dziecko i religia
Moderator: forum e-budda team
dziecko i religia
Ja i małżonek byliśmy wychowywani, jak większość Polaków na katolików.
Nie jesteśmy jednak przywiązani ani do tej wiary ani do Kościelnych tradycji.
Ja jestem sympatyczką (jeśli tak można się wyrazić) buddyzmu, a małżonek to taki człowiek, który wszystko bierze pod uwagę -ani w coś wierzy, ani się nie wypiera
Ja nie chciałabym aby nasz syn (obecnie 2,5 roku) uczęszczał na religię, bo nie chcę żeby mu wmawiano, że to jedyna słuszna droga.
Mąż twierdzi, że będzie miał trudne życie i będzie uznawany za dziwaka i odmieńca jeśli będziemy go wychowywać "na buddystę", nie dość że jest wegetarianinem, co tu, na wsi, gdzie mieszkamy, spotyka się z wielką krytyką.
Dobra, kompromisem mogłoby być jedno i drugie, czyli lekcje religii i praktyka buddyjska. Czy to się da pogodzić nie wiem.
Zasadnicze pytanie brzmi: jeśli rodzice mają marne pojęcie o buddyzmie i bardzo skromne doświadczenie praktyki (ja), co mogą zrobić aby dziecko mogło poznać lepiej z tą ścieżką. Kiedy w ogóle zaczyna się "praca" z dziećmi - od którego roku życia i jak to wygląda?
Nadmieniam, że mieszkamy 50 km od Wrocławia, więc nie mamy blisko położonych żadnych ośrodków związanych z buddyzmem.
Ciekawa jestem Waszych opinii.
Nie jesteśmy jednak przywiązani ani do tej wiary ani do Kościelnych tradycji.
Ja jestem sympatyczką (jeśli tak można się wyrazić) buddyzmu, a małżonek to taki człowiek, który wszystko bierze pod uwagę -ani w coś wierzy, ani się nie wypiera
Ja nie chciałabym aby nasz syn (obecnie 2,5 roku) uczęszczał na religię, bo nie chcę żeby mu wmawiano, że to jedyna słuszna droga.
Mąż twierdzi, że będzie miał trudne życie i będzie uznawany za dziwaka i odmieńca jeśli będziemy go wychowywać "na buddystę", nie dość że jest wegetarianinem, co tu, na wsi, gdzie mieszkamy, spotyka się z wielką krytyką.
Dobra, kompromisem mogłoby być jedno i drugie, czyli lekcje religii i praktyka buddyjska. Czy to się da pogodzić nie wiem.
Zasadnicze pytanie brzmi: jeśli rodzice mają marne pojęcie o buddyzmie i bardzo skromne doświadczenie praktyki (ja), co mogą zrobić aby dziecko mogło poznać lepiej z tą ścieżką. Kiedy w ogóle zaczyna się "praca" z dziećmi - od którego roku życia i jak to wygląda?
Nadmieniam, że mieszkamy 50 km od Wrocławia, więc nie mamy blisko położonych żadnych ośrodków związanych z buddyzmem.
Ciekawa jestem Waszych opinii.
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: dziecko i religia
Czegoś tu chyba nie rozumiem: nie jesteście buddystami, ale chcecie, aby wasz syn był buddystą i na buddystę pragniecie go wychować? Może po prostu wychowajcie go na mądrego, ciekawego świata i uczynnego człowieka, pozwalając, żeby sam dla siebie wybrał taką duchową ścieżkę, jaka będzie mu odpowiadać, kiedy już dorośnie do takiego wyboru?
http://rapidshare.com/files/110083287/b ... o-2008.rar
Wręcz przeciwnie. We Wrocławiu działa kilkanaście buddyjskich grup. Więcej informacji tutaj:mieszkamy 50 km od Wrocławia, więc nie mamy blisko położonych żadnych ośrodków związanych z buddyzmem.
http://rapidshare.com/files/110083287/b ... o-2008.rar
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
-
- Senior User
- Posty: 3168
- Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Soen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: dziecko i religia
Witaj Agnieszko,
moim zdaniem najważniejszą rzeczą jest wychować swoje dziecko na mądrego, uczciwego i samodzielnego człowieka. Niekoniecznie na buddystę, chrześcijanina, wyznawcę islamu itp. Myślę, że dziecko musi przede wszystkim trochę dorosnąć by świadomie rozpocząć (podjąć) jakąś praktykę buddyjską. Ważne jest moim zdaniem to by dziecko miało świadomość wyboru swojej ścieżki duchowej, że może samo wybrać swoją drogę a nie, że jest to tylko wola czy wręcz fanaberia jego rodziców którzy akurat taką ścieżkę duchową praktykują. Niezależnie od tego uważam, że dzieci powinny w ramach wiedzy ogólnej o świecie porządnie zapoznawać się z różnymi religijnymi tradycjami i to już bardzo wcześnie. To jest rola szkoły i domu rodzinnego ale w praktyce ani szkoła ani rodzice tego nie robią poza nielicznymi wyjątkami. Moim zdaniem nie ma dużego znaczenia czy dziecko będzie chodzić na religię w szkole czy też nie. Znacznie ważniejsze jest czy będzie rozsądną, tolerancyjną osobą a to już w dużym stopniu zależy od atmosfery domu rodzinnego.
Pozdrawiam
Leszek
moim zdaniem najważniejszą rzeczą jest wychować swoje dziecko na mądrego, uczciwego i samodzielnego człowieka. Niekoniecznie na buddystę, chrześcijanina, wyznawcę islamu itp. Myślę, że dziecko musi przede wszystkim trochę dorosnąć by świadomie rozpocząć (podjąć) jakąś praktykę buddyjską. Ważne jest moim zdaniem to by dziecko miało świadomość wyboru swojej ścieżki duchowej, że może samo wybrać swoją drogę a nie, że jest to tylko wola czy wręcz fanaberia jego rodziców którzy akurat taką ścieżkę duchową praktykują. Niezależnie od tego uważam, że dzieci powinny w ramach wiedzy ogólnej o świecie porządnie zapoznawać się z różnymi religijnymi tradycjami i to już bardzo wcześnie. To jest rola szkoły i domu rodzinnego ale w praktyce ani szkoła ani rodzice tego nie robią poza nielicznymi wyjątkami. Moim zdaniem nie ma dużego znaczenia czy dziecko będzie chodzić na religię w szkole czy też nie. Znacznie ważniejsze jest czy będzie rozsądną, tolerancyjną osobą a to już w dużym stopniu zależy od atmosfery domu rodzinnego.
Pozdrawiam
Leszek
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: dziecko i religia
Agnieszko
myślę, że dużo ciekawych przemyśleń na ten temat znajdziesz w wątku pt. "Dzieci a praktyka - wątek (pro)rodzicielski:
http://forum.medytacja.net/viewtopic.php?f=4&t=4659
Jako mama przyszłego zerówkowicza zmagam się z wieloma podobnymi do Twoich dylematami (chrzest, uczestnictwo w zajęciach religii, itp.). Kilka z nich udało się pomyślnie rozwiązać bezwysiłkowo, w niektóre sytuacje musieliśmy jednak włożyć wiele pracy... Wszystko dokładnie zostało przeze mnie omówione w powyższym wątku, więc nie chcę się powtarzać
Pozdrawiam.m.
myślę, że dużo ciekawych przemyśleń na ten temat znajdziesz w wątku pt. "Dzieci a praktyka - wątek (pro)rodzicielski:
http://forum.medytacja.net/viewtopic.php?f=4&t=4659
Jako mama przyszłego zerówkowicza zmagam się z wieloma podobnymi do Twoich dylematami (chrzest, uczestnictwo w zajęciach religii, itp.). Kilka z nich udało się pomyślnie rozwiązać bezwysiłkowo, w niektóre sytuacje musieliśmy jednak włożyć wiele pracy... Wszystko dokładnie zostało przeze mnie omówione w powyższym wątku, więc nie chcę się powtarzać
Pozdrawiam.m.
Re: dziecko i religia
Chyba nie do końca zrozumieliście o co mi chodzi.
To nie fanaberia rodzica, że ja chcę żeby on był buddystą, tak jak inni chcą, żeby ich dziecko było pianistą, czy artystą.
Leszek, jeśli twierdzisz, że dziecko od najmłodszych lat powinno zapoznawać się z różnymi religiami, to właśnie o to mi chodzi. Nie poślę go do wszystkich szkół, bo islam, czy inne religie są mi kompletnie obce, poza tym, czasu nie starczy, ale w ramach poszerzenia horyzontów chciałabym aby oprócz religii katolickiej, która pewnie go nie ominie, zapoznał się też z buddyzmem.
jw, ja na pewno nie będę mojego syna do niczego zmuszać, ani nic mu narzucać, chodzi tylko i wyłącznie o
p o z n a n i e.
Grupy buddyjskie jak zauważyłeś są we Wrocławiu, więc mamy do nich, chyba nie doczytałeś, niezbyt blisko.
Moi, jak zwykle, w tobie wsparcie Zaraz poczytam podany przez Ciebie wątek.
Może spytam wprost, to nie będzie nieporozumień. Czy jest jakiś odpowiednik biblii dla dzieci w buddyzmie?
To nie fanaberia rodzica, że ja chcę żeby on był buddystą, tak jak inni chcą, żeby ich dziecko było pianistą, czy artystą.
Leszek, jeśli twierdzisz, że dziecko od najmłodszych lat powinno zapoznawać się z różnymi religiami, to właśnie o to mi chodzi. Nie poślę go do wszystkich szkół, bo islam, czy inne religie są mi kompletnie obce, poza tym, czasu nie starczy, ale w ramach poszerzenia horyzontów chciałabym aby oprócz religii katolickiej, która pewnie go nie ominie, zapoznał się też z buddyzmem.
jw, ja na pewno nie będę mojego syna do niczego zmuszać, ani nic mu narzucać, chodzi tylko i wyłącznie o
p o z n a n i e.
Grupy buddyjskie jak zauważyłeś są we Wrocławiu, więc mamy do nich, chyba nie doczytałeś, niezbyt blisko.
Moi, jak zwykle, w tobie wsparcie Zaraz poczytam podany przez Ciebie wątek.
Może spytam wprost, to nie będzie nieporozumień. Czy jest jakiś odpowiednik biblii dla dzieci w buddyzmie?
- Har-Dao
- Global Moderator
- Posty: 3162
- Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dhamma-Vinaya
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: dziecko i religia
Czołemagnieszka pisze: Czy jest jakiś odpowiednik biblii dla dzieci w buddyzmie?
Moim zdaniem (ciekaw jestem opini Moi ) takim czymś mogłyby być Jataki buddyjskie - czyli bajki buddyjskie. Zawierają w sobie moralność buddyjską, w przystępny dla dziecka sposób wyłożone. Co prawda nie doczytałem ile dziecię ma wiosen - może już bajki bedą dla niego zbyt dziecinne (w sensie w jego rozumieniu). Ogólnie Jataki są inspiracją dla starszych, ale wiadomo jakie parcie mają dzieci by być dorosłymi...
Aha, zapomniałem dodać - nie ma takiego ogólnego, całościowego tłumaczenia Jatak, są różne próby np Głodna tygrysica i inne bajki buddyjskie. Jednak próby te są właśnie niepełne.
metta&peace
p.
Re: dziecko i religia
A moje pytanie brzmi, skoro Państwo macie 'marne pojęcie o buddyźmie' to:agnieszka pisze:Zasadnicze pytanie brzmi: jeśli rodzice mają marne pojęcie o buddyzmie i bardzo skromne doświadczenie praktyki (ja), co mogą zrobić aby dziecko mogło poznać lepiej z tą ścieżką. Kiedy w ogóle zaczyna się "praca" z dziećmi - od którego roku życia i jak to wygląda?
Nadmieniam, że mieszkamy 50 km od Wrocławia, więc nie mamy blisko położonych żadnych ośrodków związanych z buddyzmem.
Ciekawa jestem Waszych opinii.
1. Skąd pomysł aby dziecko wychowywane było na buddystę?
2. skąd przekonanie, że dziecko zaakceptuje religię, której jego rodzice nie praktykują. Co więcej, religię, której nie praktykuje nikt kogo dziecko zna i z tego co Pani pisze, religię, która w lokalnej społeczności może narazić dziecko na szykany?
Moim skromnym zdaniem, macie Państwo nikłe szanse powodzenia. Co więcej, Pańswta motywacja wydaje mi się dość nieprzejrzysta, bio9rąc pod uwagę fakt, iż sami Państwo nie jesteście buddystami.
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: dziecko i religia
Tak, czytanie jatak (np. ze zbioru "Głodna tygrysica", to bardzo dobra sprawa - są napisane symbolicznym językiem, pełnym metafor, a więc w sposób uniwersalny opowiadają o trudnych sprawach, jak np. sens ofiary i poświecenia, itp.Har-Dao pisze: są różne próby np Głodna tygrysica i inne bajki buddyjskie. Jednak próby te są właśnie niepełne.
Ze swej strony proponuję rozszerzyć tę edukację literacko-religijną na różne kultury - wiele ciekawych materiałów do "dydaktycznej eksploatacji" znajduje się na stronie "Magia słowa" w postaci darmowych ebooków:
http://www.andreadoria.republika.pl/bajki/index.html
Mamy tu bajki mongolskie, perskie, indonezyjskie, buddyjskie - bardzo ciekawy zbiór (chwała autorowi )
Co do dziecięcych wersji "Biblii" to mam mieszane uczucia... uważam, że wiele z tych biblijnych przypowieści warto przytaczać w ich oryginalnej wersji, a nie w jakiejś okaleczonej postaci - "dostosowanej" do poziomu odbiorców niedorosłych.
Wychowanie dziecka na mądrego, tolerancyjnego, dobrego, uczciwego człowieka, bez pomocy religii to o tyle trudna sprawa, że poprzez religię wiele rzeczy łatwo wytłumaczyć i uzasadnić. Np. wspomniany już sens ofiary i poświecenia, które dla każdego normalnego dziecka, przejawiającego zdrowe, egoistyczne rozumowanie i chęć wygrywania nie są wcale łatwe do zrozumienia, czy zaakceptowania.
Jednak, powiedzmy sobie szczerze, że dzieci i tak najwięcej czerpią przykładów z zachowania rodziców - jeśli więc dziecko będzie na co dzień obcowało z tolerancyjnymi, szanującymi się osobami, które poświęcają sobie wiele czasu i uwagi - to samo też, siłą rzeczy, takie zachowania będzie przejawiać w stosunku do innych.
Z drugiej strony, temu kto ma na głowie dom, pracę, dzieci i mnóstwo innych spraw czasami bardzo trudno wykrzesać z siebie to "coś dobrego", na czym dziecko mogłoby się oprzeć w przyszłości. I wtedy z pomocą przychodzi np. religia. Albo drugi mądry człowiek, który potrafi naprawiać to, co psują rodzice - babcia, wujek, ciocia...
Z tego, co widzę, jeśli dziecko ma silne oparcie choćby w jednej osobie, to zawsze odnajdzie odpowiedni (czyli dobry) kierunek dla swoich działań i będzie zauważało potrzeby innych, a nie tylko swoje. Ale jakaś baza emocjonalna musi być. Inaczej pozostaje ulica i rówieśnicy.
Nie jestem jakimś streetworkerem z dużym stażem, ale tę prawidłowość łatwo wyłapać nawet w swoim "sąsiedzkim" otoczeniu.
Pozdrawiam.m.
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: dziecko i religia
To świetnie Wydaje się, że pod tym względem się zgadzamyagnieszka pisze:jw, ja na pewno nie będę mojego syna do niczego zmuszać, ani nic mu narzucać, chodzi tylko i wyłącznie o p o z n a n i e.
Doczytałem To zależy jaka odległość dla kogo jest jeszcze bliska, a jaka już daleka. Dla mnie 50 km to rzut beretem, niecała godzina jazdy samochodem, pociągiem lub autobusem.agnieszka pisze:Grupy buddyjskie jak zauważyłeś są we Wrocławiu, więc mamy do nich, chyba nie doczytałeś, niezbyt blisko.
Kiedy pierwszy raz chciałem się dowiedzieć czegos "na żywo" o buddyzmie jechałem ponad 500 km pociągiem z przesiadkami + kilkanaście kilometrów autostopem + kolejnych kilkanaście kilometrów maszerowania w środku nocy z pełnym plecakiem na garbie i nie uważam, aby było to jakoś szczególnie daleko, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że niektórzy fatygowali się nawet po parę tysięcy kilometrów Skoro jednak 50 km to dla Was zbyt duża odległość, pozostaje chyba tylko Internet i książki. To również może być dobre źródło informacji o buddyzmie.
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: dziecko i religia
JW, nie jechałeś tych 500 km +stop+ marszruta przez góry z małym dzieckiem. A Agnieszka jest mamą małego dziecka, dla którego podróż 50 km w tę i w drugą stronę, to czasami wielka wyprawa... no i nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ile rzeczy trzeba ze sobą wziąć, nawet w przypadku 6-latka, żeby były pod ręka ?jw pisze: Kiedy pierwszy raz chciałem się dowiedzieć czegos "na żywo" o buddyzmie jechałem ponad 500 km pociągiem z przesiadkami + kilkanaście kilometrów autostopem + kolejnych kilkanaście kilometrów maszerowania w środku nocy z pełnym plecakiem na garbie i nie uważam, aby było to jakoś szczególnie daleko, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że niektórzy fatygowali się nawet po parę tysięcy kilometrów Skoro jednak 50 km to dla Was zbyt duża odległość, pozostaje chyba tylko Internet i książki. To również może być dobre źródło informacji o buddyzmie.
Inna sprawa - to kwestia pozostawienia dziecka z kimś, podczas, gdy my jedziemy te 50 km ...oj,. życie staje się trochę bardziej skomplikowane pod względem logistycznym, gdy człowiek staje się rodzicem
Ostatnio jakoś mnie nawiedziło i zaczęłam planować podróż do Nepalu z Młodym- ale ogrom szczepień i inne sprawy organizacyjne powoli ostudziły mój zapał. Wiem jednak, że są i tacy, co nie cofną się przed niczym i podróżują z nawet bardzo małymi dziećmi po całym świecie, cali i zdrowi.
Jak się okazało - ja do takich ludzi należeć nie mogę.
Pozdrawiam.m.
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: dziecko i religia
Fakt Dlatego pewnie najprościej dla rodziców będzie, kiedy chłopak mając już 16 lat pojedzie do ośrodków we Wrocławiu sam, o ile w ogóle będzie mu się chciało zawracać sobie głowę buddyzmemmoi pisze:no i nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ile rzeczy trzeba ze sobą wziąć, nawet w przypadku 6-latka, żeby były pod ręka ?
Twój wolny wybórmoi pisze:Jak się okazało - ja do takich ludzi należeć nie mogę.
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: dziecko i religia
Widzisz, i tu sprawdzą się tolerancyjni, otwarci, kochający rodzice, którzy nie będą mówili, że się zadaje z sektą, itpjw pisze:Fakt Dlatego pewnie najprościej dla rodziców będzie, kiedy chłopak mając już 16 lat pojedzie do ośrodków we Wrocławiu sam, o ile w ogóle będzie mu się chciało zawracać sobie głowę buddyzmemmoi pisze:no i nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ile rzeczy trzeba ze sobą wziąć, nawet w przypadku 6-latka, żeby były pod ręka ?
Ano, nie do końca. Taka np. malaria (zimnica). "Nadal występuje w 110 krajach, a około 40% ludności świata żyje na terenach stałego lub okresowego ryzyka zachorowania. Rocznie choruje około 400–600 mln ludzi, a około 2 mln umiera. Rok 2006 został ogłoszony rokiem zwalczania malarii, co świadczy, że choroba ta jest nadal jednym z najważniejszych problemów zdrowotnych ludzkości."jw pisze:Twój wolny wybór
Inne zagrożenia: WZW A, dur brzuszny, WZW B, poliomyelitis, błonica, gruźlica, wścieklizna, a w dalszej kolejności – tężec, meningokoki, odra, świnka i różyczka. Nie wszystkie szczepienie objęte są jednorazową dawką, niektóre trzeba zaplanować na pół roku przez wyjazdem, co w praktyce oznacza ileś tam nakłuć (niektóre x2) dla dziecka w przeciągu pół roku.
Np. Indie i Nepal to obszar częstych zachorowań na meningokokowe zapalenie mózgu i opon mózgowych. W Polsce to szczepienie nie jest w ogóle objęte wykazem szczepień obowiązkowych (tylko w rodzinach wielodzietnych), więc i ryzyko większe.
Czy kogoś kto pcha się z dzieckiem w tropiki ze świadomością, że może go narazić na śmierć - należy nazwać tchórzem, rozhisteryzowanym bojaźliwcem, czy raczej kimś przezornym i odpowiedzialnym?
Wybór należy wszak do każdego z nas.
Pozdrawiam.m.
Re: dziecko i religia
Racja.Banshee pisze:Moim skromnym zdaniem, macie Państwo nikłe szanse powodzenia. Co więcej, Pańswta motywacja wydaje mi się dość nieprzejrzysta, bio9rąc pod uwagę fakt, iż sami Państwo nie jesteście buddystami.
Dzięki.
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: dziecko i religia
I takich właśnie rodziców, jakich ma syn Agnieszki, każdemu można życzyćmoi pisze:Widzisz, i tu sprawdzą się tolerancyjni, otwarci, kochający rodzice, którzy nie będą mówili, że się zadaje z sektą, itp
Skoro, jak wspomniałaś, inni decydowali się wybrac inaczej, cały czas jest to tylko Twój wybórmoi pisze:Ano, nie do końca. Taka np. malaria (zimnica).jw pisze: Twój wolny wybór
A to różnie można sobie nazywać. Jak komu wyjdzie, tak sobie nazwie Ja twojej wolnej decyzji nie oceniałem pod tym kątemmoi pisze: Czy kogoś kto pcha się z dzieckiem w tropiki ze świadomością, że może go narazić na śmierć - należy nazwać tchórzem, rozhisteryzowanym bojaźliwcem, czy raczej kimś przezornym i odpowiedzialnym?
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: dziecko i religia
Anojw pisze:I takich właśnie rodziców, jakich ma syn Agnieszki, każdemu można życzyćmoi pisze:Widzisz, i tu sprawdzą się tolerancyjni, otwarci, kochający rodzice, którzy nie będą mówili, że się zadaje z sektą, itp
Ale dzieci nie masz, jak sądzę?jw pisze:A to różnie można sobie nazywać. Jak komu wyjdzie, tak sobie nazwie Ja twojej wolnej decyzji nie oceniałem pod tym kątemmoi pisze: Czy kogoś kto pcha się z dzieckiem w tropiki ze świadomością, że może go narazić na śmierć - należy nazwać tchórzem, rozhisteryzowanym bojaźliwcem, czy raczej kimś przezornym i odpowiedzialnym?
Pozdrawiam.m.
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: dziecko i religia
Może jednak warto by się udać do tego Wrocławia i pogadać z kimś kompetentym (mistrzowie) w kilku różnych ośrodkach buddyjskich o Waszym pomyśle. Można się napewno wybadać wcześniej na telefon.... no chyba, że o kierunku rozwoju Waszego malucha ma zadecydować forum?agnieszka pisze:Racja.Banshee pisze:Moim skromnym zdaniem, macie Państwo nikłe szanse powodzenia. Co więcej, Pańswta motywacja wydaje mi się dość nieprzejrzysta, bio9rąc pod uwagę fakt, iż sami Państwo nie jesteście buddystami.
Dzięki.
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: dziecko i religia
Nie mam. Niezdara jestem - tak sobie wybrałemmoi pisze: Ale dzieci nie masz, jak sądzę?
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: dziecko i religia
Nie wiem, o co chodzi z niezdarnością w tym przypadku, ale jeśli nie masz dzieci, to być może ciężko Ci zrozumieć jakiego typu działania trzeba podjąć, żeby jakość wędrówek z małym dzieckiem -bez względu na to, czy mamy do pokonania 1 km, czy 10000- była, po prostu, znośna.jw pisze:Nie mam. Niezdara jestem - tak sobie wybrałemmoi pisze: Ale dzieci nie masz, jak sądzę?
Pytanie było jednak niezręczne, więc przepraszam
A tak w kwestii "instynktu podróżniczego", itd, mówi się, że człowiek podróżnikiem się, po po prostu, rodzi albo i nie. Jedni są z natury, niejako, homo viator, a inni homo domesticus i nie ma na to wpływu fakt, czy rodzicie wozili ich w dzieciństwie wózeczkiem tam i z powrotem po podwórku 5x5 m2, czy od kolebki jeździli z nimi po świecie.
Jedna z takich podróżniczek "z urodzenia"- Kinga Choszcz, gdy miała zaledwie rok, jeździła ze swoimi rodzicami stopem po Polsce. Potem, praktycznie całe życie spędziła w podróży. Jako nastolatka autostopem pojechała do Nepalu. Zwiedziła Stany, Amerykę Południową, Azję, Australię, Nową Zelandię, Alaskę... Nie udało jej się jedynie złapać stopa, albo zatrudnić na statku płynącym na Antarktydę Jej ostatnia, samotna, podróż w głąb Afryki nie musiała zakończyć się tragicznie, ale tego typu życie zawsze jest związane z ryzykiem, że gdzieś w tym właśnie zakątku świata, gdzie obecnie przebywamy akurat zabraknie lekarstwa na malarię.
http://www.kolosy.pl/kinga.php
To jest też pewnego rodzaju wskazówka dla innych, którzy chcą, jak Kinga, wieść życie podróżnika. Samotne wyprawy nie zawsze kończą się źle. Ale w przypadku Kingi prawdopodobnie zabrakło nie tylko lekarstwa. Być może, zabrakło także kogoś ofiarnego, kto mógłby i chciałby Kingę przewieźć na czas do szpitala. I ostatnie - Kinga zaniedbała podstawową profilaktykę, jaką stosuje się przy wyjazdach do krajów, w których istnieje realne zagrożenia zarażenia się malarią - nie przyjmowała leków przeciwmalarycznych i nie zaszczepiła się przed wyjazdem.
Pozdrawiam.m.
Pamiętnik Kingi i Chopina pisany podczas ich nieustannych podróży po świecie:
http://www.geocities.com/kingachopin/main_pol.html
- Ryu
- ex Global Moderator
- Posty: 1940
- Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Theravāda
- Lokalizacja: Zgierz
Re: dziecko i religia
Odbiegliście troszeczkę od tematu
Agnieszko, czy ja dobrze zrozumiałem na poczatku, że Ty również jesteś zainteresowana praktykowaniem buddyzmu, a po prostu brakuje Ci doświadczenia i nie wiesz jak tą praktykę w przyszłości wprowadzić w wychowanie dziecka? Jeżeli dobrze zrozumiałem to dzieciaka zostaw z ojcem (na pewno kiedyś tam ma wolne) i jedź do tego Wrocławia sama. Zacznij po prostu praktykowac i powiększać własną wiedzę. Dziecko i tak jest jeszcze za małe, żeby zrozumieć coś takiego jak religia, a dalej wszystko samo jakoś wyjdzie w praniu tak jak to było u forumowych mam które o tym opowiadały.
Na pewno sensu nie ma wpajanie dziecku jakichś wartości których samemu sie nie hołduje
Co do tego "problemu inności" to już teraz jest problemem ciutkę "przereklamowanym", a społeczeństwo z roku na rok co raz bardziej odsuwa się od Kościoła.
Agnieszko, czy ja dobrze zrozumiałem na poczatku, że Ty również jesteś zainteresowana praktykowaniem buddyzmu, a po prostu brakuje Ci doświadczenia i nie wiesz jak tą praktykę w przyszłości wprowadzić w wychowanie dziecka? Jeżeli dobrze zrozumiałem to dzieciaka zostaw z ojcem (na pewno kiedyś tam ma wolne) i jedź do tego Wrocławia sama. Zacznij po prostu praktykowac i powiększać własną wiedzę. Dziecko i tak jest jeszcze za małe, żeby zrozumieć coś takiego jak religia, a dalej wszystko samo jakoś wyjdzie w praniu tak jak to było u forumowych mam które o tym opowiadały.
Na pewno sensu nie ma wpajanie dziecku jakichś wartości których samemu sie nie hołduje
Co do tego "problemu inności" to już teraz jest problemem ciutkę "przereklamowanym", a społeczeństwo z roku na rok co raz bardziej odsuwa się od Kościoła.
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: dziecko i religia
Ale tylko troszeczkęRyuu pisze:Odbiegliście troszeczkę od tematu
Ja mam taką propozycję, coby połączyć przyjemne z pożytecznym i umówić się z Agnieszką we Wrocławiu, po czym, podrzuciwszy JW dziatki (sztuk 2), udać się swobodnym rozbójnickim krokiem do jakiejś sympatycznej, przyjaznej gompyRyuu pisze: Agnieszko, czy ja dobrze zrozumiałem na poczatku, że Ty również jesteś zainteresowana praktykowaniem buddyzmu, a po prostu brakuje Ci doświadczenia i nie wiesz jak tą praktykę w przyszłości wprowadzić w wychowanie dziecka? Jeżeli dobrze zrozumiałem to dzieciaka zostaw z ojcem (na pewno kiedyś tam ma wolne) i jedź do tego Wrocławia sama.
A jakby JW się wykręcał, to mój małżonek zaprawiony w bojach - da radę
Ryuu, to już nadinterpretacja - mało znam ludzi, którzy z taką ofiarnością jak Agnieszka szukają zaginionego psiaka. Synek Agnieszki ma na pewno rodziców prima sort, nawet jeśli nie praktykują regularnie buddyzmuRyuu pisze:Na pewno sensu nie ma wpajanie dziecku jakichś wartości których samemu sie nie hołduje
Pozdrawiam.m.
- Ryu
- ex Global Moderator
- Posty: 1940
- Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Theravāda
- Lokalizacja: Zgierz
Re: dziecko i religia
Moi, to juz nadinterpretacja. Nie śmiałbym nawet sugerowac komuś, ze prima sort nie jest. Tak samo nie uważam, że praktykowanie buddyzmu jest jakimś wyznacznikiem bycia prima sort Po prostu jeżeli sam rodzic nie byłby zainteresowana praktykowaniem buddyzmu to nie ma sensu żeby probował do tego namawiać swoje dziecko, Wystarczy być otwartym na różne pytania a dziecko jak już zacznie przestawać być dzieckiem wybierze samo.moi pisze: Ryuu, to już nadinterpretacja - mało znam ludzi, którzy z taką ofiarnością jak Agnieszka szukają zaginionego psiaka. Synek Agnieszki ma na pewno rodziców prima sort, nawet jeśli nie praktykują regularnie buddyzmu
Pozdrawiam.m.
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: dziecko i religia
Masz rację, nie zrozumiałam CięRyuu pisze:Wystarczy być otwartym na różne pytania a dziecko jak już zacznie przestawać być dzieckiem wybierze samo.
A jeśli tylko Agnieszka będzie miała czas i ochotę - zapraszam do wspólnej wizyty w jakiejś gompie. Mnie też niełatwo samej wybrać się poza domowe pielesze, więc będzie świetny powód. No i to przełamywanie towarzyskich barier Co dwie osoby, to nie jedna
Pozdrawiam.m.
-
- Senior User
- Posty: 3168
- Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Soen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: dziecko i religia
Interesującą kwestią w tym temacie jest moim zdaniem wpływ wychowania w polskich rodzinach buddyjskich na ogólne cechy dziecka. Czyli, na jakich ludzi buddyści wychowują swoje dzieci? Jest to moim zdaniem dobry temat na jakąś pracę magisterską. Chętnie zobaczyłbym jakieś wyniki badań na ten temat. Obserwuję od lat dzieci znajomych (swoje własne dziecko oczywiście też) które kontakt z ośrodkami buddyjskimi miały niemalże od urodzenia i nie widzę jakiś szczególnych ,,odchyłów" od normy. Chętnie dowiedziałbym się czy na przykład dzieci wychowujące się w polskich rodzinach buddyjskich są spokojniejsze, bardziej introwertyczne, bardziej tolerancyjne? Jak to wychodzi w porównaniu z innymi grupami?
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: dziecko i religia
Nie ma potrzeby To ja z siebie zażartowałem, nie Ty ze mniemoi pisze:Pytanie było jednak niezręczne, więc przepraszam
Nie wydaje mi się, żeby przejechanie 50 km do innej miejscowości razem z kilkulatkiem w celach, wydawałoby się dla kogoś istotnych, musiało mieć coś wspólnego z "instynktem podróżniczym" Po prostu trochę mnie dziwi takie wyolbrzymienie odległości, którą samochodem można pokonać w niecałą godzinę - szczególnie, jeśli porównam to z podejściem mojej siostry i szwagra, którzy zabrali roczną córkę w podróż do Londynu, aby po prostu starych znajomych odwiedzić całą rodziną (czyli cel wyprawy wydaje się o wiele mniej istotny niż kwestia dowiedzenia się czegoś o duchowej ścieżce). Dla nich przejechanie 100 km na lotnisko, a później lot samolotem nie było jakąś szczególnie wielką przeszkodą. Masz jednak rację: różni ludzie mają różną sytuację domową, są różnie uwarunkowani.moi pisze:A tak w kwestii "instynktu podróżniczego"
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
-
- Senior User
- Posty: 3168
- Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Soen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: dziecko i religia
Mnie niedawno odwiedził kolega mieszkający w Australii który przyjechał do Polski wraz z żoną i półroczną córką zahaczając po drodze o Irlandię i chyba Wiedeń. Na pytanie czy nie boją się podróżować z tak małym dzieckiem odpowiedź brzmiała: teraz jest właśnie dobry okres bo później to dziecko będzie biegać w samolocie i trudno będzie upilnować a teraz to dużo śpi.jw pisze:Po prostu trochę mnie dziwi takie wyolbrzymienie odległości, którą samochodem można pokonać w niecałą godzinę - szczególnie, jeśli porównam to z podejściem mojej siostry i szwagra, którzy zabrali roczną córkę w podróż do Londynu, aby po prostu starych znajomych odwiedzić całą rodziną (czyli cel wyprawy wydaje się o wiele mniej istotny niż kwestia dowiedzenia się czegoś o duchowej ścieżce).
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: dziecko i religia
Tak, to faktycznie ciekawy temat, tym bardziej, ze prowadzono już takie badania na rodzinach Świadków Jehowy (nie wiem, czy wyniki pracy upubliczniono). Wydaje mi się jednak, że problem będzie z określeniem stopnia zaangażowania religijnego - takiego kryterium nie trzeba było np. brać pod uwagę we wspomnianej pracy, ponieważ Świadkowie Jehowy są zaangażowaną religijnie społecznością, niejako z definicji. Wśród buddystów jest duży stopień dowolności w interpretacji swojej praktyki religijnej. Jakie kryteria przyjąć?leszek wojas pisze:Interesującą kwestią w tym temacie jest moim zdaniem wpływ wychowania w polskich rodzinach buddyjskich na ogólne cechy dziecka. Czyli, na jakich ludzi buddyści wychowują swoje dzieci? Jest to moim zdaniem dobry temat na jakąś pracę magisterską. Chętnie zobaczyłbym jakieś wyniki badań na ten temat. Obserwuję od lat dzieci znajomych (swoje własne dziecko oczywiście też) które kontakt z ośrodkami buddyjskimi miały niemalże od urodzenia i nie widzę jakiś szczególnych ,,odchyłów" od normy. Chętnie dowiedziałbym się czy na przykład dzieci wychowujące się w polskich rodzinach buddyjskich są spokojniejsze, bardziej introwertyczne, bardziej tolerancyjne? Jak to wychodzi w porównaniu z innymi grupami?
Inna sprawa - stopień jawności tych praktyk. Myślę, że spora grupa osób praktykuje, ale nie ujawnia się z tym nawet wśród najbliższych, szczególnie na początku, czasami stan taki trwa kilka i dłużej lat...
I jeszcze- stopień akceptacji ze strony innych członków rodziny. Też, jak sądzę ważne kryterium, żeby można było mówić o wpływie rodziców -buddystów na dzieci.
Z moich, bardzo pobieżnych, obserwacji wynika, że w tych trzech rodzinach zadeklarowanych, zaangażowanych buddystów, które znam, gdzie przynajmniej jedno z rodziców praktykuje buddyzm od kilkunastu co najemnej lat, dzieci (będące obecnie w moim wieku), mimo różnych zawirowań życiowych, mniej były podatne na demoralizację (np. nie mają nałogów) i dążyły do osiągnięcia swoich celów życiowych nawet za cenę braku stabilizacji materialnej. To nawet jakby reguła, bo potomków jest czworo i dokładnie u wszystkich taka strategia życiowa występuje.
Kilkanaście lat to dużo, jak sądzę, żeby przekazać jakieś wartości zw. stricte z buddyzmem, jako religią, swoim dzieciom.
Troje z dzieci praktykuje buddyzm, bądź w jakiś sposób kultywuje pewne tradycje buddyjskie w swoim życiu (np. spotkania z nauczycielem) - z czego dwoje w sposób, który nazwałabym zaangażowanym, a jedno z nich to "sympatyk". Pozostały, czwarty potomek to geniusz-outsider, który ciągle szuka swojego miejsca w życiu...
Pozdrawiam.m.
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: dziecko i religia
Niby tak, małe niemowlę jest o wiele wygodniejsze w obsłudze w czasie podróży, niż 1,5 roczny bobas, ale wszystko jest kwestią odporności rodziców na stres i stanu zdrowia dziecka. Nie życzę nikomu, ale taka powszechna grypa jelitowo-żołądkowa u małego dziecka w podróży to prawdziwy koszmar. Z dala od domu jednak trudniej ją opanować i zapewnić dziecku dobre warunki, żeby doszło do siebie.leszek wojas pisze:Mnie niedawno odwiedził kolega mieszkający w Australii który przyjechał do Polski wraz z żoną i półroczną córką zahaczając po drodze o Irlandię i chyba Wiedeń. Na pytanie czy nie boją się podróżować z tak małym dzieckiem odpowiedź brzmiała: teraz jest właśnie dobry okres bo później to dziecko będzie biegać w samolocie i trudno będzie upilnować a teraz to dużo śpi.jw pisze:Po prostu trochę mnie dziwi takie wyolbrzymienie odległości, którą samochodem można pokonać w niecałą godzinę - szczególnie, jeśli porównam to z podejściem mojej siostry i szwagra, którzy zabrali roczną córkę w podróż do Londynu, aby po prostu starych znajomych odwiedzić całą rodziną (czyli cel wyprawy wydaje się o wiele mniej istotny niż kwestia dowiedzenia się czegoś o duchowej ścieżce).
Ja byłam zmuszona do cotygodniowych podróży z półrocznym dzieckiem pociągiem, ok. 3 godziny jazdy w jedną stronę (z przesiadką) i powrót po dwóch dniach tą samą trasą, ponieważ nie miałam nikogo, z kim mogłabym zostawić Młodego, a musiałam w weekendy być na zajęciach. Nosidełko rozwiązywało wszystkie moje problemy organizacyjne. Miło to wspominam
Pozdrawiam.m.
Re: dziecko i religia
Gdy mój syn był mały, zabrałem go może z dwa razy do Kuchar na jakiś kurs medytacyjny i tez do gompy krakowskiej ale miałem wrażenie, ze go to w ogóle nie interesuje. Ale teraz jak ma 13 lat w ogóle go nie interesuje medytacja czy buddyzm, chociaż rozmawiałem z nim na ten temat , woli gry na XBOX czy komputerze. Syn sam się uważa za ateistę i nie chodzi na religie nigdy nie chodził. Był prześladowany w szkole ale trudno mi powiedzie czy z tego powodu, chociaż jak rozmawiałem z psychologiem szkolnym on zwrócił uwagę, ze to mogą być przyczyny religijne.
- Damian907
- Posty: 809
- Rejestracja: pn paź 13, 2008 15:44
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Ta sama co na początku.
- Lokalizacja: Kielce
Re: dziecko i religia
W jego wieku (czyli całkiem niedawno) byłem taki samMilarepa pisze:Gdy mój syn był mały, zabrałem go może z dwa razy do Kuchar na jakiś kurs medytacyjny i tez do gompy krakowskiej ale miałem wrażenie, ze go to w ogóle nie interesuje. Ale teraz jak ma 13 lat w ogóle go nie interesuje medytacja czy buddyzm, chociaż rozmawiałem z nim na ten temat , woli gry na XBOX czy komputerze. Syn sam się uważa za ateistę i nie chodzi na religie nigdy nie chodził. Był prześladowany w szkole ale trudno mi powiedzie czy z tego powodu, chociaż jak rozmawiałem z psychologiem szkolnym on zwrócił uwagę, ze to mogą być przyczyny religijne.
Poczekaj jeszcze troszkę, rozumiem że troche przykro jak dziecko nie podziela (obecnie) Twoich poglądów, ale jeśli próbowałabyś na niego w jakiś sposób wpłynąć to mógłby się zbuntować (dla samego buntu nawet), poczekałbym do 16-17 roku życia i wtedy zaproponował coś łatwiejszego (od Olego oczywiście ) i dał czas na przemyślenia, więcej nie można zrobić...
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: dziecko i religia
A trzeba w ogóle coś robić? W sensie indoktrynować religijnie, itd? Jeśli dziecko szanuje rodziców, chętnie wiele od nich przejmie. Normalnym zachowaniem jest też to, że na pewnym etapie życia większość rzeczy, które proponują rodzice jest przez dzieciaka odrzucana, bo wiek nastoletni jest fazą wszelkich eksperymentów życiowych i szukania nowych wzorców. Nie pchałabym dziecka do sanghi lamy Olego, tylko dlatego, że jej atrakcyjność (nie wiem - pod względem towarzyskim chyba?) będzie gwarancją silnego związania się nastolatka z buddyzmemDamian907 pisze: i dał czas na przemyślenia, więcej nie można zrobić...
Pozdrawiam.m.
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: dziecko i religia
Koszmarem może być każda sytuacja. Nawet zamknięcie dzieciaka w betonowym bunkrze, w którym wydawałoby się, że jest bezpieczne Czasem, żeby poczuć życie, trzeba też troszeczkę zaryzykować. W przeciwnym razie można pewnego dnia ocknąć się w takim właśnie bunkrze. Mentalnym: "Tu nie pójdę, bo zimno. Tam nie pojadę, bo za daleko. Tego nie zrobię, bo można się poparzyć itp..." Wkładając sobie regularnie do głowy taki sposób myślenia, że można coś przegrać, naprawdę się przegrywa życie.moi pisze:Nie życzę nikomu, ale taka powszechna grypa jelitowo-żołądkowa u małego dziecka w podróży to prawdziwy koszmar.
Czy mógłbym ciebie poprosić o rozwinięcie swojej myśli, bo nie jestem pewien ani twoich intencji, ani tego, co chciałaś wyrazić, a nie chciałbym odnosić się do powyższego, bez upewnienia się.moi pisze: sanghi lamy Olego, tylko dlatego, że jej atrakcyjność (nie wiem - pod względem towarzyskim chyba?)
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: dziecko i religia
Zgadza się. Dlatego mądrość ludowa głosi "Strzeżonego Pan Bóg strzeże". Rozumiem to też i tak, że obliczam siły na zamiary i nie pcham się tam, gdzie mnie i moim bliskim może coś realnie zagrażać (np. zupełnie nie rozumiem, co kieruje ludźmi, którzy idą z dzieckiem na jakieś burzliwe manifestacje). I nie staram się zbytnio eksperymentować z wydolnością psycho-fizyczną dziecka. Jak na razie mamy na koncie tylko jedną bliznę - całkiem nieźle, uważam, jak na 5,5 lat życia pełnego przygód i przeprowadzekjw pisze:Koszmarem może być każda sytuacja.
Odwołałam się do obiegowych opinii, jakoby w sandze lamy Olego było najwięcej młodych ludzi, a nawet - bardzo młodych.jw pisze: Czy mógłbym ciebie poprosić o rozwinięcie swojej myśli, bo nie jestem pewien ani twoich intencji, ani tego, co chciałaś wyrazić, a nie chciałbym odnosić się do powyższego, bez upewnienia się.
A nie zastanowiło Cię sformułowanie:
bo ja np. tu nie mogłam w ogóle zrozumieć intencji autora.i wtedy zaproponował coś łatwiejszego (od Olego oczywiście )
Pozdrawiam.m.
- miluszka
- ex Global Moderator
- Posty: 1515
- Rejestracja: śr sie 04, 2004 15:27
- Tradycja: buddyzm tybetański Kagju
- Lokalizacja: Kraków
Re: dziecko i religia
Wyjazdy z dzieckiem do Nepalu czy Indii na pielgrzymkę to jednak trudne zadanie. Jeżeli nie należymy do tych bogatych, którzy będą nocować w drogich hotelach, musimy liczyć się z chorobami. W Kathmandu powietrze jest okropnie zanieczyszczone, to samo dzieje się w większości miast w Indiach. Brak higieny powoduje, że wszyscy łapią te same choroby. W tym roku w Bodhgaya wszyscy prawie byli przeziębieni, w zeszłym roku z kolei ludzi trapiły biegunki, jedna z naszych koleżanek omal nie odjechała na tamten świat. Ostrożni - a takich jest coraz więcej - przez cały czas używają maseczek na twarz, Niemcy mieli nawet takie ekstra, które zatrzymują wirusy. Na podróż do Indii czy Nepalu radzę się wybrać z nastolatkiem.
A jeśli chodzi o podróże z dzieckiem - to mam za sobą podróże po całej Europie maluchem, bez kasy ( lata osiemdziesiąte), z przedszkolakiem na tylnym siedzeniu , aż do Dhakpo Kagyu i innych ośrodków we Francji, gdzie się dużo działo.
A jeśli chodzi o podróże z dzieckiem - to mam za sobą podróże po całej Europie maluchem, bez kasy ( lata osiemdziesiąte), z przedszkolakiem na tylnym siedzeniu , aż do Dhakpo Kagyu i innych ośrodków we Francji, gdzie się dużo działo.
Re: dziecko i religia
Mój przyjaciel jest takim dzieckiem pary buddystów, zarówno on jak i jego brat nie wyglądają mi na introwertyków, pełne zycia, inteligentne i bardzo aktywne chłopaki ale obaj nie praktykują.leszek wojas pisze:Interesującą kwestią w tym temacie jest moim zdaniem wpływ wychowania w polskich rodzinach buddyjskich na ogólne cechy dziecka. Czyli, na jakich ludzi buddyści wychowują swoje dzieci? Jest to moim zdaniem dobry temat na jakąś pracę magisterską. Chętnie zobaczyłbym jakieś wyniki badań na ten temat. Obserwuję od lat dzieci znajomych (swoje własne dziecko oczywiście też) które kontakt z ośrodkami buddyjskimi miały niemalże od urodzenia i nie widzę jakiś szczególnych ,,odchyłów" od normy. Chętnie dowiedziałbym się czy na przykład dzieci wychowujące się w polskich rodzinach buddyjskich są spokojniejsze, bardziej introwertyczne, bardziej tolerancyjne? Jak to wychodzi w porównaniu z innymi grupami?
Naviare necesse est, Vivere non est necesse.
- LordD
- Posty: 2542
- Rejestracja: czw sie 31, 2006 09:12
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Karma Kamtsang
- Lokalizacja: Olsztyn
- Kontakt:
Re: dziecko i religia
Gdyby go na buddystę nie wychowywali to może by teraz praktykował.keylan pisze:Mój przyjaciel jest takim dzieckiem pary buddystów, zarówno on jak i jego brat nie wyglądają mi na introwertyków, pełne zycia, inteligentne i bardzo aktywne chłopaki ale obaj nie praktykują.
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: dziecko i religia
Bardzo dobre podejście. Tylko, jak poprawnie oszacować z góry tzw. "realne zagrożenie"? Bo jednak czasem ludzie potrafią je nieźle wyolbrzymić i wtedy nie robią nic, co wykracza chociaż odrobinę poza ich codzienną rutynę. A bez stopniowego podnoszenia sobie poprzeczki, można w tej rutynie ugrzęznąć na dobre. Ze strachu i obaw.moi pisze:Zgadza się. Dlatego mądrość ludowa głosi "Strzeżonego Pan Bóg strzeże". Rozumiem to też i tak, że obliczam siły na zamiary i nie pcham się tam, gdzie mnie i moim bliskim może coś realnie zagrażaćjw pisze:Koszmarem może być każda sytuacja.
A ja ich być może rozumiem Być może sądzą, że jeśli będą w towarzystwie dziecka, to nikt ich nie zaatakuje, albo nawet, że nie trafi w nich żaden rzucony na oślep kamień? Bo jak to tak, atakować rodzica z dzieckiem? Fakt. To jest bardzo naiwne, głupie myślenie, głupotę też czasami można spróbować zrozumiećmoi pisze:np. zupełnie nie rozumiem, co kieruje ludźmi, którzy idą z dzieckiem na jakieś burzliwe manifestacje
To ja przedstawię szacunkowo, jak to mniej więcej wygląda w ośrodku w moim mieście. Grupa jest dość duża, ok. 100 osób:moi pisze:Odwołałam się do obiegowych opinii, jakoby w sandze lamy Olego było najwięcej młodych ludzi, a nawet - bardzo młodych.jw pisze: Czy mógłbym ciebie poprosić o rozwinięcie swojej myśli, bo nie jestem pewien ani twoich intencji, ani tego, co chciałaś wyrazić, a nie chciałbym odnosić się do powyższego, bez upewnienia się.
powyżej 50 lat - 2 osoby
powyżej 40 lat - ok. 10 osób
powyżej 30 lat - ok. 40 osób
powyżej 20 lat - ok. 40 osób
poniżej 20 lat - ok. 10 osób (z czego połowa to małoletnie dzieci "buddyjskich" rodziców)
Nie wiem, czy dla 16-latka takie towarzystwo jest jakoś szczególnie atrakcyjne. Dla mnie, kiedy miałem 16 lat, by nie było i to z wielu powodów. Kiedy kilkanaście lat temu zacząłem przychodzić do ośrodka (liczącego wówczas jakieś 50 osób) proporcje wyglądały nieco inaczej, liczba ludzi poniżej 20 roku życia wynosiła jakieś 15, z tej grupy pozostały w buddzymie do dzisiaj 3 osoby. Wierz mi na słowo, że dla kontynuowania praktyki przez te osoby, względy towarzyskie nie były decydujące. To niekoniecznie grupa rówieśnicza decyduje o atrakcyjności jakiegoś towarzystwa, czasem 16-latek ma lepszy kontakt z ludźmi od siebie starszymi i na pewno o tym dobrze wiesz
A ja czepialski jestem i akurat Ciebie upatrzyłem sobie na "ofiarę" mojego czepialstwamoi pisze: A nie zastanowiło Cię sformułowanie:i wtedy zaproponował coś łatwiejszego (od Olego oczywiście )
A poważnie: zastanowiło mnie właśnie Twoje sformułowanie, ponieważ jako uczestnika tego forum interesuje mnie odnoszenie się do opinii, w których potrafię dostrzec coś inteligentnego, co być może będzie dobrym "punktem zaczepienia", aby samemu spróbować coś inteligentnego odpowiedzieć Oczywiście na miarę mojej inteligencji Ale lepiej pokazywać siępublicznie od tej swojej lepszej strony, nawet jeśli ta lepszość często blado wypada
Jasne, że czasem się łamię i czepiam się głupot, ale w tym przypadku postanowiłem, że się nie dam Czułbym się niezręcznie, jakbym miał komuś udowadniać, że np. nyndro "od" Olego nie jest wcale niczym łatwiejszym, niż nyndro np. "od" Patrula Rinpocze, ponieważ z powodu mojej werbalnej niezręczności niektórzy mogliby odczytać to w ten sposób, że nyndro "od" innych niż Ole nauczycieli jest czymś "gorszym". I wtedy byłby klops
Natomiast całkowicie się z Tobą zgodzę w tym, że "gwarancją silnego związania się nastolatka z buddyzmem" wcale nie musi być atrakcyjność sanghowego towarzystwa (chociaż może). Prawdopodobnie wielu buddystów (związanych z różnymi sanghami) może to potwierdzić. Chciałbym tu tylko dodać, że w ostateczności lepszy taki związek z Dharmą, niż żaden, ponieważ być może zaowocuje czymś dobrym na starość (a może nawet wcześniej? a może trochę później?) pomagając osobie, której związek z buddyzmem był luźny, i która poza tym luźnym związkiem nie miałaby żadnego innego oparcia w trudniejszych momentach swojego życia.
To czegoś się nie spytała?moi pisze: bo ja np. tu nie mogłam w ogóle zrozumieć intencji autora.
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: dziecko i religia
Uznanie Kiedyś wspominałaś, że twoja córka nie "weszła" w buddyzm, ale moje uznanie wynika z tego powodu, że miałaś odwagę i siłę pokazać jej, że warto kierować się w swoim życiu własnym zdaniem/pasją/ideami i poświęcać to życie dla nich, że warto robić coś "szalonego" z punktu widzenia tzw. "powszechnie obowiązujących" schematów.miluszka pisze:A jeśli chodzi o podróże z dzieckiem - to mam za sobą podróże po całej Europie maluchem, bez kasy ( lata osiemdziesiąte), z przedszkolakiem na tylnym siedzeniu , aż do Dhakpo Kagyu i innych ośrodków we Francji, gdzie się dużo działo.
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: dziecko i religia
Eh, rutyna niejedno ma imię Myślę, że nawet najbardziej ekstremalne działania podejmowane zbyt często, zmieniają się w końcu w coś nużącego. Stąd potrzeba nieustannego podnoszenia poprzeczki. Dobrze chyba widzieć cel i kierunek swoich działań. Wtedy jakby...prościej? Realne zagrożenie w przypadku małego dziecka ocenia się w pół sekundy- zauważyłam, że jednak faceci mają tę zdolność w szczątkowej formie. Tę bliznę, którą Młody ma - zawdzięcza swojemu tacie (mógł stracić wtedy oko). Kobiety myślą jakby eon do przodu: np. usuwają automatycznie nóż z zasięgu dziecka, jeszcze zanim ono sięgnie po ten nóż - mężczyźni robią to dopiero wtedy, gdy dziecko już sięga po nóż, często spóźniając się właśnie o te pół sekundy. Serio- obserwowałam to wiele razy w swojej rodzinie i w innych zaprzyjaźnionych rodzinach. Myślę, że to działa na poziomie instynktu nawet.jw pisze: Bardzo dobre podejście. Tylko, jak poprawnie oszacować z góry tzw. "realne zagrożenie"? Bo jednak czasem ludzie potrafią je nieźle wyolbrzymić i wtedy nie robią nic, co wykracza chociaż odrobinę poza ich codzienną rutynę. A bez stopniowego podnoszenia sobie poprzeczki, można w tej rutynie ugrzęznąć na dobre. Ze strachu i obaw.
Oj, nie ryzykowałabym w imię miłości bliźniego, że mi dziecko stratują. Dzieci się chroni, a nie używa jak tarczyjw pisze: A ja ich być może rozumiem Być może sądzą, że jeśli będą w towarzystwie dziecka, to nikt ich nie zaatakuje, albo nawet, że nie trafi w nich żaden rzucony na oślep kamień?
Ciekawe dane. Leszek będzie miał więcej materiału porównawczego, bo zdaje się ,że ten temat go dosyć nurtujejw pisze: To ja przedstawię szacunkowo, jak to mniej więcej wygląda w ośrodku w moim mieście. Grupa jest dość duża, ok. 100 osób
Akurat w to łatwo mi uwierzyć, doświadczam podobnych rzeczy Choć z drugiej strony, bezpośredni impuls pochodził jednak z najbliższego otoczenia. Tych ludzi już nie ma, ale pozostał we mnie efekt ich działań na linii buddyzm-oni-ja.jw pisze: Wierz mi na słowo, że dla kontynuowania praktyki przez te osoby, względy towarzyskie nie były decydujące.
Cała przyjemność po mojej stroniejw pisze: A ja czepialski jestem i akurat Ciebie upatrzyłem sobie na "ofiarę" mojego czepialstwa
Nie wnikam w stopień trudności technik medytacyjnych, bo się na tym nie znam.
Sformułowanie Damiana odczytałam jeszcze inaczej: że buddyzm w sandze lamy Olego, to taka wersja light - dla "ludzi Zachodu", itd. Ale najlepiej jak autor sam wyjaśni, co miał na myśli
Pozdrawiam.m.
- Damian907
- Posty: 809
- Rejestracja: pn paź 13, 2008 15:44
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Ta sama co na początku.
- Lokalizacja: Kielce
Re: dziecko i religia
Chodziło mi o to że Ole (a właściwie jego ksiązki) są najlepszy dla laików, dla agnostyków, wolnomyślicieli i wszelkich innych buntowników W przyswajalny dla europejczyka sposób przedstawia nauki które w naszym okręgu kulturowym często są błędnie (nie)rozumiane, chodziło mi o to że to (może być) dobre wprowadzenie, ale dobrym wprawdzniem również jest dhammikamoi pisze:Sformułowanie Damiana odczytałam jeszcze inaczej: że buddyzm w sandze lamy Olego, to taka wersja light - dla "ludzi Zachodu", itd. Ale najlepiej jak autor sam wyjaśni, co miał na myśli
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: dziecko i religia
I dla wielbicieli książek podróżniczo-awanturniczych "Moja droga do lamów" to świetnie napisana książka, plastyczne opisy, zdjęcia, wartka akcja - śmiało można nastolatkowi zaproponować, zaraz po lekturze "Tomków Wilmowskich" (jest w spisie lektur do 6-tej klasy chyba). Tylko jaki nastolatek teraz czyta książki?Damian907 pisze: Chodziło mi o to że Ole (a właściwie jego ksiązki) są najlepszy dla laików, dla agnostyków, wolnomyślicieli i wszelkich innych buntowników
Pozdrawiam.m.
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: dziecko i religia
Moi, teraz gry są takie, że na co komu taka literatura? Kurde, takie coś jak Mass Effect ostatnio zainstalowałem - space opera w najlepszym stylu i na najwyższym poziomie, czad po prostumoi pisze: Tylko jaki nastolatek teraz czyta książki?
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: dziecko i religia
Jak zrobią grę oparta na fabule "Zbrodni i kary" Dostojewskiego to faktycznie poczuję, że czas umierać.iwanxxx pisze: Moi, teraz gry są takie, że na co komu taka literatura? Kurde, takie coś jak Mass Effect ostatnio zainstalowałem - space opera w najlepszym stylu i na najwyższym poziomie, czad po prostu
Mam jednak nadzieję, że klasyki nic nie ruszy. A już na pewno nie rosyjskiej
Z drugiej strony - kusząca opcja: gra oparta na rozwijaniu alternatywnych wątków i zakończeń fabuły. Takie funfiction, żeby młodzież w ogóle coś kojarzyła z klasyki literackiej ... fuj, o czym ja myślę
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: dziecko i religia
Ja bym aż tak bardzo uogólniających wniosków nie wyciągał, ponieważ równie dobrym wprowdzeniem do buddyzmu dla tego typu ludzi mogą być książki Dalajlamy, Pemy Cziedryn albo Matthieu Ricarda itp... Tymczasem np. "Wielka Pieczęć" lamy Ole nie jest wg mnie dobrym wprowadzeniem do buddyzmu, to lektura raczej dla kogoś, kto zna pewne podstawy i przeznaczona jest raczej dla osób już praktykujących w szkole Olego.Damian907 pisze: Chodziło mi o to że Ole (a właściwie jego ksiązki) są najlepszy dla laików, dla agnostyków, wolnomyślicieli i wszelkich innych buntowników W przyswajalny dla europejczyka sposób przedstawia nauki które w naszym okręgu kulturowym często są błędnie (nie)rozumiane, chodziło mi o to że to (może być) dobre wprowadzenie, ale dobrym wprawdzniem również jest dhammika
Jest wiele dobrych wprowadzeń do buddyzmu dla ludzi z Zachodu różnych autorów. Wszystkie te książki cechują się jednak odmiennym stylem i przez to dla jednych ludzi są łatwiej przyswajalne, a dla innych wcale
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: dziecko i religia
Nie chodzi mi o klasykę z wyższej półki, tylko o literaturę czysto rozrywkową. Co jakiś czas na prawdę trafiają się gry, które są bardzo interesującymi konkurentami dla tego typu twórczości a ich scenariusze stoją na bardzo wysokim poziomie rzemieślnictwa literackiego.moi pisze:Jak zrobią grę oparta na fabule "Zbrodni i kary" Dostojewskiego to faktycznie poczuję, że czas umierać.iwanxxx pisze: Moi, teraz gry są takie, że na co komu taka literatura? Kurde, takie coś jak Mass Effect ostatnio zainstalowałem - space opera w najlepszym stylu i na najwyższym poziomie, czad po prostu
Mam jednak nadzieję, że klasyki nic nie ruszy. A już na pewno nie rosyjskiej
Z drugiej strony - kusząca opcja: gra oparta na rozwijaniu alternatywnych wątków i zakończeń fabuły. Takie funfiction, żeby młodzież w ogóle coś kojarzyła z klasyki literackiej ... fuj, o czym ja myślę
Pzdr
Piotr