tłum. z jap. Dwight Nakamura
Tradycja: Jodo Shu (założyciel)
1.
Poprzez eony przemierzałem różne ścieżki Trzech Światów, ale nie napotkałem na swej drodze Buddy Siakjamuniego. Wciąż zastanawiam się gdzie mogłem się żyć w czasie gdy Tathagathy wygłaszał swe nauki.
Nie było mnie w gronie słuchaczy gdy Budda Siakjamuni wygłaszał Sutrę Avatamsaka. Nie przysłuchiwałem się też rozważaniom o Mahapradżniaparamicie. Nie byłem członkiem wielkiego zgromadzenia na Szczycie Sępów, które przysłuchiwało się Sutrze Lotosu. Nie byłem również obecny w Lesie Łabędzi w chwili Jego Parinirwany.
Wielu mieszkańców Śravasti przeoczyło swą szansę na usłyszenie słów Buddy. Być może i ja byłem wśród nich. Któż wie czy nie mieszkałem w bezpośrednim sąsiedztwie domu, w którym przebywał Budda. Równie dobrze jednak mogłem wówczas przebywać w najgłębszym z piekieł! Cóż za żałosne i nieszczęśliwe okoliczności! Jakże godne ubolewania!
Przez niezliczone eony wędrujemy po kole narodzin i śmierci. Jednak w końcu, pomimo że jest to tak trudne do osiągnięcia, udało mi się narodzić w świecie ludzi. Narodziny w ludzkiej postaci są niezwykle rzadkie a usłyszenie nauk Buddy niezwykle trudne - nawet gdy poszukujemy ich niezmiernie długo. Dziś posiadam tę niesłychanie rzadką możliwość.
Choć godnym pożałowania jest, że nie udało mi się spotkać Buddy Siakjamuniego podczas jego ziemskiego życia, olbrzymim błogosławieństwem jest narodzić się na tym świecie i mieć możliwość usłyszenia najgłębszych nauk. Jestem niczym ślepy żółw, który, choć wynurza się z głębin raz na sto lat, przełożył swą głowę przez dziurę w kłodzie samotnie pływającej po bezkresach oceanu.
Nauki Buddy sprowadzono do Japonii w trzynastym roku panowania cesarza Kinmei. Wcześniej Dharma nie była tu rozpowszechniana i nikt nie miał możliwości, by żyć dla Oświecenia.
Tego rodzaju rozważania wywołują u mnie zastanowienie, jakiego rodzaju czyny skutkują odrodzeniem w ludzkiej formie. Czego dokonałem, by tego dostąpić? Nie wiem. Tym niemniej, pomimo tego jak niezmiernie trudnym jest napotkanie Dharmy, dziś możemy jej słuchać.
Jaka więc szkoda żyć próżno, nie dając posłuchu dla nauk ani nie podejmując wysiłku, by wcielić je w życie. Jakiż to wstyd umrzeć bez dokonania choćby najmniejszego postępu na duchowej ścieżce.
2.
Wewnątrz buddyjskiej tradycji znaleźć można bardzo wiele nauk. Koniec końców jednak, wszystkie da się sprowadzić do Trzech Fundamentalnych Praktyk - Moralności (właściwa mowa, właściwe działanie, właściwe życie), Medytacyjnego Zrównoważenia (właściwe dążenie, właściwe skupienie, właściwa medytacja) i Mądrości (właściwy pogląd, właściwe nastawienie) praktykowanych przez podążających za naukami Małego i Wielkiego Pojazdu. Nie mogę jednak o sobie powiedzieć, bym był w stanie utrzymać choć jedno wskazanie. Nie mogę też stwierdzić bym kiedykolwiek osiągnął jakikolwiek rodzaj samadhi.
Pewien Mistrz Dharmy powiedział, że próżno jest utrzymywać nadzieję na osiągnięcie samadhi jeśli nie utrzymuje się wskazań. Umysł zwykłej osoby nigdy nie jest spokojny lecz, niczym małpa skacząca z gałęzi na gałąź, nieustannie podąża za bodźcami odbieranymi przez zmysły. Nieustannie rozproszony umysł bardzo łatwo ulega wzburzeniu. Niezwykle zaś trudno jest go uspokoić.
W jaki sposób więc uzyskać ostrze prawdziwej i niesplamionej mądrości? Jak mamy przeciąć więzy ślepej namiętności, która jest przyczyną negatywnych czynów, gdy ostrzem tym nie dysponujemy? A skoro nie możemy zapobiec powstawaniu splamień, w jaki sposób mamy wymknąć się z koła narodzin i śmierci? Och, doprawdy, cóż mam uczynić? Zwyczajna, głupia istota, jak ja, która nie jest w stanie podjąć się Trzech Fundamentalnych Praktyk, może tylko zapłakać nad swoim położeniem...
Rozmyślałem: czy poza Trzema Fundamentalnymi Praktykami, istnieją jakiekolwiek nauki, wedle których mogłaby praktykować osoba o moich możliwościach? Czy istnieje praktyka, którą mógłbym skutecznie kultywować? Zadałem to pytanie wielu uczonym i mędrcom, ale żaden z nich nie wskazał mi właściwej ścieżki. W końcu, zniechęcony i przygnębiony, udałem się do biblioteki w Kurodani, gdzie przestudiowałem, od deski do deski, wszystkie księgi. (*)
Pewnego dnia, natknąłem się na następujący fragment w komentarzu do Sutry Medytacji autorstwa Zendo (Shan-tao): „Czy to siedząc, stojąc czy leżąc, ze szczerym sercem powtarzaj imię Buddy Amidy. Nie przestawaj ani na moment. Oto właściwa praktyka, która niezawodnie wiedzie do zbawienia, bo opiera się na kardynalnym ślubowaniu Buddy”.
Przeczytawszy te słowa, poczułem do nich głębokie przekonanie i otwarłem się na nie całym sercem. Od tamtej chwili polegam na nich całkowicie. Winniśmy nieustannie powtarzać imię Buddy w poczuciu pewności, że dzięki temu wytworzymy dobre warunki karmiczne, które pozwolą nam odrodzić się w Błogosławionej Krainie.
(*) Wedle przekazów, Czcigodny Honen trzykrotnie przestudiował całość chińskiego kanonu buddyjskiego.
c.d.n.