Porzucić wszystko?
Moderator: iwanxxx
Porzucić wszystko?
Witajcie,
Postanowilem przedstawic swoje polozenie poniewaz nie mam jeszcze kontaktu z zadną grupą... . W pewnych miejscach bedzie telegraficznie poniewaz zbyt duzo czytania byloby dla potencjalnego odbiorcy.
Buddyzmem "zajmuje/interesuje" sie od kilku lat. Dobrze ze wczesnie zaczalem poniewaz moglem "przebadac" calość i wybrac to co jest dla mnie...czyli ZEN.
Wielu wspoczesnych praktykujacych z roznych odlamow sadzi obecnie ze aby zmierzac droga (oczywiscie wiadomo ze nie ma drogi i jest droga) nie trzeba porzucac czegokolwiek tylko poprostu byc z tym co jest i nie porzucac ani nie lgnąc (z obecna sytuacja zyciowa).
Jednak oczywistym jest, ze np. bycie mnichem (pare rzeczy osobistych i praktyka) a swieckim (praca, moze rodzina itd. itp.) to spora roznica ktora ma wplyw na PRAKTYKĘ i jej "skutecznosc". Nie musze chyba w tym miejscu przypominac historii Siakjamuniego ktory rzucil bogactwa i "poszedl sie realizowac"...
Pewnego razu doswiadczylem "TEGO"...nie pamietam kiedy a moze i nie...jednak od pewnego czasu zmienila sie swiadomosc...i dla mnie "bzdurą" jest kontynuacja edukacji, pozniej praca itd.
Edukacja - sprawia ze zludny intelekt staje sie mocniejszy i ciezej bedzie "przeskoczyc" wszelkie niuanse i brednie wytwarzane przez niego no bo przeciez zamiast cwiczyc logike itp. mozna praktykowac - co tak czy siak da lepsze rezultaty
Praca - a po coz to? godne zycie? jaka godnosc? a po kij to wszystko? mozna wskoczyc w podarte lachmany zapisac sie do osrodka i praktykowac nie trowniąc czasu.
Jedyne co mnie powstrzymuje przed rzuceniem wszystkiego obecnego i tego co mnie czeka to nadzieje rodzicow ktorzy ryli jak woły cale zycie zeby ich pociecha wyrosla na "KOGOŚ" (nie chcem zeby gleboko cierpieli z mojego powodu). Wolalbym zaczac zmierzac drogą kazdą dziedziną siebie i nie marnowac czasu na bzdury.
Zostalo powiedziane:
"Wszystkie nauki Buddy miały tylko ten jeden jedyny cel -
Sprawić, abyśmy przekroczyli etap myśli.
..."
"Łatwiej" przekroczyc etap mysli oddajac sie tylko praktyce niz oddajac sie praktyce i miec mnostwo bzdur na glowie.
Gdzies ktos bardzo znany i istotny dla Buddyzmu (chyba nie wspolczesny) napisal ze nieprawdopodobnym jest osiagniecie Przebudzenia majacy wiele pieniedzy itp.
Ja jestem na nie skazany i to duze ilosci kiedys i wszelkie obiekty marzen zwyklych ludzi, jednak nie widze w nich zadnej wartosci.
Moze ktos z praktykujacych odpowie zebym wykroczyl poza wszelkie pytania i trwał w tym co jest w calkowitej zgodzie. No dobrze ale w koncu przychodzi moment kiedy chce sie odtrącić bzdety...oczyszczenie zycia z bzdur na wzor slynnych ogrodow...
Ps. Najchetniej siadlbym przed sciana i nie wstal az...albo tez zajmowac sie fizyczna praca wraz z ludzmi zajmujacymi sie takze praktyka i zyc wsrod nich.
I co "robic"? Co powiecie?
Pozdrawiam :)
Postanowilem przedstawic swoje polozenie poniewaz nie mam jeszcze kontaktu z zadną grupą... . W pewnych miejscach bedzie telegraficznie poniewaz zbyt duzo czytania byloby dla potencjalnego odbiorcy.
Buddyzmem "zajmuje/interesuje" sie od kilku lat. Dobrze ze wczesnie zaczalem poniewaz moglem "przebadac" calość i wybrac to co jest dla mnie...czyli ZEN.
Wielu wspoczesnych praktykujacych z roznych odlamow sadzi obecnie ze aby zmierzac droga (oczywiscie wiadomo ze nie ma drogi i jest droga) nie trzeba porzucac czegokolwiek tylko poprostu byc z tym co jest i nie porzucac ani nie lgnąc (z obecna sytuacja zyciowa).
Jednak oczywistym jest, ze np. bycie mnichem (pare rzeczy osobistych i praktyka) a swieckim (praca, moze rodzina itd. itp.) to spora roznica ktora ma wplyw na PRAKTYKĘ i jej "skutecznosc". Nie musze chyba w tym miejscu przypominac historii Siakjamuniego ktory rzucil bogactwa i "poszedl sie realizowac"...
Pewnego razu doswiadczylem "TEGO"...nie pamietam kiedy a moze i nie...jednak od pewnego czasu zmienila sie swiadomosc...i dla mnie "bzdurą" jest kontynuacja edukacji, pozniej praca itd.
Edukacja - sprawia ze zludny intelekt staje sie mocniejszy i ciezej bedzie "przeskoczyc" wszelkie niuanse i brednie wytwarzane przez niego no bo przeciez zamiast cwiczyc logike itp. mozna praktykowac - co tak czy siak da lepsze rezultaty
Praca - a po coz to? godne zycie? jaka godnosc? a po kij to wszystko? mozna wskoczyc w podarte lachmany zapisac sie do osrodka i praktykowac nie trowniąc czasu.
Jedyne co mnie powstrzymuje przed rzuceniem wszystkiego obecnego i tego co mnie czeka to nadzieje rodzicow ktorzy ryli jak woły cale zycie zeby ich pociecha wyrosla na "KOGOŚ" (nie chcem zeby gleboko cierpieli z mojego powodu). Wolalbym zaczac zmierzac drogą kazdą dziedziną siebie i nie marnowac czasu na bzdury.
Zostalo powiedziane:
"Wszystkie nauki Buddy miały tylko ten jeden jedyny cel -
Sprawić, abyśmy przekroczyli etap myśli.
..."
"Łatwiej" przekroczyc etap mysli oddajac sie tylko praktyce niz oddajac sie praktyce i miec mnostwo bzdur na glowie.
Gdzies ktos bardzo znany i istotny dla Buddyzmu (chyba nie wspolczesny) napisal ze nieprawdopodobnym jest osiagniecie Przebudzenia majacy wiele pieniedzy itp.
Ja jestem na nie skazany i to duze ilosci kiedys i wszelkie obiekty marzen zwyklych ludzi, jednak nie widze w nich zadnej wartosci.
Moze ktos z praktykujacych odpowie zebym wykroczyl poza wszelkie pytania i trwał w tym co jest w calkowitej zgodzie. No dobrze ale w koncu przychodzi moment kiedy chce sie odtrącić bzdety...oczyszczenie zycia z bzdur na wzor slynnych ogrodow...
Ps. Najchetniej siadlbym przed sciana i nie wstal az...albo tez zajmowac sie fizyczna praca wraz z ludzmi zajmujacymi sie takze praktyka i zyc wsrod nich.
I co "robic"? Co powiecie?
Pozdrawiam :)
Re: Porzucić wszystko?
Przyjacielu,
Fajnie Ĺźe interesujesz siÄ buddyzmem zen...
Dylemat o ktĂłrym piszesz naleĹźy tylko do ciebie i nikt za ciebie go nie rozwiÄ Ĺźe... Piszesz o "celu", "Ĺatwym osiÄ ganiu" i o "skutecznoĹci"...
TO NIE JEST ZEN!
Fajnie Ĺźe interesujesz siÄ buddyzmem zen...
Dylemat o ktĂłrym piszesz naleĹźy tylko do ciebie i nikt za ciebie go nie rozwiÄ Ĺźe... Piszesz o "celu", "Ĺatwym osiÄ ganiu" i o "skutecznoĹci"...
TO NIE JEST ZEN!
Zatem zanim uczynisz kolejny krok proponujÄ abyĹ nawiÄ zaĹ kontakt z sanghÄ i kontynuowaĹ praktykÄ pod doĹwiadczonym okiem mnicha lub Nauczyciela... Samodzielne podÄ Ĺźanie DrogÄ moĹźe byÄ "niebezpieczne" (moĹźna zbĹÄ dziÄ)Nan-Ch'uan pisze:W chwili gdy zaczynasz do czegokolwiek dÄ ĹźyÄ, juĹź sie z tym rozminÄ ĹeĹ.
Philip Kapleau pisze:Czytanie o oĹwieceniu jest jak drapanie swÄdzÄ cej stopy przez but.
PozdrawiamMistrz Dogen pisze:JeĹli nie macie prawdziwego mistrza lepiej nie praktykowaÄ.
Nie poszukujcie niczego szczególnego...
- Har-Dao
- Global Moderator
- Posty: 3162
- Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dhamma-Vinaya
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: Porzucić wszystko?
CZołem
Bycie "mnichem" (co w polskich warunkach jest mało realne.. ? chyba) to ta sama droga co bycie świeckim, czy bycie nauczycielem geografii, czy potentatem finanoswym. Chcesz kimś być, ambicja porzucenia też jest ambicją, mimo że mówi się że porzucasz ambicje. Innymi słowy bycie mnichem jest tak samo lgnące jak bycie nie-mnichem, kimś innym. Ważne żeby nie lgnać chyba. To moje personalne zdanie bo takiego chyba oczekiwałeś.
BTW warto jest pogadać z mistrzami (i nie tylko z nimi, warto też pogadać z bejami spod alkoholowego, czasem mówią podobnie :))))) jednak żaden mistrz nie jest na tyle mistrzowski jak ten w twoim środku (gdzieś tam :)
Cóż, celowość Zen jako siedzenie dla oświecenia to rzeczywiście jak używanie parasola do wspinaczki albo do gry w kregle, co nie znaczy że lepiej nie siedzieć.... Ale wiem co czujesz, współczuję i pozdrawiam staropolskim:
Daszbór!
p.
Bycie "mnichem" (co w polskich warunkach jest mało realne.. ? chyba) to ta sama droga co bycie świeckim, czy bycie nauczycielem geografii, czy potentatem finanoswym. Chcesz kimś być, ambicja porzucenia też jest ambicją, mimo że mówi się że porzucasz ambicje. Innymi słowy bycie mnichem jest tak samo lgnące jak bycie nie-mnichem, kimś innym. Ważne żeby nie lgnać chyba. To moje personalne zdanie bo takiego chyba oczekiwałeś.
BTW warto jest pogadać z mistrzami (i nie tylko z nimi, warto też pogadać z bejami spod alkoholowego, czasem mówią podobnie :))))) jednak żaden mistrz nie jest na tyle mistrzowski jak ten w twoim środku (gdzieś tam :)
Cóż, celowość Zen jako siedzenie dla oświecenia to rzeczywiście jak używanie parasola do wspinaczki albo do gry w kregle, co nie znaczy że lepiej nie siedzieć.... Ale wiem co czujesz, współczuję i pozdrawiam staropolskim:
Daszbór!
p.
Re: Porzucić wszystko?
Bycie mnichem w naszym kraju jest jak najbardziej możliwe. Nie wiem jak w innych sanghach, ale w Soto Mistrza Kaisena, to jest możliwe. Kilka lat stażu i możesz prosić Mistrza o ordynację. Akurat teraz na sesshin z Kaisenem, mój kolega przymuje :-)
Re: Porzucić wszystko?
Tak...racja, samemu trzeba podcieraÄ swĂłj tyĹek.Ronin83 pisze:Przyjacielu,
Fajnie Ĺźe interesujesz siÄ buddyzmem zen...
Dylemat o ktĂłrym piszesz naleĹźy tylko do ciebie i nikt za ciebie go nie rozwiÄ Ĺźe...
Wiem wiem...:)Ronin83 pisze: Piszesz o "celu", "Ĺatwym osiÄ ganiu" i o "skutecznoĹci"...
TO NIE JEST ZEN!Nan-Ch'uan pisze:W chwili gdy zaczynasz do czegokolwiek dÄ ĹźyÄ, juĹź sie z tym rozminÄ ĹeĹ.
Racja...mozna pobladzic i to niezle...I w koncu poszukam Sanghi, bolÄ czkÄ jest to ze w danych miastach nie ma mistrzow tzn. wolalbym pod okiem np. takiego Kaisena byc niz jego ucznia z "prawami" do nauczania. Wiecie...podstawa jest zaufanie a ufa sie pewniakom typu Kaisen jak juz. O innych mistrzach nie slyszalem w zach. polsce, chyba za slabo sie "reklamuja" ;)Ronin83 pisze: Zatem zanim uczynisz kolejny krok proponujÄ abyĹ nawiÄ zaĹ kontakt z sanghÄ i kontynuowaĹ praktykÄ pod doĹwiadczonym okiem mnicha lub Nauczyciela... Samodzielne podÄ Ĺźanie DrogÄ moĹźe byÄ "niebezpieczne" (moĹźna zbĹÄ dziÄ)
Philip Kapleau pisze:Czytanie o oĹwieceniu jest jak drapanie swÄdzÄ cej stopy przez but.PozdrawiamMistrz Dogen pisze:JeĹli nie macie prawdziwego mistrza lepiej nie praktykowaÄ.
---
Oczywiscie...sprawa lgniÄcia jest oczywista i to co z niÄ zwiazane jednak jestesmy skonstruowani jak jestesmy i "na poczatku" musi byc jakas motywacja w spotaci lgniÄcia ktore pozniej odpada itd. itp. Wiem ze sie rozumiemy, ale skad mozesz wiedziec na jakim etapie rozumienia tego cyrku jestem;)Har-Dao pisze: CZoĹem
Bycie "mnichem" (co w polskich warunkach jest maĹo realne.. ? chyba) to ta sama droga co bycie Ĺwieckim, czy bycie nauczycielem geografii, czy potentatem finanoswym. Chcesz kimĹ byÄ, ambicja porzucenia teĹź jest ambicjÄ , mimo Ĺźe mĂłwi siÄ Ĺźe porzucasz ambicje. Innymi sĹowy bycie mnichem jest tak samo lgnÄ ce jak bycie nie-mnichem, kimĹ innym. WaĹźne Ĺźeby nie lgnaÄ chyba. To moje personalne zdanie bo takiego chyba oczekiwaĹeĹ.
BTW warto jest pogadaÄ z mistrzami (i nie tylko z nimi, warto teĹź pogadaÄ z bejami spod alkoholowego, czasem mĂłwiÄ podobnie :))))) jednak Ĺźaden mistrz nie jest na tyle mistrzowski jak ten w twoim Ĺrodku (gdzieĹ tam :)
Cóş, celowoĹÄ Zen jako siedzenie dla oĹwiecenia to rzeczywiĹcie jak uĹźywanie parasola do wspinaczki albo do gry w kregle, co nie znaczy Ĺźe lepiej nie siedzieÄ.... Ale wiem co czujesz, wspĂłĹczujÄ i pozdrawiam staropolskim:
DaszbĂłr!
p.
Co do mistrza...zgadzam sie ale tak czy siak zawsze ktos naprowadzi.
------
Dzieki za info. Wydaje sie ze najpierw udam sie do sanghi Kaisena pomimo odleglosci sporawej...3czwarte pisze: Bycie mnichem w naszym kraju jest jak najbardziej moĹźliwe. Nie wiem jak w innych sanghach, ale w Soto Mistrza Kaisena, to jest moĹźliwe. Kilka lat staĹźu i moĹźesz prosiÄ Mistrza o ordynacjÄ. Akurat teraz na sesshin z Kaisenem, mĂłj kolega przymuje :-)
--
Czytaliscie "Buddyzm zen i psychoanaliza" Ericha Fromma, D.T. Suzukiego i Richarda De Martino? Dla poczatkujacego "czlowieka zachodu" latwiej jest pojac o co w tym wszystkim chodzi jesli zajrzy w to przez pryzmat taki jaki tam jest.
Dzieki za odpowiedzi, pozdrawiam.
Re: Porzucić wszystko?
Śledź witrynę sanghi Od czasu do czasu w różnych miastach Polski organizowane są tzw. Wprowadzenia do zazen. Wtedy najlepiej złapać kontakt z sanghą... no chyba że wybierzesz się na sesshin :)))NoName pisze:Wydaje sie ze najpierw udam sie do sanghi Kaisena pomimo odleglosci sporawej...
Będę musiał chyba po to sięgnąć...NoName pisze:Czytaliscie "Buddyzm zen i psychoanaliza"
Nie poszukujcie niczego szczególnego...
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Porzucić wszystko?
z ciekawosci zapytam:
czy, japonskim zwyczajem, mnich od kaisena moze sie zenic?
pzdr
piotr
czy, japonskim zwyczajem, mnich od kaisena moze sie zenic?
pzdr
piotr
Re: Porzucić wszystko?
Szczerze mówiąc nie wiem... :(
Ale jak będę na sesshin (od jutra do niedzieli) to się zapytam i dam znać (w poniedziałek)
Ale jak będę na sesshin (od jutra do niedzieli) to się zapytam i dam znać (w poniedziałek)
Nie poszukujcie niczego szczególnego...
Re: Porzucić wszystko?
Uczeń (czy mnich) mistrza Kaisena może sie żenić, jednak naprawde niewielu jest w "zalegalizowanych przez Panstwo" związkach. Częśc z nich podróżuje po różnych krajach nauczając zazen, część podróżuje po Polsce, tak aby w każdym dojo przynajmniej raz w tygodniu był mnich na zazen. Część mieszka w klasztorze i opiekuje sie nim (11h), część mieszka na zewnątrz i pracuje, żeby zarobić na utrzymanie klasztoru, także włączenie w to wszystko opiekę nad rodziną jest trudne, choć jak sam mistrz powtarza-jest pełen szacunku dla kogoś kto prowadzi dojo i jednocześnie opiekuje sie rodziną i dobrze wychowuje swoje dzieci.
Re: Porzucić wszystko?
Mój drogi,
czy ty jesteś Tym Który Ubiera Kesa ? :))))
czy ty jesteś Tym Który Ubiera Kesa ? :))))
Nie poszukujcie niczego szczególnego...
Re: Porzucić wszystko?
NoName napisał:
also:
also also"
Z drugiej strony to skoro masz kase to i tak nie musisz pracować więc możesz praktykować jak chcesz. Mozesz nawet ubrać się w łachmany i iść do jakiejś meliny.
Też tak kiedyś myślałem i tym samym doładowywałem właśnie ten złudny intelekt :P. Szukanie spokoju w pracy fizycznej może i jest łatwiejsze, ale bariery stawiasz ty sobie sam!!!Edukacja - sprawia ze zludny intelekt staje sie mocniejszy i ciezej bedzie "przeskoczyc" wszelkie niuanse i brednie wytwarzane przez niego no bo przeciez zamiast cwiczyc logike itp. mozna praktykowac - co tak czy siak da lepsze rezultaty
also:
jak to mawiał nasz były "Nie chcem ale muszem" hehe(nie chcem zeby gleboko cierpieli z mojego powodu)
also also"
a próbowałeś kiedyś coś powiedzieć?Zostalo powiedziane:
A ja widze :P. Skontaktuj się ze mną przez mail to podam Ci swoje konto.Gdzies ktos bardzo znany i istotny dla Buddyzmu (chyba nie wspolczesny) napisal ze nieprawdopodobnym jest osiagniecie Przebudzenia majacy wiele pieniedzy itp.
Ja jestem na nie skazany i to duze ilosci kiedys i wszelkie obiekty marzen zwyklych ludzi, jednak nie widze w nich zadnej wartosci.
Z drugiej strony to skoro masz kase to i tak nie musisz pracować więc możesz praktykować jak chcesz. Mozesz nawet ubrać się w łachmany i iść do jakiejś meliny.
Re: Porzucić wszystko?
A propos tematu: szukam odpowiedzi na męczące mnie pytanie. Porzucenie przywiązania do dobrego wyglądu.
Re: Porzucić wszystko?
Hello :) Jedynymi znanymi mi osobiscie bialymi mnichami sa mnisi i mniszki z Kwan Um (wiekszosc pewnie zyje w Koreii ( takze USA ), lub podrozuje po Azji, oczywiscie bywaja takze w Europie i w Polsce ) .Wiem, ze sa rowniez jacys mnisi w tradycjach tybetanskich czy w tetrawadzie .Mnisi od Kaisena moga sie rowniez nazywac Rycerzami Dżedaj , niech kupia sobie swietlne miecze i nauczaja jak posiasc jasna czesc mocy .... Oswiadczam , ze MNISI od Kaisena naduzywaja tego terminu , gdyz mnichami nie sa !!..... Hehe , i nie obchodzi mnie , jak to jest w Japonii ....... Chcesz byc mnichem jedz do Hong Kongu , Koreii lub bardziej na poludniowy wschod Azji ....w sandze Kaisena nigdy nie bylo i nie bedzie mnichow . Panowie w orientalnych szatach - uswiadomcie TO sobie , ze nie jestescie mnichami i przestancie sie bawic , bo za duzi z Was chlopcy ....! Pozdro :)cichy271 pisze:Uczeń (czy mnich) mistrza Kaisena może sie żenić, jednak naprawde niewielu jest w "zalegalizowanych przez Panstwo" związkach. Częśc z nich podróżuje po różnych krajach nauczając zazen, część podróżuje po Polsce, tak aby w każdym dojo przynajmniej raz w tygodniu był mnich na zazen. Część mieszka w klasztorze i opiekuje sie nim (11h), część mieszka na zewnątrz i pracuje, żeby zarobić na utrzymanie klasztoru, także włączenie w to wszystko opiekę nad rodziną jest trudne, choć jak sam mistrz powtarza-jest pełen szacunku dla kogoś kto prowadzi dojo i jednocześnie opiekuje sie rodziną i dobrze wychowuje swoje dzieci.