Witam
W mojej opinii szkodliwość rozrywek takich jak filmy, muzyka, tv, itp. jest dość oczywista, ale wszystko zależy od tego jakie mamy do tego wszystkiego podejście, tzn. w jakim celu oglądamy np. film. Jeżeli celem jest tylko rozrywka i nic więcej to być może mamy problem, jeżeli oglądamy go z jakichś głębszych pobudek to być może niekoniecznie.
Druga sprawa to jest umiar, jeżeli przesadzamy w tej kwestii, to nawet jeżeli oglądamy bardzo ambitne filmy, będzie to przeszkodą na ścieżce. Zdrowy umiar w tej kwestii jest więc jak najbardziej wskazany.
Telewizja jest wg. mnie najbardziej niebezpieczna, dla medytującego będzie lepiej jak wogóle nie będzie jej oglądał... Telewizja tylko zaśmieca nasz umysł, bez wątpienia nie sprzyja to praktyce. Zasypuje nas stertami niepotrzebnych informacji, zaspokoja naszą ciekawość i głód emocji, oraz wzmaga nasze pragnienia (reklamy).
Z internetem podobnie, ale tutaj mamy przynajmniej więcej kontroli treści jakie chcemy oglądać...
Radio to być może najmniejsze zło, choć już A.Huxley w pierwszej połowie ubiegłego wieku przestrzegał:
Wiek dwudziesty jest między innymi Wiekiem Hałasu. Hałas fizyczny, hałas umysłowy i hałas pragnień - dysponujemy historycznymi świadectwami każdego z nich. Nie ma w tym nic dziwnego - przecież wszystkie środki, jakimi dysponuje nasza niemalże cudowna technologia, rzucone zostały do toczącej się obecnie walki z ciszą. Radio, ten najbardziej popularny i wpływowy ze wszystkich ostatnich wynalazków, jest właśnie przewodnikiem, po którym prefabrykowany zgiełk może wpłynąć do naszych domów. Ten zgiełk dociera oczywiście znacznie głębiej niż tylko do bębenków usznych. Przenika do naszego umysłu, wypełniając go prawdziwą wieżą Babel rozrywek - bieżącymi wiadomościami, luźnymi porcjami informacji, rykiem korybantycznej lub sentymentalnej muzyki, nieprzerwanie powtarzanymi dawkami dramatu, który nie przynosi żadnego katharsis, a jedynie pragnienie codziennych lub nawet cogodzinnych lewatyw emocjonalnych. Tam natomiast, gdzie stacje nadawcze utrzymują się - jak to się dzieje w większości krajów - ze sprzedawania swojego czasu agencjom reklamowym, hałas przenoszony jest do uszu, przez dziedzinę fantazji, poznania i uczucia, do centralnego rdzenia życzen i pragnień ego. Mówiony czy drukowany, przenoszony na falach eteru lub na drzewnej miazdze, każdy tekst reklamowy ma jedno tylko zadanie - uniemożliwienie tego, aby wola osiągnęła kiedykolwiek milczenie. Brak pragnień jest warunkiem wyzwolenia i oświecenia. Warunkiem działania rozrastającego się i rozwijającego swoją technologię systemu masowej produkcji jest powszechne pragnienie. Reklama to zorganizowany wysiłek mający na celu rozprzestrzenienie i wzmożenie pragnienia - to znaczy rozprzestrzenienie i wzmożenie działania siły, która stanowi (jak uczyli zawsze wszyscy święci i nauczyciele wszystkich wyższych religii) zasadniczą przyczynę cierpienia i złych uczynków oraz największą przeszkodę stojącą na drodze pomiędzy ludzką duszą, a jej boską Podstawą.
Nie da się ukryć, ale w tej sutrze przytoczonej na samym początku jest sporo racji i to nie tylko z powodu przywiązania do środków przekazu, ale (przede wszystkim) z powodu ich szkodliwego wpływu na nasz umysł.
Zdaje się, że to Ajan Lee pisał, że odkąd dzieci tajskie zaczęły oglądać telewizje zmieniły się na gorsze. Spadło ich poczucie wartości, zaczęły się porównywać z gwiazdami na ekranie, itp. (szczegółów nie pamiętam, ale to było chyba w książce "Skills of release")