Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

dyskusje i rozmowy

Moderator: iwanxxx

Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

airavana pisze:
Ryuu pisze:Z doświadczenia wiem, ze coś takiego nie skutkuje. Pierwszy raz o chęci pojechania do ośrodka wspominałem przed wakacjami i raz się ugiołem w ostatniej chwili praktycznie. Minęło sporo czasu a sytuacja sie powtarza. Takie odkładanie tylko podtrzymuje status quo i nie prowadzi do nikąd.
Chodzi mi raczej o to, że starałbym się, by moja ewentualna praktyka nie wywoływała niczyjego niepokoju (zwłaszcza rodziców) ani nie stała się przyczyną naruszenia rodzinnej harmonii. Rodzice mają szczególne znaczenie i porównanie ich opinii z opinią sąsiada lub listonosza, które się tu pojawiło, nie jest, w mojej opinii, najszczęśliwsze. Dokładanie zaś starań do pielęgnowania harmonii wewnątrz rodziny wydaje mi się szczególnie istotne w wieku, w którym kształtują się nawyki na resztę życia.
Pewne rzeczy możesz praktykować również bez kontaktu z ośrodkiem. Gdy Twoja mama dostrzeże, że stajesz się lepszym człowiekiem (a przecież o to tutaj chodzi :)) dzięki inspiracji, która płynie z nauk Buddy, jej wątpliwości zaczną prawdopodobnie stopniowo słabnąć a zaufanie do Ciebie wzrastać co skutkować będzie brakiem zwątpienia w słuszność Twoich wyborów.
Tak, dlatego napisałem, że trzeba to zrobić bardzo umiejętnie i zręcznie i nie twierdzę, że to coś bardzo łatwego. Wrzucenie listonosza to oczywiście żart, ale widmo obrażenia się całej rodziny za nieochrzczenie dziecka grozi wielu z nas. Bezwładne poddawanie się dla świętego spokoju presjom rodziny, które wynikają czasem z ich uprzedzeń i niewiedzy wcale nie prowadzi do harmonii - nie jest wcale powiedziane, że to pomaga komukolwiek. Natomiast wtedy poświęcasz swoją praktykę. A tu niestety nie oszukasz, co najwyżej siebie - "mało gliny - mały Budda, dużo gliny - duży Buddha". Nie prowadzi do harmonii również brak zrozumienia źródła uprzedzeń rodziny oraz tego, że rodzina kieruje się przede wszystkim troską o dziecko, oraz jego - nie zawsze szczęśliwie pojętym - dobrem. Dlatego w takiej sytuacji moim zdaniem trzeba jak najzręczniej i najdelikatniej postawić na swoim, bo ja akurat nie wierzę w buddyzm bez praktyki z innymi. Dlatego jeśli ktoś by obawiał się mojej praktyki, zrobiłbym wszystko, najlepiej jak potrafię, by go uspokoić. Ale jeśli się nie da - trudno. W tej chwili nie mam czasu, ale wrzucę potem opowieść Wu Bonga SSN o tym jak przekonał rodzinę.

Pzdr
Piotr
Awatar użytkownika
airavana
Posty: 482
Rejestracja: pn paź 20, 2008 08:51
Kontakt:

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: airavana »

iwanxxx pisze:widmo obrażenia się całej rodziny za nieochrzczenie dziecka grozi wielu z nas
Widzisz w zgodzie na ochrzczenie dziecka jakąś przeszkodę dla praktykowania buddyzmu?
iwanxxx pisze:Natomiast wtedy poświęcasz swoją praktykę.
Można się zastanowić czy praktyka, która staje się przyczyną powstania rozdźwięku w rodzinie jest tą praktyką, o którą chodzi.
iwanxxx pisze:ja akurat nie wierzę w buddyzm bez praktyki z innymi.
Czym innym jest praktyka z innymi a czym innym praktyka wbrew innym.
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

airavana pisze:Widzisz w zgodzie na ochrzczenie dziecka jakąś przeszkodę dla praktykowania buddyzmu?
No widzę taką sytuację, że jeśli małżeństwo praktykuje Dharmę, nie ma żadnego sensu, żeby wykonywali rytuały innej religii. Jestem zdania, że ugięcie się pod presją rodziny w takim przypadku nie ma wiele wspólnego z rodzinną harmonią. Jeśli pozwolisz, nie będziemy tego drążyć w tym wątku.
airavana pisze:Można się zastanowić czy praktyka, która staje się przyczyną powstania rozdźwięku w rodzinie jest tą praktyką, o którą chodzi.
Tak, to jest pytanie które na pewno sobie należy sobie zadać. Czasem praktyka jest przyczyną rozdźwięku, wtedy coś jest nie tak z praktyką. Czasem zakłócenia w funkcjonowaniu rodziny powstały wcześniej a konflikt wokół praktyki to tylko kolejny ich wyraz. W drugim przypadku - trzeba jakoś wyjść z takiej pętli.

Przykład pierwszej sytuacji: Był pewien facet, który został Mistzem Dharmy w Kwan Um, nie pamiętam jak się nazywał. Jego rodzina nienawidziła jego praktyki, wyjazdów na odosobnienia i wszystkiego związanego z buddyzmem, a on nie rozumał czemu. Seung Sahn zawsze uczył, że jak rodzina nie lubi Twojej praktyki, to na ogół jest coś nie tak z praktyką. W pewnym momencie facet jakoś zorientował, że przyczyną nieporozumień jest to, że robi strasznie wiele zamieszania wokół swojej praktyki - kiedy zasiadał krzyczał na wszystkich, żeby byli cicho, jak zaczynali rozmawiać, to wybiegał i ich opieprzał. Kiedy zrozumiał, zrobiło mu się głupio.

Niektórym sprzeciwianie się rodzinie wychodziło na dobre. Wu Bong SSN opowiadał, że jego rodzice, wykształceni polscy Żydzi, też nie lubili buddyzmu. Jednak on wbrew nim wyprowadził się do ośrodka. W ośrodku mocno praktykował, jednak bardzo pilnował, żeby poświęcać czas rodzinie: każdy weekend, bez względu na to, co się działo w ośrodku, spędzał w domu z rodzicami. Starał się przywozić rodzinie prezenty - jego ojciec np. bardzo lubił brandy, ale nigdy jej nie kupował, bo był ponoć zbyt skąpy. Więc Wu Bong SSN starał sie przywieźć ojcu często małą buteleczkę brandy. SSN opowiadał, że nie rozmawiał z rodzicami o Dharmie - ojciec uwielbiał politykę, więc rozmawiali o polityce. Jednocześnie ojciec często raczył go złośliwymi dowcipami na temat zen i buddyzmu, a że był bardzo inteligentnym człowiekiem potrafił dobrze trafić w czułe punkty. SSN opowiadał, że nie robił z tego problemu, ponieważ potrafił śmiać się z tych dowcipów razem z ojcem. W międzyczasie matka Wu Bonga SSN przyjęła 5 wskazań. Ojciec ostatecznie również skorzystał na naukach zen, kiedy zaczął cierpieć na bezsenność - Wu Bong SSN nauczył go ćwiczenia relaksacyjnego, która nazywa się u nas "Grą Dharmy", dzięki której zasnął drugiego dnia. Dlatego Wu Bong SSN powtarza czasem: jak Twoja rodzina, Twoja żona, czy babcia nie lubią buddyzmu, nie rozmawiaj o tym z nimi, staraj się być dobrym synem, mężem, wnukiem - to wszystko.

Przykład z bardziej radykalnej grupy: mistrz Xu Yun porzucił dom wbrew woli rodziców, a potem w ramach pokuty za to dokonał spalenia jednego ze swoich palców dłoni.

Przykład z innej beczki: 3 mnichów w Korei szło sobie kiedyś zrobić odosobnienie na górze. Po drodze jeden z nich zobaczył samotną kobietą z dziećmi, której mąż zginął w jakichś tragicznych okolicznościach. Postanowił zostać z tą kobietą. Pozostali dwaj oczywiście uznali, że wymiękł i w smutku poszli sami praktykować w odosobnieniu na górze. Po roku wracali i zaszli do niego - okazało się, że zrzucił szatę i poślubił tę kobietę. Ale za to osiągnął oświecenie, oni natomiast nie - pomimo rocznego odosobnienia.

Dlatego uważam, że pytanie, które postawiłeś trzeba sobie zadać i bardzo gruntownie przemyśleć. Ale zdaje się, że Ty sugerujesz, że sprzeciw, czy lęki u kogoś z rodziny to definitywny powód, by odkładać, czy ukrywać praktykę. Nie zgadzam się z tym - bywa po prostu różnie. Istnieje nauka, że musimy zrozumieć, poznać, zniszczyć, a potem użyć swojej karmy - czyli działać w zgodzie ze swoimi tendencjami i warunkami. Jest w tym haczyk: dopóki nie posadzimy tyłka na poduszce, bez odrobienia swoich dupogodzin, będziemy tylko gonić własny ogon, czego nikomu nie życzę. Jeśli nie wywalczysz tych paru dupogodzin na początku, to będzie ci bardzo ciężko właściwie odnieść się do sytuacji rodzinnej.

Pzdr
Piotr
Awatar użytkownika
airavana
Posty: 482
Rejestracja: pn paź 20, 2008 08:51
Kontakt:

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: airavana »

iwanxxx pisze:Jeśli pozwolisz, nie będziemy tego drążyć w tym wątku.
Możemy nie drążyć, ale wydaje mi się, że odpowiedziałeś na nieco inne pytanie niż ja postawiłem.
iwanxxx pisze:Ale zdaje się, że Ty sugerujesz, że sprzeciw, czy lęki u kogoś z rodziny to definitywny powód, by odkładać, czy ukrywać praktykę.
Wcale tak nie twierdzę - twierdzę, że należy nad tym ciężko pracować - tym ciężej im problem jest cięższy.
Zwróć też, proszę, uwagę, że pisząc do Ryuu, podkreśliłem, że "teraz napiszę co ja bym zrobił na jego miejscu" w wypadku niepowodzenia wszelkich metod perswazji. Jeśli ktoś czuje się na siłach, by postąpić inaczej nie zadając bólu swym najbliższym (zapewne jest to możliwe) i wypełnić należycie wszystkie swe powinności względem rodziny, to ja nie zamierzam się w to mieszać.
iwanxxx pisze: Przykład z bardziej radykalnej grupy: mistrz Xu Yun porzucił dom wbrew woli rodziców, a potem w ramach pokuty za to dokonał spalenia jednego ze swoich palców dłoni.
Słyszałem tą historię. Widać uznał, że jest za co wyrażać skruchę...
Swoją drogą (zupełnym nawiasem mówiąc), zastanawiam się w jaki sposób ominął wymóg posiadania zezwolenia od rodziców.
Awatar użytkownika
Jakub Safjański
Posty: 557
Rejestracja: wt sty 01, 2008 17:30
Tradycja: zen, Sanbo-Kyodan
Lokalizacja: Warszawa

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Jakub Safjański »

Ja rodzicom kupiłem książkę Willigisa Jaegera "Fala jest morzem".
Willigis używa w niej pojęcia Boga rozumiejąc go jednak jako przestrzeń, energię, ewolucję a nie jako osobę. I już można łatwiej rozmawiać o duchowości bez pojęcia Boga, że to jest możliwe, mądre i głębokie. I że nie ma prostego podziału, że albo Bóg albo życie bez religii.
U mnie też Rodzice bali się, że zaraz uciekną do klasztoru
Niebezpodstawnie :)
Ale teraz czuję jak zen mocno ugruntowuje mnie w codzienności, a każdy seshin sprowadza twardo na ziemię. Przez długi czas działałem jednak w konspiracji z moją praktyką. Tu chyba każdy musi sam znaleźć swoją drogę środka.

serdeczności
J.
Szalom
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

airavana pisze:Swoją drogą (zupełnym nawiasem mówiąc), zastanawiam się w jaki sposób ominął wymóg posiadania zezwolenia od rodziców.
Chiny to wielki bajzel. Zdarza się, że mnisi kompletnie ignorują tam winaję, są (a może były) bardziej prowincjonalne klasztory, gdzie mnisi mają żony (bez jakiejkolwiek zmiany reguł - tak po prostu), dzieci itd. Przed Xu Yunem ten system był w rozkładzie, więc możliwe, że nikt go o nic nie pytał.

Pzdr
Piotr
Maz

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Maz »

kiedy zasiadał krzyczał na wszystkich, żeby byli cicho, jak zaczynali rozmawiać, to wybiegał i ich opieprzał. Kiedy zrozumiał, zrobiło mu się głupio.

To takie oczywiste, ładne i proste - przykład dla mnie trochę śmieszny.


Niektórym sprzeciwianie się rodzinie wychodziło na dobre. Wu Bong SSN opowiadał, że jego rodzice, wykształceni polscy Żydzi, też nie lubili buddyzmu.

To już bardziej przekonujące. Uważam że przepustką by się w czymkolwiek się zrealizować
jest wytrwanie, czyli okres "próby."Ten ostatni przekona nas, czy nasze działanie jest zachcianką i turystyką w poszukiwaniu ciekawych wrażeń - ucieczką w nieznane - czy też częścią szczerego budowania swojego charakteru.

Czy to nie wspaniałe powiedzieć sobie po 20 latach praktyki - jestem chyba buddystą, bo juz nawet dla "katolickich" rodziców moja praktyka jest "nudna" i "oczywista"?

A to że w naszym kraju jest jak jest (imponujace wypowiedzi w tym panelu!) to jest część naszej karmy i praktyki. Myślenie że ze społeczeństwem jest coś nie tak a ja jestem OK - to z pewnością ślepa uliczka.

Jeśli jestem "sekciarzem" w swoim środowisku, bo siedzę a zazen od X lat ... to OK, jestem "sekciarzem" 100 procentowym, a za słowa innych nie odpowiadam.

Ja mam problem innej natury. Jeśli praktykuję zawsze otwieram motywację serdeczności i miłości do wszystkich bez wyjątku. Jednak w obliczu chamstwa i głupoty czasem życzę takim nieprzytomnym osobom (w myślach) by odczuli kiedyś konsekwencję swoich czynów. Sądzę, że trzeba uważać na takie właśnie resentymenty. Wydaje mi sie też, że buddyzm to praca przede wszystkim na takim poziomie.

Dokumenty, papierki, chrzty, komunię --- to błahostki.
Świadkowałem mojej siostrze podczas ślubu, bo tak chciała i miała zaufanie mojej postawy duchowej. Czy inni muszą wiedzieć o moim buddyzmie? Przecież rozum i wieloletnie doświadczenie mi mówi, że wśród Polaków wyznanie inności to istna prowokacja i szukanie guza. Bycie świadkiem to sprawa moja i kogoś kogo kocham ... a ksiądź sobie stoi i robi swoje, wyciąga kazanie nr 34 ... to jego praca. Nie prowokujmy .... róbmy swoje przez 10000 lat (tak trochę hiperbolicznie i azjatycko na koniec.)

(wszytko co tu napisałem to tylko moje widzimiesię - może się nie sprawdzić u Ciebie)
Awatar użytkownika
jikjol
Posty: 127
Rejestracja: wt sty 16, 2007 19:17
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Sŏn Kwan Um
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: jikjol »

Witam

Mistrz zen powiedział " Pierwotnie nic nie istnieje.."
A więc pierwotnie nie ma żadnego buddyzmu, katolicyzmu, zielonoświatkowszczyznu, świadkojehowizmu. Jeśli kiedyś miałem problemy ze światopoglądem innych ludzi,
teraz całkowicie ustały. Moja partnerka jest katoliczką, w niedzielę udaje się do kościoła. Ja wieczorem zasiadam w zazen. Znam bardzo dobrze mentalność tego rodzaju ludzi, większość mojej rodziny to Świadkowie Jehowy. Jedyna rada jaka się sprawdza w takiej sytuacji to: Pierwotnie nic nie istnieje - róbmy swoje. Sytuacja wcześniej czy później dojrzewa i rozwiązuje się sama:).

Pozdrawiam JIKJOL
"Bądź po prostu dżdżownicą, która zna wyłącznie dwa słowa: odpuść, odpuść." Ajahn Sumedho
Awatar użytkownika
MAXicho
Posty: 142
Rejestracja: pt lis 16, 2007 11:36
Tradycja: Karma Kagyu (Diamentowa Droga)
Lokalizacja: Thorenn

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: MAXicho »

Ryuu pisze:Wyciągam trochę stary temat, ale mam taki mały problemik. Nikt akurat nie grozi mi piekłem, wodą święcona mnie nei polewają i na stosie spalić też nikt mnie nie chce. ;) Po prostu moja mama jest święcie przekonana, ze jak jutro wyjdę z domu, aby pojechać do "kościoła buddystów" to już nie wróce... Jej zdaniem dam się tam wciągnąc do jakiejś sekty, zakręcą mną, oleję studia, pieniądze będę tylko przeznaczał na ten zen itp. Zna ktoś moze jakiś dobry patent jak wytłumaczyć bliskim, że w takiej buddyjskiej sandze nikt nas nie morduje/okrada/oszukuje/manipuluje itp? Wiadomo, ze mogę po prostu jutro tam pojechać, potem wrócić w jednym kawałku i się przekona, ale chciałbym jej oszczędzić niepotrzebnych stresów. Mógłbym nie powiedziec gdzie jade, ale nie lubię kłamać, a poza tym predzej czy później i tak bym musiał się przyznać. Chciałbym się tym jakąs zająć równiez dlatego, ze wiem, że podobne sytuacje czekaja mnie np. przy pierwszym YMJJ.
Dzisiaj Twoja mama zabroni Ci wyskoczenia do ośrodka, jutro uzna, że dziewczyna, z którą chodzisz na pewno będzie wredną babą, pojutrze wybierze Ci zawód, bo Twój wymarzony nie zapewni Ci fury, skóry i komóry... Jeśli się poddasz, za kilkanaście lat przekonasz się, że nie do końca żyjesz swoim życiem. Gorzej - do końca nie żyjesz swoim życiem. :(

Możesz oczywiście różnie reagować: możesz dzisiaj robić swoje i być porządnym człowiekiem, jutro robić swoje i być porządnym człowiekiem i pojutrze zająć się dokładnie tym samym. Możesz też buntować się bardziej oryginalnie - dzisiaj wylać mamie zupę ogórkową za dekolt, jutro zamknąć ją w pudle na kapelusze, a pojutrze... sam sobie dopowiedz. ;)

Na pewno wiesz jednak, która wersja jest fajniejsza. :)

Chciałeś rad...
1. Rób swoje i nie odkładaj niczego, ale staraj się robić to politycznie i zręcznie. Masz prawo spokojnie powiedzieć, jakich dokonałeś wyborów, ale nie masz prawa robić tego na chama, bo matka łańcuchem Ciebie nie wiąże i papierosami za karę nie przypala;
2. bądź maksymalnie obliczalny, pokazuj natychmiast pozytywne skutki zajmowania się Zenem jak tylko je osiągniesz (któregoś dnia Twoja mama nie będzie mogła nie zauważyć, że już w Nowym Testamencie pisano, że po owocach ich poznacie...), ale nie tłumacz się z niczego, bo nie musisz.

Mam parę lat więcej niż Ty, bo w tym roku trójkę na czwórkę w dwucyfrowej liczbie na jej początku zmieniłem, hehehehe, i powiem Ci, że po latach takie pierdoły jak te opisywane przez Ciebie nie są już istotne. Nikt ich nie pamięta. Liczy się głównie to, jak ludzie zachowali się, gdy było trudno. Czy staniesz twardo po stronie matki jak ją skopie życie i czy będziesz oparciem, czy też uciekniesz sobie w medytacyjki, zarywanie lasek lub cokolwiek innego. Ja coś takiego przeżyłem gdy w sprawach spadkowych walczyłem o dom mojej matki - groziło jej wyrzucenie z niego - co zajęło siedem długich lat i było diablo trudne, ale zakończyło się pełnym sukcesem. :) Wiem od tej pory, że to był egzamin z bycia dobrym synem i facetem, i że moje młodzieńcze szaleństwa (wierz mi, były znacznie bardziej odjechane niż Twoje) dawno przestały mieć znaczenie.

Chciałbym też bardzo mocno zdać dobrze któregoś dnia ostateczny egzamin synowskiej miłości - i odprowadzić moją mamę pięknie, mądrze i z miłością do krańca jej życie. Brzmi melodramatycznie, ale tak to jest. To jest istotą tego, czego mamy się nauczyć - własna odwaga i urzeczywistnienie, przekładające się na wsparcie dla innych.

Tyle. :)

narazicho
Maksicho
Awatar użytkownika
Ryu
ex Global Moderator
Posty: 1940
Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Zgierz

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Ryu »

Zapomniałem wczesniej odpisać, ale robię to teraz.
MAXicho pisze:Dzisiaj Twoja mama zabroni Ci wyskoczenia do ośrodka, jutro uzna, że dziewczyna, z którą chodzisz na pewno będzie wredną babą, pojutrze wybierze Ci zawód, bo Twój wymarzony nie zapewni Ci fury, skóry i komóry... Jeśli się poddasz, za kilkanaście lat przekonasz się, że nie do końca żyjesz swoim życiem. Gorzej - do końca nie żyjesz swoim życiem.
W ogóle mnie chyba nie zrozumiałeś. Nikt mi niczego nawet nie probował zabraniać. Ona po prostu sie martwiła i próbowała mnie namawiać.

Pytałem o radę, a oto co zrobiłem: Po prostu poszedłem do ośrodka. Poszedłem, wróciłem, nie rzuciłem nastepnego dnia studiów, nie zgoliłem się na łyso i nie zacząłem planować wyjazdu do jakiegoś klasztoru w Azji.
Przed chwilą oglądałem mowę Hyon Gak Sunima którą wrzucił Iwan i własnie przypomniał mi sie jeden cytat. "Jedna akcja jest wiecej warta niż 10.000 zrozumień". Mógłbym sobie gadać, gadać i gadać, ale wątpliwości bliskich zniknąl dopiero kiedy zobaczą, że praktykujesz i przez to nie stajesz sie w jakiś sposób gorszy, tylko wręcz rozwijasz się.
Jestem właścicielem mojej kammy, spadkobiercą mojej kammy, zrodzony z mojej kammy, związany z moją kammą, istnieję wspierany przez moją kammę. Jakąkolwiek kammę stworzę, czy dobrą czy złą, będę jej spadkobiercą.
Obrazek
Awatar użytkownika
MAXicho
Posty: 142
Rejestracja: pt lis 16, 2007 11:36
Tradycja: Karma Kagyu (Diamentowa Droga)
Lokalizacja: Thorenn

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: MAXicho »

Ryuu pisze:Zapomniałem wczesniej odpisać, ale robię to teraz.
MAXicho pisze:Dzisiaj Twoja mama zabroni Ci wyskoczenia do ośrodka, jutro uzna, że dziewczyna, z którą chodzisz na pewno będzie wredną babą, pojutrze wybierze Ci zawód, bo Twój wymarzony nie zapewni Ci fury, skóry i komóry... Jeśli się poddasz, za kilkanaście lat przekonasz się, że nie do końca żyjesz swoim życiem. Gorzej - do końca nie żyjesz swoim życiem.
W ogóle mnie chyba nie zrozumiałeś. Nikt mi niczego nawet nie probował zabraniać. Ona po prostu sie martwiła i próbowała mnie namawiać.
Faktycznie, nie do końca Ciebie zrozumiałem. Przepraszam [naturalnie mamę za niesłuszne podejrzenia ;) ]
Ryuu pisze:Pytałem o radę, a oto co zrobiłem: Po prostu poszedłem do ośrodka. Poszedłem, wróciłem, nie rzuciłem nastepnego dnia studiów, nie zgoliłem się na łyso i nie zacząłem planować wyjazdu do jakiegoś klasztoru w Azji.
Przed chwilą oglądałem mowę Hyon Gak Sunima którą wrzucił Iwan i własnie przypomniał mi sie jeden cytat. "Jedna akcja jest wiecej warta niż 10.000 zrozumień". Mógłbym sobie gadać, gadać i gadać, ale wątpliwości bliskich zniknąl dopiero kiedy zobaczą, że praktykujesz i przez to nie stajesz sie w jakiś sposób gorszy, tylko wręcz rozwijasz się.
I też w pełni zgoda. Nie mówiąc już o tym, że najlepiej jest wtedy, gdy nasi bliscy nie zajmują się kompletnie tym, czy jesteśmy buddystami czy też nie, o Dharmie dyskutują tylko wtedy, kiedy ich ona zainteresuje, a na co dzień po prostu dostają od nas to, co dla nich najlepsze?

Decydująca po prostu jest i tak praktyka codziennego życia i tyle...

Maks
ginos

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: ginos »

Każdy ma prawo podążać ścieżką, która czyni go szczęśliwym i oczywiście nie krzywdzi innych istot. Jeśli komuś ta nasza ścieżka się nie podoba i do tego nie potrafi znaleźć odpowiednich argumentów dlaczego to już jest jego problem nie mój. Jestem Buddystą (oczywiście nie obnoszę się z tym na lewo i prawo, ale jeżeli ktoś zada mi pytanie czy jestem odpowiadam tak jestem) Co do praktyki to jest to jeden z elementów mojej ścieżki więc tu też nie pozwalam aby ktoś w to ingerował. Oczywiście staram się aby moja praktyka w jakiś negatywny sposób nie odbijała się na życiu codziennym mojej rodziny (nie są buddystami) ale jakaś tolerancja musi obowiązywać. Więc ja nie ingeruję w ich ścieżkę, ale bronię też swojej.

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
Ryu
ex Global Moderator
Posty: 1940
Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Zgierz

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Ryu »

Nasunęło mi sie jedno pytanie. Większość osób pisze o tym, ze stara się trzymac dla siebie to, ze są buddystami. Nie znam się, ale czytałem, ze male mozna nosić na co dzień jako symbol religijny i aby zawsze można było z niej skorzystać. W takim razie czy noszenie na ręku takiej dość nietypowej (szczególnie jeżeli mowimy o mężczyznach) bransoletki nie wzbudza ciekawości ludzi? No, chyba, że tak na prawdę nikt z malą w kraju nad Wisłą nie chodzi.
Jestem właścicielem mojej kammy, spadkobiercą mojej kammy, zrodzony z mojej kammy, związany z moją kammą, istnieję wspierany przez moją kammę. Jakąkolwiek kammę stworzę, czy dobrą czy złą, będę jej spadkobiercą.
Obrazek
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Ryuu pisze:W takim razie czy noszenie na ręku takiej dość nietypowej (szczególnie jeżeli mowimy o mężczyznach) bransoletki nie wzbudza ciekawości ludzi?
Noszę /prawie stale/ drewnianą malę na lewej ręce i... pytanym bywam czasami, dlaczego ten różaniec nie ma krzyża? Generalnie, nie wzbudza to jakiejś specjalnej ciekawości.
.
dane :580:
Awatar użytkownika
Jakub Safjański
Posty: 557
Rejestracja: wt sty 01, 2008 17:30
Tradycja: zen, Sanbo-Kyodan
Lokalizacja: Warszawa

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Jakub Safjański »

Również noszę drewnianą malę na lewej ręce
generalnie wzbudza czasami ciekawość.
Szalom
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

Ryuu pisze:Nasunęło mi sie jedno pytanie. Większość osób pisze o tym, ze stara się trzymac dla siebie to, ze są buddystami. Nie znam się, ale czytałem, ze male mozna nosić na co dzień jako symbol religijny i aby zawsze można było z niej skorzystać. W takim razie czy noszenie na ręku takiej dość nietypowej (szczególnie jeżeli mowimy o mężczyznach) bransoletki nie wzbudza ciekawości ludzi? No, chyba, że tak na prawdę nikt z malą w kraju nad Wisłą nie chodzi.
Ja nosiłem ale ostatnio gdzieś zgubiłem - pewnie mi koty zwinęły. Ciekawość może i wzbudzała, ale nikt mnie o nią nie pytał.

Pzdr
Piotr
Awatar użytkownika
nayael
Posty: 479
Rejestracja: pn paź 30, 2006 19:33
Tradycja: Seon (Szkoła Zen Kwan Um)
Kontakt:

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: nayael »

Ryuu pisze:W takim razie czy noszenie na ręku takiej dość nietypowej (szczególnie jeżeli mowimy o mężczyznach) bransoletki nie wzbudza ciekawości ludzi?
Tak: "O, masz malę!" :]
이 뭣고?
Awatar użytkownika
stworzenie
Posty: 1034
Rejestracja: śr maja 28, 2008 21:24
Płeć: kobieta
Tradycja: bon
Lokalizacja: Reda

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: stworzenie »

Akurat mali nie noszę, ale myślę, że gdybym nosiła, nikt by się nie zdziwił, bo znajomi są przyzwyczajeni, że zwisają ze mnie dość osobliwe ozdoby (z drewna, z filcu, z wełny, z różnych metali...).

Za to noszę czasami wisiorek-tybetański młynek modlitewny z mantrą. Kilka razy padło pytanie, co to. Padła też odpowiedź: to wisiorek-tybetański młynek modlitewny z mantrą. Czasem pytają, do czego to służy i wtedy tłumaczę. Na ogół pytający stwierdza, że fajne i czasem chce pokręcić młyneczkiem :D (to dość wierna kopia i da się pokręcić jak zwykłym młynkiem). To jest pozytywna ciekawość, która nie krępuje w żaden sposób, ani nie zawiera jakichś krytycznych podtekstów.
Marc
Posty: 11
Rejestracja: ndz lis 23, 2008 22:45

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Marc »

re: Wu Bong SSN opowiadał

- Co znaczy "SNN"? A co znaczy "Wu Bong"? Z gory przepraszam za moja ignorancje. ;)
Awatar użytkownika
jikjol
Posty: 127
Rejestracja: wt sty 16, 2007 19:17
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Sŏn Kwan Um
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: jikjol »

Wu Bong- koreańskie.( Uniwersalny Szczyt? Absolutny Szczyt?)
SNN- Soen Sa Nim

Po koreańsku: nim - czcigodny; sa - mistrz; soen - zen. Honorowy tytuł stosowany wobec mistrza Zen.
"Bądź po prostu dżdżownicą, która zna wyłącznie dwa słowa: odpuść, odpuść." Ajahn Sumedho
Awatar użytkownika
Ryu
ex Global Moderator
Posty: 1940
Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Zgierz

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Ryu »

SSN to skrót od Soen Sa Nim, czyli Mistrz Zen. Natomiast Wu Bong to imię dharmy ("standardowe" imię Wu Bong SSNa to Jakub Perl) i po koreańsku znaczy Uniwersalny Szczyt.
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

Marc pisze:- Co znaczy "SNN"? "Wu Bong" to chyba nie polskie-zydowskie imie? Z gory przepraszam za moja ignorancje. ;)
[/quote]

Witamy na forum, Marc :)

SSN = Seon Sa Nim = chińskie określenie 禪師 + koreańska końcówka "nim", która wyraża szacunek. Znaczy to "czcigodny mistrz zen", albo "czcigodny nauczyciel medytacji". W szkole Kwan Um oznacza to osobę, która otrzymała tzw przekaz zen i jest samodzielnym nauczycielem.

Mistrzowie zen w Kwan Um występują pod imionami zwanymi tradycyjnie imionami oświecenia, są to sino-koreańskie imiona mające symboliczne, buddyjskie znaczenie. Wu Bong to 宇峰, czyli "Szczyt Wszechświata" albo "Uniwersalny Szczyt". Zanim Wu Bong SSN został Wu Bongiem SSN nazywał się Jakub Perl.

Pzdr
Piotr
Marc
Posty: 11
Rejestracja: ndz lis 23, 2008 22:45

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Marc »

Rowniez witam i dziekuje za wasze wyjasnienia. :)
Awatar użytkownika
MAXicho
Posty: 142
Rejestracja: pt lis 16, 2007 11:36
Tradycja: Karma Kagyu (Diamentowa Droga)
Lokalizacja: Thorenn

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: MAXicho »

Ryuu pisze: W takim razie czy noszenie na ręku takiej dość nietypowej (szczególnie jeżeli mowimy o mężczyznach) bransoletki nie wzbudza ciekawości ludzi? No, chyba, że tak na prawdę nikt z malą w kraju nad Wisłą nie chodzi.
Noszę, i to dość często, zwłaszcze jeśli wiem, że będę sporo chodził po moim mieście (zakupy czy załatwianie różnych spraw). Często ją ściągam z nadgarska, pakuję między paluchy i idąć gdzieś miarowym krokiem chwilę medytuję. Ma dla mnie znaczenie symboliczne i bardzo ją lubię. :) Może zresztą któregoś dnia pójdę na maxa ;) i zafunduję sobie jeszcze tybetański gau (czyli mały wisiorek z pojemniczkiem na zapisane mantry). :)

Maks
Awatar użytkownika
MAXicho
Posty: 142
Rejestracja: pt lis 16, 2007 11:36
Tradycja: Karma Kagyu (Diamentowa Droga)
Lokalizacja: Thorenn

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: MAXicho »

Aha!
Miało być jeszcze o tym, co ludzie na to. Otóż - nie mam zielonego pojęcia, nie pytam ich o to, ale wychodzę z założenia, że to ich sprawa. :)

Na koniec historyjka... Trzyletnia dziewczynka, córka kumpla. Kumpel buddysta, żona katoliczka. Idą se do sklepu z indyjskim towarem, mała widzi malę i woła na cały sklep "Mamo, mamo, zobacz - mala! Kup mi malę, proszę!". "Dziecko, do czego ci mala?" - pyta rozbawiona mama.

Wyraźnie zaskoczone dziecko na całą japę: "Jak to do czego? Do medytowania!" ;)

M.
Awatar użytkownika
monaszi
Senior User
Posty: 547
Rejestracja: wt cze 27, 2006 16:23
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen/Kwan Um
Lokalizacja: Łódź

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: monaszi »

Kiedyś jechalam w autobusie i mantrowałam z malą. Zobaczyła to jakaś babina i przeżegnała się. Mąż skomentował - "widocznie pomyślała, że odmawiasz różaniec" ;)
10 razy upaść... 11 razy wstać
Awatar użytkownika
MAXicho
Posty: 142
Rejestracja: pt lis 16, 2007 11:36
Tradycja: Karma Kagyu (Diamentowa Droga)
Lokalizacja: Thorenn

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: MAXicho »

iwanxxx pisze: SSN = Seon Sa Nim = chińskie określenie 禪師 + ...
Słoneczko, a nie Soen? :cwaniak: :cwaniak: No i sorry, po chińsku bazgrzesz, stary, jak kaczka po piekińsku kurzym pazurem. :P

Maks
Awatar użytkownika
LordD
Posty: 2542
Rejestracja: czw sie 31, 2006 09:12
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Karma Kamtsang
Lokalizacja: Olsztyn
Kontakt:

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: LordD »

monaszi pisze:Kiedyś jechalam w autobusie i mantrowałam z malą. Zobaczyła to jakaś babina i przeżegnała się. Mąż skomentował - "widocznie pomyślała, że odmawiasz różaniec" ;)
Ja bym się nie odważył mantrować w miejscu publicznym, zwłaszcza, że nie umiem z myślach z zamkniętą paszczą i sobie raczej szeptam. Ale noszę malę na prawej albo lewej ręce (zmieniam sobie) i sama mala na nadgarstku raczej nie wzbudza zainteresowania (oczywiście zdarzały się wyjątki, raz zostałem wyśmiany jako tzw. pedał) ale już przesuwanie palcami po koralikach i mamrotanie wzbudza ogromną ciekawość. :)
Widziałem kiedyś galerię zdjęć sznurów modlitewnych jakich używano w średniowieczu. Wyglądały identycznie jak male, ale były wśród nich też takie, które miały początek i koniec, czyli otwarte. :)
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

MAXicho pisze:
iwanxxx pisze: SSN = Seon Sa Nim = chińskie określenie 禪師 + ...
Słoneczko, a nie Soen? :cwaniak: :cwaniak: No i sorry, po chińsku bazgrzesz, stary, jak kaczka po piekińsku kurzym pazurem. :P
Nie, rybko :) - seon. Pytanie było precyzyjne, więc odpowiedziałem precyzyjnie. W oficjalnej transliteracji pisze się seon. Natomiast w Kwan Um stosuję się tradycyjna transkrypcję tak-żeby-Amerykanin-przeczytał. Oficjalna ma tę wadę, że często laikowi niewiele powie na temat wymowy, a kwanumowska ma tę wadę, że wprowadza zamieszanie i dociekliwemu trudno sprawdzić np chiński znak.
LordD pisze:Wyglądały identycznie jak male, ale były wśród nich też takie, które miały początek i koniec, czyli otwarte. :)
W Korei mają takie male, np na 3000 koralików do pokłonów. Wtedy przekłada się taki sznur z kosza po jednej stronie do kosza po drugiej robiąc pokłony.

Pzdr
Piotr
Awatar użytkownika
LordD
Posty: 2542
Rejestracja: czw sie 31, 2006 09:12
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Karma Kamtsang
Lokalizacja: Olsztyn
Kontakt:

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: LordD »

iwanxxx pisze:W Korei mają takie male, np na 3000 koralików do pokłonów. Wtedy przekłada się taki sznur z kosza po jednej stronie do kosza po drugiej robiąc pokłony.
I to jest ułatwienie, tak? :)
Awatar użytkownika
fenikt
Posty: 210
Rejestracja: czw lis 13, 2008 15:43
Lokalizacja: Kraków

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: fenikt »

W Tybecie tez sa male otwarte :D Sluza one do liczenia zrobionych mali "normalnych" ;) przesuwa sie koraliki na sznurku.
Awatar użytkownika
MAXicho
Posty: 142
Rejestracja: pt lis 16, 2007 11:36
Tradycja: Karma Kagyu (Diamentowa Droga)
Lokalizacja: Thorenn

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: MAXicho »

iwanxxx pisze:
MAXicho pisze:
iwanxxx pisze: SSN = Seon Sa Nim = chińskie określenie 禪師 + ...
Słoneczko, a nie Soen? :cwaniak: :cwaniak: No i sorry, po chińsku bazgrzesz, stary, jak kaczka po piekińsku kurzym pazurem. :P
Nie, rybko :) - seon.
O! Wtopiłem! :przestraszony: Ale dobrze, po dumie mi ten Zenek kijaszkiem poleciał, aż miło pierze z ego leciało. ;)

No i dzięki za porcyjkę wiedzy. :)

M. (oj, sorry, rybka)
Awatar użytkownika
MAXicho
Posty: 142
Rejestracja: pt lis 16, 2007 11:36
Tradycja: Karma Kagyu (Diamentowa Droga)
Lokalizacja: Thorenn

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: MAXicho »

LordD pisze:
monaszi pisze:Kiedyś jechalam w autobusie i mantrowałam z malą. Zobaczyła to jakaś babina i przeżegnała się. Mąż skomentował - "widocznie pomyślała, że odmawiasz różaniec" ;)
Ja bym się nie odważył mantrować w miejscu publicznym, zwłaszcza, że nie umiem z myślach z zamkniętą paszczą i sobie raczej szeptam. Ale noszę malę na prawej albo lewej ręce (zmieniam sobie) i sama mala na nadgarstku raczej nie wzbudza zainteresowania (oczywiście zdarzały się wyjątki, raz zostałem wyśmiany jako tzw. pedał) ale już przesuwanie palcami po koralikach i mamrotanie wzbudza ogromną ciekawość. :)
A to ciekawe, co piszesz. Nigdy nie miałem takich doświadczeń. Jeśli już, to raczej zaciekawienie a kilka razy lekką wesołość znajomków. W tzw. "społecznym" życiu kompletnie mi to nie przeszkadza. Jedynym wyjątkiem są sytuacje spotkań ze zleceniodawcami - no ale to oczywiste.

Zachowuję się całkowicie normalnie w ramach tzw. "średniej krajowej" i jakoś nigdy ani przez chwilę nie odczułem takiego "wyróżniania się". Szczerze mówiąc nie widzę kompletnie problemu z noszeniem małej mali i bardzo spokojnym, normalnym mantrowaniem, nawet bardzo cichym szeptem. :)

Zresztą wszystko jest kwestią postrzegania. Dużą malę mam bardzo dużą, bo złożona na pół ma 75 cm. długości. To pamiątka sprzed dwudziestu lat, prezent od harekrisznowców. Związków z tamtą tradycją nie mam już żadnych, ale malę bardzo lubię. Najdłuższa mala w całej sandze, z wielkich, drewnianych, mocnych korali. Jak wiadomo, sangha zna współczucie, ale nie zna litości - i wszyscy mają radochę pytając mnie raz za razem, czy to moje przedłużenie ... eeee ... samochodu. ;)

Przyjechał jednak pewnego dnia kumplem znad morza i mówi: "O, ale masz fajną malę ZACZEPNO-OBRONNĄ" :) :)

Maks
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

kunzang pisze:Noszę /prawie stale/ drewnianą malę na lewej ręce i... pytanym bywam czasami, dlaczego ten różaniec nie ma krzyża?
Chyba załapałem skąd te pytanie o brak krzyża :luka: Jako obrączkę noszę chrześcijański ''dziesiętnik'' /tak to się chyba nazywa/ do zliczania zdrowasiek - no i w zestawieni z malą czyni to ze mnie bogobojnego chrześcijanina :cwaniak:
.
dane :580:
Awatar użytkownika
LordD
Posty: 2542
Rejestracja: czw sie 31, 2006 09:12
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Karma Kamtsang
Lokalizacja: Olsztyn
Kontakt:

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: LordD »

MAXicho pisze:Zachowuję się całkowicie normalnie w ramach tzw. "średniej krajowej" i jakoś nigdy ani przez chwilę nie odczułem takiego "wyróżniania się". Szczerze mówiąc nie widzę kompletnie problemu z noszeniem małej mali i bardzo spokojnym, normalnym mantrowaniem, nawet bardzo cichym szeptem.
No wiesz... jakoś nie potrafię się poczuć swobodnie robiąc takie rzeczy między ludźmi. A jak próbowałem mimo wszystko to tylko jakieś dziwne spojrzenia i podśmiewanie się. Niby mogę to olać, ale jakoś nie potrafię. Praktykę mogę robić jak jestem kompletnie sam, albo z innymi praktykującymi.
Awatar użytkownika
fenikt
Posty: 210
Rejestracja: czw lis 13, 2008 15:43
Lokalizacja: Kraków

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: fenikt »

A po co praktykowac w autobusie? :lol: Troche ciezko sie skoncentrowac, na wiele rzeczy dookola trzeba uwazac. Moim zdaniem jedyne wlasciwie miejsca na praktyke, to dom, laka, lasek, osrodek :)
All laid back and stuff...
Awatar użytkownika
sosnowiczanin
Posty: 412
Rejestracja: sob mar 03, 2007 15:48
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Bon
Kontakt:

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: sosnowiczanin »

> no i w zestawieni z malą czyni to ze mnie bogobojnego chrześcijanina

e tam. załatw sobie podwójne dordże, będziesz miał krzyżyk, to będzie dopiero !
Awatar użytkownika
Ryu
ex Global Moderator
Posty: 1940
Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Zgierz

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: Ryu »

fenikt pisze:A po co praktykowac w autobusie? :lol: Troche ciezko sie skoncentrowac, na wiele rzeczy dookola trzeba uwazac. Moim zdaniem jedyne wlasciwie miejsca na praktyke, to dom, laka, lasek, osrodek
Praktykować powinno się 24/7. Formalna praktyka, z siedzeniem na poduszce, śpiewaniem, kłanianiem się czy co by tam nie roić to tylko mała część praktyk.

Na przykład w Kwan Um nauczyciele potrafią polecać takie mantrowanie poza formalna praktyką ( dajmy na to w tym materiale mówi o tym Bon Yo SSN). Mistrz Seung Sahn również w każdej wolnej chwili uzywał mali, a poza tym non stop recytował w myślach jakąś sutrę (chyba było o tym w tym filmie dokumentalnym o nim, ale jeżeli ktoś pamięta na 100% to prosze o potwierdzenie).
Jestem właścicielem mojej kammy, spadkobiercą mojej kammy, zrodzony z mojej kammy, związany z moją kammą, istnieję wspierany przez moją kammę. Jakąkolwiek kammę stworzę, czy dobrą czy złą, będę jej spadkobiercą.
Obrazek
Awatar użytkownika
MAXicho
Posty: 142
Rejestracja: pt lis 16, 2007 11:36
Tradycja: Karma Kagyu (Diamentowa Droga)
Lokalizacja: Thorenn

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: MAXicho »

fenikt pisze:A po co praktykowac w autobusie? :lol: Troche ciezko sie skoncentrowac, na wiele rzeczy dookola trzeba uwazac. Moim zdaniem jedyne wlasciwie miejsca na praktyke, to dom, laka, lasek, osrodek :)
Zawsze można praktykować, jak zauważył Ryuu. W szkołach tybetańskich - na pewno w mojej, Diamentowej Drodze - można posadzić i sobie i wszystkich wokół buddów nad głowami. Można też ćwiczyć się w uważności - czyli oglądać wszystko wokół, ale pozostawać w centrum swojego umysłu "nie wiem" (może coś pomieszałem, to nie moja tradycja...) bądź jak to się mówi u nas w przestrzeni umysłu.

Maks
Awatar użytkownika
fenikt
Posty: 210
Rejestracja: czw lis 13, 2008 15:43
Lokalizacja: Kraków

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: fenikt »

Uhh no ocztwiscie, chodzilo mi o glosne mantrowanie itd. Mantrowac mozna przeciez w umysle, a na dodatek nie ma jakiegos obowiazku uzywania mali.
All laid back and stuff...
Awatar użytkownika
LordD
Posty: 2542
Rejestracja: czw sie 31, 2006 09:12
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Karma Kamtsang
Lokalizacja: Olsztyn
Kontakt:

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: LordD »

fenikt pisze:Uhh no ocztwiscie, chodzilo mi o glosne mantrowanie itd. Mantrowac mozna przeciez w umysle, a na dodatek nie ma jakiegos obowiazku uzywania mali.
Staram się utrzymywać mantrę cały czas, w miejscach publicznych nie używam mali, ale gdy tylko mogę gdzieś mieć trochę prywatności to używam. W zasadzie mala pomaga się skupić, łatwiej się zintegrować z mantrą. W ogóle czuję się bardzo silnie związany z praktyką mantry / recytacji imienia buddy. Może mam jakieś konekcje z przeszłości z tą praktyką, bo zawsze coś się we mnie głęboko poruszało jak widziałem mnichów z mantrujących z malą w ręku. Czasem mam nawet takie flashbacki, że siedzę sobie gdzieś wśród śniegów, w małej chatce, czarnoszary strój, łysa pała itd. :D
mahavishnu

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: mahavishnu »

A generalnie jakie mantry można odmawiać? Poproszę o jakieś konkretne teksty :) Jak często dobrze by było je odmawiać? W jakim celu ? Czy można w czyjejś intencji lub swojej?
Awatar użytkownika
jikjol
Posty: 127
Rejestracja: wt sty 16, 2007 19:17
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Sŏn Kwan Um
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: jikjol »

mahavishnu pisze:A generalnie jakie mantry można odmawiać? Poproszę o jakieś konkretne teksty :) Jak często dobrze by było je odmawiać? W jakim celu ? Czy można w czyjejś intencji lub swojej?
Witam
http://www.zenkrakow.pl/index.php?optio ... &Itemid=62

O Krakowski ośrodek Kwan Um dorobił się porządnej stronki:) Jest też trochę tekstu dotyczącego mantry.

Pozdrawiam Jik jol
"Bądź po prostu dżdżownicą, która zna wyłącznie dwa słowa: odpuść, odpuść." Ajahn Sumedho
shimsong

Re: Praktyka buddyjska, a jej relacja z otoczeniem.

Nieprzeczytany post autor: shimsong »

jikjol pisze:
mahavishnu pisze:A generalnie jakie mantry można odmawiać? Poproszę o jakieś konkretne teksty :) Jak często dobrze by było je odmawiać? W jakim celu ? Czy można w czyjejś intencji lub swojej?
Witam
http://www.zenkrakow.pl/index.php?optio ... &Itemid=62

O Krakowski ośrodek Kwan Um dorobił się porządnej stronki:) Jest też trochę tekstu dotyczącego mantry.

Pozdrawiam Jik jol
Fajna stronka :super:

Mam nadzieję, że znajdą również fajne, nowe miejsce dla ośrodka.

Pozdrawiam Shim Song
ODPOWIEDZ

Wróć do „Buddyzm Zen”