Igo pisze:Moglbys rozwinac ? Nie znam sie na szamanizmie, a na buddyzmie odrobine tylko wiec chetnie sie moze czegos dowiem.
wiedzialem ze ktos sie zapyta :mrgreen:
1.
Buddyzm a szamanizm. Wojciech Jóźwiak pisze: "Różnica sztywności polega na tym, że w buddyjskim życiu przestrzega się mnóstwa starych, dostojnych i niezmiennych form, i wręcz trudno, żeby miało być inaczej. Złożyły się na to te setki i tysiące lat klasztornej praktyki, azjatycka hierarchia społeczna, ciężar tradycji, w cieniu której należy siedzieć cicho niby mysz pod miotłą. To wszystko działa usztywniająco, nie tylko w przenośni, ale i dosłownie: usztywniająco w sensie konkretnym i cielesnym. Nie będę drążył tego tematu; ale niech za symboliczny wyraz tego zjawiska posłuży obserwowana kiedyś przeze mnie scena, kiedy przybyły do polskiego ośrodka tybetański lama robił pokłony (w wadżrajanie pokłon kończy się wyciągnięciem się na całą długość na ziemi) podczas których wciąż spadała mu szata zarzucona na ramię. Pokłon - poła szaty spada - lama wstaje i wciąż tym samym ruchem zarzuca ją na ramię. Ale przecież nie można było tej szaty do tego ćwiczenia - najprościej - zdjąć!"
z ta sztywnoscia to chyba troche przesadzil. Samaja to samaja, ale to nie ma nic wspolnego ze sztywnoscia. Poza tym, ten przyklad o poklonach totalnie nie pasuje do tego co on opisuje. Moze ten lama mial brudna bielizne?
a moze mu to nie przeszkadzalo to ze sie ona osuwa w przeciwienstwie do bieglego obserwatora pana W. Jozwiaka? a moze po prostu robil tylko kilka poklonow tak jak to jest w zwyczaju gdy sie wchodzi do gompy i nie bylo potrzeby od razu sie rozbierac?
2.
Buddyzm a szamanizm. Wojciech Jóźwiak pisze:"O różnicy otwarcia wspomniałem w Komunach i sektach. Składa się na to kilka rzeczy. Zacznę od tego, że praktyki buddyjskie - pudże, medytacje, odosobnienia - są przeznaczone do wykonywania raczej w miejscach sztucznie urządzonych niż na świeżym powietrzu: a więc w budynkach, pod dachem, w tym zwykłym sztucznym środowisku, jakie stwarza sobie cywilizowany człowiek. Nawet buddyjskie odosobnienia odbywają się w zamkniętych domkach, a nie jak w czasach Śakjamuniego, w lesie. Owszem, można sobie wyobrazić, że któryś lama lub rosi zabiera swoich uczniów do medytację do lasu, i pewnie tak bywa i teraz, tylko, pomyślmy, jakie to niewygodne: kłują igły, gryzą komary, deszcz pada, za zimno, za gorąco, szatę można sobie pobrudzić, itd. To jest właśnie ta różnica: bo to wszystko, co w praktykach buddyjskich byłoby dziwaczną niedogodnością, w szamanizmie jest właśnie tym, z czym się pracuje."
po pierwsze pudze rowniez sie wykonuje pod otwartym niebem i to zalezy od ludzi ktorzy ja wykonuja gdzie sie czuja lepiej. po drugie jesli ktos chce zrobic sobie odosobnienie w lesie to nie wydaje mi sie zeby cos stanelo temu na przeszkodzie oprocz dzikow i niedziwiedzi, deszczu, glodu, zimna i kilku innych przeciwienstw. A wszystko na urlopie z pracy.
3.
Buddyzm a szamanizm. Wojciech Jóźwiak pisze:Buddyzm dzieje się w budynkach, szamanizm pod gołym niebem; i pod dachem byłoby to po prostu nie to. Ogień w gompie jest lampką (chociaż Opiekuna Mahakalę maluje się w chmurze płomieni), w działaniach szamańskich jest prawdziwym ogniskiem. Podobnie jest z innymi żywiołami, drzewami, górami, ptakami itd.
no trudno zeby palic ognisko w gompie. A na dworze zawsze mozna zapalic ognisko. W bonie czasem tak robimy, ewentualnie kominek jak nie ma ku temu innej mozliwosci np. w miescie.
4.
Buddyzm a szamanizm. Wojciech Jóźwiak pisze: Za otwarciem na świat podniebny i na żywioły idzie otwarcie na ciało. Buddyzm ciało toleruje, szamanizm ciała używa i kosztuje w pełni. Najlepsze, co z ciałem może zrobić buddysta, to zasiąść w nieruchomej i zrównoważonej pozycji, w asanie lotosowej. Najlepsze, co z ciałem może zrobić szamanista, to tańczyć.
totalna bzdura. pierwszy raz slysze ze nie wolno przyjac innej pozycji niz w lotosie. Poza tym jest wiele roznych praktyk w ktorych sie rozne dziwne ruchy wykonuje. Co wiecej, sa tez takie w ktorych sie tanczy.
5.
Buddyzm a szamanizm. Wojciech Jóźwiak pisze: Jest jeszcze otwarcie na konkret w sensie lokalności. Znowu, zamiast długo tłumaczyć, użyję opowieści. Powiada się, że kiedy Padmasambhawa wprowadzał dharmę czyli buddyzm do Tybetu, aktywne tam dotąd pogańskie bóstwa i duchy miejsc, często złośliwe, związał przysięgą, i tak uczynił je Strażnikami Dharmy, dharmapalami. Spodziewałem się, że buddyjscy nauczyciele przybywający do nas będą podobnie zainteresowani naszymi duchami, żeby je wiązać przysięgami i wystawiać rodzimych dharmapalów. Nie muszę mówić, że nie zauważyłem śladu nawet, żeby cokolwiek się działo w tym kierunku. Buddyzm, taki jaki znam, rozgrywa się w swojej własnej przestrzeni, która słabo się styka ze środkowoeuropejską lokalnością. W przeciwieństwie do tego David Thomson zachwycił mnie i ujął tym, że w pierwszej swojej ceremonii oddał honor krążącym w górze polskim bocianom, czyniąc z nich Strażników Kierunku Wschodniego. (To tyle będzie o różnicy otwarcia.)
typowe myslenie zyczeniowe przebija przez ten tekst. Po cholere mieli wiazac bociany? dlatego ze panu J. to pasuje? buddyzm ma sprawdzone formy i tego sie lamowie trzymaja. Faktem jest ze to totalna inna mentalnosc i trzeba troche gimnastyki psychicznej, inteligencji i trzezwosci umyslu by uczyc sie i praktykowac buddyzm, inaczej gdyby kazdy dodawal do tych nauk co mu tylko sie wydaje za sluszne bylby to wlasnie neobuddyzm. A to juz nie buddyzm. I diabli wiedza gdzie by on (neobuddyzm) prowadzil.
6.
Buddyzm a szamanizm. Wojciech Jóźwiak pisze: I jakkolwiek buddyjskie nauki obiecują rozprogramowanie umysłu - bo to przecież oznacza spontaniczność i pustość, o których się mówi w buddyzmie, to jednak buddyjskie praktykowanie zakłada najpierw masę programowania właśnie, choćby w postaci nauczenia się mnóstwa nowych terminów, postaci, tego od czego jest która forma medytacyjna, dlaczego Wadżradhara jest niebieski, jaki sens ma która mandala, po co się robi tormy, jak się rysuje tybetańską literę AH i całej tej lawiny szczegółów, które składają się - jeśli ktoś potraktowałby to zadanie serio - na uczenie się od początku całej nowej kultury. Tak przynajmniej było w tej tybetańskiej sandze, gdzie kiedyś służyłem do mszy; i nie sądzę, by w innych szkołach było inaczej. Tu się mieści też ten problem, jaki (wiem o tym) miało, i pewnie nadal ma, wielu polskich buddystów, mianowicie kulturowa obcość tych wyobrażeń. Uczenie się zaś pewnej kultury JEST właśnie programowaniem.
nie trzeba sie uczyc wszystkich trudnych slow i calej kultury. Nie trzeba przenoscic tybetu do polski. Wystarczy zrozumiec o co biega, a do tego jest potrzebny kontakt z lama. Nie trzeba sie programowac.
jednak faktem jest ze zmieniajac religie, przechodzac na buddyzm, inne wdruki wprowadzamy do swojej glowy, co jest nieuchronne. Nawet w neoszamanizmie opisanym w tym artykule to sie dokonuje. Wdruk to jakakolwiek informacja zgdonie z ktora dzialamy. I to jest obecne wszedzie. Buddyzm uczy rozpoznawac wlasnie te wdruki wskazujac na nautre umyslu, szamanizm ma raczej inny cel.
ps. poza tym to co sie wykonuje w sandze to nie msze... nie wiem gdzie byl autor tego arytykulu ze z taka nomnklatura chrzescijanska tu sie porusza.
7.
Buddyzm a szamanizm. Wojciech Jóźwiak pisze: A wracając do nazwanej różnicy, to neoszamanizm najwyraźniej nie idzie drogą programowania, lecz przeciwnie, używa środków zmierzających do rozprogramowania umysłu i sięgnięcia do jego zasobów leżących poza świadomością, a więc i poza kulturą.
nie zgadzam sie. przeciez w wizjach szamanskich i innych transach osiaga sie nie tylko pewien stan poszerzonej swiadomosci ale i konkretne informacje. I po powrocie jestesmy innymi ludzmi. Dzieki czemu? dzieki odpowidnim srodkom i wiedzy uzyskanej z tych podrozy. Wizji. Informacjom. A podazanie za nimi to kolejne wdruki...
8.
Buddyzm a szamanizm. Wojciech Jóźwiak pisze:Z tym, co powyżej powiedziane, łączy się czwarta różnica gotowości. Chodzi tu o to, że buddyzm przychodzi do nas jako gotowa całość. Stworzona, zbudowana lub odkryta, ale gotowa, jak budynek oddany do użytku. Możesz tam wejść, możesz dołączyć do praktykujących. Jeśli ci nie będzie po drodze z jednym nauczycielem, lamą, rosim, możesz pójść do drugiego; buddyzm dopracował się mnóstwa różnych ścieżek i metod. Wystarczy, byś był uczniem; nie ma potrzeby, abyś cokolwiek tworzył. Inaczej jest w szamanizmie, który przychodzi do nas jako zaledwie projekt, pomysł, i wszystko można zaczynać (każdy musi zaczynać) od początku.
tu sie zgodze. I wlasnie z takich pobudek zarzucilem branie roznych rzeczy z roznych sytemow tworzac wlasna ezoteryczna breję. Wole zaufac konkretnym metodom prowadzacym do okreslonych rezultatow. no coz... taki juz ze mnie czlowiek zachodu ktory lubi tabelki, wykresy i technologie (sprawdzone).