małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Moderator: iwanxxx
małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Czy małżonkowie powinni unikać seksu? Czy nie powinni się pożądać? Pożądanie to skalanie?
Proszę o odpowiedź.
Proszę o odpowiedź.
-
- Senior User
- Posty: 3168
- Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Soen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Witaj ,kaja pisze:Czy małżonkowie powinni unikać seksu? Czy nie powinni się pożądać? Pożądanie to skalanie?
Proszę o odpowiedź.
małżonkowie wogóle czy małżonkowie praktykujący? Praktykujący na przykład zen.
Pozdrawiam
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Witajleszek wojas pisze:Witaj ,kaja pisze:Czy małżonkowie powinni unikać seksu? Czy nie powinni się pożądać? Pożądanie to skalanie?
Proszę o odpowiedź.
małżonkowie wogóle czy małżonkowie praktykujący? Praktykujący na przykład zen.
Pozdrawiam
Małżonkowie praktykujący zen.
-
- Senior User
- Posty: 3168
- Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Soen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
W moim odczuciu jest to dość złożona sprawa. Jest tutaj kilka aspektów. Dużo też zależy od samych osób. Od ich osobistych priorytetów - jakie są ich najważniejsze priorytety życiowe, uwarunkowań, cech charakteru. Podawanie jednej wspólnej recepty dla wszystkich praktykujących małżeństw nie bardzo ma moim zdaniem sens.kaja pisze: Małżonkowie praktykujący zen.
Jeśli dla kogoś priorytetem jest praktyka i jest on/ona osobą świecką to ustawienie swojego życia pod kątem praktyki jest bardzo ważną rzeczą. Chodzi o to by życie tę praktykę wspierało a nie wypierało. Myślę, że małżeństwo może być takim wsparciem dla praktyki ale może też być odwrotnie.
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Dziękuję za odpowiedź lecz nadal nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Nie chodzi mi o charakter człowieka, jego uwarunkowania. Chodzi mi o to, czy sex i pożądanie przeszkadzają w praktyce?
- amogh
- Posty: 3535
- Rejestracja: pt mar 21, 2008 20:16
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: hołd nie-nazwanemu
- Lokalizacja: piwnica Auerbacha
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
To w dużej mierze zależy od tradycji w jakiej się praktykuje, a ta z kolei jest ściśle powiązana z charakterem i uwarunkowaniami (emocjami) człowieka. Także zdaje się, że nie da się tutaj udzielić jednoznacznej i konkretnej odpowiedzi. Bo jedne nauki mówią, że pomagają (wadżrajana), a inne, że przeszkadzają (therawada). Ale jak jest w przypadku zen, nie wiem.kaja pisze:Nie chodzi mi o charakter człowieka, jego uwarunkowania. Chodzi mi o to, czy sex i pożądanie przeszkadzają w praktyce?
-
- Senior User
- Posty: 3168
- Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Soen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Kaju , starałem się Ci przekazać, że moim zdaniem nie ma jednoznacznej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Jak mawiał mistrz zen Seung Sahn, sex sam w sobie nie jest ani dobry ani zły. Wszystko zależy od tego czy ktoś jest do tego przywiązany i w jaki sposób tego używa - czy tylko dla siebie (by zaspokoić swoje pragnienia) czy też dla innych - by pomagać innym. Przywiązanie do pragnień, w tym do sexsu może być oczywiście dla kogoś przeszkodą w praktyce - może go odciągać od praktyki czy też czynić jego praktykę pomieszaną. Ale z drugiej strony, wejście w relację bliskości z drugą osobą - otwarcie się na taką relację może być inspirujące, pomocne dla osoby która ma tendencję do odcinania się, izolowania się od innych. Tak więc może być różnie.kaja pisze:Dziękuję za odpowiedź lecz nadal nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Nie chodzi mi o charakter człowieka, jego uwarunkowania. Chodzi mi o to, czy sex i pożądanie przeszkadzają w praktyce?
Zapytam wprost: czy masz z tym jakiś osobisty problem czy też pytasz tak bardziej teoretycznie?
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Dziękuję Wam kochani:)
Nie dawało mi to spokoju, bo z jednej strony dawanie przyjemności drugiej osobie a z drugiej branie przyjemności dla siebie. W moim przypadku, nie chodzi o samą cielesność ale też o kontakt i zespolenie emocjonalne. Chcę wierzyć, że nie robię nic złego
Nie dawało mi to spokoju, bo z jednej strony dawanie przyjemności drugiej osobie a z drugiej branie przyjemności dla siebie. W moim przypadku, nie chodzi o samą cielesność ale też o kontakt i zespolenie emocjonalne. Chcę wierzyć, że nie robię nic złego
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Mam z tym problem osobistyleszek wojas pisze:Kaju , starałem się Ci przekazać, że moim zdaniem nie ma jednoznacznej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Jak mawiał mistrz zen Seung Sahn, sex sam w sobie nie jest ani dobry ani zły. Wszystko zależy od tego czy ktoś jest do tego przywiązany i w jaki sposób tego używa - czy tylko dla siebie (by zaspokoić swoje pragnienia) czy też dla innych - by pomagać innym. Przywiązanie do pragnień, w tym do sexsu może być oczywiście dla kogoś przeszkodą w praktyce - może go odciągać od praktyki czy też czynić jego praktykę pomieszaną. Ale z drugiej strony, wejście w relację bliskości z drugą osobą - otwarcie się na taką relację może być inspirujące, pomocne dla osoby która ma tendencję do odcinania się, izolowania się od innych. Tak więc może być różnie.kaja pisze:Dziękuję za odpowiedź lecz nadal nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Nie chodzi mi o charakter człowieka, jego uwarunkowania. Chodzi mi o to, czy sex i pożądanie przeszkadzają w praktyce?
Zapytam wprost: czy masz z tym jakiś osobisty problem czy też pytasz tak bardziej teoretycznie?
-
- Senior User
- Posty: 3168
- Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Soen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Praktyka zen, tak jak to rozumiem, nie sprowadza się wyłącznie do praktyki formalnej (medytacji, pokłonów, praktyki konganowej itd). Częścia praktyki zen jest ,,praktyka codziennego życia" - praktykowanie zen w codziennym życiu, na przykład w relacjach z innymi osobami. Chodzi o utrzymywanie ,,umysłu zen" w codziennym życiu, w codziennych sytuacjach. Taki rodzaj praktyki bywa trudniejszy niż praktyka formalna. Ale wsparciem dla utrzymywania umysłu zen w codziennym życiu jest właśnie praktyka formalna - umysł praktykowany w czasie formalnej praktyki zen. Jest to powiązane, współzależne.kaja pisze:Dziękuję Wam kochani:)
Nie dawało mi to spokoju, bo z jednej strony dawanie przyjemności drugiej osobie a z drugiej branie przyjemności dla siebie. W moim przypadku, nie chodzi o samą cielesność ale też o kontakt i zespolenie emocjonalne. Chcę wierzyć, że nie robię nic złego
Tak więc ,,po owocach" można poznać jak to u kogoś działa. Może być zapewnie różnie. Ktoś może zaangażować się silnie w związek z drugą osobą i w efekcie przestać praktykować bo nie ma na to już czasu czy też energii i wtedy jest tak, że ten związek wyparł praktykę z jego życia. Ale bywa też tak, że osoby będące w związku wspólnie praktykują - więcej niż przed związkiem bo dają sobie wzajemnie inspirację. Wtedy związek wspiera ich praktykę.
- LordD
- Posty: 2542
- Rejestracja: czw sie 31, 2006 09:12
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Karma Kamtsang
- Lokalizacja: Olsztyn
- Kontakt:
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Pożądanie i seks w związku to jest zupełnie normalna i naturalna kwestia, spaja i umacnia związek. Złe pożądanie to jest takie, z którego rodzi się czyjaś krzywda - tego należy unikać! Jak ktoś chce odciąć wszelkie pożądania to zostaje mnichem i tyle.
- Asti
- Posty: 795
- Rejestracja: śr sie 25, 2010 09:20
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Hahayana
- Lokalizacja: Łódź
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Moim zdaniem trzeba samemu sprawdzić jak coś działa w naszym przypadku, ważne by nie tworzyć martwych koncepcji w swoim umyśle i dualizmu. Z pewnością to nie pomoże jeśli do tego dołoży się poczucie winy czy obawy, że psujemy swoją praktykę. To tylko myślenie, a myślenie stwarza cierpienie.
Mi osobiście wydaje się, że związek jest drugorzędną, zewnętrzną sytuacją, a od nas zależy, jak to z tym będzie.
Wydaje mi się, także w kontekście praktyki zen, że nasz stan wewnętrzny jest tu najistotniejszy, sex może być praktyką obdarowywania kogoś miłością i praktyką wzmacniania swoich pożądań.
Są związki w których się rozkwita i w których się gnije/usycha, wszystko zależy od nas i od partnera.
Swoją drogą zastanawiające jest, że ciągle powracają takie tematy w panelu Zen. Wydaje mi się to wskazywać, że albo my za ciency w uszach jesteśmy, żeby zintegrować praktykę z życiem, albo w jakiś sposób temat jest omijany/nie wystarczająco poruszany i tworzy pole do wątpliwości.
Pozdrawiam
Asti.
Mi osobiście wydaje się, że związek jest drugorzędną, zewnętrzną sytuacją, a od nas zależy, jak to z tym będzie.
Wydaje mi się, także w kontekście praktyki zen, że nasz stan wewnętrzny jest tu najistotniejszy, sex może być praktyką obdarowywania kogoś miłością i praktyką wzmacniania swoich pożądań.
Są związki w których się rozkwita i w których się gnije/usycha, wszystko zależy od nas i od partnera.
Swoją drogą zastanawiające jest, że ciągle powracają takie tematy w panelu Zen. Wydaje mi się to wskazywać, że albo my za ciency w uszach jesteśmy, żeby zintegrować praktykę z życiem, albo w jakiś sposób temat jest omijany/nie wystarczająco poruszany i tworzy pole do wątpliwości.
Pozdrawiam
Asti.
Natychmiast porzuć chwytający umysł,
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Witaj Kaju,
Być może powtórzę to co inni, ale prawdy nigdy nie za wiele:
Seks i pożądanie jest przeszkodą w praktyce, gdy jest się do nich przywiązanym, i gdy to przywiązanie ukierunkowuje umysł w sztywny sposób. Moim zdaniem "właściwe" podejście do seksu powinno się zawierać w nie lgnięciu do niego (mocne pożądanie) i nie uciekaniu od niego (obawa przed "nieczystością" seksu), a uprawianie go z przytomnością i z punktu wolności i wolnej woli (nie mylić z samowolą). Wtedy seks nie stwarza mocnej karmy, wzmacnia miłość małżonków, którą można odnaleźć w Miłości absolutnej, czy Współczuciu. W praktykach tantrycznych seks był wykorzystywany do osiągnięcia wyzwolenia, jednak taki akt miał "wartość" tylko wtedy, gdy mężczyzna nie ejakulował.
Wszystko zawiera się w intencji, i rozpoznaniu, czy seks ma miejsce w reakcji na pożądanie, czy jest swobodnym działaniem. Warto do obcowania seksualnego zastosować pozycje i stany umysły spisane w Kamasutrze; wzmacnia to jakość stosunku, przedłuża go, opiera bardziej na miłości, niż fizycznym pragnieniu i tym samym wzbogaca partnerów.
Być może powtórzę to co inni, ale prawdy nigdy nie za wiele:
Seks i pożądanie jest przeszkodą w praktyce, gdy jest się do nich przywiązanym, i gdy to przywiązanie ukierunkowuje umysł w sztywny sposób. Moim zdaniem "właściwe" podejście do seksu powinno się zawierać w nie lgnięciu do niego (mocne pożądanie) i nie uciekaniu od niego (obawa przed "nieczystością" seksu), a uprawianie go z przytomnością i z punktu wolności i wolnej woli (nie mylić z samowolą). Wtedy seks nie stwarza mocnej karmy, wzmacnia miłość małżonków, którą można odnaleźć w Miłości absolutnej, czy Współczuciu. W praktykach tantrycznych seks był wykorzystywany do osiągnięcia wyzwolenia, jednak taki akt miał "wartość" tylko wtedy, gdy mężczyzna nie ejakulował.
Wszystko zawiera się w intencji, i rozpoznaniu, czy seks ma miejsce w reakcji na pożądanie, czy jest swobodnym działaniem. Warto do obcowania seksualnego zastosować pozycje i stany umysły spisane w Kamasutrze; wzmacnia to jakość stosunku, przedłuża go, opiera bardziej na miłości, niż fizycznym pragnieniu i tym samym wzbogaca partnerów.
"-Ale czy Gotama ma jakąś własną teorię?
-Tathagata, o Vaccho, jest wolny od wszelkich teorii. To jednak, Vaccho, Tathagata wie: jaka jest natura form, i jak forma powstaje, i jak ginie" [MN I, 72]
duchonautyka.blogspot.com
wskazujaceslowa.blogspot.com
-Tathagata, o Vaccho, jest wolny od wszelkich teorii. To jednak, Vaccho, Tathagata wie: jaka jest natura form, i jak forma powstaje, i jak ginie" [MN I, 72]
duchonautyka.blogspot.com
wskazujaceslowa.blogspot.com
-
- Posty: 66
- Rejestracja: śr kwie 14, 2010 22:25
- Tradycja: zen
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Gorąco polecam Ci książkę 'Dlaczego kobiety uprawiają seks" M. Buss. oraz "Ewolucja pożądania" tegoż autora.kaja pisze:Mam z tym problem osobistyleszek wojas pisze:Kaju , starałem się Ci przekazać, że moim zdaniem nie ma jednoznacznej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Jak mawiał mistrz zen Seung Sahn, sex sam w sobie nie jest ani dobry ani zły. Wszystko zależy od tego czy ktoś jest do tego przywiązany i w jaki sposób tego używa - czy tylko dla siebie (by zaspokoić swoje pragnienia) czy też dla innych - by pomagać innym. Przywiązanie do pragnień, w tym do sexsu może być oczywiście dla kogoś przeszkodą w praktyce - może go odciągać od praktyki czy też czynić jego praktykę pomieszaną. Ale z drugiej strony, wejście w relację bliskości z drugą osobą - otwarcie się na taką relację może być inspirujące, pomocne dla osoby która ma tendencję do odcinania się, izolowania się od innych. Tak więc może być różnie.kaja pisze:Dziękuję za odpowiedź lecz nadal nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Nie chodzi mi o charakter człowieka, jego uwarunkowania. Chodzi mi o to, czy sex i pożądanie przeszkadzają w praktyce?
Zapytam wprost: czy masz z tym jakiś osobisty problem czy też pytasz tak bardziej teoretycznie?
Sporo praktycznej wiedzy odnośnie motywacji i zachowań seksualnych kobiet.
Od strony praktyki jak dla mnie doskonałym jest rozdział z książki Dinae Rizzetto "Przebudź się ku temu co czynisz" dotyczący wskazania traktującego o seksie.
Temat jest złożony, ale nie znów aż tak bardzo.
Intencja, intencja, intencja .
Pozdrawiam,
Sławek
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Dziękujęslawekpiela pisze:Gorąco polecam Ci książkę 'Dlaczego kobiety uprawiają seks" M. Buss. oraz "Ewolucja pożądania" tegoż autora.kaja pisze:Mam z tym problem osobistyleszek wojas pisze:Kaju , starałem się Ci przekazać, że moim zdaniem nie ma jednoznacznej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Jak mawiał mistrz zen Seung Sahn, sex sam w sobie nie jest ani dobry ani zły. Wszystko zależy od tego czy ktoś jest do tego przywiązany i w jaki sposób tego używa - czy tylko dla siebie (by zaspokoić swoje pragnienia) czy też dla innych - by pomagać innym. Przywiązanie do pragnień, w tym do sexsu może być oczywiście dla kogoś przeszkodą w praktyce - może go odciągać od praktyki czy też czynić jego praktykę pomieszaną. Ale z drugiej strony, wejście w relację bliskości z drugą osobą - otwarcie się na taką relację może być inspirujące, pomocne dla osoby która ma tendencję do odcinania się, izolowania się od innych. Tak więc może być różnie.kaja pisze:Dziękuję za odpowiedź lecz nadal nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Nie chodzi mi o charakter człowieka, jego uwarunkowania. Chodzi mi o to, czy sex i pożądanie przeszkadzają w praktyce?
Zapytam wprost: czy masz z tym jakiś osobisty problem czy też pytasz tak bardziej teoretycznie?
Sporo praktycznej wiedzy odnośnie motywacji i zachowań seksualnych kobiet.
Od strony praktyki jak dla mnie doskonałym jest rozdział z książki Dinae Rizzetto "Przebudź się ku temu co czynisz" dotyczący wskazania traktującego o seksie.
Temat jest złożony, ale nie znów aż tak bardzo.
Intencja, intencja, intencja .
Pozdrawiam,
Sławek
z pewnością przeczytam.
- Dorota
- Posty: 427
- Rejestracja: czw wrz 11, 2008 10:52
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Seon (Szkoła Zen Kwan Um)
- Lokalizacja: Łódź
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
dość ciekawie pisze o miłości i małżeństwie (dając również praktyczne rady na zachowanie zgody i dobrych relacji ze współmałżonkiem) Thich Nhat Hanh w "Nauki o miłości", Poznań 2006 (wydawnictwo Rebis)
Lacho calad! Drego morn!
- Asti
- Posty: 795
- Rejestracja: śr sie 25, 2010 09:20
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Hahayana
- Lokalizacja: Łódź
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Podawaliście tutaj przykłady przystępnych nauk dla ludzi świeckich - książki Diane Rizzetto i Thich Nhat Hanha. A co powiedzie na taki rodzaj nauczania?
Pozdrowienia,
Asti.
To z książki zawierającej nauczenie Mistrza Zen Man Gonga. Nie muszę chyba mówić, że Man Gong był wielkim mistrzem jeśli chodzi o tradycję koreańskiego soen. Zastanawia mnie to, czy jest to jedynie nauczanie dla mnichów, czy dla wszystkich praktykujących zen? Nie ma to moim zdaniem żadnego odniesienia do stylu życia osoby świeckiej, natomiast celibat dla mnichów wydaje mi się dość oczywistą sprawą.24. All sentient beings result from attraction to the opposite sex. Because of this we become habituated to the principle of opposites, lifetime after lifetime. The greatest hindrance to focusing one’s mind is reasoning (thinking) in terms of opposites. It is most important that practicing people stay away from the opposite sex.
Pozdrowienia,
Asti.
Natychmiast porzuć chwytający umysł,
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1169
- Rejestracja: ndz lip 09, 2006 15:26
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: #
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Ma to też ograniczone odniesienie do osób nieheteronormatywnych, i to nie tylko praktykujących ale i tych - by skrytykować całość przesłania - których aktywność czasem jednak resultuje w stworzeniu sentient beinga.
Zżymam się zawsze na takie nauki oświeconych, kolidujące z innymi, mówiącymi na przykład o tym, że pomoc innym powinniśmy zacząć od pomocy sobie ... albo na przykład że oświecony widzi to, że nie ma nikogo komu można by pomóc, że wszyscy są nim, nieoddzielni od niego ... a to że nie przystają one (nauki) do wszystkich preferencji i możliwych sytuacji to już w ogóle je jak dla mnie dekonstruuje i wyrzuca do kosza wespół z katolicką nauką społeczną Nie dziwię się, że buddyści (vel seksualne Matki Teresy?) mają z tym ciągłe problemy. To się zwyczajnie kupy/życia nie trzyma I idei wspólnego orgazmuleszek wojas pisze:Jak mawiał mistrz zen Seung Sahn, sex sam w sobie nie jest ani dobry ani zły. Wszystko zależy od tego czy ktoś jest do tego przywiązany i w jaki sposób tego używa - czy tylko dla siebie (by zaspokoić swoje pragnienia) czy też dla innych - by pomagać innym.
- Asti
- Posty: 795
- Rejestracja: śr sie 25, 2010 09:20
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Hahayana
- Lokalizacja: Łódź
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Aż musiałem zajrzeć do słownika. Też zastanawiałem się, jak to się odnosi do homoseksualistów.nieheteronormatywnych
Mógłbyś sprecyzować, co miałeś na myśli? Trochę nie rozumiem, o czym mówisz. Niby ten sam język...by skrytykować całość przesłania - których aktywność czasem jednak resultuje w stworzeniu sentient beinga.
Mi osobiście się wydaje, że w naukach nie ma nic absolutnego, to jest, to jakie nauki się daje zależy od sytuacji. Nie myślałeś kiedyś, że te podejścia się wzajemnie uzupełniają, a nie wykluczają? Nazbyt altruistycznym, którzy w efekcie nie ruszają naprzód w rozwoju, mówi się, że pomoc innym trzeba zacząć od siebie, nazbyt egoistycznym i rygorystycznym, że seks też wspólną praktyką, nazbyt dualistycznie patrzącym, że nie ma żadnych istot do wyzwolenia... Ja tak to widzę.Zżymam się zawsze na takie nauki oświeconych, kolidujące z innymi, mówiącymi na przykład o tym, że pomoc innym powinniśmy zacząć od pomocy sobie ... albo na przykład że oświecony widzi to, że nie ma nikogo komu można by pomóc, że wszyscy są nim, nieoddzielni od niego ... a to że nie przystają one (nauki) do wszystkich preferencji i możliwych sytuacji to już w ogóle je jak dla mnie dekonstruuje i wyrzuca do kosza
Dla mnie to jest prosta sprawa - świecki nie wyrzeka się pewnych rzeczy, ma inny "moral conduct" niż mnich, więc wymaganie od świeckich praktykujących celibatu to dla mnie pomyłka. Mówiąc "seksualne Matki Teresy" masz na myśli altruizm? Myślę, że podejście do seksu różni się w ramach różnych tradycji, niektórzy nauczyciele mają bardziej życiowe, lub nawet bardzo "luźne" podejście do tej kwestii, inni są realistyczni ale też wymagają pewnego wyważenia w tej sferze, inni jeszcze uważają, że najlepiej, gdyby wszyscy buddyści żyli w celibacie i zostali mnichami. Dla mnie rodzi się tutaj oczywisty problem, kto by utrzymywał tych wszystkich mnichów Osobiście uważam, że ważne, by nie być kontrolowanym przez swój popęd, ale też, by go nie tłumić, jedno i drugie jest szkodliwe. I wreszcie, by trochę oddemonizować ten seks, zrozumieć, że to nie jest kwestia dobry/zły, ale tego, ile skupienia i energii się ładuje w dane sprawy (tu, w rozwój duchowy np.), czyli bardziej "wewnętrznej" roboty, którą każdy musi wykonać. Osobiście uważam, że np. podejście tantryczne do seksu (czyli włączenie tej sfery życia do praktyki) jest o wiele bardziej naturalne, niż unikanie seksu jak ognia, żeby nie popsuć sobie medytacji.Nie dziwię się, że buddyści (vel seksualne Matki Teresy?) mają z tym ciągłe problemy. To się zwyczajnie kupy/życia nie trzyma
Natychmiast porzuć chwytający umysł,
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1169
- Rejestracja: ndz lip 09, 2006 15:26
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: #
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Też dobrze prawisz
A to dopiero początek, najprostszy, zastanawiania się nad nieheteronormatywnością.Asti pisze:Aż musiałem zajrzeć do słownika. Też zastanawiałem się, jak to się odnosi do homoseksualistów.
Sytuację, w której sentient being nie powstaje na skutek biologicznej attraction to the opposite sex i nie chodzi mi tylko o zapłodnienie (in vitro ale przecież niekoniecznie) 100% lesbijki, nasieniem 100% geja np.Mógłbyś sprecyzować, co miałeś na myśli?
Przeleciało też przez głowę, że zwłaszcza gdy publika jest zbiorowa (wykład, książka itd.) to stosowane podejście nauczycieli więcej mówi o nich samych niż o aktualnych potrzebach odbierających przekaz.Mi osobiście się wydaje, że w naukach nie ma nic absolutnego, to jest, to jakie nauki się daje zależy od sytuacji. Nie myślałeś kiedyś, że te podejścia się wzajemnie uzupełniają, a nie wykluczają?
-
- Posty: 189
- Rejestracja: sob cze 07, 2008 16:50
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Kwan um
- Lokalizacja: Gdańsk
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
W zenie nie ma tabelek pod tytułem: "To jest dobre, to jest złe". Seks jest w porządku o ile "bilans zysków i strat", pod względem praktyki będzie na plus. Zatem, jeśli nie masz problemu z brakiem seksu to raczej droga wolna (oczywiście z umiarem ), bo seks potrafi być bardzo inspirujący. Tylko zwróć uwagę czy nie czyni twojej praktyki słabszą.
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1169
- Rejestracja: ndz lip 09, 2006 15:26
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: #
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Frazesy, frazesy, frazesy. Dziwnymi założeniami takie myślenie zalatuje (seks może być niebezpieczny dla praktyki ale nie na odwrót). Chcesz/chcecie/buddyzm zen (bo staram się tu krytykować generalnie podejście jakie się zdarza) chce powiedzieć, że jeśli za sprawą praktyki bilans na rzecz życia seksualnego jest na minus/staje się ono słabsze to problemu/zagrożenia (dla praktyki/buddyzmu) nie ma i byle do przodu? Bo może trzeba by czasem komuś powiedzieć: nie pozwól by Twoje pożądanie uwodzicielskiego oświecenia szkodziło pożądaniu Innych (?).
-
- Posty: 189
- Rejestracja: sob cze 07, 2008 16:50
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Kwan um
- Lokalizacja: Gdańsk
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Bez seksu można żyć bądź poczekać aż się będzie mentalnie gotowym (nie straci się głowy pod jego wypływem, itp). Natomiast jeśli podjęło się praktykę zen i chce się ją utrzymać warto zadbać, żeby tego nie zaprzepaścić przez seks. Swoją drogą to dobra inwestycja.
- Asti
- Posty: 795
- Rejestracja: śr sie 25, 2010 09:20
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Hahayana
- Lokalizacja: Łódź
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Kwestia podejścia.elwis pisze:Natomiast jeśli podjęło się praktykę zen i chce się ją utrzymać warto zadbać, żeby tego nie zaprzepaścić przez seks. Swoją drogą to dobra inwestycja.
Myślę, że nie samo działanie jest krzywdzące, ale obsesja na jego punkcie; brak stabilności nim spowodowany. To nigdy nie jest zdrowe. Dla mnie jako osoby świeckiej zdrowsze jest realizowanie się w związku - funkcjonuję dzięki temu stabilniej, niż w sytuacji blokowania swoich popędów.
- Mistrz Zen Yuan WuTa praca umiejscowiona jest w twoich własnych wewnętrznych działaniach. Jest to tylko kwestią codziennego funkcjonowania pośrodku miriadów przyczynowych uwarunkowań, w pomieszaniu czerwonego kurzu, pośrodku okoliczności sprzyjających i przeciwności losu, zysku i straty, pojawiania się i znikania; nie możesz pozwolić, aby miało to na ciebie wpływ i ciebie „odwracało”, lecz wręcz przeciwnie, to ty musisz potrafić [te wszystkie zjawiska] przekształcić i je „odwrócić”.
Kiedy tryskasz życiem i woda nie jest w stanie cię zmoczyć, jest to twoją własną miarą mocy
Natychmiast porzuć chwytający umysł,
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
a wszystko stanie się po prostu sobą.
W istocie nic nie ginie ani nie trwa. - Hsin Hsin Ming
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1169
- Rejestracja: ndz lip 09, 2006 15:26
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: #
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Tyle w tym sensu co i w:elwis pisze:Bez seksu można żyć bądź poczekać aż się będzie mentalnie gotowym (nie straci się głowy pod jego wypływem, itp). Natomiast jeśli podjęło się praktykę zen i chce się ją utrzymać warto zadbać, żeby tego nie zaprzepaścić przez seks. Swoją drogą to dobra inwestycja.
Bez buddyzmu można żyć bądź poczekać aż się będzie mentalnie gotowym (nie straci się głowy pod jego wpływem, itp.). Natomiast jeśli podjęło się praktyki seksualne i chce się je utrzymać warto zadbać, żeby tego nie zaprzepaścić przez buddyzm. Swoją drogą to dobra inwestycja.
-
- Posty: 189
- Rejestracja: sob cze 07, 2008 16:50
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Kwan um
- Lokalizacja: Gdańsk
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Pewnie, tylko że to seks jest tym co ciężej okiełznać. Tak więc rozsądniej jest zacząć od buddyzmu.
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
„Publika zbiorowa”? Chyba tylko dla kogoś, kto nie słyszy i nie czyta (wykładu, książki)?Szaman pisze:Przeleciało też przez głowę, że zwłaszcza gdy publika jest zbiorowa (wykład, książka itd.) to stosowane podejście nauczycieli więcej mówi o nich samych niż o aktualnych potrzebach odbierających przekaz.
Jeśli zaś chodzi o drugą część wypowiedzi, to, według mnie: pod warunkiem, że zakładasz ścisłe oddzielenie jednych od drugich. Mnie osobiście w takie oddzielenie trudno uwierzyć. Zawsze miałam skłonność do przeglądania się w innych niczym w lustrze - moje kłopoty z wiarą w przypadkowość spotkań właśnie z tej skłonności biorą początek. Ktoś by powiedział: to buddyzm nauczył cię myślenia w kategoriach karmy. Tymczasem ja jestem głęboko przekonana, że takie myślenie było we mnie wcześniej i że spotkanie z buddyzmem z tego myślenia wynikło, że buddyzm zatrzymał mnie przy sobie, bo zobaczyłam w nim siebie.
I żeby już całkiem nie offować:
Obyś miał rację. Mnie na razie wychodzi, że ciężej okiełznać regularną medytację.elwis pisze:Pewnie, tylko że to seks jest tym co ciężej okiełznać. Tak więc rozsądniej jest zacząć od buddyzmu.
pozdrawiam, gt
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1169
- Rejestracja: ndz lip 09, 2006 15:26
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: #
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
GreenTea pisze:„Publika zbiorowa”? Chyba tylko dla kogoś, kto nie słyszy i nie czyta (wykładu, książki)?Szaman pisze:Przeleciało też przez głowę, że zwłaszcza gdy publika jest zbiorowa (wykład, książka itd.) to stosowane podejście nauczycieli więcej mówi o nich samych niż o aktualnych potrzebach odbierających przekaz.
To inaczej: gdy adresat jest domyślny W literaturoznawstwie mówią o czytelniku (tutaj jeszcze słuchaczu) modelowym, takim w głowie autora, dla którego pisze on książkę (prowadzi wykład), de facto nieistniejącym.
Mnie też.Jeśli zaś chodzi o drugą część wypowiedzi, to, według mnie: pod warunkiem, że zakładasz ścisłe oddzielenie jednych od drugich. Mnie osobiście w takie oddzielenie trudno uwierzyć.
Dorzuciłbym jeszcze "i spodobałaś się sobie". Ci którzy buddyzmu/danego nauczyciela/wykładu/książki nie strawili (nie mają z nim karmy) byliby tymi, którzy też zobaczyli coś swojego, ale czego na dany moment nie chcą/nie potrzebują widzieć, wolą zakryć, nie patrzyć na siebie w takim akurat zwierciadle/świetle/interpretacji/pod takim kątem. Logika narcyzmu po obu stronachZawsze miałam skłonność do przeglądania się w innych niczym w lustrze - moje kłopoty z wiarą w przypadkowość spotkań właśnie z tej skłonności biorą początek. Ktoś by powiedział: to buddyzm nauczył cię myślenia w kategoriach karmy. Tymczasem ja jestem głęboko przekonana, że takie myślenie było we mnie wcześniej i że spotkanie z buddyzmem z tego myślenia wynikło, że buddyzm zatrzymał mnie przy sobie, bo zobaczyłam w nim siebie.
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Ech, na wyrost powiedziane. Wolałabym użyć tutaj: „i dostrzegłam możliwość nowych inwestycji”Szaman pisze:Dorzuciłbym jeszcze "i spodobałaś się sobie".
pozdrawiam, gt
-
- Posty: 189
- Rejestracja: sob cze 07, 2008 16:50
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Kwan um
- Lokalizacja: Gdańsk
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Chyba mnie nie zrozumiałeś. Okiełznać praktykę nie w sensie robienia jej regularnie lecz radzenia sobie z przywiązaniem do niej. Od praktyki chyba nie idzie dostać takiego świra od medytacji jak bardzo łatwo dostać od seksu.GreenTea pisze:Obyś miał rację. Mnie na razie wychodzi, że ciężej okiełznać regularną medytację.
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Napisałam „okiełznać regularną medytację”, czyli okiełznać ją, gdy robi się ją regularnie.elwis pisze:Okiełznać praktykę nie w sensie robienia jej regularnie lecz radzenia sobie z przywiązaniem do niej. Od praktyki chyba nie idzie dostać takiego świra od medytacji jak bardzo łatwo dostać od seksu.
Ciekawe jak unikniesz tutaj przywiązania, a przynajmniej jak odróżnisz regularność od przywiązania?
Jeśli zaś chodzi o świra, to myślę, że skala i bogactwo przeżyć w obu przypadkach (medytacja i seks) mogą okazać się podobne.
Tak naprawdę, trochę zażartowałam. Przechodzę obecnie fazę: wszystko jest medytacja. W tym sensie, że kłopoty z medytacją wydają mi się dokładnie te same, co kłopoty z innymi rodzajami aktywności. Jakoś dziwnie się składa, że ja na poduszce i ja poza poduszką zaczynają do siebie bardzo pasować pod względem nawyków, upodobań i niechęci.
pozdrawiam, gt
-
- Posty: 189
- Rejestracja: sob cze 07, 2008 16:50
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Kwan um
- Lokalizacja: Gdańsk
Re: małżeństwo, pożądanie a Buddyzm...
Regularna praktyka to regularna praktyka. Przywiązanie to praktyka "bo muszę", bo chcę. Chyba nigdy czegoś takiego nie miałem. Siedzę to siedzę, nie siedzę to nie siedzę. Idę robić pokłony, bo ciało sobie na dużo pozwala. xD
Co do przywiązania do seksu to wiem jak bardzo może od tego odbić. Naprawdę kompleksowa zmiana zachowania, hehe. Przez jakiś czas byłem porządnie zaślepiony. xD Nie wierzę, że praktyka może komuś zrobić w głowie aż taki kisiel. xD
Co do przywiązania do seksu to wiem jak bardzo może od tego odbić. Naprawdę kompleksowa zmiana zachowania, hehe. Przez jakiś czas byłem porządnie zaślepiony. xD Nie wierzę, że praktyka może komuś zrobić w głowie aż taki kisiel. xD