Dlaczego solowe? Ano z powyżej wspomianych przyczyn - finansowych. W zeszłych latach bywało lepiej z moim portfelem gdyż mogłem sobie wtedy pozwolić nawet dłuższe Kyol Che, zresztą wtedy bym się nie odważył na coś takiego- nie dojrzałem wtedy dostatecznie do tej formy praktyki.
Zacznę od nastawienia psychicznego, choć myślę że najważniejsze są spostrzeżenia praktyczne.
A więc odosobnienie uskuteczniałem na kompletnym odludziu w domku letniskowym nad jeziorem. Umówiłem się z moim poprzednikiem, który praktykował tam aż 1 miesiąc, że pojawię się w ostatni dzień jego pobytu aby mógł mi przekazać mi cały inwentarz i oprowadzić mnie po obejściu. Pierwszą rzeczą jaką spostrzegłem wewnątrz siebie była depresja, która się pojawiła od razu po tym jak mój brat w dharmie odjechał wraz ze swoją przyjaciółką,to która przyjechała po niego. Ciekawa sprawa, zawsze mi się zdawało że wolę samotność ale okazało się że pierwszy raz miałem do czynienia z taką prawdziwą samotnością bez żadnych ludzi w sąsiedztwie, zupełnie jak jakiś Robinson albo bohater filmu katastroficznego.Nadmienię też że nie jestem zwykle typem depresyjnym. Bez ociągania wszedłem więc w tryb praktyki. Narzuciłem sobie reżim taki jak w programie Kyol Che, czyli pobudka przed 5 rano, pokłony , śpiewy, zazen, śniadanie, praca, 3
*zazen, obiad znowu zazen, ale zamiast ostaniej rundy robiłem kido w terenie a potem pół godziny spaceru. Następnie pół godziny pracy, kolacja, śpiewy i praktyka wieczorna /śpiewy 3*zazen. Praktycznie po 1 dniu praktyki mija depresja i jeżenie sie włosów ze strachu po usłyszeniu podejrzanych dzwięków z zewnątrz szok:: jak pękająca kra na jeziorze, stąpająca zwierzyna leśna po ściółce leśnej czy odgłosy plastykowej butelki obok pracującej pod wpływem temperatury.
Od trzeciego dnia próbowałem wprowadzić praktykę nocną /pokłony, Kido, siedzenie/ ale dałem spokój po trzeciej nocce, ponieważ nie mogłem praktycznie do obiadu normalnie funkcjonować-całkowite ogłupienie, nieogarnięcie, przedmioty lecące z ręki, bezsensowne ruchy podczas krzątaniny kuchennej, itp. Tez ciekawa sprawa ponieważ podczas praktyki w ośrodku, nocna praktyka zawsze dodawała mi energii w dzień. Jest to związane ze swoistą zmianą fizjologii ciała i myślę że każdy sam musi poczynić swoje obserwacje, u mnie zmiana tej fizjologii objawia się np. wzmożonym apetytem podczas pierwszych paru dni odosobnienia, póżniej jego utratą i wybrzydzaniem co do posiłków, zatwardzeniami które wybitnie przeszkadzają w siedzeniu
![Zdegustowany :zdegustowany:](./images/smilies/disgust.gif)
Jeszcze jedno spostrzeżenie co do fizjologii odosobnień-zauważyłem, że się dość szybko słabnie fizycznie, o ile nie wykonujemy minimum 0.5h dziennie spacerów i poza nimi ćwiczeń gimnastycznych czy jogi.Cięższą pracę jak np.rąbanie dużych ilości drewna można potraktować jako ćwiczenia fizyczne. Osłabienie może w rezultacie uniemożliwić efektywną praktykę.
Ok, teraz informacje natury logistycznej i organizacyjnej.
Miejsce praktyki- należy znależć sobie domek, dobry jest letniskowy w miarę ocieplony i wyposażony w żródło ciepła-w moim była nim piecokuchnia/westfalka/ przez co mogłem sobie gotować od razu posiłki. Należy pamiętać o przygotowaniu zawczasu odpowiedniej ilości opału.Będąc przy opale, należy wspomnieć o dobrej podpałce w odpowiedniej ilości, najlepsze są gazety typu "Wyborcza" bo pali się doskonale, ewentualnie podpałka syntetyczna.Gazetki reklamowe nie chcą się wcale palić. Szybkie rozpalenie w piecu bez dobrej podpałki jest czasochłonne. Jeśli domek jest ogrzewany elektrycznie to mamy z głowy przygotowanie opału ale musimy przygotować sobie gotówkę na opłacenie prądu. Myślę , że sporo osób wśród znajomych dysponuje takimi domkami czy altanami w miejsowościach letniskowych które w zimie są opustoszałe, tak wiec jest sporo szans na znalezienie miejsca praktyki, tym bardziej że praktyka w nim jest swoistym stróżowaniem mienia ruchomego i nieruchomego na co właściciele patrzą się chętnie. Można też myślę poszukać jakiegoś ośrodka wypoczynkowego który z zimie stoi pusty i oficjalnie wynająć domek za odpowiednio niższą, zimową cenę.
Bezpieczeństwo: należy wyposażyć się w tel. komórkowy z akumulatorem który nie rozładowuje się w stanie wyłączonym, ja użyłem starej nokii 1200 która trzyma w stanie włączonym nawet półtorej tygodnia, a wyłączona miesiącami.Należy założyć kartę sim w sieci która ma zasięg w tym miejscu. Telefon jest podstawowym środkiem ratunku w razie, odpukać wypadku jak złamanie nogi czy zatrucie. Na noc obowiązkowo wygaszamy piec o ile jest takowy,aby uniknąć "niewidzialnego mordercy"-tlenku węgla. Ewentualnie zaopatrujemy się w czujnik obecności tego nieprzyjemnego gazu.
Potrzebny jest dobry śpiwór - nie jest bezpieczne używanie jakiegokolwiek ogrzewania nocą jeśli się bytuje samemu.
Zaopatrujemy się też w lekarstwa - im więcej tym lepiej, podstawowe to leki na przeziębienie włącznie z antybiotykiem-ciężka angina może niespodziewanie powalić w ciągu kilku godzin nawet tytana, silne środki przeciwbólowe w razie urazów, witaminy, bandaż elastyczny w razie skręceń kończyn, środki opatrunkowe i odkażające rany,węgiel na zatrucia, maście na otarcia i leki jakie ktoś musi stale zażywać.
Żywność- najtrudniejsze zagadnienie bo należy obliczyć dobrze jej ilość tak aby nam jej wystarczyło, oraz skład jakościowy i urozmaicenie. Proponuje różnego rodzaju kasze, ziarna, płatki owsiane, ryż, makarony, kartofle a nawet puree. Rewelacyjne są suchary wykonane zawczasu z dobrego chleba bez polepszaczy, można je jeść z miodem czy dzemem oraz dodawać do zup czy innych posiłków.Na pewno potrzebny będzie olej roślinny i suszone owoce. Z warzyw polecam kapustę-trzyma się b.długo w zimnie, a także cytryny, kiszoną kapustę oraz cebulę i czosnek do przyprawiania oraz na wypadek przeziębień.Ich zapach nie będzie przeszkadzał innym bo to przecież jest solówka
![żart ;)](./images/smilies/msn-wink.gif)
Ważną sprawą są przyprawy-wydatnie wspomagają trawienie oraz urozmaicają smak naszej ograniczonej diety.Potrzebna jest sól, pieprz, papryka słodka i ostra, majeranek,sos sojowy, cynamon itp.
Co do zródeł białka polecam płatki glonów np. sushi-są dość wydajne mimo swojej ceny, może też być mleko w proszku do dań na słodko, szczególnie tych porannych. Na pewno przyda się miód do słodzenia i jako dobry środek na ewentualne przeziębienie i kaszel.
Ubiór-potrzebne są zmiany bielizny bo nie ma czasu na pranie w czasie odosobnienia, inne części ubioru chyba nie wymagają komentarza. Polecam ciężkie, grube obuwie trzymające kostkę do spacerów oraz do prac na zewnątrz - obuwie takie uratowało mnie ostatnio kiedy to podczas rąbania dębowych pniaków ciężka siekiera nie wiadomo jak ześlizgnęła się uderzając prosto w moją prawą stopę pozostawiając pod paznokciem czarnego krwiaka, ale lepsze to niż utrata kawałka stopy jaka pewnie by się wydarzyła gdybym założył lżejsze trampki. Przydadzą się na pewno rękawice robocze do prac różnych.
Z drobiazgów rodzaju ważnych strategicznie najważniejszy jest budzik. Najlepiej w ilości 2 lub nawet 3 sztuk plus baterie o ile są to elektroniczne budziki.Bardzo przydatne są w rzucaniu na kolana demona snu
![Uwaga :!:](./images/smilies/excl.gif)
Poza tym moje odosobnienie wzieła by w łeb gdyby poprzednik nie zostawił mi dużych ilości świec które umożliwiły mi praktykę popołudniową i poranną-w swojej naiwności wziąłem ze sobą tylko 1 świecę
![Zdegustowany :zdegustowany:](./images/smilies/disgust.gif)
Strategiczną też rzeczą jest też zaopatrzenie w wodę-o ile nie ma bieżącej wody należy liczyć się ze zużyciem wody zimą rzędu 15-20l /dobę do gotowania, podstawowego mycia się czy picia, tak więc należy przemyśleć w jaki sposób zapewnimy sobie taką ilość wody dziennie, czy nosząc ze studni, strumienia czy topiąc śnieg czy lód ostatecznie, ale to już hardcore. Ja akurat nosiłem sobie wodę ze studni która była 100m dalej.
Bardzo przydatny jest termos, bo wtedy mamy non stop gorącą wodę w podorędziu na herbatę i nie musimy tracić cennego czasu na gotowanie.
Przydatny może się okazać dzbankowy filtr wody-zwykle żle znosimy zmianę rodzaju wody pitnej co się może objawiać uciążliwymi biegunkami. Kosztuje on niewiele a inwestycja na pewno się zwróci.
Spostrzeżenia te może brzmią jak jakieś cytaty z podręcznika skauta czy mogą się wydać naiwnie oczywiste, szczególnie dla tych co uprawiają zaawansowaną turystykę. Jednak jest z tym tak jak z praktyką zen - to co jest oczywiste jest zawsze najtrudniejsze do zrealizowania i osiągnięcia. Teraz wiem, że dla mnie takie wskazówki były by b. przydatne przed wyjazdem na odosobnienie przygotowane "amatorsko".
Zachęcam do odosobnienia solo każdego, który czuje ze nadszedł już jego czas na taką praktykę:
" W wielkiej pracy życia i śmierci,
czas nie będzie na ciebie czekał.
Jeśli umrzesz jutro, jakie otrzymasz ciało?
Czy to wszystko nie jest najwyższej wagi?
Pośpiesz się ! Pośpiesz się!"