie się rodzinie albo na przykład zerwanie z nią i zostanie mnichem. Ale to są najtrudniejsze ze wszystkich życiowe koany i każdy musi je rozwiązywać sam.
Czytałem niedawno dobrą mowe Dharmy z okazji inka jednego z naszych kwanumowskich poep sa nimów. Mówił, że jego żona od samego początku nienawidziła jego praktyki. Przy każdej okazji wypominała mu "Sratatata, wielka mi droga bodhisattwy, zadajesz się z tymi wariatami zamiast zajmować się z rodziną" i cały czas w ten deseń. Utrudniała facetowi praktykę na każdym kroku. On wtedy się skarżył Seung Sahnowi, a Seung Sahn mu radził: "Masz ciężką karmę z żoną, może powinieneś przeprowadzić sie na jakiś czas do ośrodka, bo to zniszczy twoją praktykę." Któregoś razu ten niedoszły poep sa nim tak właśnie biadolił, a Seung Sahn wrzasnął: "Mowa twojej żony to numer 1 zła mowa demonów! Musisz przeprowadzić się do ośrodka zen i pracować i działać z innymi, bo stracisz kierunek!" Człowiek stwierdził, że się nad tym zastanowi. Wrócił do domu po odosobnieniu i stwierdził, że przecież mówi się, że zła sytuacja to dobra sytuacja i że w zasadzie przeszkody, które ma w domu powodują, że faktycznie musi potwornie ciężko wysilać się i że być może dzięĸi temu jego praktyka nie staje się martwa. Stwierdził, że będzie dalej próbował praktykować żyjąc z żoną. Trochę bał się powiedzieć tego Soen Sa Nimowi, bo pamiętał, że ten na niego nawrzeszczał. Ale kiedy znowu się spotkali i Seung Sahn usłyszał, że zamierza jednak pożyć z żoną poklepał go po ramieniu i powiedział tylko "OK, you like, I like" ("Jak tobie się podoba, to mi też"). I tyle. Problem zniknął, kiedy stracił korzeń. Myślę, że dzięki swojej ciężkiej sytuacji człowiek ten musiał na prawdę dobrze zrozumieć swój kierunek i utrzymał go na tyle, że został nauczycielem. Na koniec mowy inka podziękował bardzo swojej żonie za to wszystko.
Pzdr
Piotr
Z drugiej strony, nie wykluczam, że są sytuacje, w których faktycznie właściwe jest przeciwstawienie się rodzinie albo na przykład zerwanie z nią i zostanie mnichem. Ale to są najtrudniejsze ze wszystkich życiowe koany i każdy musi je rozwiązywać sam.
Czytałem niedawno dobrą mowe Dharmy z okazji inka jednego z naszych kwanumowskich poep sa nimów. Mówił, że jego żona od samego początku nienawidziła jego praktyki. Przy każdej okazji wypominała mu "Sratatata, wielka mi droga bodhisattwy, zadajesz się z tymi wariatami zamiast zajmować się z rodziną" i cały czas w ten deseń. Utrudniała facetowi praktykę na każdym kroku. On wtedy się skarżył Seung Sahnowi, a Seung Sahn mu radził: "Masz ciężką karmę z żoną, może powinieneś przeprowadzić sie na jakiś czas do ośrodka, bo to zniszczy twoją praktykę." Któregoś razu ten niedoszły poep sa nim tak właśnie biadolił, a Seung Sahn wrzasnął: "Mowa twojej żony to numer 1 zła mowa demonów! Musisz przeprowadzić się do ośrodka zen i pracować i działać z innymi, bo stracisz kierunek!" Człowiek stwierdził, że się nad tym zastanowi. Wrócił do domu po odosobnieniu i stwierdził, że przecież mówi się, że zła sytuacja to dobra sytuacja i że w zasadzie przeszkody, które ma w domu powodują, że faktycznie musi potwornie ciężko wysilać się i że być może dzięĸi temu jego praktyka nie staje się martwa. Stwierdził, że będzie dalej próbował praktykować żyjąc z żoną. Trochę bał się powiedzieć tego Soen Sa Nimowi, bo pamiętał, że ten na niego nawrzeszczał. Ale kiedy znowu się spotkali i Seung Sahn usłyszał, że zamierza jednak pożyć z żoną poklepał go po ramieniu i powiedział tylko "OK, you like, I like" ("Jak tobie się podoba, to mi też"). I tyle. Problem zniknął, kiedy stracił korzeń. Myślę, że dzięki swojej ciężkiej sytuacji człowiek ten musiał na prawdę dobrze zrozumieć swój kierunek i utrzymał go na tyle, że został nauczycielem. Na koniec mowy inka podziękował bardzo swojej żonie za to wszystko.
Pzdr
Piotr
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Może być problem, bo orzeł to nie garuda :mrgreen:Czy taka praktyka nie będzie miała najmniejszego sensu i nie polecimy dopóki nie zostawimy kurnika?
Pozdr
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
To może ja jeszcze jedną przypowieść dorzucę.Tym razem o ludziach :mrgreen:
Pewien chłop mial syna. Kiedy syn stal się mężczyzną, przyszedł do ojca zapytać się, czy może już wyruszyć w świat, by zdobyć doświadczenie. W tedy ojciec odpowiedział mu,z enie,z ejest jescze zbyt młody i niedojrzały. Po roku syn znowu przyszedł do ojca z tym samym pytaniem i uzyskał tę samą odpowiedź. I tak mijały lata. Któregoś ciepłego wiosennego dnia ,tuż po orce, trzydziestoparoletni już syn podszedł do ojca, który właśnie odoczywał na progu przed domem i zapytał, czy już może odejść w świat, by zdobyć doświadczenie i nauczyć się czegoś nowego. I znowu otrzymał odmowną odpowiedź.Oddalił się więc do swych zajęć. Kiedy ojciec patrzył za oddalającym się synem, ukrył twarz w dłoniach i gorzko zapłakał.
Cóż - ilu ludzi, tyle przypowieści...
Pozdrawiam.m.
Pewien chłop mial syna. Kiedy syn stal się mężczyzną, przyszedł do ojca zapytać się, czy może już wyruszyć w świat, by zdobyć doświadczenie. W tedy ojciec odpowiedział mu,z enie,z ejest jescze zbyt młody i niedojrzały. Po roku syn znowu przyszedł do ojca z tym samym pytaniem i uzyskał tę samą odpowiedź. I tak mijały lata. Któregoś ciepłego wiosennego dnia ,tuż po orce, trzydziestoparoletni już syn podszedł do ojca, który właśnie odoczywał na progu przed domem i zapytał, czy już może odejść w świat, by zdobyć doświadczenie i nauczyć się czegoś nowego. I znowu otrzymał odmowną odpowiedź.Oddalił się więc do swych zajęć. Kiedy ojciec patrzył za oddalającym się synem, ukrył twarz w dłoniach i gorzko zapłakał.
Cóż - ilu ludzi, tyle przypowieści...
Pozdrawiam.m.
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Dzięki za to co napisaliście. Ogólnie ja tylko przytoczyłem to opowiadanie, nie wyraziłem swojego zdania, ale bardzo jestem rad, że poznałem Wasze.
Cięta ripostaiwanxxx pisze: Przy każdej okazji wypominała mu "Sratatata, wielka mi droga bodhisattwy...
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
iwanxxx pisze:Dlatego warto chyba czasem wychylić się za czubek swojego własnego nosa i odpuścić to "ja muszę praktykować", "moją praktykę" i "mnie tłamszą"
ogólną zasadę sformułowałbym tak:Orrick pisze:Czy taka praktyka nie będzie miała najmniejszego sensu i nie polecimy dopóki nie zostawimy kurnika?
tylko utrzymując luz na jajach
można się dogrzebać
do prawdziwej natury
Umysłu
p.s. wiem że troche poniżej pasa
pozdrawiam
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Wtedy co?mamoń pisze: można się dogrzebać
do prawdziwej natury
Umysłu
Pzdr
Piotr
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
wtedy kwestia kurnika nie ma znaczenia.iwanxxx pisze:Wtedy co?
....się pytasz jakbys nie wiedział
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Witam
Pozdrawiam
kunzang
Kunzang nie wie i prosi o wyjaśnienia w tym temacie z Twej strony, Mamoń. Znaczy?...mamoń pisze:(...)...się pytasz jakbys nie wiedział
Pozdrawiam
kunzang
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Cześć!Moho pisze:Swoje pytanie kieruje przede wszystkim do osób praktykujących aktywnie w grupach/ośrodkach buddyjskich mianowicie, jak pogodziliście swoją praktykę z otoczeniem?
Ciekawy wątek.Dla mnie już historyczny, mam z głowy te dylematy.
Z perspektywy najlepszą ochroną i przewodnikiem w tych sytuacjach wyczucie, takt, kultura osobista, urok?.
No, poważnie to ja z ultrakatolicką cześcią mojej rodziny nie dyskutowałem o tym iż właśnie wróciłem na ścieżkę i praktykuję np. pokłony - tutaj demonstracja - He,he.
Zpowodu szacunku dla mych rodziców nie rozgłaszałem wszem i wobec żem buddysta.
Do smierci mieli nadzieję że to kolejne dziwactwo mi minie.
W pracy i w młodszej, bardziej renesansowej części mej rodziny i znajomych, oceniano mnie za to jaki jestem a nie kim.
Dlatego też musiałem odpowiedzieć na wiele pytań o buddyzm i jego wpływ na me życie.Przyszedł moment kiedy przestano się dziwić że nie zabijam muchy upierdliwie brzęczącej mi koło nosa tylko mruczę jakieś OM MANI PEME HUNG.
Taktownie nie proszono mnie już potem o trzymanie dzieci do chrztu.
Najwazniejsza jest niezależność.Jeżeli poważnie traktujesz praktykę to sprawy same będa się zmieniać po twojej myśli.
"W śpiewie ptaków i w szumie drzew, w blasku światła i w widoku nieba, oby wszystkie istoty, co do jednej, dostrzegły niezmienny dżwięk dharmy..."
Szantidewa
drikung
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
kunzang pisze:Kunzang nie wie
Mamoń nie wie.....co go skłoniło do zabrania głosu, przeciez mógł jak zwykle dłubać w nosie, zamiast klepać w klawiature.
.. a tak na marginesie... to nie wiem skąd, zawsze znajdą chętni to sprawdzania...no ..
Nie Wiem
Pozdrawiam
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Witam
Pozdrawiam
kunznag
Kunzang też nie wie, dlaczego Mamoń - zamiast zwyczajowo dłubać w nosie - zabrał głos na forum. Stąd też kunzang pyta, ale pytanie to, nic nie znaczy wobec owego /podanego/ głębokiego: nie wiem. Pytanie wycofując, przepraszam za kłopotmamoń pisze:Mamoń nie wie.....co go skłoniło do zabrania głosu, przeciez mógł jak zwykle dłubać w nosie, zamiast klepać w klawiature.
Pozdrawiam
kunznag
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
A spytałem, bo kanonicznie to się mówi co innego: że trzeba mieć Wielką Wiarę, Wielką Odwagę i Wielkie Pytanie. O "luzie na jajach" tradycyjne przekazy nie wspominają Poza tym dostrzec prawdziwą naturę, nie oznacza jeszcze koniecznie, że ktoś potrafi osiągnąć właściwe relacje z innymi.mamoń pisze:tylko utrzymując luz na jajach
można się dogrzebać
do prawdziwej natury
Umysłu
Pzdr
Piotr
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Moho pisze:Witam serdecznie,
Druga kwestia to, jak podchodzicie do tradycji katolickiej w Polsce, kiedy np. ktoś Was poprosi byś cię zostali matką/ojcem chrzestnym? Zgadzacie się z zaznaczenie, że jesteście buddystami czy nie przyznajecie się i podajecie się ceremonii zgodnie z zwyczajem albo odmawiacie?
Rozmawiano ze mną kiedyś o tym, czy byłbym ojcem chrzestnym dla dziecka,
jakby próbując mnie "wyczuć", bo nie wiedziano właściwie czy można, czy nie, czy się zgodzę, itp.
Poradziłem, żeby zajrzeli do Katechizmu i Kodeksu Kanonicznego i jeśli poważnie traktują
swoją wiarę i przyszłość swojego dziecka w jej kontekście, powinni wybrać kogoś innego.
Wzięli sobie do serca, a w naszej relacji nic się nie zmieniło...
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Uważam, że buddyzm jest dla ludzi samodzielnych, którzy nie boją się ani nie pragną czuć przez cale życie twardej ręki rodziców. Są odważni i wiedzą, że nie można wszystkich nosić na plecach, ani być szczęśliwym za nich.
Ogół znajomych wie, że praktykuję i się tym nie interesują. Czy to buddyści czy też nie, szanują to, tylko czasem o coś zapytują i o dziwo wtedy kiedy potrzebują porady.
Matką chrzestną nie zostałabym
Ogół znajomych wie, że praktykuję i się tym nie interesują. Czy to buddyści czy też nie, szanują to, tylko czasem o coś zapytują i o dziwo wtedy kiedy potrzebują porady.
Matką chrzestną nie zostałabym
Mówienie o problemach osobistych nie jest dla mnie słabością. Słabością jest dla mnie ukrywanie ich ze strachu przed oceną.
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
WITAM,
To bardzo delikatna kwestia, zwlaszcza ze zwykle czlowiek mieszka z rodzicami lub rodzina swoja i nie ma mozliwosci, by cos nie rzucilio sie takiemu domownikowi w oczy - jakas zmiana zachowania, podejrzana poduszka...
jak sie da wytlumaczyc, to mozna probowac, ale z reguly to jest szok dla najblizszych.
W moim przypadku mama reaguje histerycznie na kazdy przejaw dziwnosci, a chodzi tu o to - co ludzie powiedza i czy ksiadz na ambonie wstydu nie narobi. Moze w duzym miescie to nie problem, ale w takim 50 tys to juz tak. Poniewaz do katolicyzmu mialam stosunek obojetny od 15 roku zycia - postanowilam w wieku 21 po prostu wystapic. - A co to sie dzialo - wizyta proboszcza z obecnej parafii i tam gdzie bylam chrzczona, wstyd dla mojej matki, bo z punktu widzenia katolicyzmu w takim przypadku rodzina zawiodla i nie zdala egzaminu. To juz lepiej byc pijakiem, zabic kogos i dreczyc najblizszych, ale w kosciele byc - bo to zawsze szansa na zbawienie sie tli.
Ja bym radzila robic swoje, pracowac, jak sie pracowalo, piatki na studiach zbierac i jednoczesnie z zazen Nauki studiowac, bo jesli tylko w zazen (blednie rozumianym) sie siedzi, a dobrego przewodnika sie nie ma , to arogancja i butnosc murowana.
Pozdrawiam,
Magda
To bardzo delikatna kwestia, zwlaszcza ze zwykle czlowiek mieszka z rodzicami lub rodzina swoja i nie ma mozliwosci, by cos nie rzucilio sie takiemu domownikowi w oczy - jakas zmiana zachowania, podejrzana poduszka...
jak sie da wytlumaczyc, to mozna probowac, ale z reguly to jest szok dla najblizszych.
W moim przypadku mama reaguje histerycznie na kazdy przejaw dziwnosci, a chodzi tu o to - co ludzie powiedza i czy ksiadz na ambonie wstydu nie narobi. Moze w duzym miescie to nie problem, ale w takim 50 tys to juz tak. Poniewaz do katolicyzmu mialam stosunek obojetny od 15 roku zycia - postanowilam w wieku 21 po prostu wystapic. - A co to sie dzialo - wizyta proboszcza z obecnej parafii i tam gdzie bylam chrzczona, wstyd dla mojej matki, bo z punktu widzenia katolicyzmu w takim przypadku rodzina zawiodla i nie zdala egzaminu. To juz lepiej byc pijakiem, zabic kogos i dreczyc najblizszych, ale w kosciele byc - bo to zawsze szansa na zbawienie sie tli.
Ja bym radzila robic swoje, pracowac, jak sie pracowalo, piatki na studiach zbierac i jednoczesnie z zazen Nauki studiowac, bo jesli tylko w zazen (blednie rozumianym) sie siedzi, a dobrego przewodnika sie nie ma , to arogancja i butnosc murowana.
Pozdrawiam,
Magda
- monaszi
- Senior User
- Posty: 547
- Rejestracja: wt cze 27, 2006 16:23
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen/Kwan Um
- Lokalizacja: Łódź
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
i udało Ci się?iriomote pisze:postanowilam w wieku 21 po prostu wystapic
10 razy upaść... 11 razy wstać
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Zapytała z nadzieją w oczach...monaszi pisze:i udało Ci się?iriomote pisze:postanowilam w wieku 21 po prostu wystapic
No właśnie?
Mówienie o problemach osobistych nie jest dla mnie słabością. Słabością jest dla mnie ukrywanie ich ze strachu przed oceną.
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Wątek historyczny dla mnie, podobnie jak dla Drikunga, bo jestem już od dawna dorosłym, niezależnym chłopczykiem, samostanowiącym o swoim losie, ale tak z autopcji... Co prawda, nie praktykuję aktywnie w żadnej wspólnocie czy ośrodku (m.in. dlatego, że moja tradycja nie ma żadnych ośrodków w Polsce, a poza tym generalnie - oprócz jakichś odosobnień - skupia się na indywidualnej praktyce), ale też nie kyję się z tym i nigdy się nie kryłem, odkąd z buddyzmem zetknąłem się w liceum - ani w rodzinie, ani w pracy, ani wśród znajomych. Nigdy też nie miałem z tego powodu jakichś nieprzyjemności (poza reakcją rodziców z początku - to dość oczywiste ). Inna rzecz, że nie epatuję swoją buddyjskością.Moho pisze:Chodzi mi o to, czy przyznajecie się w wśród rodzinny/znajomych, że aktywnie praktykujecie buddyzm w grupach/ośrodkach?
Jestem całym sercem za jawnością. Ściśle rzecz biorąc, nie tyle za jawnością (oczywiście babci trudno wytłumaczyć, na czym to dokładnie polega, że się jest buddystą, i że to wcale nie znaczy, że się czci szatana - dużo lepiej jej powiedzieć, że się po prostu nie wierzy), co za nieukrywaniem, nieudawaniem "dobrego katolika", jeśli się nim nie jest. Taka szczerość wobec otoczenia daje poczucie prostoty i mocy na ścieżce, którą się wybrało. I w ogóle uważam, że inne podejście pozostaje w dużej sprzeczności z zachowaniem "właściwej mowy". Zadałeś to pytanie w dziale zen, więc domniemywam, że właśnie zen praktykujesz. Spróbuj zatem mówić w razie potrzeby, że praktykujesz "zen" albo "medytację zen", a nie "buddyzm" czy "buddyzm zen". Zawsze to brzmi mniej ideologicznie, nowocześniej ("zen" jest trendy ) i jest mniej kłujące dla chrześcijańskiego uchaMoho pisze:Czy zachowujecie to tylko dla siebie tak, jak ja to robię? Bojąc się być posądzonym o jakiegoś "sekciarza”.
Oczywiście, że się nie zgadzam! To byłoby fałszywe, hipokrytyczne i normalnie nie fair. Przecież będąc ojcem chrzestnym, potwierdza się przy chrzcie wyznanie wiary katolickiej i przyjmuje się na siebie odpowiedzialność za chrześcijańskie wychowanie dziecka. Odmówiłem dwa razy. Delikatnie, dziękując za zaszczyt, ale stanowczo. Nie było żadnych problemów.Moho pisze:Druga kwestia to, jak podchodzicie do tradycji katolickiej w Polsce, kiedy np. ktoś Was poprosi byś cię zostali matką/ojcem chrzestnym? Zgadzacie się z zaznaczenie, że jesteście buddystami czy nie przyznajecie się i podajecie się ceremonii zgodnie z zwyczajem albo odmawiacie?
Dokładnie! Chociaż ja to postrzegam przez pryzmat życia w dużym mieście i jestem sobie w stanie wyobrazić, że w małych miasteczkach (a już na pewno na wsiach) może być inaczej. Ale i tam to się chyba już zmienia.Sykstoos pisze:Z drugiej strony sądzę że przynajmniej w szkole średniej z większym ostracyzmem spotykali się nie ateiści czy innowiercy ale właśnie Ci chrześcijanie którzy przestrzegali zasad swojej religii i otwarcie przyznawali do swoich przekonań.
A na to się jakoś nie porwałem. Nie czułem nigdy potrzeby takiej demonstracji. Wiem, że przez to zawyżam i tak mocno naciągane statystyki, ale po prostu szkoda mi na takie wystąpienie czasu i energii poświęcać. Nawet nie wiem, jak to należy zrobić. Może opowiesz dokładniej, to się jednak skuszę w wolnej chwili?iriomote pisze:Poniewaz do katolicyzmu mialam stosunek obojetny od 15 roku zycia - postanowilam w wieku 21 po prostu wystapic.
Theravada & Vipassana:
http://wydawnictwo.anatta.pl
http://wydawnictwo.anatta.pl
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
karmapema pisze:Zapytała z nadzieją w oczach...monaszi pisze:i udało Ci się?iriomote pisze:postanowilam w wieku 21 po prostu wystapic
No właśnie?
Witam,
mialam na razie nie zagladac, jak juz to po pracy - wiec czym predzej odpisuje, bo widze ze watek wzbudzil zainteresowanie.
No coz - faktycznie wygladalo to tak ze napisalam list do proboszcza parafii, w ktorej bylam chrzczona, ze prosze o adnotacje w ksiedze chrztu, ze rezygnuje z katolicyzmu - i nie chce juz byc czlonkiem kosciola katolickiego. Poniewaz nie chcialam jeszcze dodawac do tego buddyzmu, by jakies sekciarskie zarzuty sie nie przyplataly, poprzestalam na tym, ze po prostu nie wierze.
Oczywiscie jak nawet osoba dorosla wychodzi z takim stanowiskiem, to nie moga pewnie tak po prostu zgodnie z jej zyczeiem i do tego korespondencyjnie krzyzyka na czlowieku postawic - wiec mialam niezapowiedziana (!) wizyte proboszcza z obecnej parafii i wlasnie z tamtej od chrztu - dla mojej matki szok, bo oczywiscie z nia tego nie konsultowalam.
Panowie ksieza pogadali z moja mama, ktora wpadla w histerie, a ten proboszcz mi powiedzial, ze jak moja decyzja sie nie zmieni, to zebym za pol roku jeszcze raz napisala. No i chcieli mnie wybadac w czym rzecz, ale ja technike zdartej plyty stosowalam.
I po pol roku dostalam od niego papier - ze ponowne wstapienie do Kosciola wymaga pulicznego wyznania wiary. Nie wiem czy ten ksiadz rzeczywiscie mi w ksiedze chrztu to wpisal, bo tego nie widzialam - jakos potem przeniesli go do innej parafii...W kazdym razie oficjalny papier zaswiadczajacy o apostazjii dostalam.
Potem mojej matce juz o niczym nie wspominali - nawet po koledzie. Dowiedziala sie przypadkiem od mojego chlopaka, ktory sie wygadal kilka lat pozniej (no bo on by chcial katolicki slub, a tu nie bardzo, a te sluby z innowiercami to od widzimisie ksiedza duzo zalezy - slyszalam o slubie, gdzie dziewczyna stala sama przed oltarzem, a chlopak gdzies w nawie po katach sie musial kryc...).
Wiec jesli ktos sie wypisuje z tej szopki (w jego odczuciu) to musi byc zdecydowany na poniesienie wszystkich konsekwencji.
Pozdrawiam,
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Ee... To jakiś oszołom być musiał - ten ksiądz. Mam kumpla księdza i raz go o to pytałem, to mówił, że ceremonia odbywa się standardowo poza tym, że podczas wyznania wiary strona niewierząca po prostu milczy i nie składa samej przysięgi małżeńskiej "przed Bogiem". Musi się natomiast zgodzić na chrześcijańskie wychowanie dzieci.iriomote pisze:a te sluby z innowiercami to od widzimisie ksiedza duzo zalezy - slyszalam o slubie, gdzie dziewczyna stala sama przed oltarzem, a chlopak gdzies w nawie po katach sie musial kryc...
Theravada & Vipassana:
http://wydawnictwo.anatta.pl
http://wydawnictwo.anatta.pl
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Troszkę to zabrzmiało jak odcinek z "Archiwum X" (najbardziej o nawiedzeniu księdza w domu), ale się tylko utwierdziłam w tym, że... po co mi to? :mrgreen:iriomote pisze:karmapema pisze:Zapytała z nadzieją w oczach...monaszi pisze:i udało Ci się?iriomote pisze:postanowilam w wieku 21 po prostu wystapic
No właśnie?
Witam,
mialam na razie nie zagladac, jak juz to po pracy - wiec czym predzej odpisuje, bo widze ze watek wzbudzil zainteresowanie.
No coz - faktycznie wygladalo to tak ze napisalam list do proboszcza parafii, w ktorej bylam chrzczona, ze prosze o adnotacje w ksiedze chrztu, ze rezygnuje z katolicyzmu - i nie chce juz byc czlonkiem kosciola katolickiego. Poniewaz nie chcialam jeszcze dodawac do tego buddyzmu, by jakies sekciarskie zarzuty sie nie przyplataly, poprzestalam na tym, ze po prostu nie wierze.
Oczywiscie jak nawet osoba dorosla wychodzi z takim stanowiskiem, to nie moga pewnie tak po prostu zgodnie z jej zyczeiem i do tego korespondencyjnie krzyzyka na czlowieku postawic - wiec mialam niezapowiedziana (!) wizyte proboszcza z obecnej parafii i wlasnie z tamtej od chrztu - dla mojej matki szok, bo oczywiscie z nia tego nie konsultowalam.
Panowie ksieza pogadali z moja mama, ktora wpadla w histerie, a ten proboszcz mi powiedzial, ze jak moja decyzja sie nie zmieni, to zebym za pol roku jeszcze raz napisala. No i chcieli mnie wybadac w czym rzecz, ale ja technike zdartej plyty stosowalam.
I po pol roku dostalam od niego papier - ze ponowne wstapienie do Kosciola wymaga pulicznego wyznania wiary. Nie wiem czy ten ksiadz rzeczywiscie mi w ksiedze chrztu to wpisal, bo tego nie widzialam - jakos potem przeniesli go do innej parafii...W kazdym razie oficjalny papier zaswiadczajacy o apostazjii dostalam.
Potem mojej matce juz o niczym nie wspominali - nawet po koledzie. Dowiedziala sie przypadkiem od mojego chlopaka, ktory sie wygadal kilka lat pozniej (no bo on by chcial katolicki slub, a tu nie bardzo, a te sluby z innowiercami to od widzimisie ksiedza duzo zalezy - slyszalam o slubie, gdzie dziewczyna stala sama przed oltarzem, a chlopak gdzies w nawie po katach sie musial kryc...).
Wiec jesli ktos sie wypisuje z tej szopki (w jego odczuciu) to musi byc zdecydowany na poniesienie wszystkich konsekwencji.
Pozdrawiam,
To co najważniejsze mam w środku, nie muszę mieć na papierze... Może z wiekiem decyzję zmienię, kto wie.
namaste
_ll_
Mówienie o problemach osobistych nie jest dla mnie słabością. Słabością jest dla mnie ukrywanie ich ze strachu przed oceną.
- Intraneus
- ex Moderator
- Posty: 3671
- Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
- Tradycja: Youngdrung Bon
- Lokalizacja: Pless/Silesia
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
a co to do cholery znaczy chrzescijanskie wychowanie dzieci?Anatta pisze:Musi się natomiast zgodzić na chrześcijańskie wychowanie dzieci.
Radical Polish Buddhism
- Intraneus
- ex Moderator
- Posty: 3671
- Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
- Tradycja: Youngdrung Bon
- Lokalizacja: Pless/Silesia
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
ciekawe czy mozna zabronic im konsultacji tego z rodzicami, a w razie czego oskarzyc ich o nekanie?iriomote pisze:Panowie ksieza pogadali z moja mama, ktora wpadla w histerie,
mozna by na tym jeszcze troche zarobic... 8)
Radical Polish Buddhism
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Stricte: w wierze katolickiej.Intraneus pisze:a co to do cholery znaczy chrzescijanskie wychowanie dzieci?
Czyli: chrzest, paciorek, komunia, lekcje religii...
Theravada & Vipassana:
http://wydawnictwo.anatta.pl
http://wydawnictwo.anatta.pl
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Zawsze jest jakis kruczek. To byłoby zbyt korzystne i zbyt częste (apostazja), gdyby nie niosło, ze sobą konsekwencji które zniechęcają na tyle, że człowiek rezygnuje z niej.Intraneus pisze:a to nie ciekawie
Mówienie o problemach osobistych nie jest dla mnie słabością. Słabością jest dla mnie ukrywanie ich ze strachu przed oceną.
- Intraneus
- ex Moderator
- Posty: 3671
- Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
- Tradycja: Youngdrung Bon
- Lokalizacja: Pless/Silesia
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Ja nie mowie, ze apostazja jest nieciekawa (sam sie nad tym zastanawiam od jakiegos czasu), ale o tym, ze wychowywanie dzieci w wierze katolickiej jest nieciekawe.karmapema pisze:Intraneus napisał/a:
a to nie ciekawie
Zawsze jest jakis kruczek. To byłoby zbyt korzystne i zbyt częste (apostazja), gdyby nie niosło, ze sobą konsekwencji które zniechęcają na tyle, że człowiek rezygnuje z niej.
Radical Polish Buddhism
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Dlaczego nieciekawe?Intraneus pisze:ale o tym, ze wychowywanie dzieci w wierze katolickiej jest nieciekawe.
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Dokładnie. Moje słowa dotyczyły tego właśnie - chrzestu itd...Intraneus pisze:Ja nie mowie, ze apostazja jest nieciekawa (sam sie nad tym zastanawiam od jakiegos czasu), ale o tym, ze wychowywanie dzieci w wierze katolickiej jest nieciekawe.karmapema pisze:Intraneus napisał/a:
a to nie ciekawie
Zawsze jest jakis kruczek. To byłoby zbyt korzystne i zbyt częste (apostazja), gdyby nie niosło, ze sobą konsekwencji które zniechęcają na tyle, że człowiek rezygnuje z niej.
namaste
Mówienie o problemach osobistych nie jest dla mnie słabością. Słabością jest dla mnie ukrywanie ich ze strachu przed oceną.
- Intraneus
- ex Moderator
- Posty: 3671
- Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
- Tradycja: Youngdrung Bon
- Lokalizacja: Pless/Silesia
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
bo mi to nie odpowiadaNezz pisze:Intraneus napisał/a:
ale o tym, ze wychowywanie dzieci w wierze katolickiej jest nieciekawe.
Dlaczego nieciekawe?
chrztu?karmapema pisze:chrzestu
Radical Polish Buddhism
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Tak chrztu! Mi już od tej miłości i pojedynków się wszystko miesza :roll:Intraneus pisze:bo mi to nie odpowiadaNezz pisze:Intraneus napisał/a:
ale o tym, ze wychowywanie dzieci w wierze katolickiej jest nieciekawe.
Dlaczego nieciekawe?
chrztu?karmapema pisze:chrzestu
Mówienie o problemach osobistych nie jest dla mnie słabością. Słabością jest dla mnie ukrywanie ich ze strachu przed oceną.
Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.
Myślałem, że podasz jakieś stosowne argumenty np. że dziecko wychowuje się w poczuciu winy, itp.Intraneus pisze:bo mi to nie odpowiada