Har-Dao pisze:...Kilka krzaczków przy zamulonym jeziorze myslę, że nie sprawia cudu...
Oj, nie sprawia, nie nie
Od strony zwykłego ogrodu - bez żadnych sadzawek, bo nawet wapnowanie nie pomagało, zasypałem - to na moskitierach okiennych Attack Monster był taki, że szok. Znam z autopsji. Z roku na rok coraz gorzej - mutanty. Ale jak okna powymieniałem, to nie miałem do czego ich zamontować - poprzednie drewniane były. Jednak na Raid do gniazdka energetycznego nie ma mocnych komarzątek. Wlatują pochłeptać trochu, ale jakoweś pijane się robią i spadają na podłogę. No to zaraz stosuję zmiotkę i szufelkę i... za okno, żeby nie podeptać. A tam to już niech se dochodzą do siebie (i dochodzą, a jakże). Jedyny znany mi najmniej inwazyjny sposób na te "istoty"
...i tak też pozostanie aż do czasu wynalezienia szczepionki na nie, co to by odstraszało tak, iż na metr do Ciebie nie podlatuje to to...
Tematu kleszczy (tasiemców, owsików etc...) już nawet nie poruszam
Wnioskuję, że mieszanina zwykłego zdrowego rozsądku i szczerego odserdecznego Buddyjskiego podejścia do tematu uchroni każdego od Dżinizmu, czy... jak by to powiedzieć... od zwykłej paranoi (mam na myśli łażenie z miotełką przed sobą, żeby dżdżownicy nie uszkodzić). Można te pasożyty z siebie strząsać, zdejmować, wymiatać na dwór - kwestia rozumienia dhammy. Ale nie należy poprostu chołubić, bo skutki samsaryczne takiego podejścia mogą być również rewelacyjne :6:57:
Pozdrawiam